7. Retrospekcja "Bitwa o Nowy York"

Rok 2012, kwiecień
*perspektywa Ellie*
   Byliśmy nad Manhattanem. Na dachu Stark Tower stało dziwne urządzenie. Razem z Iron Man'em dotarliśmy już do miejsca, w którym było to urządzenie i Erik Selvig. Tony zbliżył się do tego urządzenia, a ja z nim. Po chwili, zagadnął Erika:
— Niech pan to wyłączy, Selvig.
  — Już za późno! Nic go nie powstrzyma. Chce nam coś pokazać! Jakiś nowy wszechświat — odparł Erik.
  — No dobra — odpowiedział Stark, po czym wycelował w urządzenie.
Strzelił, jednak urządzenie odepchnęło nas wiązką. "Czyli jest chronione przez Tesseract..." pomyślałam.
  — O Jezu — szepnęłam.
  — Zauważyłem. Plan B — powiedział Tony (pewnie do J.A.R.V.I.S.'a). — To olej wodotryski, czas nas goni.
Wylądowaliśmy na balkonie. Zmieniłam się w ludzką formę, a Tony wylądował przede mną, w machinie do zdejmowania zbroi. Spojrzałam w prawo. Loki tam stał i się nam przyglądał. Potem wszedł do Tower. Zrobiliśmy to samo. Stanęliśmy przy barierce.
  — Mam nadzieję, że odwołacie się teraz do mego sumienia — zaczął rozmowę Loki.
  — Nie, ja mam zamiar cię postraszyć — odpowiedział Tony.
  — Bez pancerza może się to nie udać — powiedział Bóg Kłamstw.
Zeszłam z Tony'm do barku. Oparłam się rękoma o blat, a Tony odparł:
  — Ta, ma spory przebieg, a ty masz tę swoją... halabardę zagłady. Napijesz się? — dopytał.
  — Gra na zwłokę nic wam nie da — odpowiedział Loki.
  — Nie, nie, pogrożę ci. Nic a nic, serio? — Tony wskazał na butelki z alkoholem. — A ty? — spytał mnie.
Pokiwałam głową na nie.
  — To ja sobie chlapnę — odparł Stark.
Loki podszedł do okna, a Tony w międzyczasie wybrał jedną z butelek. Po chwili, Bóg Kłamstw powiedział:
  — Chitauri przybywają. Nic ich nie powstrzyma. Kogóż mam się lękać? — dopytał.
Tony położył na blacie kieliszek, otworzył butelkę i bez wahania odpowiedział:
  — Avengers — po czym zaczął nalewać zawartość butelki do kieliszka.
Loki odszedł od okna ze zdziwionym wyrazem twarzy i odwrócił się w naszą stronę.
  — Nazwa jak nazwa, liczy się ekipa. Elita ziemskich herosów. No wiesz — wyjaśnił Tony.
Bóg Kłamstw lekko się zaśmiał, po czym odparł:
  — Wiem. Już się znamy.
Tony się uśmiechnął, a potem odpowiedział:
  — Ta. Trochę potrwa zanim przeskoczymy to, przyznaję, ale... rozważ swoje szanse. Jest twój brat. Wiesz, ten młody półbóg. Jest super żołnierz — Tony założył w ukryciu srebrne bransoletki na swoje nadgarstki. — O którym krążą legendy. Nie bez powodu. Plus, zielona bestia z gulą jak planeta, dwoje mistrzów zabijania i różowowłosa czarodziejka kontra ty, muchomorku. Udało ci się ich wszystkich wnerwić — skończył Stark.
  — Taki był plan — odparł Loki.
Tony upił łyka tego co nalał, a następnie odpowiedział:
  — Taki sobie plan — potem zaczął schodzić po schodkach. — Wcześniej czy później, uderzą w ciebie — dopowiedział.
  — Mam armię — odpowiedział Bóg Kłamstw.
  — A my Hulka — odpowiedział Stark.
  — Myślałem, że urwał się ze smyczy — stwierdził Jelonek.
  — Mylisz się, to nie jest walka o tron, to klasyczny przykład wojny. Której nie można wygrać. Może masz armię i może nie damy jej rady, ale spokoju już nie zaznasz. Nawet jeżeli nie obronimy Ziemi, to ją pomścimy — Tony upił kolejnego łyka alkoholowego napoju, a następnie odłożył kieliszek na stół obok.
