8. Retrospekcja "Pewnie jakiś trik!"

                                                           Rok 2015, kwiecień
*perspektywa Ellie*
Znajdowaliśmy się w Sokovii, zbliżaliśmy się do bazy Hydry. Jak się okazało, ukradli berło Lokiego, a my musieliśmy je odzyskać. Taka tam, normalna robota Avengers. Biegłam używając przy tym "neonowej furii" (oczy i ręce do łokci świecą mi się na neonowo). To taki mały "upgrade" po ostatniej walce z Billem "Dupkiem" Cyferką. I pew! Kolejny żołnierz Hydry zestrzelony. Clint i Natasha jechali jednym z wozów, przy czym Natasha prowadziła i co jakiś czas odpychała przeciwników, zaś Clint strzelał do żołnierzy Hydry z łuku. Obok jechał Kapcio na motocyklu i atakował wrogów swoją tarczą. Niedaleko przebijał się Hulk. Thor atakował nieprzyjaciół Mjölnirem, zaś nad nami latał Iron Man i strzelał do żołnierzy. Gdy napotkaliśmy się na przeszkodę w postaci barierki, przeskoczyliśmy ją (jeden z najlepszych wstępów filmowych, jaki widziałam w swoim życiu). Pobiegłam za Iron Man'em (według wcześniejszych ustaleń), zestrzeliwując przy tym kolejnych żołnierzy. Minęłam przy tym Kapitana. "Ech, zimno tu. Mogłam wziąć sweter, który Mabel mi uszyła. W sumie... to ona mi ich tonę uszyła" pomyślałam. Gdy z Tony'm opuściliśmy teren lasu, dotarliśmy do twierdzy Hydry otoczonej niebieską osłoną. Tony strzelił w barierę, z nadzieją, że ją rozwali, jednak nie udało się.
— Kurna! — powiedział zdenerwowany Iron Man.
— Język! J.A.R.V.I.S., jak to wygląda z góry? — zapytał Steve.
— Główny budynek jest chroniony przez coś w rodzaju pola siłowego. W żadnej bazie Hydry nie natknąłem się na taką pozaziemską technologię — stwierdził J.A.R.V.I.S.
— Berło Lokiego gdzieś tu jest! Inaczej Strucker nie zebrałby takich sił. Nadchodzi czas — stwierdził Thor.
Rację to on miał i to dużą. Wtedy odezwała się Nat:
— Nadchodzi, nadchodzi i coś nadejść nie może.
— Taaa. Chyba się kapnęli, że tu jesteśmy — zwrócił uwagę Clint.
Jako iż budynek był pod ochroną, zaczęliśmy z Iron Man'em likwidować żołnierzy wokół.
— Chwila, chwila! Może dlatego, że toczymy jednocześnie wojnę o... kulturę? — spytał Tony.
"Właśnie... kultura, rzecz bardzo ważna".
— Dobra, już! Może trochę przesadziłem — stwierdził Kapcio. — Ellie, przebijesz się przez osłonę? — dopytał.
— To pozaziemska technologia, moje moce nie dadzą rady. Gdyby budynek nie był chroniony, dawno bym tam była. "Przepraszam", jak to kultura wymaga powiedzieć — odpowiedziałam.
W słuchawce usłyszałam lekki śmiech Tony'ego przemieszany ze wzdychaniem Steve'a. "Bang, bang. Dobra, teraz na serio. Jak wyłączyć tę osłonę? Hydra się łatwo nie podda" zastanawiałam się. "Pew! Kolejny leży".
— Sir, miasto jest pod ostrzałem — powiedział J.A.R.V.I.S.
— Strucker nie będzie się przecież martwił o cywilów. Wyślij Żelazny Legion — rozkazał Iron Man.
Wtedy usłyszałam świst latania. Żelazny Legion był grupką robotów zrobionych przez Tony'ego, w zbrojach podobnych do tych Iron Man'a. Mają niebiesko-złote hełmy, ich zbroje są białe z szarymi detalami, oraz czerwone logo naszej drużyny na lewej piersi. Legion poleciał do miasta. Dalej walczyłam ramię w ramię z Iron Man'em, gdy w słuchawce odezwał się Kapitan:
— Stark, Ellie, musimy tam w końcu wejść!
— Witamy się z gąską — odpowiedział Tony.
Wytworzyłam wokół siebie pole siłowe i zaczęłam strzelać zza powierzchni pola. "Pew, pew! Leży. Pew! I kolejny. Tak jest! Czemu pokonywanie wrogów sprawia taką radość?". Iron Man zestrzelił kolejnych dwóch, po czym zapytał:
— J.A.R.V.I.S. czy to jest gąska? — zestrzelił następnego żołnierza Hydry. — Masz źródło mocy tej tarczy?
Po tych słowach strzelił w bramę, która się otworzyła. Przebiliśmy się do kolejnej "sekcji" i znowu atakowaliśmy żołnierzy. Tak jak w przypadku Chitauri, zapytałam się w myślach: "Więcej ich matka nie miała?". W międzyczasie, J.A.R.V.I.S. powiedział swoim poważnym głosem:
— Wykryłem jej słaby punkt pod północną basztą.
"Północna baszta. Jasne" zapamiętałam.
— Dobra, szturchnę ją — odparł Tony, który nadal strzelał w przeciwników.
Strzeliłam w kolejnego. "Leży. I kolejny. Ten też leży. Pokonywanie wrogów jest satysfakcjonujące, ale monotonne. No chyba, że jest jakiś silniejszy" rozmyślałam dalej. Minęłam jeden z wozów, a Iron Man się przez niego przebił i poleciał na północ, a następnie strzelił w basztę. Spojrzałam na budynek. Niebieska osłona opadła.
  — Zwiedzamy zamek proszę wycieczki — powiedział Tony i obleciał wokół zamku.
  — A czy... — chciałam zadać pytanie, ale Stark mi przerwał.
  — Pytania zadajemy na koniec — odpowiedział.
Lekko się zaśmiałam, po czym pobiegłam w jego kierunku, powalając kolejnego przeciwnika.
  — Clint mocno oberwał, trzeba go ewakuować — odezwał się głos Nat w słuchawce.
  — Wsadzę Bartona do samolotu i tak mieliśmy kończyć. Wy znajdźcie berło — odparł Thor.
