5. Retrospekcja "Dobra i zła strona są jak ciastka"
Rok 2012, kwiecień
*perspektywa Ellie*
Był już nowy, słoneczny dzionek. Lecieliśmy Quinjetem na Helicarrier. Siedziałam obok Kapitana Ameryki. Legendarnego Kapitana Ameryki, który przeglądał nagrania Bruce'a Bannera w formie Hulka.
— Jesteśmy czterdzieści minut od bazy — powiedział Phil i wstał z krzesła, po czym podszedł od nas.
— I ten doktor Banner próbował uzyskać środek, który podano mnie? — spytał Steve, podnosząc wzrok na Coulsona.
— Nie on jeden, zresztą. Byłeś pierwszym superbohaterem. Twierdził, że promienie gamma stanowią sekret receptury — odpowiedział Phil.
— Trochę mu się nie udało, co? — zapytał Kapitan.
— Owszem. Ale w ludzkiej postaci jest jak... Stephen Hawking — odparł Coulson.
Kapitan spojrzał pytająco na mojego przyjaciela.
— No to znaczy... bardzo mądry — odpowiedział lekko zmieszany brunet. — To dla mnie zaszczyt, móc ciebie wreszcie poznać osobiście.
Kapitan się uśmiechnął.
— Widziałem ciebie... wiesz, patrzyłem sobie jak śpisz — kontynuował Coulson.
Zdegustowany Steve wstał i oparł się o jedną z części kokpitu. Phil zaczął ciągnąć swój wywód.
— Znaczy ten... kiedy cię już umieszczono na sali, a nie w lodzie. T-tak, to dla mnie wielki zaszczyt walczyć u twego boku. Dziś — odparł Phil.
— Obym tylko podołał zadaniu — stwierdził Rogers.
— Podołasz — powiedział Phil. — Bez wątpienia. Emm... wprowadziliśmy kilka modyfikacji do kombinezonu. Projekt jest częściowo mój.
— Kombinezonu? Ta flaga nie wygląda trochę... staromodnie? — zapytał Kapcio.
— Wiesz, tak się porobiło... wydaje mi się, że to dopiero początek. Może... ta flaga doda ludziom ducha — odpowiedział Phil.
Dolecieliśmy i wylądowaliśmy. Odpięłam pasy i wyszłam z odrzutowca. Od razu zobaczyłam Natashę. Dobrze było ją widzieć całą i zdrową. Może się niepotrzebnie o nią martwiłam, jednak mój przyjacielski instynkt podpowiadał mi troskę. Phil oraz Steve wyszli z Quinjeta, a w tym samym momencie podeszła do nas Nat.
— Wziąć rzeczy Kapitana — zwrócił się Phil do agentów, którzy podeszli do Quinjeta. — Agentka Romanoff. Kapitan Rogers — przedstawił sobie Natashę i naszego gościa.
— Miło mi — przywitał się Steve.
— Cześć — odparła Nat, po czym zwróciła się do Phila. — Wzywają cię na mostek, zaczęli poszukiwania.
— To na razie — odparł Coulson i poszedł w stronę podpokładu.
Zaczęliśmy się przechadzać.
— Straszny zrobił się szum, jak cię znaleźli w tym lodzie. Coulson mało spazmów nie dostał. Prosił cię już o autograf na kartach z Kapitanem Ameryką? — spytała Romanoff.
— On zbiera karty? — zapytał zdziwiony Rogers.
— Zabytkowe. Jego oczko w głowie — odpowiedziała rudowłosa.
Zauważyliśmy doktora Bannera, który się kręcił w kółko, jakby z zaniepokojenia.
— Panie doktorze! — przywitał się radośnie Steve.
Bruce do nas podszedł.
— A tak, cześć. W końcu się spotykamy — powiedział nieśmiało Bruce.
— Mówią, że znajdziesz ich zgubę — odpowiedział Rogers.
— A co jeszcze mówią? — spytał niepewnie Banner.
— Reszty nie słuchałem — stwierdził Kapitan.
— Pewnie dziwnie się czujesz, że to takie...
— Nie. To akurat wydaje się znajome — Rogers spojrzał na trenujących agentów.
Podeszłyśmy z Nat do panów.
— Panowie, proponuję, żebyśmy zeszli pod pokład. Tu zaraz nie będzie czym oddychać — powiedziała moja kompanka.
Wtedy można było usłyszeć mechanizmy odpowiadające za unoszenie się Helicarriera.
— To okręt podwodny? — spytał Kapcio.
— Nieźle. Chcą mnie zamknąć w metalowym pudle i zanurzyć w wodzie — odpowiedział Bruce.
Panowie podeszli do krawędzi, a ja szepnęłam do Natashy:
— Powinnyśmy nagrać ich reakcję, nie sądzisz?
— Dobry pomysł... na przyszłość będziemy mieć przygotowane komórki — odpowiedziała lekko się uśmiechając.
Odwzajemniłam uśmiech. Dużo agentów chowało już się pod pokład. Statek startował, a panowie spojrzeli w dół. Można było usłyszeć, jak Bruce mówi do Steve'a:
— Nie, jest gorzej niż myślałem.
Zeszliśmy pod pokład. Wraz z Nat prowadziłyśmy naszych gości do centralnego pomieszczenia, gdzie przy głównych panelach stał Nick Fury. Kapitan podszedł do barierki, by przyjrzeć się pomieszczeniu, zaś Bruce podszedł do stołu. Sama zaś podeszłam do jednego z pracowników i obserwowałam jego pracę przy komputerze. Dyrektor się odwrócił i podszedł do gości.
— Witam was — przywitał się.
Kapitan Ameryka dał mu dychę. "Po jakie licho on to zrobił? Tego chyba się na razie nie dowiem" pomyślałam. Fury podszedł do Bruce'a i podał mu rękę.
— Doktorze, dzięki za przybycie — powiedział dyrektor.
— Jestem wdzięczny za zaproszenie... długo tu pobędę? — spytał Banner.
— Odzyskamy Tesseract i jest pan wolny — odpowiedział Fury.
— A... jak wam idzie?
Wtedy Nick wskazał na Phila, a on powiedział:
— Stale monitorujemy aktywne kamery na Ziemi. W komórkach, laptopach, jak tylko są podłączone, służą jako oczy i uszy.
— To nie jest najszybszy sposób — zauważyłam.
— Zmniejszymy zakres poszukiwań, ile spektometrów mógłbyś załatwić? — spytał Bruce.
— A ile byś chciał? — spytał Fury.
— Ściągnijcie ile się da, ustawcie je na dachu i kalibrujcie je na fale gamma. Ja opracuję algorytm, jest to identyfikacja wiązek. Wykluczymy kilka możliwości. Znajdzie się tutaj pracownia? — zapytał Banner, po bardzo naukowym wywodzie.