Loki powoli się do niego zbliżał, mówiąc przy tym:
  — Tylko czy znajdziecie czas na mnie, kiedy będziecie wiecznie walczyć pomiędzy sobą?
Przyłożył czubek swojego berła do klatki piersiowej Starka, z tego co widziałam to mniej więcej po środku, czyli do reaktora. Nic się jednak nie stało. Loki, zdziwiony, spróbował jeszcze raz, jednak to nie zadziałało.
  — Dziwne, zwykle działa — powiedział.
"Czy tu chodzi o "zaczarowanie", o którym wspominali Dyrektor Fury i Natasha?" zapytałam się w myślach.
  — Och, widzisz, zmęczenie, stres, no wiesz, nie ma się czego wstydzić, co piąty facet... — Tony nie skończył.
Loki chwycił go za szyję, podniósł, a potem odrzucił na moje prawo, czyli jego lewo. Stark upadł na posadzkę i wymamrotał "J.A.R.V.I.S. możesz teraz", i zaczął się podnosić. Gdy stanął na równych nogach, Loki znów złapał go za szyję, podniósł do góry i wysyczał do niego:
  — Wkrótce wszyscy oddacie mi pokłon.
"Pokłon? Pokłon?! Oj ciesz się, że się zauroczyłam w tobie, bo już byś leżał nieprzytomny. Chociaż nie, i tak ci spuszczę manto w zemście za zabicie Phila" pomyślałam. Stark wymamrotał "Odpalaj. Odpalaj!". Loki wyrzucił Tony'ego przez okno. "Wow. Po prostu wow".
  — Radzę ci nie stać w przeciągu. Przeziębisz się — powiedziałam.
  — Co proszę? — zapytał.
W tym momencie ze ściany wyleciała czerwona kapsuła, która wyleciała przez miejsce, w którym jeszcze minutę temu była szyba, potrącając przy tym Lokiego.
  — O tym mówiłam — westchnęłam.
Wtedy podleciał Iron Man i powiedział:
  — A i naraziłeś się jeszcze komuś. Na imię miał Phil.
Po tych słowach Iron Man strzelił w Lokiego, a ten upadł (logika). W tym momencie z dachu wydobył się dziwny odgłos. Wybiegłam używając neonu na balkon i spojrzałam w niebo. Z dachu, w górę, leciała niebieska wiązka, która spowodowała, że na niebie pojawiła się czarna dziura z niebieską obwódką. Zaczęli z niej wylatywać kosmici. "Czyli to są Chitauri...".
  — No tak. Armia — westchnął Stark.
Podleciał do góry, a ja przeskoczyłam na drugą cześć balkonu, po czym pobiegłam na dach, mówiąc przy tym do słuchawki:
  — Tony, ilu ich jest?
On odpowiedział krótko:
  — Za dużo.
"Cholera. Trzeba zniszczyć źródło bramy. Chociaż... ostatnie podejście do tego urządzenia nie wypaliło, a samo jest chronione przez Tesseract. Skoro pocisk Starka nie zadziałał, mój neon też by nie zrobił za wiele, w końcu to pozaziemska technologia. Szlag by to, nie mam więcej pomysłów" pomyślałam. Spojrzałam na Starka. Leciał coraz wyżej, wystrzeliwując przy tym kosmitów. Niektórzy jednak ominęli Iron Man'a i zaczęli robić rozróbę. Przy użyciu mocy przeskoczyłam na jeden z ich pojazdów, po czym kilkoma pociskami udało mi się rozwalić kosmitów. Odskoczyłam, robiąc salto w tył i zestrzeliłam pojazd. Wybuchł w powietrzu. Przynajmniej był wysoko i nie uszkodził budynków. Przeskoczyłam na drugi i zrobiłam to samo. I jeszcze raz. I jeszcze. I jeszcze. I jeszcze. Więcej ich matka nie miała? Spojrzałam w kierunku Tower. Z napisu "STARK" poodpadały literki i zostało tylko "A". Przez słuchawkę żartobliwie powiedziałam:
— Stark, literki ci z wieżowca odpadły.
