Rozdział 27 Szykuj się...
Następnego ranka zeszłam na dół do salonu, gdzie zastałam Alex'a. Jestem mu wdzięczna, że zajął się mną ostatniego wieczora w tym ciężkim dla mnie czasie. Na dole zastałam Alex'a, który palił papierosa na tarasie. Gdy mnie ujrzał zgasił zaraz papierosa i wszedł do środka. Podszedł do mnie i przez dłuższą chwilę wpatrywał się we mnie, jakby się nad czymś zastanawiał.
-Ostatni raz zapytam - odezwał się jako pierwszy, a ja delikatnie skinęłam głową.
-Jesteś tego pewna?
-Tak - przytaknęłam.
-Tyle mi wystarczy - zabrał kluczyki ze stołu i wyszedł.
Ciekawa jestem co planuje Alex, ale może lepiej, abym na razie nie zajmowała sobie tym głowy. Jak wróci to zapewne wtedy wszystkiego się dowiem. W między czasie zadzwonił mój telefon, spojrzałam na wyświetlacz numer zastrzeżony. Zastanawiałam się kto może do mnie dzwonić z zastrzeżonego, ale w końcu odebrałam i przekonałam się osobiście.
-Witaj piękna - rozpoznałam głos w słuchawce.
-James? Dlaczego dzwonisz z zastrzeżonego?
-Czy tak nie jest zabawniej? - zaśmiał się.
-Czas przysługi nadszedł. Bądź gotowa jutro o 22.
-O 22? Jak ja mam to niby ukryć przed Alex'em.
-Sprytna jesteś, wierzę w twoje możliwości. Przyjdę po ciebie, a ty masz tylko wymknąć się niespostrzeżenie.
-Dobrze, a więc jutro 22 - westchnęłam cicho.
-Już nie mogę się doczekać - rozłączył się.
Zastanawiam się właściwie jakiego rodzaju to przysługa. Wymknięcie się z domu o tej godzinie nie będzie należało do najłatwiejszych. Chyba, że Alex aktualnie będzie po za domem. W sumie dość często go nie ma. Może akurat mi się poszczęści.
Zrobiłam sobie kawę i wyszłam na taras. Noc była dzisiaj wyjątkowo ciepła i piękna. Niebo pełne gwiazd, a księżyc lśnił oświetlając swym blaskiem ciemny ogród, który za dnia wprost zachwyca. Podziwiałam rozgwieżdżone niebo. Przypomniało mi się jak w nocy wymykaliśmy się razem z bratem z domu. Uciekaliśmy wtedy na wzgórze niedaleko lasu. Siadaliśmy na trasie i oglądaliśmy gwiazdy godzinami snując historie jakie mogą skrywać. Gdy byłam mała zmarła moja babcia. Nie mogłam się z tym pogodzić. Ta wiadomość okazała się dla mnie zbyt ciężka. Chciałam, aby babcia zobaczyłam jeszcze tyle rzeczy. Wtedy moja mama brała mnie i mojego brata na nocny spacer. Opowiadała nam historie gwiazd. Uważała, że ludzie wcale nie umierają, lecz przenoszą się do gwiazd i choć ich już nie ma z nami, my wiemy, że tam są. Spoglądają na nas z nieba, czuwają nad nami. Mama zawsze mówiła, że jeśli brakuje nam babci zawsze możemy z nią porozmawiać. Wystarczy, że spojrzymy w nocne niebo i pomyślimy o niej, a odnajdziemy gwiazdę, którą się stała. W ten sposób nigdy nie musimy tęsknić, ponieważ babcia obserwuję nas każdej nocy.
Tylko w ciemności można dostrzec gwiazdy. Dlatego wymykaliśmy się z domu i biegliśmy na wzgórze. Mama nie złościła się na nas za to. Zawsze czekała, aż wrócimy do domu. Wtedy pytała się nas czy już podzieliliśmy się sekretami z gwiazdami oraz odnaleźliśmy gwiazdę babci. Prawdę powiedziawszy w tamtym okresie historie mamy bardzo nam pomogły. Dzięki niej potrafiliśmy cieszyć się z najmniejszej rzeczy. Pokazała nam również, że życie to cenny dar, o który powinniśmy dbać. Mama wychowywała nas sama. Nigdy nie okazywała swoich słabości, kochała życie i starała się w nas zaszczepić ten optymizm. Trzeba przyznać, że udało jej się. Niczego nam nie brakowało, a z jej wsparciem byłam z bratem gotowa sięgnąć szczytu. Dla naszej trójki nie było rzeczy niemożliwych. Jednakże w pewnym momencie moja mama chyba się pogubiła to samo tyczy się mojego brata.
-Karen - z zamyślenia wyrwał mnie głos Alex'a.
-O co chodzi? - spojrzałam na niego zaskoczona.
-Pamiętasz jak mówiłaś, że nie jesteś pewna czy tamci mężczyźni cię widzieli? - przytaknęłam.
-W takim razie mamy problem.
-Jaki?! - podniosłam się szybko z fotela.
-Namierzyłem ich. Za kilka tygodni będą w Nowym Yorku, ale nie tylko my ich szukamy - podszedł bliżej.
-Jak to?
-Szuka ich również triada, a ta szuka ciebie - zaniemówiłam.
-Możesz mi to jakoś wytłumaczyć? Dlaczego triada szuka akurat ciebie? Miałaś jakieś powiązania z nimi?
-Nie! Nie rozumiem już co się tutaj dzieje - zniechęcona pokręciłam głową.
-Karen oczekujesz ode mnie, że stoczę walkę z triadą? - jego ton głosu podniósł się.
-Nie jesteś tak potężny? - spytałam ironicznie.
-Nie w tym rzecz. Wiesz co to znaczy, jeśli rozpoczniemy walkę.
-Niestety wiem - westchnęłam.
Boję się, że odkryję sekrety, o których nie miałam pojęcia. Teraz, kiedy jestem już zamieszana w to wszystko nie mogę się poddać. Jednakże, dlaczego triada mnie szuka? Dlaczego również szuka morderców mojej rodziny? Naprawdę nie rozumiem już co się tutaj dzieje.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top