Rozdział XVI - Chaos
Chłopiec miał wrażenie, że życie toczy się bez jego udziału. On i Peter siedzieli w salonie, a świat stawał na głowie. Ludzie przychodzili i odchodzili. Ciotka krzyczała, płakała, modliła się, rozmawiała z policją, znów płakała... Wuj był wściekły, kłócił się z policjantami, pił a czasami tylko krążył po bawialni bez celu. Policja... przychodziła, odchodziła, czasem któryś z oficerów pytał o coś chłopców, a czasem mówiono o nich, jakby nie znajdowali się w tym samym pomieszczeniu. Niektórzy byli mili inni raczej oschli. To wszystko nie miało znaczenia.
Liam wciąż nie był w stanie uwierzyć w to, co się stało. Wciąż wierzył, że to tylko pomyłka. A przecież widział ciało Georga na własne oczy. Widział je za każdym razem, gdy zamykał oczy. Rozchylone, sine usta, pusty wzrok, blada skóra, nabrzmiałe, spuchnięte ciało. Jego kuzyn był martwy. Był martwy od jakiegoś czasu. Nie słuchał tego, o czym rozmawiali dorośli, a jednak usłyszał coś, mimo iż nie chciał. George musiał być w wodzie co najmniej dobę. A więc... już wczoraj nie żył. Gdy wszyscy go szukali... on był już martwy. Utopił się.
Liam zerknął na siedzącego obok Petera. Kuzyn był blady jak duch i ewidentnie przestraszony. Właśnie stracił brata. Nawet jeśli go nie kochał... wychowywał się z nim. Musieli mieć jakieś miłe, dobre wspomnienia. Był czymś stałym w jego życiu. A teraz już go nie ma... tak po prostu.
W tym chaosie godziny mijały szybko. Nim chłopcy się spostrzegli, przyszedł wieczór. Przez cały dzień tak naprawdę nikt nie zwrócił na nich uwagi. Poza oczywiście policjantami, którzy mieli do nich kilka pytań. Dopiero wieczorem wujostwo jakby przypomniało sobie o ich istnieniu. Wówczas do posiadłości przyszedł starszy policjant, który był u nich wczorajszego dnia. Ten sam, który pytał Liama o Georga. Tym razem także chciał dowiedzieć się czegoś od chłopców. Przyjrzał się im i po chwili zastanowienia zwrócił się do Liama.
Chłopiec rozumiał skąd ta decyzja. Był starszy i zdecydowanie spokojniejszy niż kuzyn. W dodatku nie był aż tak blisko spokrewniony z Georgem. Mężczyzna dostrzegał, iż Peter jest roztrzęsiony i gorzej to wszystko znosił. Liam owszem czuł strach, ale w jakiś sposób udawało mu się trzymać go na wodzy. Być może dlatego, iż w przeciwieństwie do kuzyna nie był to pierwszy raz, gdy widział martwego człowieka. Wcześniej widział swoją matkę. Jednak ona wyglądał jakby po prostu spała. George... George wyglądał jak groteskowy potwór z koszmaru. Niemniej policjant zdecydowanie dobrze wybrał. Peter najprawdopodobniej nie byłby w stanie odpowiedzieć nawet na najprostsze pytanie.
- Liam, dobrze pamiętam?
- T-tak.
- Byłeś dzisiaj ze swoim młodszym kuzynem na plaży czyż nie?
Był w stanie jedynie skinąć delikatnie głową. Chciał jak najszybciej wyprzeć ten widok ze swojej głowy.
- Bardzo mi przykro. Młodzi nie powinny oglądać takich rzeczy. Chciałbym jednak zadać ci kilka pytań. Mogę?
Ponownie skinął głową. Kątem oka zauważył, że ciotka przygląda mu się z uwagą. Wuj gdzieś zniknął. Zapewne poszedł zapalić lub napić się whisky. Od kiedy znaleziono Georga, obie czynności powtarzał nagminnie.
- Dobrze... Wiesz może, czy twój kuzyn często odwiedzał plażę?
- Ja... nie wiem. Chyba nie.
- Więc nie miał w zwyczaju wymykać się, by popływać?
- Nie wiem. Ja nie... nie mam pojęcia, co robił po lekcjach. Może jego koledzy wiedzą.
- A czy George miał może... jakichś wrogów?