  — A idź pan — odpowiedział.
Wtedy w słuchawce wydobył się głos Natashy:
  — Nadlatujemy od południa.
  — Stawaliście na siusiu? Lećcie na Grand Central, wystawię wam ich — odpowiedział Stark.
Jak powiedział, tak zrobił. Przeleciał obok Grand Central, za nim wojownicy Chitauri, a Quinjet ich zestrzelił, po czym poleciał w górę, do Tower. W słuchawce rozbrzmiał głos Tony'ego:
— Dzięki. Zaraz ich czymś zajmę.
Pewnie znowu mówił do J.A.R.V.I.S.'a. Rozwaliłam kolejnego kosmitę, a w międzyczasie Quinjet podleciał do balkonu Stark (a raczej "A") Tower. Ostrzeliwał Lokiego, jednak Bóg Kłamstw zestrzelił Quinjet swoim berłem. Statek latał coraz chaotycznej. Pobiegłam za nim, przy okazji zestrzeliłam jeszcze kilku Chitauri. Załoga statku próbowała wylądować awaryjnie. W końcu, wylądowała na placu, niszcząc przy tym chodnik. Dobiegłam do włazu. Z wraku odrzutowca wyszli Kapitan, Nat i Clint.
  — Jesteście cali? — zapytałam.
  — Nic nam nie jest. Z chodnikiem gorzej — odparł Clint.
— Dobrze cię mieć z powrotem, Clint — dodałam.
— Miło to słyszeć — odpowiedział łucznik.
Kapitan zaczął biec na ulicę, a my pobiegliśmy za nim.
  — Musimy się dostać na górę! — oznajmił.
Dobiegliśmy aż do Grand Central. Wydobył się wtedy dziwny dźwięk. Zatrzymaliśmy się i spojrzeliśmy w górę. Z portalu wyleciał wielki, podobny do węgorza potwór. Był złoto-srebrny z fioletowymi detalami, oraz posiadał bardzo dużą szczękę z zębami ostrymi jak brzytwy. "Serio? Co oni jeszcze mają w zanadrzu? Teraz naprawdę się nie zdziwię, jak odwiedzą nas moi starzy znajomi z Wodogrzmotów" zaczęłam się zastanawiać. Potwór przeleciał nad naszymi głowami, a my wciąż staliśmy w niedowierzaniu. Z boków potwora wyskakiwali kolejni wojownicy Chitauri. Świetnie.
  — Stark, ty to widzisz? — spytał Steve przez słuchawkę.
  — Tak, ale nie wierzę w to co widzę. Gdzie jest Banner, zgłosił się wreszczie? — spytał Iron Man.
  — Banner? — odpowiedział pytaniem na pytanie Steve.
  — Jakby co, daj znać. J.A.R.V.I.S. znajdź jakiś słaby punkt — odparł Tony.
W międzyczasie potwór zniszczył kolejny budynek. "Musimy go jakoś zniszczyć, tylko jak?" zapytałam się w myślach. Nie było czasu na wymyślenie planu z uwagi na wciąż nadciągających pomniejszych jednostek Chitauri. Zrobiłam wokół naszej czwórki pole siłowe, po czym ukryliśmy się za porzuconą taksówką.
  — Tam na górze jest sporo cywili — zwrócił uwagę Barton.
Nad nami przeleciały kolejne małe stateczki. Na jednym z nich był Jelonek.
  — Loki — powiedział Kapcio z pogardą w głosie.
Małe stateczki rozwalały wszystko co popadnie, a ludzie uciekali. Wszystko wybuchało. Policjanci próbowali opanować sytuację.
  — Tu też nie mają wesoło — zauważyłam.
Natasha podniosła się i zaczęła strzelać z pistoletów, a Barton przekradł się do innej taksówki, opuszczając przy tym pole siłowe. Wtedy na auta z przodu zeskoczyli kolejni Chitauri.
  — Damy radę, wy lećcie — powiedziała Nat.
  — Zatrzymacie ich? — spytał Rogers.
"No skoro powiedzieli, że tak, to znaczy, że sobie poradzą. Nie nadążasz Steve?".
  — Kapitanie — zwrócił się Clint. — To będzie czysta przyjemność.