  — Jasne — odpowiedział Rogers.
  — O, kontratakują — zauważył Bóg Piorunów.
  — Wiesz, młodzi są — powiedział mu Kapitan, a potem można było usłyszeć głośny huk.
  — Znajdź to berło! — poprosił Thor, po czym usłyszałam świst latania.
  — I do stu piorunów szanuj mowę ojczystą! — odparł Iron Man.
Wybuchnęłam śmiechem, a Steve, zawiedzionym tonem powiedział:
  — Długo mi tego nie wybaczą.
Wtedy wbiliśmy z Iron Man'em do jednego z pomieszczeń. Oczywiście, agenci Hydry zaczęli w nas strzelać jak głupi. Tony westchnął:
  — Agresja... proponuję otwartą dyskusję.
Po czym powystrzelał ich wszystkich i dodał:
  — Miło się gawędziło.
Wylądował obok mnie, a ja przestałam kreowanie pola siłowego. Przeszliśmy obok leżących ciał i podeszliśmy do gościa, który coś szperał w komputerze. Walnęłam go, a on upadł i stracił przytomność. Wróciłam do normalnego stanu (czyli już nie była w, że tak to ujmę "trybie" "neonowej furii"), a Tony wyszedł ze zbroi i powiedział do niej:
  — Stój na straży — po czym podszedł do komputera. — Okej, J.A.R.V.I.S. sam wiesz, bierz wszystko — a następnie podłączył pendrive'a. — Wyślij też kopię pani Hill — i zaczął grzebać w komputerze.
  — Były tu nie tylko pliki... hej J.A.R.V.I.S. weź zrób tu skan, raz, raz — poprosił brunet.
  — Ściana po lewej. Wykryłem stalowe zbrojenie i przepływ powietrza — odparła sztuczna inteligencja.
Podeszliśmy do wskazanej ściany. "Czyli co, bawimy się w Indianę Jones'a?".
  — Oby to było tajne przejście — po moich słowach popchnęliśmy kawałek ściany, a on się odsunął tworząc przejście.
  — Jej! — powiedział Anthony.
Weszliśmy do szpary. Naszym oczą ukazał się tunel na dół. Na suficie była mała lampka, a wszystkie ściany były ze stali i były uformowane tak, że według mnie przypominały drzwi do garażu. Zeszliśmy po schodach na dół, po czym skręciliśmy w lewo.
  — Słuchajcie, mam Struckera — odezwał się Kapitan.
  — Ta... my też złapaliśmy... grubą rybę... — odpowiedział Tony.
Dotarliśmy do dużego laboratorium. Widok jednej rzeczy mnie zatkał, Tony'ego też i nie, nie było to berło Lokiego. Pod sufitem zawieszony był... węgorz Chitauri. Kompletnie nienaruszony, wyglądający jakby dopiero co wyleciał z portalu. "Jak Hydra go przechwyciła? Może coś będzie w plikach, które znaleźliśmy" poczęłam się zastanawiać.
  — Thor... mamy coś co cię ucieszy — powiedziałam do słuchawki.
Podeszłam bliżej berła. "Tyle wspomnień... od ewakuacji siedziby, po walkę na Manhattanie. Pamiętam jak dziś..." pomyślałam. Niebieski kamyk świecił strasznie jasno, wręcz oślepiająco. Po dłuższej chwili Tony wezwał rękę ze zbroi i zabrał berło.
    Lecieliśmy Quinjetem do Avengers Tower. Banner siedział i słuchał na słuchawkach muzyki uspokajającej, Stark pilotował, ja obok niego siedziałam, Thor i Steve rozmawiali, Clint leżał na środku na łóżku, a Natasha podeszła do Bruce'a.
  — Kołysanka zadziałała jak nigdy — powiedziała do niego.
  — Myślałem, że obejdzie się bez Zielonego — odpowiedział Bruce.
  — Gdyby nie ty, ofiar byłoby znacznie więcej. A po kumplu zostałby mi pukiel włosów — odparła Nat.
  — Może i masz rację, ale chyba lepiej będzie nie mówić mi takich rzeczy... — rzekł Banner.
  — Dlaczego wciąż mi nie ufasz? — spytała rudowłosa.
  — Nie tobie, sobie — powiedział naukowiec.
  — Thor, jak poszło Hulkowi? — spytała Natasha.
— Szykujmy się na szczerą opinię — wymamrotałam do Starka.
— I to okrutnie szczerą — odpowiedział Tony szeptem.
  — Krainę bogini Hel wypełniają jęki jego wrogów! — odpowiedział Piorun.
"Bogini Śmierci? Przecież to najlepsza postać z mitologii! Nie żebym ją uwielbiała czy coś..." pomyślałam. Natasha spojrzała na Thora, a Bruce schował twarz w dłoniach.
  — Nie chodzi tu o jęki poległych, eeee... jęki rannych! Ludzie marudzą, eeee... lubią sobie ponarzekać wiesz, tu padaczka, tam żółtaczka, czy inna ta... zgaga — powiedział Thor.
— No najlepszy w ściemnianiu to on nie jest — wymamrotałam sama do siebie.
  — Ej, Banner! Doktor Cho już leci z Seulu, może skorzystać z twojego laboratorium? — spytał Tony.
  — Eeee... tak, wie co gdzie jest — odpowiedział mu Bruce.
  — Dzięki. Powiedz jej, niech się przygotuje, Bartona trzeba połatać — odparł Stark. — J.A.R.V.I.S. przejmij ster.
  — Tak jest sir — powiedział J.A.R.V.I.S. — Wektor podejścia wprowadzony.
Nie słuchałam już dalszych rozmów. Można by powiedzieć, że się wyłączyłam.
       Dolecieliśmy do Avengers Tower. Jupi! Właz się otworzył, a Thor wyszedł z berłem, Banner za nim, a Natasha wyprowadziła łóżko z Clintem, po czym wraz z Doktor Cho weszli do środka. Wtedy podeszła do nas Maria i powiedziała:
  — Wszystko gotowe szefie.
Wstałam ze swojego miejsca, a Tony się odwrócił na krześle i odparł:
  — Nie, nie, szef to on — wskazał na Steve'a. — Ja tylko za wszytko płacę... wszystko buduję... dbam o ogólną fajność — po czym wstał.