- Wrogów? Ja... nie wiem. Dlaczego pan pyta? Przecież... to był wypadek... Tak?
- Cóż... na to wygląda. Musimy po prostu wykluczyć inne możliwości...
Ledwo mężczyzna skończył a ciotka Liama z gniewem uderzyła pięścią o blat szafki, o którą się opierała. Kobieta była zrozpaczona, ale i ewidentnie wściekła.
- Bzdury! Mój George doskonale pływał! Był takim grzecznym i mądrym chłopcem...
- Pani Craven rozumiem, co pani czuje, jednak wszelkie dowody wskazują na nieszczęśliwy wypadek. George poszedł na wagary, udał się na plażę, gdzie doszło do nieszczęścia.
- Nie wszedłby do wody w mundurku.
- Nie wiemy, w którym miejscu dokładnie doszło do tragedii... Możliwe, że wędrował gdzieś bliżej klifów, spadł a prąd... przeniósł ciało.
- George potrafił pływać!
- Może zachłysnął się wodą. Mógł złapać go skurcz. A może... był pod wpływem alkoholu.
- Mój syn nie pił! Był dobrym chłopcem!
Po wyrazie twarzy starszego mężczyzny można było dostrzec, iż powątpiewa w doskonałość chłopaka. Możliwe, że do tej pory zdążył porozmawiać z jego kolegami. Ktoś musiał wyjawić, choć część prawdy o Georgu Cravenie i jego sposobie bycia. Najwyraźniej policjant był przekonany, iż chłopak sam ściągnął na siebie taki los. To ciotka Liama naciskała, by przeprowadzić dochodzenie. Nie wierzyła, że jej syn mógł zrobić coś nieodpowiedzialnego. Po chwili milczenia jej wzrok padł na blondyna i chłopiec w jednej chwili zrozumiał, że to on zawsze był obwiniany za całe zło, które przydarzało się w tym domu. Tym razem nie mogło być inaczej.
- Gdzie byłeś wczoraj!? Ciągle gdzieś znikasz i robisz nie wiadomo co z nie wiadomo z kim! Przyznaj, że wpakowałeś w coś mojego synka!
- Pani Craven spokojnie... O ile dobrze pamiętam Liam twierdził, że po szkole wrócił do domu i nie wychodził z niego.
- Ten chłopak to kłamca! Ciągle oszukuje, miga się od obowiązków i przynosi same kłopoty! Ani ja, ani mój mąż nie widzieliśmy go wczoraj do wieczora. Bóg jeden wie co mógł robić przez ten czas.
Liam był zdezorientowany. Nie rozumiał, o co ciotka go oskarża. O to, że zabił kuzyna? Jak miałby to zrobić? Dlaczego miałby to zrobić? Mężczyzna miał zapewne podobne wątpliwości.
- Proszę pani... nie widzę powodu, dla którego Liam miałby...
- On nienawidził Georga! Zazdrościł mu! Sam nic nie potrafi zrobić i do niczego w życiu nie dojdzie. Matka źle go wychowała... Kto wie, do czego jest zdolny. Poza tym...
- Matko dość!
Liam drgnął, gdy tuż obok usłyszał głos Petera. Niemal zapomniał, że chłopiec wciąż siedzi obok niego.
- Liam nie kłamie. Widziałem, jak wczoraj wrócił do domu. Poszedł do swojego pokoju i już nie wychodził. Poza tym... co on mógłby zrobić Georgowi? Nawet mi by nie dał rady.
Kobieta chyba nie spodziewała się, że jej syn stanie przeciw niej. To zszokowało ją na, tyle że nie powiedziała nic więcej. Starszy policjant zastanowił się jeszcze przez chwilę, po czym westchnął ciężko, podejmując jakąś decyzję.
- Pani Craven musi pani pogodzić się z faktem, iż pani syn zmarł w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Oczywiście tak jak pani prosiła, patolog zbada jego ciało, ale... wszystko wskazuje na utonięcie. Mogę jedynie złożyć moje najszczersze kondolencje. Do widzenia pani Craven.