Potem strzelił z łuku w Chitauri. Przestałam kreować pole, po czym z Kapitanem zeskoczyliśmy na autobus, pobiegliśmy do krawędzi, a następnie znów skoczyliśmy, unikając wybuchu autobusu. Ruszyliśmy w stronę dwóch stojących nieopodal policjantów. Biegłam za Kapitanem, zestrzeliwując przy tym kolejnych Chitauri z budynków. Gdy dotarliśmy na miejsce, Steve wskoczył na radiowóz i zaczął mówić do policjantów:
  — Przeczesać te budynki. Tam są ludzie, jak zaczną uciekać dostaną się pod ostrzał. Ściągnijcie ich do piwnic i do tuneli metra. Na ulicy ma nikogo nie być. Zamknąć obszar, aż po trzynastą ulicę.
Zdziwiony policjant odpowiedział:
  — A co ty mi tu będziesz rozkazywał?
Wtedy znowu coś wybuchło, a następnie zeskoczyło na nas dwóch Chitauri. Kopnęłam tego co mnie zaatakował w brzuch, po czym kilka razy postrzeliłam go w głowę. Martwy upadł na ziemię. Kapitan rozprawił się ze swoim. Ten sam policjant, co jeszcze chwilę temu nie chciał współpracować, wziął komunikator i powtórzył słowa Steve'a. Policjanci pobiegli wykonać rozkazy.
   Wielki węgorz Chitauri nadal rozwalał co popadnie, a my walczyliśmy bez planu na drodze do Grand Central. W słuchawce odezwał się Tony:
  — No w końcu nas zauważył. I co teraz? — zapytał.
Nikt mu nie odpowiedział. Byliśmy zbyt zajęci walką z kosmitami. Kiedy przybyła kolejna "fala" uratowała nas błyskawica. Wtedy wylądował obok nas Thor.
  — Co tam słychać na górze? — spytał Kapitan.
  — Moc otaczająca sześcian jest nie do pokonania — odparł Piorun.
— Co ty nie powiesz... — mruknęłam.
W słuchawce znów się odezwał Iron Man:
  — Thor ma rację, trzeba się zająć tymi tutaj — powiedział.
  — Okej, tylko jak? — zapytała Nat.
  — Działając razem — podsumował Kapitan.
  — Chcę się najpierw rozliczyć z Lokim — powiedział nerwowo Thor.
  — Ty też? Kolejka jest — odparł Clint, robiąc coś ze strzałami.
— Czemu ja o wszystkim dowiaduję się ostatnia? Thor, jestem zaraz po tobie w tej kolejce — wtrąciłam.
  — Spokój. Loki rzuci na nas wszystkie siły i bardzo dobrze. Nie rozlezą się po całym świecie. Nad nami jest Stark, ale będzie potrzebował naszego... — Steve nie dokończył.
Usłyszeliśmy warczenie. Rogers się odwrócił i spojrzał w tym samym kierunku co my. Ku naszemu zaskoczeniu, przyjechał na motocyklu Bruce. "No wreszcie!" pomyślałam. Podeszliśmy do niego. Bruce zszedł z motocykla i podszedł do Kapitana.
  — Wygląda to dość koszmarnie — stwierdził Banner.
  — Widziałam gorsze rzeczy — odparła Natasha.
  — Przepraszam — odpowiedział Banner.
  — Nie szkodzi. Im gorzej, tym lepiej — powiedziała Nat.
  — Tony, znalazł się — powiedziałam przez słuchawkę.
  — Banner? — zapytał.
  — Właśnie wygrałeś milion dolarów, dobra odpowiedź — odpowiedziałam.
  — Niech wyskakuje z ciuchów. Przenoszę imprezę do was — oznajmił.
Wtedy na horyzoncie pojawił się Iron Man, a za nim leciał węgorz. Thor naszykował młot, a ja przyjęłam pozycję bojową.
  — Jakoś nie lubię takich imprez — podsumowała Natasha.
Węgorz zbliżał się coraz bardziej, niszcząc przy tym kolejne samochody. Bruce ruszył naprzeciw zbliżającemu się potworowi. Kapitan mu powiedział:
  — Czekaj Bruce. Jak chcesz, mogę coś zrobić, żebyś był zły.
  — Zdradzę ci mój sekret — zaczął Bruce. — Ja zawsze jestem zły.