— Agentko Romanoff, proszę zaprowadzić pana Bannera do laboratorium — rozkazał Fury.
— Spodoba ci się. A ile zabawek — powiedziała Natasha i zaczęła prowadzić Bruce'a do laboratorium.
Poszukiwania Lokiego wciąż trwały. Niestety, bez żadnego skutku. A Coulson nadal rozmawiał z Kapitanem Ameryką i nie poprosił go o autograf. Ech.
— No wiesz, jeśli to nie jest kłopot — Phil kontynuował rozmowę ze Steve'em.
— Nie, nie, jasne — odpowiedział Steve.
— To takie białe kruki. Niełatwo było je wszystkie skompletować.
"O czym oni właściwie rozmawiają? Chyba za bardzo skupiłam się na poszukiwaniach" pomyślałam.
— A ona? — Steve zboczył z tematu.
— Ellie? — spytał Phil.
"Oho, będą rozmawiać o mnie. Mój mały diabełek na lewym ramieniu sugeruje mi podsłuchać".
— Tak. Jak długo z wami pracuje?
— Od roku. Może nie wygląda, ale umie się skoncentrować na zadaniu.
"Jak słodko" zaśmiałam się w myślach. Wtedy komputer znalazł coś.
— Moi drodzy, mamy coś — powiedziałam do Phila i Steve'a.
— Zgodność sześćdziesiąt procent — powiedział kolega z krzesła.
— Drugie źródło, prawie osiemdziesiąt — powiedziałam, a Phil podszedł.
— Gdzie? — zapytał brunet.
— W Stuttgarcie, w Niemczech — odpowiedział kolega.
Komputer pokazał lokalizację i zdjęcie Lokiego.
— Czemu się nie ukrywa? Co on myśli, że jest na pokazie mody? — spytałam.
— Kapitanie, Pines. Lećcie tam — rozkazał Fury. — Pines, zaprowadź Kapitana do sali z jego kombinezonem.
— Tak jest — odpowiedziałam. — Chodź staruszku, na pewno zatęskniłeś za niebieskimi rajtuzami.
Niedługo mieliśmy się znaleźć nad Stuttgartem. Siedziałam jak na szpilkach. Niby miało to być tylko schwytanie, ale jednak schwytanie kogoś innego niż przeciętnego rabusia. To tym bardziej wzbudzało moją... ekscytację, jeśli mogłabym to tak ująć, misją.
— Jesteśmy — poinformowała Nat.
Wstałam i używając neonu zamieniłam się w kuleczkę, a następnie przeniknęłam przez podłogę. Kapitan będzie musiał wyskoczyć przez normalne przejście, co może go nieco opóźnić. Cóż. Zahamowałam i unosiłam się na pewnej wysokości. Co zauważyłam? Zbiorowisko przerażonych ludzi, którzy klęczą, do tego Lokiego, który próbował im rozkazywać. "No tak się nie będziemy bawić" pomyślałam. Poszybowałam trochę niżej i zmniejszyłam obszar kulki, którą byłam. Nie mógł mnie zobaczyć. Wtedy dojrzałam starszego pana, który stał i rozmawiał z Lokim. Nasz cel chciał go zabić. Szybko zmieniłam się w normalną formę, zeskoczyłam przed tego pana, po czym zrobiłam pole siłowe. Pocisk rozmazał się w tafli pola.
— Pozwolę sobie przerwać przedstawienie — oświadczyłam.
Przerwałam kreowanie osłony. Wtedy zeskoczył Kapitan.
— Wiesz, gdy ostatnio byłem w Niemczech, też spotkałem człowieka, który lubił się wywyższać. Skończyło się awanturą — powiedział Steve.
— Żołnierzyk. Postać nie z tej epoki — odpowiedział Loki.
"Dość wyjątkowy głos posiada nasz Loki..." pomyślałam.
— Ale za to z tej planety — zripostował Rogers.
Gwizdnęłam z zachwytu.
— Powiem ci, że na swój wiek to niezłe masz odzywki — pochwaliłam kompana.
— Loki! Rzuć broń i poddaj się! — powiedziała Natasha przez głośnik.
Quinjet podleciał i namierzył Lokiego. Ten strzelił ze swojego berła (w końcu znalazłam na to nazwę), aczkolwiek statek wyminął atak. Ludzie zaczęli uciekać, a na placu zrobiło się więcej miejsca. Kapitan ruszył na przeciwnika. Próbowałam uszkodzić berło pociskami, ale nic z tego nie wyszło. Loki odepchnął Kapitana, a ten upadł, tracąc przytomność. "Świetnie, zostałam sama. Dasz radę dziewczyno. Dasz radę. To tylko szalony bóg. To tylko szalony bóg..." uspokoiłam się.
— Radziłbym ci się poddać — zwrócił się do mnie Loki.
"Że co? Możesz sobie pomarzyć" pomyślałam.
— Zaskakująco miła oferta... ale nie skorzystam. Słyszałeś o Walkiriach? W sumie to powinieneś. Wiesz, takie kobiece wojowniczki. Nie poddające się. Wiesz, na Ziemi też są takie kobiety, co prawda nie dosiadają pegazów, lecz... — w tej chwili w moją stronę poleciał pocisk, który wyminęłam w ostatnim momencie. — Ej, co to miało być?!
— Za dużo gadasz, śmiertelniczko — odpowiedział mężczyzna.
— Ach tak? Wiesz, rozmowa to zawsze coś fajnego. Mogą też być prowadzone negocjacje. A, skoro o nich mowa... co powiesz na to, że oddasz nam swoje berło i Tesseract, do tego dasz się pojmać, a my zapewnimy ci ładną, przytulną celę. Zgoda?
— Tym razem to ja odmówię. Wolę salę tronową.
— Wygórowane wymagania, to muszę przyznać. Niestety obawiam się, że u nas takiej nie znajdziesz. Ograniczenia budżetowe.
— Zabawna jesteś, śmiertelniczko.
— A dziękuję, dziękuję — odparłam, kłaniając się teatralnie. Wtedy też musiałam wyminąć kolejny pocisk skierowany do mnie. — Okej, chciałam być miła, ale widzę, że wolisz otworzyć ogień. A zatem walczmy, skoro tak ci na tym zależy.
Zaczęłam z nim walczyć, unikając przy tym jego ataków. Muszę przyznać, że walka była nawet trudna. Na początku sobie radziłam, jednak później Loki mnie popchnął i upadłam. Już miałam wstawać, ale ten mnie przytrzymał berłem.
— Na kolana — rozkazał.
— Na to nie licz! — powiedział Kapitan i kopnął Lokiego, a ten odpadł na bok.
— Dzięki Kapitanie — odparłam, wstając.
"W końcu się ocknąłeś". Walczyliśmy dalej. Byśmy przegrali, ale wtedy pojawił się Iron Man. Strzelił w Lokiego, a ten upadł na schody. Stark trzymając go na muszce powiedział:
— Nie bądź jeleń, nie fikaj.