  — Co ze Struckerem? — zapytał Kapcio.
  — Ma go NATO — odpowiedziała Maria.
  — A rodzeństwo? — dopytał Rogers.
  — Wanda i Pietro Maximoff. Bliźnięta. Osieroceni w dzieciństwie, pocisk trafił w ich blok. Sokovia ma burzliwą przeszłość — dodała brunetka, po czym oboje wyszli.
Tony przestał grzebać przy kokpicie i wyszedł z Quinjeta, a ja za nim. Udaliśmy do miejsca, w którym leżał Clint.
Z Clintem wszystko dobrze. Znaczy ten... Stark narzekał "że niestety jest sobą". Tony wyszedł, a wszedł Bruce.
  — Na pewno się wykuruje? Niańczenie go bardzo jednoczy zespół — powiedziała z uśmiechem Nat.
  — Na szczęście nie ma ryzyka komplikacji. Fuzja nanomonekularna nie jest zagrożona. Komórki chętnie łączą się ze sobą — powiedziała Doktor Cho, bardzo naukowym językiem.
— Eee... a można po ludzku? — zapytałam.
  — Ona tworzy nowe tkanki — wyjaśnił Bruce.
  — Gdybyście przywieźli go do mojego laboratorium, odzyskałby siły w pół godziny — powiedziała Cho.
Wtedy wszedł Tony z tacką z piciem i powiedział:
  — Aha, straciliśmy go. To co, wyłączam? — zapytał i odstawił tackę z piciem.
Wzięłam dwa, po czym jedno podałam Natashy. Napiłam się. Zimne, ale dobre. Po chwili Clint się zaśmiał:
— Nic z tego! Będę żył wiecznie! I będę cały z plastiku!
Po tych słowach Tony podał mu picie i odparł:
  — Twoje zdrowie.
Cho odpowiedziała:
  — Nadal będzie pan z krwi i kości, nawet pana dziewczyna nic nie zauważy.
  — Nie mam dziewczyny... — westchnął Clint.
  — Na to nie mam lekarstwa. To jest właśnie przyszłość, twoje zbroje zardzewieją — zwróciła się do Starka.
  — Dokładnie, o czym innym nie marzę. A co do przyszłości, to chciałem zapytać, czy będziesz na imprezie w sobotę — odpowiedział jej.
"Imprezka? Dla mnie bomba!" pomyślałam.
  — Nie każdy ma czas na imprezy — powiedziała, po czym zrobiła krótką pauzę. — A... Thor przyjdzie? — dopytała.
Tony pokiwał głową na tak. Postanowiłam go o coś zapytać:
  — Czy Chloe może przyjść?
Tony odwrócił się w moim kierunku i odparł:
  — Jasne, jeśli zechce, może przyjść.
Pokiwałam głową i wypiłam resztę napoju. Wstałam z krzesła, po czym odparłam:
  — To ja się będę zbierać. Do zobaczenia w sobotę — i wyszłam z laboratorium.
     Dobiegłam do mnie, do mieszkanka. Nacisnęłam przycisk dzwonka. Drzwi otworzył mi Wujek Stanek.
  — Patrzcie państwo, nasza kochana alfa do nas wróciła! — krzyknął do tyłu, a od razu cała reszta się zleciała.
Ledwo weszłam do mieszkania, a już byłam otoczona przez rodzinkę. Dipper, Mabel, Chloe i Wujek Ford mnie wyściskali, a później przyłączył się do tego Wujek Stanek, który zamknął drzwi.
  — Dobra, już, nie mogę oddychać — ledwo co wydusiłam z siebie.
Rodzinka mnie puściła, po czym poszliśmy do salonu. Usiadłam na środku kanapy, Dipper i Mabel obok mnie, a obok nich wujkowie, a Chloe stanęła za kanapą, podpierając się o oparcie. Mabel spytała:
  — Jak jest w Sokovii?
  — Zimno. I dużo tam śniegu — odparłam.
  — Odzyskaliście berło? — zapytał Dipper.
  — Tak. Oczywiście, Hydra go pilnowała, ale daliśmy radę — odpowiedziałam.
  — Co się teraz stanie z berłem? — zadał pytanie Ford.
  — Z tego co wiem, to Thor ma zamiar zabrać je do Asgardu — powiedziałam.
  — Ciekawe, ciekawe... jak myślicie, ile by dali za opchnięcie takiego cacka, z kosmicznego metalu, czy co to tam jest? — spytał Stan.
Wszyscy na niego spojrzeliśmy, a on odparł:
   — No co?
Wtedy do salonu wbiegła Winnie, a za nią Naboki. Winnie wskoczyła mi na kolana, a Mabel podniosła Nabokiego i posadziła go u siebie na kolanach. Oba zwierzaki zaczęły przymilać się do mnie. Chloe się zaśmiała, a potem odparła:
  — Stęskniły się za tobą.
Uśmiechnęłam się i przytuliłam zwierzaki.
Jedliśmy obiadokolację (którą zrobiła Chloe - wybitna kucharka) i właśnie mi się przypomniało, że miałam powiedzieć mojej przyjaciółce o imprezie w Avengers Tower. Przełknęłam jedzenie i oznajmiłam:
  — Chloe, zapomniałam ci czegoś powiedzieć.
Niebieskowłosa na mnie spojrzała i zapytała:
  — Co to takiego, El?
  — Czy masz czas w sobotę na wieczór? — spytałam wprost.
  — Tak, a co? — odpowiedziała pytaniem na pytanie.
  — A bo wiesz... bo będzie impreza w Avengers Tower i chciałam zapytać czy masz czas i ochotę... — odparłam.
  — Ty się jeszcze pytasz?! Oczywiście, że pójdę! — wykrzyknęła z radości.
Mabel wtrąciła:
  — A my nie możemy pójść? W sensie ja i Dipper.
  — Impreza z alkoholem, przykro mi — odpowiedziałam jej.
Dzieciaki dobrze wiedziały, że jak usłyszą "impreza z alkoholem" to nie mogą iść.
  — Wujku Fordzie, Wujku Stanku, czy zajmiecie się dzieciakami? — spytałam.
  — Oczywiście! Nawet zaplanowałem grę w "Lochy, lochy i więcej lochów"! — powiedział radośnie Ford.