Węgorz do nas dotarł, a Bruce zamienił się w Hulka. Przywalił w węgorza i zaczął się z nim siłować, po czym znów uderzył, a ogon bestii wywrócił się i zaczął na nas spadać. Stark krzyknął:
— Padnij!
Wszyscy się schyliliśmy, po czym wytworzyłam wokół nas pole siłowe. Iron Man wystrzelił pocisk w ogon węgorza, a ten przy pomocy Hulka upadł i wybuchł, wysadzając ciało złoto-srebrnego potwora. Przestałam tworzyć osłonę. Na budynkach było strasznie dużo wojowników Chitauri, którzy zdjęli maski i zaczęli na nas krzyczeć. Stanęliśmy w kółku. Jako pełnoprawna drużyna (jeśli chodzi o to, gdzie Ellie stoi w tym kółku, to możecie sobie wyobrazić obojętnie gdzie, ja sama nie mam jednego, ustalonego miejsca). Spojrzeliśmy w górę, w stronę portalu. Wyleciały kolejne węgorze. "Dlaczego. Po co. Czemu. Dlaczemu?!" załamałam się w myślach.
  — Przyjaciele... — zwróciła się do nas Nat.
  — Rozkazuj Kapitanie — zarządził Iron Man.
  — Dobra, to uwaga. Dopóki portal jest otwarty, wiążemy siły wroga. Barton, na tamten dach. Miej na wszystko oko. Informuj o ruchach oddziału. Stark, będziesz cerberem. Tych co spróbują opuścić teren, odsyłasz do piekła, lub do nas — powiedział Kapcio.
  — Podrzucisz mnie? — spytał Starka Clint.
  — Dobra. Trochę potrzęsie Legolasie* — odpowiedział Tony.
Tony podszedł do Clinta, złapał go i poleciał w górę, na "tamten dach".
  — Thor. Spróbuj zamknąć jakoś ten portal. Odetnij posiłki. Znasz się na grzmotach, to im przygrzmoć — Thor poleciał w górę. — Ellie. Biegnij do Stark Tower, powstrzymuj tyle wojowników ile się da. Im mniej ich wyleci, tym mniej chaosu. Niejako pomożesz Starkowi — rozkazał Kapcio.
Pokiwałam głową na tak, po czym pobiegłam na neonie do Tower, a konkretniej na balkon. Gdy się na nim znalazłam, zaczęłam strzelać w wojowników Chitauri, którzy wylatywali z portalu. "Nie mogą się rozproszyć. Pew! Kolejny nie żyje. Pew! I kolejny. Pew pew pew! I następny. Pew! Kolejny spadł. Takie strzelanie jest mega!" zachwycałam się.
  "Mam tego serdecznie dość. Jeszcze większą trzeba było tę armię znaleźć. Jak tylko znajdę Lokiego to mu przywalę. Ale delikatnie" postanowiłam w myślach. Wtedy niedaleko mnie wybuchł jeden stateczek. Na krawędzi balkonu trzymał się Loki. Wdrapał się na balkon i spojrzeliśmy na siebie.
  — Cześć — rzuciłam szybko, po czym wróciłam do ostrzeliwania Chitauri.
— Wasze starania są na marne. Przegracie — odpowiedział.
— Och, doprawdy? A może to ty przegrasz? — spytałam, kontynuując ostrzał.
— Wiem, co mówię. Poddajcie się, a być może okażę wam łaskę.
Zaczęłam się śmiać.
— Co to za łaska, niewola? Albo patrzenie jak moi przyjaciele wybijają się nawzajem? A może jak ty ich zabijasz? — zapytałam.
— Ty też będziesz w tym uczestniczyła.
— O, i tu cię zaskoczę. Twoje sztuczki na mnie nie podziałają — odparłam, a następnie stuknęłam się kilka razy w głowę. Było słychać przy tym odgłos metalu. — Poza tym, gdybyś uważnie słuchał, to byś wiedział, że nawet po porażce będziemy się starali pomścić Ziemię. Niezależnie od wielkości składu. I wiedziałbyś też, że... mamy Hulka.
Wtedy skoczył na niego Hulk i razem wpadli do Tower. Może nie powinnam, ale się odwróciłam, by zobaczyć co się tam stanie.