Podeszliśmy z Kapitanem do Starka. Loki uniósł ręce w geście obronnym, a jego hełm zniknął.
— Mądry ruch — odparł Tony.
— Witaj Stark — powiedział Steve.
— Uszanowanie — odpowiedział Iron Man. — Miło cię widzieć Neonówko.
— Ciebie również — odparłam.
Wracaliśmy na Helicarrier. Loki siedział przypięty do krzesła. Iron Man i Kapitan Ameryka opierali się o kokpit, a ja siedziałam obok nich. Rozmawiali ze sobą.
— Coś tu nie gra — szepnął Steve do Tony'ego.
— Bo emo poddał się bez walki? — spytał Stark.
— Poprzednio było dużo ciężej — szepnęłam do nich.
— To kawał zakapiora — stwierdził Rogers.
— No cóż, ty też żwawy jak na kombatanta. Co trenujesz, pilates? — zapytał Tony.
— Co? — spytał Steve.
— To taka gimnastyka. Masz prawo nie być na bieżąco. Wiesz, długo robiłeś za bałwana — powiedział Tony.
Zdegustowany Kapitan odpowiedział:
— Fury nie mówił, że cię wezwie.
— Ta, o ile w ogóle mnie wezwał.
Wtedy strzelił piorun. Loki się wychylił i spojrzał w górę.
— A to co znowu? — spytała Natasha.
Steve spojrzał na Lokiego.
— A ty co, błyskawic się boisz? — zapytał Kapitan.
— Nie darzę miłością tego co zwiastują — odpowiedział Loki.
Stark i Rogers spojrzeli na siebie pytająco. Wstałam i spojrzałam w górę. Doskonale wiedziałam, co oznaczają te pioruny.
— Jeśli się nie mylę zaraz nas odwiedzi Thor — potem spojrzałam na Lokiego i z powrotem na Starka i Rogersa. — Krótko mówiąc, Jelonek ma przesrane — dodałam.
Coś (a raczej ktoś) wylądowało na statku, gdyż były turbulencje. Stark założył hełm, a Kapitan rzucił się do spadochronów. Stark otworzył "drzwi" i się opuściły. Wtedy wszedł Thor. Iron Man w niego wycelował, lecz nie zdążył strzelić gdyż oberwał młotem Thora. Bóg Piorunów wyrwał Lokiego i wyskoczył z nim z Quinjeta. Nie wiedziałam co planował Thor, ale nie mógł zabrać Lokiego, który był nam potrzebny do zlokalizowania Tesseractu, dlatego wyskoczyłam za nimi i zmieniłam się w kulkę. Nie mogli nam uciec. Szybowałam za nimi, aż zatrzymali się na (swego rodzaju) półce skalnej. Po środku były skały, więc wylądowałam po prawej stronie, podczas gdy oni byli po lewej. Po wylądowaniu zmieniłam się w człowieka i przytuliłam się do ścianki skalnej, po czym przeszłam trochę do przodu. "Może uda mi się podsłuchać ich rozmowę" pomyślałam. Loki się śmiał, a Thor go zapytał:
— Gdzie jest Tesseract?!
— Też się stęskniłem — odpowiedział Loki, nadal się śmiejąc.
— Wyglądam na skłonnego do żartów?! — spytał dość agresywnie Thor.
— Powinieneś mi dziękować — odparł Bóg Kłamstw. — Po zniszczeniu Bifröstu (czytaj: Bajfrostu) ile ciemnej energii trzeba było twemu ojcu, by przesłać cię na twą ukochaną Ziemię? — dopytał.
Wtedy usłyszałam, jak coś upadło. Możliwe, że był to młot. Podeszłam jeszcze bliżej do krawędzi ścianki, jednak trzymałam się cienia.
— Sądziłem żeś zginął — powiedział Thor.
"Loki sfałszował swoją śmierć?" zadałam sobie pytanie.
— Płakałeś? — spytał Loki.
— Jak wszyscy. Nasz ojciec...
— Twój. Twój ojciec.
Wyczułam dramę rodzinną.
— Zdradził ci chyba prawdę o moim pochodzeniu — odparł Loki.
"To ma sens. Loki się urodził w Jotunheimie, a Odyn go adoptował. Nie, jednak nadal nic nie rozumiem" rozmyślałam.
— Wychowywaliśmy się razem! Razem się bawiliśmy i walczyliśmy. Nie pamiętasz już tego?! — spytał nerwowo Thor.
— Pamiętam tylko cień — zaczął jego brat. — Całe życie w cieniu twojej chwały. Pamiętam też, jak cisnąłeś mnie w otchłań, obalonego, ale jednak władcę.
Smutno mi się zrobiło. "Może Loki nie jest taki zły, jak się wydaje? Może... robi to, by zostać zauważonym?" zastanawiałam się.
— Chcesz zabrać mi ukochaną planetę w odwecie za rzekomą zniewagę?! Sprawuję nad nią opiekę, Loki — odparł Thor.
Loki znów się roześmiał.
— Tak, rzeczywiście, wspaniale się nią opiekujesz — powiedział Loki, z bardzo wyczuwalną ironią. — Ludzie wyżynają się milionami, a ty palcem nie kiwniesz. Zaprowadzę tu porządek. Kto mnie powstrzyma?
— Masz się za lepszego od nich? — zapytał Thor.
— Naturalnie — odpowiedział Loki.
— Więc nie nadajesz się na władcę, bracie. Nie dla ciebie korona — powiedział Thor.
Loki zaczął opowiadać:
— Zwiedziłem światy, o których nie słyszałeś! Urosłem w siłę, synu Odyna. Podczas wygnania, poznałem prawdziwą moc Tesseractu i gdy nią zawładnę...
— Kto ci ją pokazał? — spytał Bóg Piorunów. — Kto cię kusi wizją tronu?!
— Zdobędę tron! — wrzasnął Loki.
"Nie pozabijajcie się Mufaso i Skazo. A nie, chwileczkę...".
— Oddaj mi Tesseract i porzuć te chorobliwe zapędy! Wracajmy do domu — odparł Thor.
Loki się zaśmiał.
— Nie wiem gdzie on jest — odpowiedział.
Musiało to rozgniewać Thora, gdyż słyszałam jak nerwowo westchnął. Usłyszałam też dźwięk metalu. Bóg Piorunów musiał przyzwać młot.
— By mnie stąd zabrać potrzebny ci sześcian, a ja wysłałem go nie wiem dokąd — odpowiedział Loki.
To było oczywiste, że kłamał. Chciał bardziej rozgniewać Thora.
— Słuchaj uważnie bracie... — Thor nie dokończył.
Usłyszałam świst, taki sam, jaki jest kiedy Iron Man lata. "Musiał wylecieć po mnie" skojarzyłam fakty.