  — A coś mniej kujońskiego? — zapytał zażenowany Stan.
Chloe wtrąciła:
  — Coś na pewno wymyślicie. 
;Sobota;
Ubrałam się w białą koszulę, czarne spodnie, a resztę (buty, skarpetki, czapkę i rękawiczki bez palców) zostawiłam z poprzedniego, standardowego stroju. Nie malowałam się, biżuterii też nie zakładałam. Wyszłam z pokoju i zapukałam do Chloe.
  — Gotowa? — spytałam przyjaciółkę.
  — Chwilę! — odkrzyknęła.
Po chwili wyszła. Była ubrana w białą koszulkę, na nią założyła czarną marynarkę. Do tego założyła granatowe spodnie i czarne botki (lubię czarny, oki?). Wtedy w kieszeni zauważyłam pistolet i kajdanki. Chloe...
  — Chloe... po co ci ta giwera i kajdanki? To tylko impreza towarzyska — odparłam.
  — Jestem policjantką. Jak ktoś napadnie, mam obowiązek go aresztować, a poza tym, jak coś, będzie trzeba go postrzelić. Sama wiesz na czym to polega! Zresztą jak Stark mnie wkurzy to będę mogła go uszkodzić — odpowiedziała.
Pokiwałam głową, po czym odwróciłam się w stronę salonu. Wychyliłam się za ścianą i powiedziałam:
  — Bądźcie grzeczni. Wszyscy.
Wujkowie, moje rodzeństwo i zwierzaki pokiwali głowami, a Mabel życzyła udanej imprezki. Po tym, jak się pożegnałyśmy z nimi, wyszłyśmy z mieszkania i usłyszałyśmy odgłos zamykanych drzwi. Czyli ktoś podbiegł i je zamknął. Zeszłyśmy po schodach, po czym wyszłyśmy z bloku. Zamknęłam drzwi, a następnie poszłam za Chloe do pickup'a. Wsiadłyśmy, zamknęłyśmy drzwi i zapięłyśmy pasy. Chloe odpaliła auto i odjechałyśmy w kierunku wieży. Trochę dziwnie się jechało tylko we dwie, gdyż zwykle jeździmy z dzieciakami, ale dało się wytrzymać. Po dłuższej chwili ciszy, niebieskowłosa zapytała:
  — Słuchaj... czy na misji znowu pomyślałaś o... sama-wiesz-kim?
Spojrzałam na nią i odpowiedziałam:
  — Chodzi ci o niego? Nie. Wyjątkowo nie.
— W końcu jakiś sukces. Od dwóch lat masz sny o nim. Choć po twoich opisach, bardziej sądzę, że są to koszmary. I dobrze, że przestałaś widzieć jego widmo.
— Yhym...
— El, musisz wziąć się w garść. Dobra, podsumujmy twoją historię. Zakochałaś się w wrogu. Później zabił ci przyjaciela. Byłaś na niego zła. Chciałaś się zemścić. Nie zrobiłaś tego. I zobacz, Coulson wrócił do życia*! Z tego powinnaś się cieszyć! Zaś jeśli chodzi o fakt, że nadal coś czujesz... nie rób sobie nadziei. Nie wiesz czy jeszcze go spotkasz i zbudujesz zdrową relację. Dlatego musisz żyć dalej! Miłość to nie wszystko. Zapamiętaj to.
  — Dzięki Chloe. Co ja bym bez ciebie zrobiła?
  — Pewnie nic — odpowiedziała, lekko się śmiejąc.
  — Chloe Price, skromna jak zawsze — odparłam.
  — Ellie Pines, żartobliwa jak zawsze.
Obie wybuchnęłyśmy śmiechem.
Dojechałyśmy. Jej! Zaparkowałyśmy, wysiadłyśmy, a Chloe zamknęła auto (w sensie, że kluczykami). Weszłyśmy do środka i poszyłyśmy do windy. Wsiadłyśmy do niej i pojechałyśmy w górę.
— Tylko mi się nie upij. Kto mnie odwiezie do domu? — powiedziałam do przyjaciółki.
— Jasne. A pewnie ty się upijesz i będę cię odwozić — odparła smutno.
— Dobrze wiesz, że nie piję na takich hucznych imprezach. Wyjątek stanowi wino włoskie, ale raczej Stark wina nam nie załatwił — odparłam.
Chloe w odpowiedzi lekko się uśmiechnęła. Wtedy drzwi windy się otworzyły i wyszłyśmy z niej. Później dotarłyśmy na teren zabawy. Zauważyłam Tony'ego, Thora, Marię i Rhodey'ego przy barku. Niebieskowłosa szepnęła:
— Tu się rozdzielamy. Idę się zabawić w tłumie — po czym poszła w tłum.
Podeszłam do barku. Tony i Thor coś popijali, Rhodey tak samo, a Maria stała za barkiem.
— To wziąłem ten czołg... o, cześć Ellie — przywitał się James.
— Hej — przywitałam się.
— O, Neonówka, miło cię widzieć, gdzie Punkówka? — spytał Stark.
— Poszła w tłum. Kontynuuj Rhodey — odparłam.
— To wziąłem ten czołg, poleciałem do domu generała, rzuciłem mu przed nosem i powiedziałem "Tego szukasz?" — powiedział James.
"Aha. Urzekła mnie twoja historia" pomyślałam. Zarówno Tony, Thor i Maria tak jak ja stali w ciszy.
— "Tego szukasz?". Po co ja marnuję ślinę, to genialna anegdotka — zwrócił uwagę Rhodey.
  — Wcale nie — wyszeptałam najciszej jak umiałam.
— To już koniec historii? — spytał Thor.
— Tak, z dziejów War Machine — odpowiedział James.
— Nie, nie, bardzo dobra — odparł Thor, po czym upił łyka tego co trzymał.
— To co, gdzie Pepper? Nie wpadnie? — zapytałam Tony'ego.
— Nie — bardzo szybko powiedział Stark.
— Właśnie, a Jane? Gdzie są wszystkie laski? — zadała pytanie Maria.
— Panna Potts ma firmę na głowie — odpowiedział jej brunet.
"Yhym, uznajmy, że w to wierzymy" pomyślałam.
— Jane, to nawet nie wiem w jakim jest kraju. Po tej historii z konwergencją stała się gwiazdą astronomii — wtrącił Piorun.