  — Dość tego! — krzyknął Loki. — Wszyscy stoicie niżej ode mnie.
— Auć, to pocisk na to, że większość z nas jest niższa od ciebie, czy że nie jesteśmy szlachcicami? — spytałam żartobliwie.
— Milcz, śmiertelniczko! — wrzasnął, a następnie zwrócił się do Hulka. — Patrzysz na boga, szkaradny stworze. I nie godzę się, aby pomiatał mną... — Bóg Kłamstw nie skończył.
Hulk wziął Lokiego za nogi i zaczął nim wywijać na lewo i prawo. "Auć. Posadzka na tym nieźle ucierpi. Loki też. I jego psychika". Po kilku sekundach skończyli. Loki leżał sparaliżowany na podłodze, a Hulk odchodząc, powiedział:
— Wielki mi "bóg" — po czym wyskoczył z Tower.
Krzyknęłam do Lokiego:
— I co, jak się teraz czujesz?! Miło ci?! Następnym razem posłuchaj kogoś niższego od ciebie, może wyjdzie ci to na dobre!
Po czym wróciłam do strzelania w Chitauri. "Biedaczek. I jednocześnie nie. Tak czy siak, myślę że Hulk wystarczająco mu przywalił za nas wszystkich" pomyślałam. Wtedy w słuchawce usłyszałam głos Nat:
— Ellie, obok ciebie leży berło Lokiego, podaj mi je. Selvig twierdzi, że dzięki niemu zamkniemy portal — oznajmiła.
— Robi się — odparłam.
Podeszłam do berła i je podniosłam, a następnie wbiegłam na dach i podając berło rudowłosej, powiedziałam:
  — Berło raz, tak jak pani zamawiała!
Później zauważyłam jak Iron Man poleciał w stronę jednego z mostów. Wtedy w słuchawce znów dało się usłyszeć głos Natashy:
— Zaraz go zamknę! Czy ktoś mnie słyszy?! Zaraz zamknę portal!
— No to już! — wydarł się Kapitan (również w słuchawce. "Jezu, bębenki mi pękły").
— Nie, czekaj — powiedział Iron Man.
— Stark, jest ich coraz więcej! — zauważył Kapcio.
— Leci na nas atomówka, wybuchnie za niecałą minutę — wyjaśnił Tony.
"Atomówka? Kto mógł ją wysłać? Na pewno nie Chitauri, gdyby takie mieli, już dawno by ją wysłali. W takim razie kto? Muszę później zapytać Fury'ego, może on będzie coś wiedział. Po co ktoś miałby przerywać naszą akcję? Hydra (Phil mi kiedyś o niej powiedział)? Chociaż nie sądzę. O, kolejni Chitauri. Już mogliby iść na przerwę, czy coś" rozmyślałam.
Iron Man wleciał z atomówką w portal. Później usłyszeliśmy wybuch. Wszystkie siły Chitauri poupadały, dosłownie "rozładowały się", oraz przestały przybywać nowe. Ale Tony nadal nie wracał. "Czy on... zginął?". Wtedy odezwał się w słuchawce Kapitan:
— Zamykaj — rozkazał Natashy.
— Ale co ze Starkiem? — zapytałam.
— Prawdopodobnie już nie wróci — odparł Kapitan.
Wtedy stał się cud. Zanim portal się całkowicie zamknął wypadł z niego Iron Man. I spadał. "Chwila. Dlaczego on spada?!". Zmieniłam się w kulkę i przeniknęłam przez podłogę, po czym zaczęłam szybować. Wylądowałam obok Steve'a, Thora i Hulka. Gdy Tony już miał spaść "na śmierć", wytworzyłam wokół niego pole siłowe, po czym wrył się w ziemię, wyhamował i zatrzymał obok nas. Skończyłam robić wokół Tony'ego pole. "Musimy jakoś otworzyć jego hełm. Ale jak?" zapytałam się w myślach. Odpowiedź nadeszła sama. Thor oderwał złotą cześć hełmu i odrzucił na bok. "Trzeba go jakoś obudzić" przyszło mi na myśl. I znowu odpowiedź przyszła sama. Hulk przeraźliwie głośno ryknął, a Tony się obudził przerażony. Odetchnęliśmy z ulgą.
