Rozdział XIII - Burza
Tego dnia rozpadał się silny deszcz. Liam spędzał czas na klifach tak jak zawsze, gdy runął bez uprzedzenia. Chłopiec jednak nie śpieszył się z powrotem do domu. Złapał Williama za ręce i tańczył z nim w tym chłodnym, jesiennym deszczu. Dopiero po długich i stanowczych namowach starszego, który martwił się o jego zdrowie, wrócił do domu.
Był cały przemoczony. Z jego włosów i ubrań ściekała woda, a buty były ubłocone. Za wszystko to dostał karę. Kilka uderzeń linijką po rękach nie było takie straszne. Bolało, jednak chłopiec otrzymywał gorsze kary. Miał dobry humor i nie łatwo było mu go zepsuć. W końcu ostatnie dni były łatwiejsze. Kuzyn zostawił go w spokoju. Cielesne kary powoli stawały się znośne. A rozmowy z Williamem działały na umysł chłopca jak lekarstwo. Ponadto każda spędzona z nim chwila była radosna.
Dzisiejszego dnia rozmawiali o poezji. William lubował się w starszych utworach, których Liam nie znał zbyt dobrze. Rozmowa ta jednak jak najbardziej go fascynowała. Było to dla niego coś nowego i ekscytującego. Oprócz tego, jak zawsze spędzał czas w ramionach przystojnego bruneta. Ten całował go, błądził dłońmi po jego ciele i szeptał słodkie słowa. Liam zaczynał lepiej rozumieć poezję miłosną. W końcu sam doświadczał teraz tego uczucia. Po raz pierwszy. Po raz pierwszy też doświadczał uczucia takiego jak pożądanie i już od jakiegoś czas nie czuł się z tym źle.
Ostatecznie poszedł do swojego pokoju szczęśliwy. Jego dłonie i przedramiona bolały tam, gdzie uderzyła go ciotka, ale to nie miało żadnego znaczenia. Przebrał się w piżamę i położył do łóżka. Gdy zasypiał, myślał o bladolicym brunecie. O jego pełnych ustach i przenikliwym spojrzeniu szarych oczu.
***
Liama obudził pozornie cichy dźwięk. Dom był stary i nawet nocą nigdy nie panowała tu kompletna cisza. Deski skrzypiały, wiatr świszczał, przeciskając się przez szczeliny. Jak każdy stary budynek i ten miał swoje charakterystyczne dźwięki. Przez pierwsze tygodnie Liam nie mógł przez nie zasnąć. Z czasem jednak się do nich przyzwyczaił i był w stanie je zignorować.
Ten dźwięk był jednak nie tyle nowy ile nie na miejscu. Ponadto nie zagłuszył go hałas wynikający z silnego deszczu. Był to odgłos zamykanych drzwi. Drzwi do jego pokoju.
Chłopiec otworzył oczy i poderwał się gwałtownie, jednak ktoś zasłonił mu usta i przycisnął z powrotem do materaca. Czyjaś spocona dłoń stłumiła jego krzyk. Gdy jednak pierwsze sekundy paniki minęły Liam uświadomił sobie, że nie jest to złodziej czy morderca a jedynie jego starszy kuzyn. Chwilowa ulga szybko na powrót zmieniła się w strach, gdyż starszy chłopak nie mógł mieć dobrych zamiarów. Młodszy miał tylko pewność, że kuzyn w przeciwieństwie do złodzieja nie pozbawi go życia.
W pomieszczeniu panował półmrok, ale Liam doskonale widział wszystko, co się działo. Widział nachylonego nad nim młodzieńca.
- Masz być cicho, rozumiesz? Jedno piśnięcie i stracisz zęby szczurze. Rozumiesz, co do ciebie mówię?
Blondyn pokiwał delikatnie głową. George był straszny. Silny złośliwy i łączył w sobie najprawdopodobniej najgorsze cechy obojga rodziców. Dlatego Liam zawsze go słuchał. Wiedział bowiem że w ten sposób unikał gorszego losu. Gdy kuzyn zabrał rękę, nie wydał z siebie nawet najcichszego odgłosu. Jedynie powoli i ostrożny, niepewny czy nie zdenerwuje tym kuzyna, podniósł się z pozycji leżącej do siedzącej. Szatyn przypatrywał mu się z uśmiechem na ustach. Nie był to oczywiście uśmiech radosny. Sprawiał, że Liama przechodziły dreszcze. Zapowiadał, że kuzyn ma pewne plany i na pewno nie spodobają się one chłopcu.