— A ta firma, którą Pepper kieruje, to największy koncern na świecie. Robi wrażenie — zapewnił Anthony.
— Nawet słyszałem, że ma dostać nagrodę, tego... yyy... Nobla? Czy coś — odparł Bóg Piorunów.
"Zapewne wszystko jest prawdą. Gdzie wykrywacz kłamstw, gdy jest potrzebny?".
— Pewnie muszą być strasznie zajęte, inaczej stałyby tu i spijałyby słowa z waszych ust — po czym kaszlnęła. — Testosteron — i znowu kaszlnęła.
— Chcesz usiąść? — zaproponował jej Rhodey, po czym oboje poszli w stronę kanap.
Tony upił trochę napoju, a Thor powiedział:
— Ta, hej, na razie. Moja laska górą — dodał.
Impreza się rozkręciła, a Rhodey wszędzie chodził i opowiadał "Dzieje War Machine". W pewnym momencie nawet Chloe do mnie podeszła i zapytała "Czemu ludzie się śmieją z opowiastek Rhodes'a?". Nie odpowiedziałam jej na to pytanie, gdyż nie wiedziałam co odpowiedzieć, a potem poszłyśmy do barku, przy którym stali Kapcio i Thor. Piorun coś nalewał, a jeden ze starszych panów poprosił:
— Daj no grzdyla młody!
A Thor na to:
— O nie dziadku, ten eliksir leżakował ponad tysiąc lat — po czym podał Steve'owi kieliszek — W beczkach zbudowanych z wraków floty Grumhelna**. Wywar nie dla śmiertelników.
Chloe spojrzała na mnie i zapytała szepcząc:
— Wiesz o co chodzi?
— Nie. Dawno nie zaglądałam do książek o mitologii, więc teraz ci nie powiem — odpowiedziałam jej.
Wtedy drugi starszy pan w ciemnych okularach odparł:
— Normandia też nie była blondasie. Nie szpanuj synek, co? Nalewaj — zachęcił gestem ręki.
Thor potem spojrzał raz to na Steve'a, raz na mnie i Chloe, a po chwili powiedział:
— No dobrze — nalał napoju i podał go staruszkowi. — Proszę.
"Nie polecamy eliksirów (czytaj: alkoholowych napoi) z Asgardu, które przeleżały ponad tysiąc lat" skomentowała po fakcie Chloe. Jeden staruszek zastygł bez ruchu, drugi zasnął na blacie, a trzeci, ten w ciemnych okularach musiał zostać wyprowadzony. Gdy dwaj ochroniarze go zabierali mamrotał "Excelsior". "No cóż... mam nadzieję, że do rana wydobrzeją" powiedziałam do Steve'a, na co on przytaknął.
   Minęło kilka dłuższych chwil, a na imprezie zostaliśmy tylko my (Maria, Clint, Bruce, Nat, Steve, Tony, Rhodey, Thor, Chloe i ja). Siedzieliśmy na kanapach, śmialiśmy się, jedliśmy chińszczyznę, żartowaliśmy i rozmawialiśmy, między innymi o młocie Thora. Clint wypowiedział się:
— Pewnie jakiś trik!
Thor, śmiejąc się, odpowiedział:
— Nie, nie, nic podobnego.
— Kto okaże się godzien, ten moc młota posiądzie — przedrzeźnił go Clint. — Bez jaj stary, sztuczka i tyle — dodał.
— To proszę, nie krępuj się — blondyn wskazał na młot.
Po krótkiej chwili milczenia, Tony powiedział:
— Dajesz.
Barton na niego spojrzał i zapytał:
— Serio?!
— Jasne — odpowiedział mu Stark.
— No to już! — odparł radośnie Hawkeye, po czym wstał i podszedł do młota.
Stark jeszcze wspomniał:
— Clint, jesteś po przejściach, nie łam się, jeśli nie starczy ci sił.
Clint zwrócił się do Thora:
— Obserwowałem jak to robisz.
Thor miał minę, jakby chciał ze śmiechu wybuchnąć. Wtedy Barton chwycił za młot i zaczął go ciągnąć, jednak Mjölnir nie ruszył się. Clint odpuścił i ze śmiechem dodał:
— I nadal nie wiem jak to robisz.
Chloe odparła:
— Daj, pokażę ci jak to się robi.
Barton powiedział:
— Dajesz — po czym wrócił na swoje miejsce.
Chloe wstała z miejsca obok mnie, a następnie podeszła do młota. Złapała za rączkę i spróbowała pociągnąć. Młot się nie ruszył.
— Na klej jest przyczepiony. Sosna, ty się nie śmiej, tylko chodź tu i próbuj — zwróciła się do mnie.
"Ups. Zauważyła mnie". Wstałam ze swojego miejsca i podchodząc do młota wyminęłam się z Chloe, która następnie usiadła z powrotem na kanapie. Podeszłam do młota, po czym chwyciłam go oburącz i pociągnęłam do góry. Ani rusz. Spróbowałam jeszcze raz, do tego "przez przypadek" odpaliłam "neonową furię", przez co zauważyłam, że Rhodey wytrzeszczył oczy ze zdziwienia. Pewnie dlatego, że nie wszyscy się przyzwyczaili do mojego "zapalania się". Puściłam młot, a "neonowa furia" też się "wyłączyła".
— Pinkie Pie nie może podnieść młota? Cóż za szok! — zażartował Tony.
"Czy on właśnie mnie nazwał tak samo jak kucyka Pony? O nie, tak się nie bawimy" powiedziałam do siebie w myślach.
— Ach tak? To pokaż na co cię stać, żelazny człowieczku — po mojej odpowiedzi, wróciłam na miejsce.
Natasha powiedziała "Ale będzie!". Tony wstał i podchodąc do młota zawrócił się do Thora:
— Prawdziwy facet młotom się nie kłania. Prawa fizyki — chwycił młot. — Czyli co? Podniosę i jestem królem Asgardu? — dopytał.
— Taaak, tron jest twój — odpowiedział Thor.
— No to zamierzam przywrócić prawo pierwszej nocy — po czym pociągnął w górę.
Nic się nie stało. Ups.
— Chwila moment — oznajmił.