— No słucham — odpowiedział Loki.
Postanowiłam wyjść z ukrycia. Nie mogłam pozwolić, by Jelonek uciekł. Wyszłam z kryjówki i korzystając z okazji, że Loki usiadł przy krawędzi, wykonałam "neonowy uścisk". Mężczyzna został zablokowany przez neonowy pierścień. Podeszłam do niego.
— Proszę, proszę... ktoś nas śledził. Nieładnie — powiedział.
— Nie pogrywaj ze mną — zaczęłam. — Gdzie jest Tesseract?
Ten się zaśmiał. Znowu.
— Więc nie chcesz mi powiedzieć. Dobra — odpowiedziałam i usiadłam obok niego.
Co jakiś czas spoglądałam na walkę Iron Mana i Thora. "Coś ci chyba negocjacje nie wyszły, Stark. O ile w ogóle negocjowałeś..." pomyślałam.
— Nie uciekniesz, jak zdejmę blokadę? — spytałam.
— Nie — odpowiedział.
Lekko się uśmiechnęłam i zdjęłam uścisk, pstrykając. Musiałam jakoś z niego wyciągnąć potrzebne informacje. Chwila. Wpadłam na pewien pomysł. W jednej kreskówce sensei powiedział, że najlepszy sposób na pokonanie wroga to uczynienie go swoim przyjacielem. Takie uczynienie wroga swoim przyjacielem może dać potrzebne informacje. Skoro i tak już wierzyłam, że Loki może być dobry, warto było spróbować.
— Jestem Ellie — przedstawiłam się.
— Loki, Bóg Kłamstwa i Oszustwa oraz wasz przyszły władca, ale to już powinnaś wiedzieć — odpowiedział.
"Coś czuję, że ta znajomość będzie dziwna. Nie poddawaj się. To może się udać" pomyślałam, przewracając oczami. Postanowiłam zacząć od normalnych pytań. Musiałam zdobyć jego zaufanie.
— Lubisz czytać? — zapytałam prosto z mostu.
Moje pytanie chyba go zdziwiło. Najwyraźniej nie myślał, że zbiorę się na coś takiego.
— Owszem. W Asgardzie bardzo dużo czytałem — odpowiedział.
— Jak tam jest? — spytałam.
— Wspaniale. Miejsce idealne.
Postanowiłam go zapytać o jego chwilową rolę króla:
— Słyszałam, że przez pewien czas byłeś królem. Jak to jest stać na czele wszystkiego i władać mieszkańcami?
— Cudowne uczucie. Wszyscy muszą ciebie słuchać, za zdradę jest kara śmierci. Wszystko było pięknie, póki Thor nie wrócił i wszystkiego nie zniszczył.
— Twoja nienawiść do niego jest uzasadniona. Też bym znienawidziła kogoś gdyby zniszczył moje imperium. Jednak podejrzewam, że nigdy nie będę miała takich problemów, jak prowadzenie potężnego imperium.
— Nigdy nie wiesz co ci przyniesie przyszłość. Jednego dnia będziesz pomagała innym, a drugiego okaże się, że wszystko robiłaś dla zdobycia władzy.
— Możesz mieć rację... ale nie zależy mi na koronie. Ani jakiejś wysokiej pozycji. Przynajmniej narazie. I nie sądzę, żeby w najbliższym czasie coś się zmieniło. Ale mówię tak teraz. Nie wiem jak będzie za kilka lat.
Wtedy wydobył się głośny huk. Spojrzeliśmy w stronę miejsca, w którym walczyli Iron Man z Thorem. Dojrzałam też Kapitana. "Czyli wyskoczył za Starkiem... może ci dwaj powinni zrobić karierę jako skoczkowie narciarscy, skoro tak chętni są do skakania? Nie wiem co się tam wydarzyło, ale chyba to oznacza, że wracamy na Helicarrier".
Wróciliśmy do bazy. Siedzieliśmy (Nat, Steve i ja) przy okrągłym stole w głównym pomieszczeniu, zaś Banner i Thor stali obok. Wraz z Natashą oglądałyśmy nagranie z kamery obok celi Lokiego.
— Żeby nie było wątpliwości — zaczął Fury — jeśli spróbujesz uciec... jeśli choć zapukasz w tę szybkę... polecisz dziesięć kilometrów w dół, w stalowej puszce. Zasada jest ci znajoma. Insekt - podeszwa.
— Imponująca cela. Nie dla mnie zbudowana, jak sądzę — powiedział Bóg Kłamstw.
— Dla kogoś znacznie silniejszego niż ty — odpowiedział Nick.
Loki spojrzał w obiektyw.
— Ach, dla niego. Bezmyślne bydlę, które czasem udaje człowieka. Czujesz się chyba przyparty do muru, skoro wzywasz takie dziwolągi — odparł Loki.
"Nazywanie Hulk'a dziwolągiem i bezmyślnym bydłem mimo wszystko jest niemiłe. A co jeśli Hulk pewnego dnia zacznie myśleć jak Bruce? Hm?". Fury odpowiedział więźniowi:
— Rzeczywiście, tak się czuję. Grozisz mej planecie wojną, kradniesz źródło mocy, nad którym nie masz kontroli, gadasz o pokoju, a zabijasz dla zabawy. Przyparłeś mnie do muru, owszem, możliwe, że tego pożałuję.
— A była już na wyciągnięcie ręki — odpowiedział Loki. — Dzięki Tesseractowi mogliście mieć władzę. Nieograniczoną moc. I co? Ciepło i światło dla wszystkich ludzi? Dopiero przekonacie się, co znaczy prawdziwa władza.
— Jak tam chcesz "Panie Władza". Daj znać, jakbyś chciał coś do czytania — odparł Dyrektor Fury.
Wyłączyliśmy podgląd. "Jak znajdę Fury'ego lub Coulsona muszę go zapytać, gdzie jest kuchnia, albo po prostu gdzie można znaleźć jedzenie" postanowiłam w myślach.
— Ciekawy facet, nie uważacie? — spytał Bruce.
— Bardzo ciekawy. Normalnie jedna wielka niewiadoma. Mówię serio — odparłam.
— Loki próbuje grać na czas — stwierdził Steve. — Thor, co on kombinuje? — dopytał.
— Zgromadził armię, tworzą ją Chitauri. Nie pochodzą z żadnych znanych planet. Chce poprowadzić ich przeciwko wam. Przy użyciu Tesseractu — odparł Thor.
— Serio? Armia z kosmosu? — spytał Steve.
— E tam, bywało gorzej, póki nie pojawi się zgraja demonów jako towarzystwo dla kosmitów wszystko będzie cacy — stwierdziłam.
Rogers wymownie na mnie spojrzał, a ja jedynie wzruszyłam ramionami.
— Czyli buduje nowy portal. Do tego jest mu potrzebny Selvig — wtrącił Banner.