Liam bał się. Bał się kuzyna i tego, do czego może być zdolny. Ponadto do tej pory uważał to niewielkie pomieszczenie za bezpieczne. Tutaj mógł ukryć się przed rodziną. Tutaj był sam, ale bezpieczny. George jednak tak po prostu wszedł tutaj. Wszedł do tego pokoju w środku nocy, podczas gdy Liam spał. Ta myśl napawała młodszego z chłopców jeszcze większym lękiem. Objął rękoma swoje kolana zwijając się bardziej, zupełnie jak wystraszone zwierzę. Szatyn na ten widok uśmiechnął się szerzej. Podobało mu się to, że wzbudza strach. Podobało mu się, że młodszy kuzyn przed nim drży.
- Wiesz, po co przyszedłem?
Liam nie miał pojęcia co się dzieje. Miał wrażenie, że kuzyn gra z nim w jakąś grę i nieważne, jakiej odpowiedzi by nie udzielił i jak by nie postąpił i tak przegra. Dlatego nawet nie próbował zgadywać. W przypadku starszego krewniaka mogło chodzić o cokolwiek. Raz uderzył Liama w brzuch po tym, jak ten ośmielił się spojrzeć mu prosto w oczy. Tym razem mogło chodzić o coś równie błahego. Wiedząc, że nie ma szans w okrutnej grze, pokręcił jedynie głową w zaprzeczającym geście. Szatyn przyglądał mu się chwilę, po czym uśmiechnął się szerzej. Bardziej... okrutnie.
- Ciągle gdzieś znikasz. Nie ma cię całymi dniami. Gdy tylko zrobisz, co ci każą, wychodzisz i wracasz w ostatniej chwili o ile nie spóźniony. Zastanawiam się... gdzie tak sobie znikasz?
Liama przeszedł dreszcz strachu. Zrobił jednak wszystko by nie zdradzić swoich uczuć. Jeśli George wyczułby, że kuzyn obawia się, że to co robi, zostanie odkryte, natychmiast starałby się dowiedzieć, co to jest. Dlatego chłopiec milczał i próbował nie okazać, jak bardzo przeraża go sam fakt, że kuzyn wyraził zainteresowanie tym, co może robić.
- No więc? Co robisz? Gadaj.
- ... Ja... spaceruję. Czasem czytam. Na zewnątrz. Tutaj... wiem, że mnie tu nie chcecie. Dlatego przebywał tu jak najmniej.
- ... Wiesz co szczurku... Nieładnie kłamać. Wiesz, że to grzech?
- J-ja nie kłamię...
- Matka byłaby strasznie zła, gdyby usłyszała, jak łżesz.
- Nie kłamię naprawdę... Mówię prawdę.
- Ale wiesz co? Myślę, że wpadłaby w prawdziwą furię, gdyby dowiedziała się jakim jesteś małym degeneratem. Może powinienem jej powiedzieć?
- O... o czym ty mówisz ja nie...
- Nie chodzisz na klify spotykać się z jakimś lalusiem?
- Ja nie...
- Och przestań... Widziałem, jak się obściskujecie. Myślałem, że rzygnę. Świry.
Liam poczuł jak cały świat się pod nim wali. George wiedział. Widział ich... i powie ciotce. A ona zbije Liama jak nigdy. Zamknie go w pokoju. Zabroni mu wychodzić. Zabroni mu spotykać się z Williamem.
- George... George błagam...
Głos Liam drżał, a oczy były zaszklone od ledwo powstrzymywanych łez. Ciotka nie mogła się dowiedzieć. Nie mogła. To byłby koniec.
- Błagasz mnie? Taki śmieć jak ty? Myślisz, że masz do tego prawo?
- Proszę cię... Błagam, zrobię wszystko... wszystko tylko im nie mów.
