Rozdział 29 Czas spłaty


Zatrzymaliśmy się przed jakimś budynkiem, gdzie czekało już na nas dwóch ubranych w ciemne garnitury mężczyzn. James wysiadł, obszedł samochód dookoła, po czym otworzył mi drzwi. Wyciągnął dłoń w moim kierunku, więc podałam mu rękę. Szliśmy do środka, a dwójka ochroniarzy podążała wolnym krokiem za nami. 

Światła w pomieszczeniu były lekko przygaszone, a całe wnętrze utrzymane w dość specyficznych kolorach. Wolałam nie wiedzieć co się tutaj dzieje w dni powszednie. Na środku sali stał nakryty stolik, a przy nim siedziało dwóch mężczyzn, którzy będą towarzyszyć nam podczas dzisiejszej kolacji. Jeden z nich, a dokładniej mężczyzna przy kości ubrany w jasny garnitur na oko mający ze 40 parę lat uśmiechnął się na nasz widok. Natomiast drugi z nich młodszy delikatnie skinął głową w kierunku Jamesa. 

Podeszliśmy do stołu. Szatyn odsunął mi krzesełko, abym mogła usiąść, a następnie przysunął je. Usiadł obok mnie i wtedy rozpoczęła się rozmowa między mężczyzna. Nie do końca wiedziałam, po co James mnie tutaj sprowadził, ale zapewne jeszcze się dowiem. Jak na razie mam dobrze wyglądać u jego boku i robić za jego tło.

Mężczyzna w średnim wieku cały czas nie spuszczał ze mnie oka. Czułam się niezręcznie w tej sytuacji, ale nie mogłam tego po sobie poznać, a więc tylko sztucznie się do niego uśmiechałam.

-James może napijemy się przy barze - zasugerował młodszy z mężczyzn.

Mój towarzysz skinął tylko delikatnie głową na znak zgody, po czym odeszli od stołu zostawiając mnie sam na sam z mężczyzną, który nie mógł oderwać ode mnie wzroku.

Pamiętam słowa James'a, które wypowiedział mi zanim weszliśmy do budynku.

,,Po kolacji jeden z nich zaprosi mnie na drinka. Zostaniesz sama przy stoliku przy gościem, który jest mi coś winien. Będzie Cię zachwycać się Tobą, by Cię zdobyć. Daj się uwieść, ale nie za szybko. Niech myśli, że plan idzie po jego myśli. Oglądaj się co jakiś czas, czy nie wracam do stolika. Gdy zobaczysz, że idę zmień szybko temat. Pozwólmy mu przejąć pałeczkę. Musi myśleć, że chcesz  ukryć ten flirt przede mną, ale wydaj się w pewnym momencie. Wtedy my przejmiemy kontrolę i będziemy go trzymać w garści"

-My również się napijmy - mężczyzna z uśmiechem podniósł swojego drinka, a więc zrobiłam to samo. Wzięłam kieliszek wina do ręki i napiłam się kilka łyków.

-James ma naprawdę zjawiskową dziewczynę - dodał po chwili z uśmiechem.

-Dziękuję, ale mam wrażenie, że tego nie dostrzega -  ze smutkiem westchnęłam odstawiając przy tym swój kieliszek.

-James to jeszcze dzieciak. Nie docenia tego co ma.

-Chcesz mi powiedzieć, że powinnam znaleźć sobie kogoś takiego jak ty by mnie doceniał? - uśmiechnęłam się niewinnie oglądając się kątem oka na James'a.

-Po co szukać skoro ktoś taki siedzi przed tobą - puścił mi oczko.

-Co powinnam zrobić? James jest przystojny, kocha mnie i spełnia każde moje zachcianki. Jak mogłabym zostawić mężczyznę, który stracił dla mnie głowę - westchnęłam.

-Mogę dać ci więcej - zauważyłam, że James wraca do stolika.

-Kochanie wróciłeś? Nawet nie wiesz jak tęskniłam - złapałam James'a za rękę uśmiechając się przy tym, a on pocałował mnie w policzek i zajął miejsce obok mnie obejmując mnie ramieniem.

-A więc Iwanie, kiedy spłacisz swój dług? - szatyn zwrócił się do mężczyzny.

-Och James ty wiesz jak zepsuć atmosferę - właściciel lokalu westchnął ciężko.

-Wybacz, ale nie będę czekał w nieskończoność.

Mężczyzna wydawał się nieugięty, a James'owi kończyłam się cierpliwość. Dlatego postanowiłam trochę mu pomóc i zainterweniować. Szturchnęłam delikatnie szatyna pod stołem swoją rękę, a on od razu zrozumiał co mam na myśli, ponieważ ledwo zauważalnie skinął głową na mój gest.

-Przepraszam mój chłopak jest nieco nerwowy - uśmiechnęłam się do mężczyzny.

-Ile jest winien? I daj mi swoją broń - podałam dyskretnie James'owi moją torebkę pod stołem, a on schował do niej broń.

-Może przejdziemy w bardziej ustronne miejsce? - zasugerowałam z uśmiechem na twarzy.

Właściciel z ochotą się zgodził i wstał od stołu.

-Dobrze, że chociaż kobietę masz mądrą - poczułam jak obejmuję mnie w talii.

-Oczywiście - James uśmiechnął się drwiąco do mężczyzny.

PERSPEKTYWA JAMES'A

Zastanawia mnie co wykombinowała, ale wcale nie zamierzam jej przerywać.

-Brak ci przyzwoitości. W ten sposób wykorzystywać swoją kobietę?

-Myślę, że nie powinieneś się tym interesować 

15 minut później

Po kilku minutach zobaczyłem jak z pokoju prawie w tempie światła wybiega Iwan, a zanim idzie Karen z czarną walizką w ręku.

-Weź ją! Zabierz stąd! To jest diabeł wcielony, a nie kobieta - dziewczyna podeszła do do mnie objęła mnie ramieniem, po czym pocałowała w policzek.

-Misja wykonana - szepnęła mi na ucho.

-Widzę, że dobrze się bawiłaś kochanie - uśmiechnąłem się zwycięsko, kiedy kobieta przekazała mi neseser.

-Wyśmienicie skarbie - posłałam szeroki uśmiech przerażonemu mężczyźnie, który stał na przeciwko nas.

-Ona jest tak samo stuknięta jak ty! Wprost idealna para! - po tych słowach wyszliśmy z lokalu.

Siedzieliśmy już w samochodzie. Oddałam James'owi jego broń, schował ją do schowka, a my odjechaliśmy w stronę domu Alex'a.

-Co ty mu tam zrobiłaś? Pierwszy raz widziałem, żeby był tak przerażony, ale widok bezcenny - zaśmiał się szatyn.

-Niech to pozostanie moją słodką tajemnicą - przyłożyłam palec do ust uśmiechając się przy tym.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top