— Selvig? — zapytał zaskoczony Thor.
— To słynny astrofizyk — odpowiedział Banner.
— To przyjaciel — stwierdził Bóg Piorunów.
— Loki w jakiś sposób go zaczarował. Jednego z naszych też — powiedziała Nat.
Steve znów zadał pytania:
— Dlaczego w takim razie dał się zamknąć? Jak ma stąd dowodzić armią?
— Ja bym się nim nie przejmował. Gość ma w głowie gniazdo szerszeni, z daleka pachnie świrem — powiedział Bruce.
— Licz się ze słowami. Jego umysł się zaćmił, ale to wciąż Asgardczyk, a także mój brat — odpowiedział Bóg Piorunów.
— Zamordował osiemdziesiąt osób — dodała Natasha.
— Adoptowany — odpowiedział Piorun.
— Skupmy się na technologii. Szukają irydu, do czego go potrzebują? — spytał Bruce.
Wtedy przyszli Phil i Tony. Phil odszedł na bok, a Tony podszedł do Thora i zaczął coś gadać, jednak nie na tym się skupiłam. Wstałam i podeszłam do mojego przyjaciela, po czym go zapytałam:
— Phil, wiesz może gdzie jest kuchnia lub jakaś spiżarnia?
Nieco zdziwiony, odpowiedział:
— Musisz pójść korytarzem, z którego właśnie wyszedłem, po czym idziesz w lewo do pomieszczenia oznaczonego "Jadłodajnia". A jedzenie będzie w szafkach lub lodówce. Po co ci ta informacja?
— Em... kiedyś ci opowiem. Dzięki za pomoc — odpowiedziałam.
Ruszyłam w stronę korytarza, po czym zaczęłam biec na neonie (muszę znaleźć inne określenie na ten bieg). Dotarłam do jadłodajni. Idąc już normalnym krokiem ruszyłam w stronę kuchni. Zaczęłam się się zastanawiać... "Co on lubi jeść?". Wtedy sobie coś przypomniałam. W mitologii, Loki zamienił się w konia. A co lubią jeść konie? Jabłka! Co prawda nie wiedziałam, czy w realu je lubi, ale warto było spróbować. Otworzyłam lodówkę i zaczęłam szukać jabłka. Kiedy znalazłam, wzięłam je i zamknęłam lodówkę, podeszłam do zlewu, odkręciłam ciepłą wodę i umyłam dokładnie jabłko, po czym zakręciłam wodę i je wytarłam. Wyszłam z kuchni, po czym udałam się na korytarz. Poszłam w kierunku bloku więziennego. Tym razem nie musiałam pytać nikogo o trasę. Dużo razy chodziłam do tego miejsca, więc drogę znałam na pamięć. Dotarłam do wejścia do sekcji z izolatką, w której siedział Loki. Stało dwóch strażników. Sprawdziło mnie i weszłam do sekcji. Bóg Kłamstw siedział na pryczy* (dość wygodnej jakby nie patrzeć). Podeszłam do panelu, a następnie włączyłam opcję małego okienka. Odeszłam od panelu, a potem udałam się do okienka.
— Fury pozwolił ci prosić o książki, zaś o jedzeniu zapomniał. Więc pomyślałam żeby przynieść ci co nieco — powiedziałam.
Loki wstał z pryczy, podszedł do okienka i wziął ode mnie owoc. Wymamrotał "Dziękuję" i wrócił na prycz, po czym odłożył owoc na stoliczek**. Wróciłam do panelu i wyłączyłam opcję okienka***. Przebiegłam na neonie na drugi koniec sali i usiadłam na krześle naprzeciwko Lokiego. On również usiadł naprzeciwko mnie, po turecku. Zapytał:
— Przyszłaś tu, by mnie przesłuchać?
— Przyszłam porozmawiać. Nie będę cię przesłuchiwać — odpowiedziałam.
Co prawda, mijało się to z celem, ale musiałam zdobyć jego zaufanie. A może po prostu chciałam się zaprzyjaźnić?
— To określenie... "bezmyślne bydlę"... było dość chamskie, nie uważasz? — spytałam.
— Stwierdziłem fakty — odpowiedział.
Lekko kiwnęłam głową. Zaczęłam myśleć o jakimś temacie rozmowy. Kurcze... było to trudniejsze niż myślałam.
— Posiadasz rodzeństwo? — zapytał.
— Tak. Są to bliźniaki. Młodsze ode mnie. Chłopiec ma na imię Dipper, zaś dziewczynka nazywa się Mabel. Są moimi małymi skarbami — odparłam.
— Czym się interesują?
— Dipper od zawsze się interesował nauką ścisłą, zaś Mabel woli bajki, wygłupy i zabawy — odpowiedziałam.
Loki się uśmiechnął, lecz ten uśmiech szybko zniknął z jego twarzy. "Cholera, równie dobrze może się to odnosić do niego i Thora jak byli mali... ugh...". Wtedy wpadłam na pomysł pytania, które mogłoby coś niecoś mi pomóc w zrozumieniu go.
— Czemu to robisz? — zapytałam.
— Słucham? — odpowiedział pytaniem na pytanie.
— Czemu to wszystko robisz? Przypuszczam, że w głębi serca nie chcesz tego robić. Nie chcesz podbijać Ziemi. Chcesz po prostu uwagi. Jednak masz taką blokadę. Coś cię jednak podpuszcza do tego.
Loki spojrzał na mnie lekko zdziwiony.
— Dobra, wytłumaczę ci to inaczej. Dobra i zła strona są jak ciastka. Zła strona oferuje ci ciastka ze składnikiem, który lubisz. Zjadasz wtedy takie ciastko i to ci się podoba, więc zjadasz więcej takich ciastek, aż w końcu cię pochłaniają. Zaś dobra strona oferuje ci ciastka ze składnikiem, którego nie lubisz, lecz jednak chciałbyś ciastko z tym składnikiem zjeść. I kiedy w końcu je zjesz, jesteś z siebie dumny i zaczynasz jeść tych dobrych ciastek więcej, aż składnik, który rzekomo lubiłeś, odchodzi w niepamięć. Jednak, przeważnie jest ci potrzebna osoba, która te ciastka ci upiecze, niezależnie od strony. To osoba towarzysząca, która wskaże tobie tę drogę. Na takiej osobie zawsze możesz polegać. A ta blokada, o której mówiłam... to najzwyczajnej zablokowanie narzucone przez złą stronę — opowiedziałam.
Zauważyłam zamyślenie na twarzy Lokiego. "Może się rozmyśli i nam pomoże?" zastanawiałam się w myślach.
— Sugerujesz, że... chcesz mi pomóc przejść na według ciebie "dobrą stronę"? — zapytał.
Pokiwałam głową na tak.
— Więc się pomyliłaś moja droga. Nie posiadam tej twojej blokady. Nie potrzebuję "osoby towarzyszącej". Możesz sobie odpuścić — powiedział.