Tony wrócił z ręką w zbroi. Spróbował jeszcze raz, ale Mjölnir najwyraźniej polubił swoje miejsce na stole, więc tam został. Następna próba przebiegła jeszcze inaczej, gdyż Tony'emu pomagał Rhodey, który też miał rękawicę od swojej zbroi.
— Ciągniesz w ogóle? — zapytał James.
— Nie, wiesz, pcham — odparł sarkastycznie Stark.
— Nie rozśmieszaj mnie, tylko dawaj — odpowiedział mu Rhodey, po czym ciągnęli dalej.
Więc tak ciągnęli. I ciągnęli. A młot nadal stał na stole. Po około minucie poddali się. Wtedy spróbował Bruce. Gdy mu nie wyszło i zszedł ze stołu, wydał z siebie dźwięk:
— Grrrarrrgh!
Wszyscy popatrzyliśmy na niego.
— Co? — spytał zdezorientowany.
Później swoich sił spróbował Steve. Zakasał rękawy i chwycił za młot. Kiedy tak próbował, przez dosłownie ułamek sekundy było słychać jakiś odgłos, bardzo przypominający przesunięcie. Myślałam, że się przesłyszałam, ale wtedy zauważyłam jak Thor na chwilę spoważniał. Czyżby Rogers... jednak nie. Mjölnir się nie ruszył.
— Niestety — odparł Thor, któremu wrócił humor.
Wtedy wszyscy zaproponowaliśmy Natashy, aby ona spróbowała. Ona z uśmiechem odparła:
— O nie nie i tak nie wejdzie do torebki — po czym napiła się alkoholu z butelki.
Anthony zwrócił się do Thora:
— Z całym szacunkiem wasza Wysokość, ale to jakiś kant.
— Albo jesteś do dupy — zasugerowała Chloe.
— Proszę pana, ona się brzydko wyraża — powiedziała Maria do Steve'a, wskazując na Chloe.
— Wszystkim musiałeś wygadać?! — zapytał ze śmiechem Kapcio.
— Och, wybacz. Te linie papilarne... żeby osoba niepowołana nie narobiła nim bigosu, jakbyś go zgubił po pijaku — odpowiedział Iron Man, wskazując na Mjölnir'a.
— To bardzo ciekawa teoria, ale mam prostszą — odparł Piorun, po czym wstał i podszedł do młota, i wziął go. — Nie jesteście godni.
Zaczęliśmy wydawać odgłosy niezadowolenia, podczas gdy Thor popijał swojego drinka. Jednak wtedy usłyszeliśmy dziwne odgłosy. Jakby... spadajacy mikrofon. Wstaliśmy i spojrzeliśmy w stronę wejścia. Stała tam kompletnie zrujnowana maszyna, która jakoś się ruszała i miała cząstki zbroi żołnierza Żelaznego Legionu.
— Tak... jesteście niegodni... macie ręce we krwi... — wymamrotała męskim głosem maszyna.
— Stark — powiedział Kapitan do Iron Mana.
— J.A.R.V.I.S. — powiedział Tony.
— Przepraszam, śniło mi się... albo ja się śniłem... — znów się odezwała maszyna.
"Gada jak opętany. Nawet Bill tak nie ględzi. Choć wciąż przynudza na każdym Super Duper Ważnym Monolugu Że Zniszczy Rodzinę Pines'ów, w skrócie S.D.W.M.Ż.Z.R.P" pomyślałam. Stark znów odezwał się do J.A.R.V.I.S.'a:
— Zresetuj... program Legionu... chyba ma wirusa...
I nagle byłem... zaplątany... w sznurki... musiałem zabić tamtego... chociaż był w porządku... — powiedziała Ruina-Maszyna.
— Zabiłeś kogoś? — spytałam.
Kątem oka zauważyłam, że Chloe odbezpiecza pistolet.
— Wolałbym tego uniknąć, ale... w życiu czasem trzeba wybrać mniejsze zło (*kaszl* Geralcie z Rivii, wiesz coś o tym? *kaszl*)... — odpowiedział.
— Kto cię przysłał? — zadał mu pytanie Thor.
Wtedy Ruina-Maszyna odtworzyła nagranie z głosem Starka, który mówił coś o "Uzbrojeniu planety w pancerz", a Bruce wtrącił:
— Ultron.
"Ultron? Czy to jakiś nieudany eksperyment? I o co chodzi z tą "planetą w pancerzu"?". Zadawałam sobie za dużo pytań.
— We własnej osobie. Chyba nie całkiem własnej. I to raczej... poczwarka... jestem gotów... wypełniam misję.
Niebieskowłosa wyjęła cichaczem pistolet, a Nat spytała:
— Jaką misję?
— Pokój na Ziemi... — odparł Ultron.
Wtedy ze ścian wyleciał Żelazny Legion. Wszyscy poza Kapitanem padnęliśmy, podczas gdy ten próbował zrobić sobie tarczę ze stołu, ale mu nie wyszło i roboty odepchnęły go. Maria i Chloe schowały się za kanapą, po czym zaczęły w nie strzelać. "Zapaliłam się" akurat wtedy, gdy ruszył na mnie robot. Wytworzyłam wokół siebie pole siłowe i zaczęłam kierować pociski w maszynę, która po piątym rozpadła się. "Dobra, jeszcze nie wiem ilu, nigdy ich nie liczyłam". Ewidentnie przegrywaliśmy tę walkę, gdyż żadne z nas (poza Marią, Thorem, Chloe i mną) nie było przygotowane na atak. Rhodey wypadł z poziomu na którym odbywała się walka, Clint się schował za jakimś stołem, a Nat i Banner zrobili to samo, tylko, że za barkiem. Po chwili rudowłosa też zaczęła strzelać z pistoletu, który był ukryty pod barkiem. Z nieco wyższego poziomu Steve wskoczył na jednego z żołnierzy i zaczął go uderzać. Wtedy kolejny robot podleciał do mnie i znów musiałam go załatwić. "Okej, leży". Następnie zadziało się jeszcze więcej. Stark wyłączył jednego żołnierza, Thor młotem odrzucił jeszcze innego, jednak połowa maszyny (czyli to, co z niego zostało) chciała zaatakować Helen, która ukryła się za fortepianem, jednak Steve tę połowę rzucił Thorowi, a ten ją rozwalił. Clint rzucił Kapitanowi tarczę, dzięki czemu Steve rozwalił jeszcze jednego przeciwnika. Wtedy zebraliśmy się do kupy i stanęliśmy naprzeciwko Ultrona, a w międzyczasie przerwałam kreowanie pola siłowego oraz "zgasiłam się".