Szatyn zaśmiał się cicho. Podobało mu się upokarzanie młodszego i słabszego chłopca. George zawsze lubił znęcać się nad słabszymi. Nie ważne czy był to słabszy od niego chłopiec, czy bezbronne zwierzę. Chłopak nigdy nie miał litości. Gdy był młodszy, obsypywał ślimaki solą, wyrywał motylom skrzydełka czy rzucał kamieniami w kaczki. Nigdy jednak nie bawił się tak dobrze, jak podczas pastwienia się nad młodszym kuzynem.
- Więc co... jesteś ciotą? Codziennie chodzisz na schadzki z tym gościem. Jesteście obrzydliwi. Może naprawdę powinienem powiedzieć wszystko matce...
- Nie! Błagam nie...
- Nie znam tego gościa. Jest starszy czyż nie? A może... może umawiasz się ze starszymi facetami co? Twoja matka zachowywała się jak dziwka więc ty pewnie też.
Liam zagryzł dolną wargę, by powstrzymać słowa sprzeciwu. Jego matka była dobrą kobietą, ale jedyne co mógł teraz robić to potakiwać i błagać. Był na łasce Georga i nie mógł pozwolić sobie na, choć cień sprzeciwu.
- Pieprzysz się z nim?
Liam przełknął nerwowo ślinę. To było za dużo. Miał wrażenie, że nie ważne co powie i co zrobi kuzyn i tak go wyda. To był koniec.
- Hej, słysz mnie? Pytałem cię o coś. Pytam, czy cię rżnie?
Blondyn spuścił głowę i zaprzeczył ledwo zauważalnie. Słowa starszego były poniżające i wulgarne. A przecież to nie było tak. W tym, co było pomiędzy nim a Williamem, nie było niczego wulgarnego. Kochali się. Kochali, szanowali i rozumieli. George natomiast spłycał to do czegoś ohydnego i wręcz upokarzającego.
- Nie kłam. Przecież wiem, że biegasz tam tylko po to, by rozłożyć przed nim nogi. Znalazłeś sobie jakiegoś pedzia z ładniutką buźką. Taki paszczur jak ty. Co w tobie takiego jest, że cię w ogóle tyka co? Hej, mówię do ciebie.
- George proszę... proszę nie...
- A może tak dobrze się cię rżnie. Ej dwóch facetów robi to od tyłu nie? Co jeszcze robisz, że cię trzyma? Obciągasz mu?
- Nie! Ja nie... nie... ja nigdy...
Liam poczuł, że to za dużo. Łzy zaczęły płynąć po jego policzkach, a z gardła nie chciały wyjść kolejne usprawiedliwiające słowa. Zresztą kuzyn i tak nie zamierzał go słuchać. Chłopiec wiedział, że będzie go ranił raz za razem i w końcu odda go w ręce ciotki i wuja.
- Powiem im że rozkładasz nogi przed facetami. Jak myślisz, kto będzie bardziej wściekły ojciec czy matka?
- George błagam cię... błagam cię, zrobię wszystko, tylko im nie mów. Błagam...
- Wszystko?
W głosie szatyna brzmiała nuta zadowolenia. Gdyby Liam nie był tak roztrzęsiony, być może by ją usłyszał i domyśliłby się, że kuzyn tego właśnie chciał.
- Wszystko. Tylko błagam, nie mów nikomu...
- Hmmm... Dobrze. Niech ci będzie. Nie powiem nikomu. Wstawaj.
Liam niepewnie podniósł się z łóżka. Kuzyn z kolei rozsiadł się na jego brzegu, po czym z pewnym siebie uśmiechem na ustach wydawał kolejne rozkazy.
- Błagaj na kolanach.
Liam zawahał się tylko na chwilę, po czym padł na ziemię i błagał z łzami w oczach. Kuzyn wydawał się zachwycony spektaklem. Podobało mu się poczucie kontroli, myśl, że chłopak zrobi wszystko, co mu każe, nieważne jak ohydne czy upokarzające by to było.
- Podejdź bliżej. Na kolanach. Nie pozwalam ci wstać.