— Weź mnie nie strasz. Co to było? Robił mi usta-usta? — zapytał Stark.
— Zwycięstwo — odpowiedział Rogers.
— No to... hurra! Dobra robota. Mogę jutro nie iść do pracy? Biorę chorobowe. Kto idzie na kebaba? Tu za winklem jest niezła buda. Nie jakiś szał, ale całkiem niezła — oświadczył Tony.
"Mmm... kebabik. Mniam" pomyślałam.
— To jeszcze nie koniec — powiedział Thor.
"A no tak. Loki" przypomniałam sobie.
— To na kebaba potem — odparł Stark.
Po czym przy pomocy Steve'a wstał i zdjął resztę hełmu. Ruszyliśmy w stronę Tower. Gdy tam dotarliśmy, spotkaliśmy się z Nat i weszliśmy do środka. Loki (nadal pokiereszowany) próbował się wspiąć po schodkach. My stanęliśmy z tyłu (to znowu ja. Ellie w tej scenie stoi przed Thorem i Natashą, z założonymi rękoma. Dobra, już nie przeszkadzam). Loki się odwrócił i spojrzał na nas przerażony. Clint wymierzył w Boga Kłamstw z łuku.
— Jeśli to jeszcze aktualne... — zaczął Loki — to poproszę tego drinka.
Hulk prychnął.
    Po jakimś czasie do Stark Tower przybyli agenci S.H.I.E.L.D., którym oddaliśmy berło na przechowanie. Przy okazji, Steve znów się nieco rządził. Spowodowało to, że Bóg Kłamstw zaczął go przedrzeźniać (w sumie było to całkiem zabawne), co z kolei skończyło się tym, że Thor go zakneblował.
— Za dużo gadasz, bracie — stwierdził Piorun.
— Uhuhuhuhu! I to ja niby dużo gadam, co? — zwróciłam się do Jelonka. — O ty wyższy od wszystkich hipokryto! — dodałam śmiejąc się.
— O co chodzi? — zapytał Thor.
  — Długa historia, kiedyś ci opowiem — odparłam.
Wtedy prawie wszyscy zapakowaliśmy się do windy. Prawie, bo Hulk musiał skorzystać ze schodów, z czego nie był zbytnio zadowolony.
    Nadszedł moment, w którym bogowie ("O bogowie... WALKA!". Sorry, musiałam nawiązać do Gothica xd) mieli wrócić do Asgardu. Natasha coś szeptała do Clinta. Thor wziął jakieś dziwne urządzenie. Później wraz z Lokim złapali za to coś i zniknęli w pionowym, tęczowym tunelu. Natasha dała torbę Bruce'owi, a naukowiec wsiadł do auta ze Starkiem. Nat z Clint'em ruszyli w swoją stronę, zaś Steve odjechał na swoim motocyklu. Jeszcze chwilę patrzyłam w niebo, później pobiegłam (na neonie) do swojego bloku.
~~~~~~~~~~~~~~~Toż to bonus! Scena po napisach!~~~~~~~~~~~~~
*(wciąż) perspektywa Ellie*
Siedzieliśmy w tej knajpce co Stark powiedział, że pójdziemy na kebaba. To było najcichsze (no dobra, nie do końca, można było słychać, jak Bruce chrupie kebaba) świętowanie zwycięstwa w jakim miałam okazję uczestniczyć. Po dłuższej ciszy, zaczęliśmy jeść.
—————————————————————————————————————————
*"Trochę potrzęsie Legolasie" - połączenie kwestii w dubbingu - "Trochę potrzęsie" - i oryginalnej - "Wskakuj Legolasie".
Wszystkie retrospekcje z filmu "Avengers" za nami. W następnych retrospekcjach skupimy się na wydarzeniach z "Avengers Czas Ultrona". Myślę, że będzie ich z dwie/trzy. Zależy jak sobie to rozplanuję. Jeśli pojawiły się jakieś błędy, możecie o nich napisać w komentarzach. Chciałam Was też zapytać...
Lubicie Ellie?
By the way, życzę Wam miłego dnia, wieczoru, czy kiedy tam to czytacie, pozdrawiam Was wszystkich bardzo serdecznie, cześć!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top