— Szalenie efektowne. Wiem, chcecie dobrze... ale działacie bez planu... chcecie ratować świat, chcecie by się zmieniał. Jak ludzkość ma przetrwać, jeśli nie będzie mogła... ewoluować? — po tym Ultron podszedł do jednej ze "zwłok" i je podniósł. — Dzięki tym? To kukiełki — po czym rozwalił mu głowę i rzucił na podłogę. — Pokój zapanuje dopiero... gdy wyginą Avengersi...
Jego paplaninę przerwał Thor, który rzucił w niego Mjölnirem.
— Na sznurkach nikt nie trzyma mnie... (Bez sznurków nie jest źle...) — zanuciła Ruina-Maszyna, po czym zgasła.
   Siedzieliśmy teraz w laboratorium, z czego Nat i ja byłyśmy przebrane w (w które tu zostawiłyśmy) bardziej wygodne ubrania (Nat ubrała zestaw typowo domowy, ja swój komplet (tak, Ellie ma kilka sztuk swojego ubrania, normalnie jak Marco Diaz, który tylko w tej czerwonej bluzie chodzi), a strój imprezowy schowałam do torby z szafki). Niezręczną ciszę przerwał Bruce:
— Cała robota na nic. Ultron zwiał... ukrył się gdzieś w internecie.
— Ultron... — wyszeptał Rogers.
— Widział wszystko. Akta, monitoring... pewnie wie o nas więcej, niż my o sobie nawzajem — podsumowała Nat.
— Wie o was wszystko, poznał internet. Teraz pewnie przyjdzie pora na coś jeszcze ciekawszego — powiedział Rhodey.
— Kody nuklearne... — odparła z przerażeniem Maria.
— Na przykład. Powinniśmy dać komuś znać. Póki to jeszcze jest możliwe — zwrócił się James do Starka.
— Bomby. Powiedział, gdy zginiecie — odparła rudowłosa.
— Nie, niezupełnie tak. Powiedział "gdy wyginiecie" — powiedziała Chloe.
— Powiedział, że kogoś zabił... — odpowiedziałam.
— Nie było tu nikogo oprócz nas — powiedziała Hill.
— Owszem, był — odezwał się Tony i uruchomił pomarańczową kulkę.
— O cholera... — szepnęłam.
— To jakieś szaleństwo — odparł Banner.
— J.A.R.V.I.S. był pierwszą linią obrony. Mógł wyłączyć Ultrona, to logiczne — rzekł Kapcio.
— Nie. Ultron mógł wchłonąć J.A.R.V.I.S.'a. To nie jest żadna strategia, to... furia — powiedział do niego Bruce.
W tym momencie do Tony'ego podszedł przebrany w swój typowy strój Thor, złapał go za szyję i podniósł go jakby chciał go udusić.
— Udzieliło mu się... — westchnął Barton.
— Spróbuj się wysłowić! — wydusił z siebie Anthony.
— Słowa są wobec ciebie bezsilne Stark — wypowiedział się Bóg Piorunów.
— Thor! Co z pościgiem? — zapytał go Steve.
Piorun dość drastycznie odstawił Iron Mana i odpowiedział:
— Niestety zgubiłem trop po jakichś stu milach, kierował się na północ. I ukradł berło. Trzeba je będzie odzyskać jeszcze raz.
— Czyli wszystko jasne. Dżin uciekł z lampy Aladyna — powiedziałam.
— Nic nie rozumiem. Stworzyłeś ten program... czemu chce nas zniszczyć? — spytała Helen.
Tony zaczął się śmiać. Wszyscy staliśmy zdziwieni, a Chloe mi pokazała symbol "kuku na muniu".
— To takie śmieszne? — zapytał zirytowany Thor.
— Nie — odpowiedział Tony, po tym jak spoważniał. — Nie, chyba nie. Nie, to raczej koszmar. Czyż to nie jest... tak, to potworne — dodał znowu się śmiejąc.
— Nie doszłoby do tego, gdybyś się nie mieszał w sprawy, których nie rozumiesz — oznajmił Asgardczyk.
— Nie, przepraszam. To jest śmieszne. To są jaja, że nie wiesz po co nam Ultron — powiedział Stark.
— Tony, może byś jednak tym razem odpuścił... — upomniał go śpiewnie Banner.
— Poważnie?! Taki jesteś?! Ręce do góry i ogon pod siebie, gdy tylko ktoś ci pogrozi palcem — odpowiedział mu Tony.
— Tylko jak zbuduję maszynę zagłady — powiedział Bruce.
— To nie my! Nie mieliśmy okazji, weszliśmy do interfejsu?! — odparł Anthony.
— Coś zrobiliście, nie wykręcaj się — wtrącił Steven. — Avengers mieli działać inaczej niż S.H.I.E.L.D. — dodał.
— Czy ktoś z was w ogóle pamięta, jak wyniosłem atomówkę w kosmos? — dopytał Iron Man.
— Nie, pierwsze słyszę — oznajmił Rhodey.
— Ocaliłem miasto, pamiętacie?! — rzekł Tony, podczas gdy zażenowana Natasha przekręciła oczami. — Napadła na nas armia kosmitów z innego wymiaru. Portal był dokładnie nad nami. Jesteśmy Avengers. Możemy łapać przestępców od rana do wieczora, ale... to coś na górze... to jest nasz koniec. Jak macie zamiar temu zapobiec? — dopytał.
— Wspólnie — odpowiedział Steve.
"Wow... to naprawdę... wzruszające? Gdyby był tu Bill, zapewne by zaczął dogryzać, jak to ma w zwyczaju".
  — Zginiemy — dodał Stark.
  — Lepsze to, niż ginąć samemu. Thor ma rację, Ultron nas wyzwał. Chcę go znaleźć, nim będzie gotowy do walki. Świat jest wielki. Trzeba go trochę zmniejszyć — powiedział Rogers.