Mężczyzna skinął lekko głową w wyrazie szacunku i wyszedł. Liam nie był pewien, co powinien teraz zrobić. Ciotka była wściekła i zrozpaczona. Zdecydowanie nie myślała trzeźwo. Chłopiec się jej nie dziwił. Nie mogła pogodzić się ze śmiercią ukochanego syna. Potrzebowała jakiegoś kozła ofiarnego. Liam miał wrażenie, iż to wręcz jakaś tragiczna ironia. W końcu ciotka Esme była bardzo religijna, a jednak Bóg odebrał jej syna. Jednak nawet przez sekundę nie postrzegała śmierci syna przez pryzmat wiary. Z jednej strony wierzyła, że wszystko dzieje się z woli Boga, z drugiej o śmierć syna była gotowa oskarżyć Liama... jakby to on o tym decydował. Chłopiec wiedział, że ciotka będzie modliła się o duszę swojego syna, jednak nawet na sekundę nie przyjdzie jej przez myśl, by skierować gniew na Boga. Nie. Liam wiedział, że skieruje swój gniew tylko na niego.
Kobieta po chwili wyszła z pomieszczenia, zostawiając chłopców samych. Najprawdopodobniej chciała porozmawiać jeszcze z policjantem. Liam z jakiegoś powodu był pewien, że jego ciotka nie odpuści tak łatwo. Potrzebowała winnego. Musiała go znaleźć. W końcu uważała się za dobrą kobietę... przecież nie zesłano by na nią takiego nieszczęścia.
Gdy kobieta zniknęła, chłopcy zostali sami. Liam chciał podziękować kuzynowi za to, że wstawił się za niego. Ten jednak bez słowa wyszedł. Przez chwilę zachowanie Petera wydawało się chłopcu dziwne. Dopiero po chwili zrozumiał, że najprawdopodobniej chce on zostać sam. Na swój sposób właśnie przeżywał żałobę.
Liam nie chciał, by ciotka zastała go w salonie samego dlatego postanowił udać się do swojego pokoju. Gdy wchodził po schodach, zatrzymał się na chwilę i spojrzał na drzwi pokoju Georga. Nie mógł uwierzyć, że od teraz będzie stał pusty, gdyż jego kuzyn już nigdy nie wróci do domu. Teraz ten dom wydałam się jeszcze bardziej przerażający. W końcu tutaj jego kuzyn się wychowywał. Tutaj postawił pierwsze kroki i wypowiedział pierwsze słowa... jego obecność w tym miejscu wydawała się wręcz oczywista. A jednak jeden nieszczęśliwy wypadek przesądził o wszystkim.
Liam nie mógł dłużej przyglądać się drewnianym drzwiom. Zaczynał bowiem czuć coraz większy niepokój. Miał wrażenie, że nie powinien zbliżać się do tego pomieszczenia. Wiedział, że to irracjonalne. A jednak gdzieś w jego głowie kryła się myśl, że jego kuzyn mógł nie odejść w pełni. Że jakaś jego część została z nimi... i być może kryje się teraz w tym pokoju. Chłopiec wiedział, że to absurdalne. Wiedział, że te głupie pomysły wzięły się najprawdopodobniej z książek, które czytał. W końcu pełno było w nich potworów i zjaw. Mimo to resztę schodów pokonał szybko i dopiero gdy zamknął drzwi do swojego pokoju, nieco się uspokoił. Odetchnął z pewną ulgą, dopiero teraz uświadamiając sobie, jak niepewnie czuł się do tej pory.
Rozejrzał się po swoim pokoju i po chwili usiadł na krześle, odsuwając je uprzednio od biurka. Nie chciał siadać na łóżku. Zaledwie trzy dni temu siedział na nim George. Liam pamiętał każdy szczegół. Nigdy nie doświadczył takiego upokorzenia. Nigdy wcześniej nie czuł się tak brudny. Chciał wymazać to z pamięci. A jednak nie mógł. Za każdym razem, gdy o tym pomyślał, wszystko pojawiało się w jego głowie. To jak George kazał mu klęczeć, jak złapał go za włosy, jak rozpiął spodnie...
Liam zasłonił dłonią usta, gdy nagle poczuł mdłości. Tak było za każdym razem. Za każdym razem, gdy sobie to przypominał, miał wrażenie, że zwymiotuje. Tym razem uchronił go od tego jedynie pusty żołądek. Próbował myśleć o czymś innym. Nie o tym, jak kuzyn mocniej pociągnął go za włosy i kazał mu otworzyć usta. Starał się wyobrazić sobie coś innego, jednak obraz powracał. Nie tylko obraz a całe wspomnienie tego okropnego doświadczenia.