Liam drżąc na całym ciele, przysunął się bliżej kuzyna. Bał się go. Tego, do czego chłopak jest zdolny. Zapanowała ciężka cisza, gdy starszy chłopiec zastanawiał się, co jeszcze mógłby zrobić z nową zabawką. Młodszy natomiast czuł coraz większy strach. Spojrzał kuzynowi w oczy. Chciał błagać jeszcze raz. Mógł robić to godzinami, jeśli tylko by go to uratowało. Nim jednak zdążył wydać z siebie choć jeden dźwięk, kuzyn uderzył go w twarz. Chłopiec upadł na podłogę. Ból mieszał się z poczuciem zaskoczenia i niezrozumienia. Czuł w ustach smak krwi z rozciętej wargi. Wyrwał mu się pojedynczy szloch wynikający z natłoku emocji i bólu.
- Jak śmiesz na mnie patrzeć zboczeńcu. Na kolana, chyba że chcesz wybrać się ze mną na dół i powiedzieć ciotce, za co dostałeś w pysk.
Chłopiec drżącymi rękoma podniósł się z podłogi i ponownie klęknął przed kuzynem. Tym razem pilnował, by nie podnieść wzroku na jego twarz. Nie wiedział więc jaki jest jej wyraz. Podejrzewał jednak, że George się cieszy. Cieszy się, widząc słabszego chłopca złamanego.
- Kim jest ten twój lowelas? Jak się nazywa?
Liam nie odpowiedział. Zastanawiał się, po co kuzyn o to pyta i co zrobiłby z takimi informacjami. Chłopiec mógł bowiem znieść upokorzenia ze strony Georga. Mógł znieść też ból. Jednak nie mógł pozwolić, by ten okrutny człowiek zrobił coś Williamowi. Nie mógł pozwolić by i jego szantażował, by to jego upokarzał. Nie mógł pozwolić by dobroduszny i dostojny, przypominający anioła William klęknął przed jego ohydnym kuzynem. Nie mógł dać Georgowi władzy nad swoim ukochanym. Nie mógł tego zrobić. Dla Williama był gotów milczeć i ponieść tego konsekwencje.
- Pytam, kim on jest.
Chłopiec zacisnął mocniej usta. Nie ważne co się stanie. Nie wyda ukochanego.
- Myślisz, że się nie dowiem? Gadaj.
- ... Nie.
Zapadła cisza. Zbyt długa by mogła wskazywać na coś dobrego. Liam słyszał tylko odgłos deszczu i to na nim się skupił. Po burzy zawsze w końcu pojawia się słońce. William był jego słońcem i nieważne co się wydarzy, on będzie przy nim. Liam musiał tylko przetrwać burzę.
- Nie? Czy ty właśnie... odmówiłeś mi?
Liam zamknął oczy i czekał. Czekał, aż doświadczy gniewu kuzyna. Nie wiedział tylko, jak się objawi. Czy może chłopak po prostu wstanie i uda się do pokoju swoich rodziców? A może wyładuje złość poprzez przemoc fizyczną? Liam nie mógł tego przewidzieć. George był na tyle okrutny, że mógł zrobić obie te rzeczy. Mógł też zrobić coś znacznie gorszego. Szatyn nie miał sumienia. Nie miał hamulców. Dlatego Liam nie potrafił przewidzieć, jak daleko posunie się jego kuzyn.
- Myślisz, że masz prawo mi odmawiać? Słyszysz mnie? Rozumiesz swoją pozycję jebana cioto?!
George zaczął unosić głos. Liam jednak nie bał się, że ktoś go usłyszy. Burza zagłuszała wszystko. A nawet jeśli ktoś się obudzi i przyjdzie sprawdzić, co się dzieje... George i tak wcześniej czy później powiedziałby swoim rodzicom o Liamie. O tym, co łączy go z innym mężczyzną.
- Zrobię wszystko... ale nic nie powiem.
By wypowiedzieć te słowa Liam zebrał w sobie resztki odwagi. Teraz mógł jedynie przyjąć na siebie wszystko, czym kuzyn raczy w niego cisnąć. Miał nadzieję, że go pobije. Ból był najłatwiejszy do zniesienia.
- ... Wszystko tak?
Liam pisnął, gdy kuzyna mocno złapał go za włosy i pociągnął w swoją stronę.
- Doskonale... Dam ci to, co lubisz.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top