— Dobra — po odpowiedzi wstałam z krzesła. — Nie to nie. Smacznego. Ale jak zmienisz zdanie, daj znać.
Wybiegłam dzięki neonowi z sekcji, po czym opuściłam blok więzienny. Pobiegłam w stronę laboratorium. Weszłam do środka (już normalnym krokiem). Bruce i Tony prowadzili badania nad berłem Lokiego.
— O, Neonówka. Gdzie cię wcięło? — spytał Tony.
— Do bloku więziennego — odpowiedziałam.
— Niech zgadnę... byłaś u Jelenia — stwierdził Stark.
— Wow. Domyśliłeś się — odparłam.
— Wiesz gdzie jest Tesseract? — spytał Bruce.
— Nie — powiedziałam.
— To po co tam w ogóle poszłaś? — zapytał nieco nerwowo Banner.
"No właśnie. Po co ja tam w ogóle szłam?".
— Miałam taki... mini plan, lecz wiem, że raczej się nie uda.
— Jaki plan? — spytał zaintrygowany Tony.
— Dość głupi, oparty na przemyśleniu z kreskówki.
— Intrygujące. Mów dalej — zachęcił Iron Man.
— Przemyślenie brzmi "najlepszy sposób na pokonanie wroga, to uczynienie go swoim przyjacielem". Pomyślałam, że jak się z nim zaprzyjaźnię, to uda mi się wyciągnąć informacje o położeniu Tesseractu. Lecz chyba się domyślił moich zamiarów — opowiedziałam.
— To nawet niegłupie. Choć dziwne, to niegłupie — odparł Bruce.
Pokiwałam głową, a oni wrócili do badań. Usiadłam na obrotowym stołku. Zaczęłam rozmyślać (chyba możemy dopisać tę czynność do listy zajęć Ellie, nie sądzicie?). "Loki musiał mnie okłamać. Próbuje to ukryć, ale naprawdę potrzebuje pomocy. Albo tylko tak mi się wydaje... czemu ja cały czas o nim myślę? Chwilunię... Mabel mi kiedyś powiedziała, że jak się cały czas myśli o jednym konkretnym facecie to znaczy, że... o Matko. O Matko. Chociaż... tak, to prawda... Jezu, czemu musiało paść na kogoś takiego? Szlag by cię trafił, Pines".
Był już nowy dzień, słońce ładnie świeciło. Tony mi powiedział w nocy, że jego sztuczna inteligencja (czyli J.A.R.V.I.S.) hakuje systemy S.H.I.E.L.D., żeby poznać wszystkie "brudne" sekrety. Nigdy się nie zastanawiałam nad tym, ale uczestniczenie w spisku by je poznać brzmiało fajnie. Skoro Fury nam nie mówił, to dowiemy się sami. Po okresie półgodzinnym przyszedł do nas Nick. Tony siedział na stole z berłem, Bruce stał za stołem, a ja siedziałam za stołem.
— Co ty wyrabiasz Stark?! — zapytał bardzo nerwowo Fury.
— Aaa... miałem cię spytać o to samo — odpowiedział Tony.
— Mieliście szukać Tesseractu, tak? — spytał Nick.
— Szukamy, algorytm wprowadzony, szukamy pasującej wiązki, jak się trafi to podamy położenie z dokładnością do metra — powiedział Bruce.
— Odzyskasz swoją kostkę — Stark spojrzał na komputer. — Co to "Faza 2.0"?
Wtedy przyszedł Kapitan i odłożył jakąś spluwę na stół nieopodal.
— Projekt wykorzystania sześcianu do produkcji broni. Darujcie sobie, wasz komputer strasznie się grzebał — powiedział Steve.
— Zaraz, zebraliśmy wszystko co dotyczy Tesseractu, ale jeszcze... — próbował się usprawiedliwić Fury, lecz nie dokończył.
— Pozwolisz, że... wejdę ci w kłamstwo? — zapytał Stark, po czym pokazał projekt broni podobnej do torpedy.
— Nie miałem racji szefie. Świat wcale się nie zmienił — rzucił Rogers.
W tym samym momencie weszli Natasha i Thor.
— Wiedziałaś o tym? — Bruce zapytał Natashę.
— Zmuszona jestem prosić, byś natychmiast się oddalił — powiedziała rudowłosa.
— Wiesz, już tam, w Kolkacie, oddaliłem się wystarczająco — odparł Banner.
— Loki tobą manipuluje — stwierdziła Tasha.
— A jak nazwać to, co wy robicie? — spytał naukowiec.
— Nie przyjechałeś tu dla moich pięknych oczu — odparła Tasha.
— I nie wyjadę tylko dlatego, że strzeliłaś focha. Mam pytanie. Dlaczego S.H.I.E.L.D. wykorzystuje Tesseract do budowy broni masowego rażenia? — zapytał Banner wskazując w monitor z projektem torpedy.
— Jego zapytaj — Fury wskazał na Thora.
— Mnie? — spytał Bóg Piorunów.
— Rok temu, wpadli tu do nas goście z innej planety, na małą ustawkę i zniszczyli przy okazji małe miasto. Dowiedzieliśmy się, że w kosmosie jest życie, i że jest ono lepiej, totalnie lepiej, uzbrojone — powiedział dyrektor.
— Mój lud chce żyć w pokoju z waszą planetą — odparł Piorun.
— Ale nie jesteście jedyni w galaktyce. Zresztą, są też zagrożenia lokalne. Powoli przestajemy ogarniać nawet tę planetkę. Ludzi nie upilnujesz — wyjaśnił Nick.
— Ani ludzi, ani sześcianu — stwierdził Kapitan.
— To wasze badania ściągnęły tu Lokiego i jego sojuszników. Wszystkie królestwa uznały je za sygnał, że Ziemia poznała wyższą formę wojny — powiedział zdenerwowany Piorun.
— Wyższą formę?! — spytał niezadowolony Rogers.
— Zmuszacie nas do tego, musieliśmy wymyślić coś... — Fury znów próbował się usprawiedliwić, ale Tony mu przerwał.
— Wyścig zbrojeń? — zapytał Stark. — Nic tak nie łagodzi atmosfery — dodał.
— A pamiętasz może na czym zarobiłeś Stark? — spytał Nick.
Kapitan znów wciął się do rozmowy:
— Gdyby nadal produkował broń, maczałby palce w tej sprawie.
— Zaraz, rozmawiamy teraz o mnie? — zapytał Tony.
— Tak, jak zawsze — odparł niemile Kapcio.
— Jesteście jednak na niskim stopniu rozwoju — podsumował Thor.
— Przestańcie nas najeżdżać, to może bardziej się rozwiniemy — fuknął na niego Fury.
— Naprawdę jesteście tacy głupi? S.H.I.E.L.D. ma oko na wszystkie zagrożenia — odparła Nat.