   Minęło trochę czasu. Chloe zabrała torbę z moimi ubraniami i wróciła do domu. Poprosiłam, aby powiedziała dzieciakom, że może mnie nie być przez jakiś czas i, że nie wiem kiedy wrócę. Jechałam windą z Marią i Steve'em, aż w końcu mogliśmy wejść do pomieszczenia.
— Wszędzie go pełno. Centra naukowe, laboratoria, fabryki silników... podobno metalowy człowiek lub ludzie wynoszą wszystko jak leci — powiedziała brunetka.
  — Zabijają? — zapytałam.
  — Tylko w obronie własnej. Najczęstsze skutki ataku to amnezja, lęki, urojenia i historie o kimś szybszym niż wzrok — odpowiedziała.
  — Bliźniaki — odparł Steve.
"Chwila, jakie bliźniaki? Aaaa, chodzi o tych... Maximoff? Czy jakoś tak" przypomniałam sobie. Maria pokiwała głową, a Steve dodał:
  — Zrozumiałe, że ich odszukał, mają wspólnych znajomych.
Hill spojrzała w tablet (co jest niebezpieczne na schodach) i rzekła:
  — Nie, już nie — i podała tablet Steve'owi.
Zatrzymaliśmy się, po czym podejrzałam obraz z tabletu. O Matko. Ultron, który najwyraźniej zrobił sobie ciało (zauważyłam po prawej) zabił Struckera. A jego krwią napisał "POKÓJ"... weszliśmy po schodach i gdy zauważyliśmy Clinta, Steve powiedział do niego:
— Barton — Clint się odwrócił. — Chyba coś mamy — dodał Kapitan.
Hawkeye powiedział do słuchawki "Muszę kończyć", po czym się rozłączył. Z ciekawości zapytałam:
  — Kto to?
  — Dziewczyna — powiedział szybko.
"Przecież mówił... a zresztą, nieważne".
Dotarliśmy do pokoju gdzie przebywała reszta. Nat grzebała w komputerze, a Thor stał obok niej. Podeszliśmy ze Steve'em, po czym blondyn podał bogowi tablet.
  — Co to? — spytał Tony, który do nas podszedł.
  — Wiadomość — odpowiedział Steve.
Thor "wręczył" Tony'emu tablet. Po chwili odparłam:
  — Ultron zabił Struckera.
Stark spojrzał na zdjęcie i powiedział:
  — Aaa i zdążał jeszcze machnąć wrzucik. Tylko dla nas.
  — To zasłona dymna. Po co ta wiadomość, dopiero wygłosił przemówienie — wtrąciła rudowłosa.
  — Strucker wiedział coś, co Ultron chciał przed nami ukryć... — zasugerował Kapitan.
  — Na pewno się... tak. Skasował wszystko co o nim mieliśmy — oznajmiła Nat.
  — Szlag by to — westchnęłam.
  — Nie wszystko — powiedział Rogers.
  Skończyło się na tym, że przeglądaliśmy stare papiery. Jak w jakimś urzędzie. "Dobra, to nie... to też nie... i to też nie... okej, coś znalazłam... nie, jednak nie" myślałam przeglądając dokumenty. Wtedy Steve przyniósł pudełko i powiedział:
  — Współpracownicy. Strucker miał wielu przyjaciół.
  — Rany, ale towarzycho... — westchnął Bruce.
  — Czekaj — Tony wskazał na jeden z dokumentów. — Ja go znam — po czym przejął od Bannera papiery z podobizną bandziora o nazwisku "Klaw". — Dawno i nieprawda, handluje bronią w Afryce, czarny rynek. Konferencja była, okej? Dla branży, nic mu nie sprzedałem. Twierdził, że ma coś nowego, przełomowego. Miał obcesję na tym punkcie.
  — Co to? — spytał Thor wskazując na rysunki na zdjęciu.
  — Pewnie jakiś tatuaż, chyba świeży — oznajmił Stark.
  — To są tatuaże — Bóg Piorunów wskazał na czarne rysunki. — A to jest piętno — wskazał czerwoną plamę w dość nietypowym kształcie.
   Żeby rozpoznać, skąd piętno pochodzi, Banner zasiadł do komputera i trochę w nim poszukał (w sensie, że informacji), aż oznajmił:
  — Jest. W jednym z afrykańskich narzeczy oznacza złodzieja... i parę innych przykrych określeń.
  — Co to za narzecze? — spytałam zaciekawiona.
  — Wakan... wakanada... wakandyjskie! — odpowiedział.
  — Jeśli był w Wakandzie, to mógł wynieść z tamtąd tylko jedno — powiedział Iron Man do Kapitana.
  — Przecież wydobył to tylko twój ojciec — odparł Kapitan.
"Chyba chodzi o to... vibranium, tak?".
  — Co się wywozi z Wakandy? — zapytał zaciekawiony Bruce.
Po chwili ciszy, Tony rzekł:
  — Najmocniejszy metal świata (taaaa. *kaszl* adamantium *kaszl*) — wskazał na tarczę Kapitana Ameryki.
  — To gdzie jest ten facet? — zapytał Steve.
  — W Afryce — odpowiedział Bruce.
  — Czyli postanowione. Lecimy do Afryki — powiedział Kapcio, po czym zaczęliśmy się zbierać.
————————————————————————————————————————————————————————
*odniesienie do serialu "Agents of S.H.I.E.L.D" (żeby nie było - nie oglądałam go, jedynie czytałam spoilery)
**Grumhelna - tutaj nie jestem do końca pewna, czy dobrze usłyszałam (próbowałam też z wersją angielską, ale też nic) więc, jeśli ktoś wie jak to się pisze, to może dać mi znać.
Tak oto prezentowała się pierwsza retrospekcja z "Avengers: Czas Ultrona". Mam nadzieję, że się Wam spodobała. W mediach przeróbka Emmy Stone jako Ellie.
W dzisiejszej retrospekcji pojawił się moment w mieszkaniu bohaterki, więc postanowiłam, że w następnym rozdziale omówię wygląd mieszkania (i zobaczycie rysunek techniczny wykonany przeze mnie). Nie wiem, kiedy pojawi się kolejny rozdział - ale postaram się go napisać jak najszybciej. Jeśli pojawiły się jakieś błędy możecie mnie poinformować w komentarzach. Miłego dnia lub wieczoru, nie wiem kiedy to czytacie, pozdrawiam Was wszystkich bardzo serdecznie i papa!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top