Rozdział 17 Pierwsze sekrety


Tydzień później

Od naszej ostatniej rozmowy, która głównie dotyczyła znajomego Alex'a unikamy się. Właściwie sama nie wiem, dlaczego tak jest, ale może to być też zwykły przypadek. Zresztą mój współlokator i tak teraz rzadko bywa w domu. Wychodzi wcześnie i wraca późno, abo na odwrót wychodzi nocą i wraca ranem.

Zauważyłam, że znów się gdzieś wybiera, a więc zeszłam na dół, by złapać jeszcze mojego znajomego.

-Podwieziesz mnie do miasta? - zatrzymałam Alex'a przed wejściem do garażu.

-Wsiadaj do auta - wsiedliśmy do pojazdu.

Odjechaliśmy w stronę miasta.

-Po co jedziesz do miasta?

-Muszę coś załatwić.

Alex wysadził mnie w centrum, a sam pojechał dalej. Jakiś czas temu przed wyjazdem Brooke zapytałam jej się w tajemnicy, gdzie w Nowym Yorku sprawdzę do kogo należy dany numer. Początkowo wysyłała mnie do jakiegoś salonu, ale potem uznała, że mogą nie chcieć mi udzielić takich informacji i pokierowała mnie do swojego przyjaciela. Oczywiście mogłabym też poprosić o to Alex'a. On na pewno namierzyłby mi numer, ale potem za dużo musiałabym się tłumaczyć przed nim, a zupełnie nie mam na to ochoty.

Skręciłam do bocznej uliczki odchodzącej od głównej ulicy. Otworzyłam czerwone, odrapane metalowe drzwi i schodami na dół udałam się do pomieszczenia w piwnicy. Tam siedziało dwóch mężczyzn. Starszy mężczyzna pod ścianą bacznie mi się przyglądał. Natomiast młodszy chłopak od razu do mnie podszedł.

-Ty jesteś Karen? 

-Tak - przytaknęłam.

-Brooke mówiła mi, że się zjawisz. Chodź za mną - przeszliśmy do drugiego pomieszczenia, w którym znajdowało się biurko oraz komputery.

-Podaj mi numer - podałam chłopakowi kartkę z numerem.

Po 15 minutach szukania mieliśmy już wszystkie informacje. Młody chłopak spisał mi najważniejsze informacje na kartce oraz podał.

-Nie może wypłynąć, że ode mnie masz te informacje.

-Jakie informacje? - uśmiechnęłam się porozumiewawczo do chłopaka.

-To mi się podoba - odwzajemnił uśmiech.

-Jesteś nowa w mieście, więc coś ci powiem. To miasto nie jest takie jak ci się wydaję, a te informacje mogą okazać się dla ciebie zgubne - wstał od biurka.

-Skąd ten upór? - szepnął mi na ucho.

-Niektórych spraw nie można pozostawić otwartych - odpowiedziałam półszeptem.

-Rozumiem - skinął delikatnie głową.

Opuściłam budynek. Po drodze dobrze schowałam moją karteczkę. Choć najlepiej muszę zapamiętać te informację, a kartkę spalić tak, aby nikt się nigdy o tym nie dowiedział.

Alex obiecał, że po mnie przyjedzie i zabierze mnie do domu, ale do jego przyjazdu mam jeszcze dobrą godzinę. Zatem postanowiłam, że wstąpię do pobliskiej kawiarni na kawę to mój czas oczekiwania na mężczyznę szybciej zmaleje. Kelnerka podeszła do mojego stolika, przyjęła zamówienie. Po 10 minutach przyniosła zamówioną przeze mnie kawę, a ja popijając aromatyczny napój podziwiałam okolicę dookoła mnie. Kawiarenka znajdowała się tuż przy parku, więc towarzyszący śpiew ptaków, okrzyki zabawy dzieci i śmiechy dorosłych wprowadzały niezwykłą atmosferę. 

Powoli kończyłam już swoją kawę i miałam się zbierać, kiedy ktoś się do mnie przysiadł. W pierwszej chwili nie wiedziałam kto to, ale zaraz sobie skojarzyłam, że widziałam tego mężczyznę ostatnim razem w domu Alex'a.

-Cóż za niespodziewane spotkanie. - usiadł przy stoliku.

-I to bardzo - wymamrotałam pod nosem.

-Sama spacerujesz po mieście? Alex nie boi się, że ktoś będzie zaczepiał jego kobietę? - uśmiechnął się podstępnie tak, jakby wiedział, że wtedy to było tylko kłamstwo, ale mimo wszystko dalej je ciągnie.

-Widocznie nie ma powodów. Skoro wszyscy i tak wiedzą, że jestem jego kobietą - odwzajemnił uśmiech mężczyzny.

-A wie skąd jego kobieta wychodzi? Grzeczne dziewczęta nie zapuszczają się w takie rejony, a szczególnie w takie miejsca - posłał mi zwycięski uśmieszek, kiedy ja nagle zamilkłam i nie wiedziała co odpowiedzieć na jego zaczepkę słowną.

-Sprytna z ciebie bestyjka, ale ja cię przejrzałem - wskazał na mnie palcem, po czym puścił oczko.

-Nie wiem, dlaczego Alex trzyma cię u siebie w domu. Ale wiem, że nie jesteś jego - nachylił się bliżej mnie.

-Nie chciałabyś zmienić swojego miejsca zamieszkania? - uśmiechnął się.

-O czym pan do mnie mówi? Proszę nie mówić takich rzeczy - oburzyłam się.

-Mówisz, że nie można cię kupić? - zaśmiał się.

-Każdego można kupić za odpowiednią cenę - dodał po chwili pewny siebie.

-Przepraszam muszę już iść - podniosłam się od stolika.

-Zamierzam cię zdobyć - mężczyzna również wstał od stolika, po czym stanął obok mnie. Nachylił się i szepnął mi do ucha pewne zdanie, by po chwili przejść obojętnie obok mnie nawet nie spoglądając na moją osobę.

Dziwny jest ten mężczyzna, a przede wszystkim nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Czy powiedzieć o tej sytuacji Alex'owi, ale wtedy dowiedziałby się z jakiego powodu przyjechałam do miasta. Nie, to zbyt ryzykowne. Lepiej zachowam dzisiejszą sytuacji w tajemnicy i po prostu będę miała oczy dookoła głowy. Myślę, że to będzie najrozsądniejsze posunięcie, przynajmniej dla mnie. Ponieważ wolę nie ryzykować wydaniem się mojego planu. Gdyż wtedy przysłowiowo na pewno byłyby z niego nici.

Lecz na myśl nasuwa się teraz jedno pytanie. W jak duże kłopoty właśnie popadłam?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top