— Kapitan Wielki Brat czuwa, hę? — spytał Bruce.
Wszyscy się dalej kłócili. Wstałam i już miałam im przerwać (ochrzaniając ich wszystkich), ale moją uwagę przykuło berło. Niebieski kamień zaczął niepokojąco migać.
— Em... ludzie? — spytałam, ale zdecydowanie za cicho.
— Ludzie?! — spytałam ponownie, tym razem głośniej, ale nikt się nie odwrócił.
"Dobra. Nie chcą mnie słuchać, to załatwię to inaczej" postanowiłam. Wykonałam podwójny "neonowy uścisk" na najbardziej denerwujących (według mnie) osobach, czyli na Kapitanie i Fury'm. Związałam im nogi, a oni się wywrócili. Wszyscy spojrzeli w moją stronę.
— Pines, do jasnej cholery, odbiło ci?! — ochrzanił mnie dyrektor.
Zdjęłam blokadę pstrykając podwójnie i ze stoickim spokojem powiedziałam:
— Ten niebieski kamyk na berle zaczął migać.
— Nie można było tego normalnie załatwić? — zapytał Kapcio.
— Mogłeś się kłócić jeszcze głośniej Kapciu — odparłam.
Bruce i Tony podeszli z powrotem do berła i zaczęli sprawdzać co to miganie oznacza. Tony szepnął mi na ucho:
— Neonówko, mój szacunek do ciebie wzrósł.
"Za jedną odzywkę do Kapitana? Czy za wywrócenie go? Tak czy siak, dla mnie spoko". Kapitan oraz Fury zdążyli się podnieść i posłać mi złowrogie spojrzenia.
— Co tak nerwowo? Złość piękności szkodzi, zmarszczek dostaniecie. Zwłaszcza jest o to łatwo w twoim wieku, Steve — powiedziałam.
Bruce westchnął i powiedział:
— O nie.
Wtedy usłyszeliśmy pikanie jakby... bomby?!
— Co do... — nie skończyłam, bo bomba wybuchła i wszyscy poodpadali na boki.
Upadłam razem z Thorem do magazynu. Podniosłam się i podeszłam do Thora, a potem podałam mu rękę.
— Dziękuję — odparł, po czym korzystając z mojej pomocy wstał.
— Nie ma sprawy — powiedziałam. — Musimy się stąd wydostać.
Zaczęliśmy iść przed siebie. Wtedy włączył się alarm i usłyszeliśmy donośny ryk.
— Trzeba znaleźć Bannera — odparłam z przerażeniem w głosie.
Thor wyciągnął rękę w bok. Przez chwilę nie wiedziałam co robi, ale po kilku głośnych uderzeniach w jego ręce pojawił się Mjölnir (fachowa nazwa jego młota). Ryk wydobył się ponownie. Zaczęłam biec na neonie, a Thor leciał obok. Prawdopodobnie byliśmy blisko, gdyż ryki stawały się coraz głośniejsze. Piorun przyśpieszył i rozwalając (coś ála) kontener, ruszył na Hulka. Obok siedziała przerażona Natasha. Musiała przed nim uciekać. Podbiegłam pomóc Piorunowi. Znów zrobiłam podwójny "neonowy uścisk". Dość długo utrzymałam Hulka, lecz to go nie uspokoiło. Wielkolud jakimś cudem złamał moją blokadę, a walka przeniosła się do płonącego laboratorium. Muszę to przyznać wprost - nie radziliśmy sobie. "Ratunkiem" okazał się myśliwiec, który ostrzeliwał Zielonego. Potwór jednak się zorientował i skoczył na myśliwiec. "I tyle go widzieliśmy" pomyślałam. Thor mnie zapytał:
— Gdzie jest Loki?! Nie może uciec!
— W bloku więziennym. Chodź za mną — odpowiedziałam.
Pobiegłam (neonem, oczywiście) w kierunku cel, a Piorun leciał za mną. Wkrótce dotarliśmy na miejsce. Zmieniłam się w kuleczkę, żeby się zakraść, podczas gdy Thor się rzucił na Lokiego, który stał w otwartych drzwiach izolatki. Była to jednak iluzja i ostatecznie Bóg Piorunów skończył w celi. Schowałam się w przejściu (z którego w filmie wyszedł Phil, tak by the way). Podejrzałam jak drzwi się zamykają. Jeden z zaczarowanych agentów służył Bogowi Kłamstw.
— Mógłbyś się choć raz na to nie nabrać? — spytał zażenowany Loki.
"Zabawne. Thor jest idealnym celem do żartów... tego się nie spodziewałam". Miałam interweniować, lecz wtedy ktoś mnie szturchnął. Odwróciłam się. Był to Phil, z nową, wielką pukawką. Ręką mi wskazał pachołka Lokiego, a później pokazał gest ciszy. Zrozumiałam o co mu chodzi. Korzystając z tego, że agent stał do nas tyłem, podkradłam się, po czym zmieniłam w ludzką formę. Przewróciłam go, przez co uderzył głową w metalową barierkę. Auć. Spojrzałam w stronę Lokiego. Chciał wcisnąć guzik, przez co cela z Thorem w środku spadłaby dziesięć kilometrów w dół. Nie ze mną te numery.
— Odsuń się. Proszę — poprosiłam. — Jeszcze nie jest za późno, naprawdę. Możesz się wycofać. Nie wolałbyś żyć sobie jak normalny człowiek? Może nie będę oryginalna, ale władza do szczęścia ci nie jest potrzebna. I tak, będę to powtarzała do skutku.
— Jesteś niezwykle uparta, śmiertelniczko. Bardzo ci należy na nawróceniu mnie, mam rację?
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. W tym samym momencie, dołączył do nas Phil.
— Powiedziała odsuń się — oznajmił mój przyjaciel, z wymierzoną w Boga Kłamstw bronią.
Loki zaczął się powoli odsuwać i uniósł ręce w geście obronnym.
— Fajne, nie? Zbudowaliśmy prototyp, po tym jak nasłałeś na nas Destroyer'a (czytaj: Distrojera). Nawet ja nie wiem jak to działa — Phil naładował broń. — Chcesz się przekonać? — zapytał Boga Kłamstw.
Jednak coś było nie tak. Loki by dawno skorzystał z ucieczki. W tym momencie za nami wyłowił się prawdziwy Loki i dźgnął na wylot Phila, poniżej linii żeber. Stałam jak wryta. Phil opadł na ścianę i się osunął. Podeszłam do niego.
— Phil, proszę nie umieraj, proszę nie umieraj. Oczy na mnie, oczy na mnie — mówiłam do mojego przyjaciela. — Nie umieraj mi tutaj!
Spojrzałam na Lokiego. "Sukinsyn" pomyślałam. Podszedł do panelu i wcisnął guzik. Cela z Thorem spadła.