Zerwał się z krzesła i padł na ziemię przy koszu na śmieci. Drżącymi rękoma złapał go i pochylił nad nim głowę. Wstrząsnęły nim torsje, gardło zacisnęło się boleśnie. Żałował teraz, że nie mógł po prostu zwymiotować zawartości żołądka.
Miał wrażenie, że czyjeś palce zaciskające się na jego włosach. Czuł ten ohydny smak w ustach. Słyszał głos Georga. Obrażał go. Groził mu. „Jeśli mnie ugryziesz, wybiję ci zęby". A Liam tego nie próbował. Wyrywał się, ale kuzyn był silniejszy, dusił się, ale starał się nie zacisnąć zębów, bo bał się, co George mógłby mu zrobić. Jakoś powstrzymywał odruchy wymiotne, aż w końcu po prostu przestał walczyć. Jednak jemu to nie wystarczyło. Wyśmiał go. Liam pamiętał, jak bolały te uwagi. Georg nie tylko sprawił, że zdradził Williama, ale i wyśmiał go, sugerując, że mężczyzna go zostawi, gdyż nie jest w stanie go zaspokoić. Rozpłakał się wtedy. Czuł się brudny i był w stanie myśleć tylko o tym, jak zawiódł mężczyznę, którego kocha. A wtedy kuzyn śmiał się z niego. Z jego łez. Z tego, jak nisko upadł. A gdy się tym nacieszył, złapał młodszego za ramię i brutalnie wciągnął na łóżko.
Liam nie pamiętał z tego zbyt wiele. Bał się wówczas tak bardzo, iż teraz wspomnienia mieszały mu się w głowie. Pamiętał, że George trzymał go mocno, sprawiając mu tym wiele bólu. Jednak później było o wiele gorzej. Ściągnął z niego spodnie. Zasłaniał mu usta swoją spoconą dłonią. Groził mu i wściekał się, gdy nie szło po jego myśli, jednak Liam nie mógł nic zrobić. George próbował zrobić to siłą, Liam płakał z bólu i strachu, gdyż miał wrażenie, że chłopak w ten sposób zrobi mu krzywdę. William mówił mu, że to może być bolesne, że między mężczyznami to trudne, że nie chce robić tego z Liamem, bo mógłby zrobić mu krzywdę. George o tym, nie myślał. Czuł jedynie coraz większą złość i frustrację, szarpał Liama mówiąc, że to jego wina. W końcu się poddał. Uderzył blondyna kilkakrotnie, wyładowując na nim swoją frustrację i wyszedł. Liam nie wiedział, jak długo po prostu leżał w kompletnym szoku, nie rozumiejąc, co właściwie się wydarzyło... nie będąc pewnym czy nie był to jedynie kolejny z jego koszmarów.
Chłopiec mocniej chwycił brzeg kosza na śmieci. Zacisnął na nim palce tak mocno, że jego kłykcie pobielały. Załkał cicho. Czuł się żałośnie. Klęczał na brudnej podłodze z głową w koszu na śmieci. Sam czuł się jak bezużyteczny śmieć.
Musiał przeżyć to wszystko, bo George zobaczył go z Williamem. Zobaczył, jak okazują sobie miłość. Gdy kuzyn pojawił się w jego pokoju... gdy zaczął go szantażować Liam myślał, że to już koniec. Był pewien, że kuzyn wykorzysta każdą okazję, by użyć tego przeciw niemu. Był przekonany, że jego życie zmieni się w prawdziwe piekło. Liam wiedział, że to koniec...
Myśl pojawiła się nagle. Przebiła się przez chaos w jego głowie i uciszyła go w sekundzie, w której zaistniała. George nie żyje. Chłopiec myślał to niejednokrotnie i słyszał to z ust innych, jednak dopiero teraz dotarło do niego znaczenie tych słów. A dokładniej co znaczyło to dla niego. Georg, który go ranił, upokarzał i próbował zniszczyć mu życie... zniknął. Na zawsze. Sekret Liama był bezpieczny. Nie musiał się już bać. Z jego życia zniknęła jedna z trzech osób, które zmieniały je w piekło. George nie żyje...
Nagle Liam poczuł coś dziwnego. Nie potrafił zidentyfikować tego uczucia. Nie rozumiał go. Liam poczuł ulgę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top