— Polegniesz — powiedział Phil.
— Czyżby? — spytał Loki.
— Masz to we krwi — stwierdził Coulson.
— Herosi w odwrocie. Latająca forteca roztrzaska się zaraz. W czym leży wasza przewaga? — zapytał Bóg Kłamstw.
"No właśnie. W czym?" rozmyślałam.
— Ty w nic nie wierzysz — odparł Phil.
— Nie sądzisz... — Loki nie dokończył.
Phil strzelił z nowej broni. Pocisk odepchnął Lokiego, przy okazji robiąc sporą dziurę w ścianie.
— Więc tak to działa — powiedział Phil.
— To było bezbłędne — powiedziałam do mojego przyjaciela.
Siedziałam z nim do ostatniej chwili. Dużo się przy tym napłakałam. Kiedy przyszli lekarze i Fury, stwierdzono zgon.
Wraz z Starkiem i Kapitanem siedzieliśmy przy stole w centrali. Fury trzymał karty Phila. Były zakrwawione. Ciągle je tasował, po czym powiedział:
— Phil Coulson miał je w kieszeni. W końcu nie zdobył twojego autografu.
Po tych słowach rzucił je na stół przed Kapitana. Steve wziął jedną i obejrzał. "Chwilkę. Przecież Phil trzymał te karty w szafce. W sumie, nie jest to teraz ważne...".
— Dryfujemy z wiatrem. Brak łączności, brak informacji o sześcianie. Banner zaginął. Nie mam jak wam pomóc. Ten facet był moim lepszym okiem. Może sobie zasłużyłem — westchnął dyrektor.
Rogers odłożył kartę ze swoim wizerunkiem, a Fury zaczął się przechadzać wokół stołu.
— Tak. Zamierzaliśmy się zbroić w oparciu o Tesseract — zaczął wyjaśniać Nick. — Ale nie postawiłem wszystkiego na tę jedną kartę, zamierzałem zaryzykować jeszcze bardziej. Był kiedyś taki pomysł... Stark o nim wie... tak zwany projekt Avengers. Chodziło o to, by stworzyć grupę nieprzeciętnych jednostek i zobaczyć, czy coś się z tego narodzi. Przekonać się, czy będą w stanie działać razem, w sytuacjach przerastających zwykłych śmiertelników. Phil Coulson zginął, nie straciwszy wiary w tę koncepcję. W bohaterów — opowiedział.
Tony wstał i wyszedł. Wstałam i poszłam za nim. Kapitan chyba też wstał, bo słyszałam za sobą kroki. Doprowadziło to do dotarcia do bloku więziennego. Do miejsca, w którym jeszcze niedawno była izolatka. Stark stał i patrzył w dziurę. Podeszłam do niego, nadal nic nie mówiąc. Kapitan też do nas dołączył.
— Był żonaty? — zapytał Steve, przerywając ciszę.
— Nie. Kręcił z jakąś artystką — odpowiedziałam.
— Współczuję. To był porządny facet — stwierdził Steve.
Tony prychnął i powiedział:
— Porządny idiota.
— Bo w coś wierzył? — spytał Rogers.
— To moja wina — wtrąciłam. — Nie obroniłam go. Nie zdążyłam.
— Loki oszukał was oboje. Nie możesz się obwiniać — pocieszył mnie Steve.
— I tak biorę winę na siebie — odparłam.
— To was przerastało. Mogliście zaczekać, czy coś — powiedział Tony.
— Są sytuacje bez wyjścia Tony — stwierdził Rogers.
— Jasne. Wciąż zapominam — odpowiedział Stark.
— Pierwszy raz straciłeś żołnierza? — spytał Kapcio.
— Nie jesteśmy w wojsku. Fury nie będzie mi rozkazywał — powiedział Stark.
— Mnie też nie — odparłam.
— Ani mnie. Tak samo jak Loki, ma krew na rękach, ale na razie musimy o tym zapomnieć i załatwić sprawę. Lokiemu jest potrzebne źródło energii. Jak zrobimy listę... — Kapitan nie skończył.
— On w nas uderza — powiedział nagle Iron Man.
— To nie ma znaczenia — odparł Kapcio.
— Właśnie, że ma. Na tym mu zależało. Uderzyć tak, aby zabolało. Po co? — spytał miliarder.
— Chciał nas skłócić... — odpowiedziałam.
— Jasne, dziel i rządź, ale wiecie. Dopóki nas nie pokona, nie wygra, tak? O to mu chodzi! Chce z nami wygrać i to najlepiej na oczach wszystkich. Szuka widowni — powiedział filantrop.
— Racja. W Niemczech już dał występ — powiedziałam.
— To był tylko zwiastun, a dziś? Dziś jest premiera, a Loki jest totalną diwą, nie? Chce mieć kwiaty, tłumy widzów i wielki, wspaniały pomnik na... — geniusz się na chwilę zatrzymał.
Spojrzeliśmy na niego z Kapitanem, sugerując mu gdzie Loki chce pomnik.
— Sukinkot — dokończył playboy.
Przygotowania do walki się zaczęły. Kapitan poszedł po Natashę i prawdopodobnie Clinta. Tony jeszcze działał przy swojej zbroi. Poszłam na salę treningową i jeszcze poćwiczyłam na manekinach oraz workach treningowych. Pod koniec treningu moje ręce od łokci po dłonie świeciły się na neonowo, ale potem przestały. "Co to było? Nowa moc, o której kiedyś wspominał Profesor X? Pewnie tak...". Wyszłam z sali i pobiegłam do szafki po małą słuchawkę do ucha. Dobiegłam, zabrałam ją i włożyłam do lewego ucha. Zrobiłam mały test, przykładając palec do słuchawki.
— Tony słyszysz mnie? — spytałam.
— Tak, słyszę, głośno i wyraźnie — odpowiedział.
— Dobra, dzięki za pomoc w teście. Do zobaczenia — odparłam.
Jesteśmy gotowi. Kapitan, Nat i Clint (który dzięki Bogu już był sobą) lecieli Quinjetem, Iron Man poleciał dzięki zbroi, a ja szybowałam nad nim w formie kulki. Udaliśmy się w stronę Nowego Yorku. "Czas powstrzymać Lokiego. Dla Phila".
—————————————————————————————————————————
*prycz - łóżko w więzięniu
**stoliczek - w filmie go nie było, został dodany na potrzeby retrospekcji
***opcja okienka - tak samo jak w przypadku stoliczka, tego w filmie nie było
Kolejna retrospekcja za nami. Jeśli pojawiły się jakieś błędy, możecie mnie poprawić. W następnym rozdziale odpoczniemy trochę od retrospekcji. Mam zamiar opowiedzieć Wam o shipach z Ellie. Pozdrawiam Was wszystkich bardzo serdecznie, życzę Wam miłego dnia lub wieczoru i widzimy się następnym razem. Cześć!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top