2

Wielki pokój z ogromnym łóżkiem, był on w kolorach czarno czerwonych. Weszłam w głąb pokoju. W oczy rzuciły mi się czarne drzwi z boku pokoju. Nie zajrzałam za nie, ponieważ miałam złe przeczucie. Zaczęłam się rozglądać po całym pokoju dopóki nie zobaczyłam balkonu. Podeszłam do niego i zobaczyłam, że jest dość nisko nad ziemią, tak z dwa piętra, ale postanowiłam nie ryzykować, ponieważ mogłabym połamać sobie nogi, a to by utrudniło nieco moje plany związane z ucieczką. Zaczęłam się rozglądać za czymś, co mogłabym zaczepić o ramę okna. Kurde, żeby tylko coś było jak.... Bingo! Na łóżku leżał bardzo długi sznur. Ej oni serio są tak głupi, bo jak na razie to jest takie proste, że równie dobrze mogłabym po prostu wyjść drzwiami frontowymi. Chwyciłam sznur i okręciłam go wokoło framugi. Upewniłam się, że dobrze się trzyma i skoczyłam uff.. było się jednak zapisać na tą siłownie. Gdy byłam w połowie usłyszałam... przeraźliwy krzyk? Nie, tego krzyku nie można nazwać. To był raczej ryk. O, to dobre słowo. Ok, ja se tu myślę, ale ja jak to ja, jak zwykle nie zamknęłam drzwi do pokoju. Czemu jestem taka głupia? Czemu? Gdy moje stopy dotknęły ziemi zaczęłam biec ile sił w nogach. Gdy przebiegłam tak z około kilometr, albo sześć, albo sto metrów... Nie istotne, ważne czy mam telefon i gdzie jestem. Zaczęłam przeszukać spodnie i... jest! No no ... Co za debile, normalnie nie wierzę w tych gości. Sprawdzam go. Kurde! Rozładowany! Gdy już po padałam w furię, usłyszałam za sobą szelest. Odwróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłam tego samego bruneta co mnie porwał.
- Ej, odpuszczacie sobie kiedyś? -popatrzyłam na niego z kpiną. Od momentu gdy uciekłam od tamtej mafii jako mała dziewczynka, nie boję się śmierci, nie obchodzi mnie, czy mnie teraz zabiją, byle nie wrócić na tamto krzesło.

- Nie nigdy nie odpuszczam i albo pójdziesz ze mną albo wyciągnę z ciebie całą krew, co do kropelki, ty decydujesz.

- Myślisz, że się boję? Pff.... Przykro mi, kolo, grozisz nie tej osobie. Proszę, nie ma problemu, zabijaj, jak tak bardzo chcesz.

Chłopak najwidoczniej się zdziwił, biorąc pod uwagę fakt, że staną jak wryty. Zaczęłam uciekać. Jak mnie zabije przynajmniej będę miała spokój od tego świata.

Usłyszałam z sobą kroki i przyspieszyłam, świadoma, że z tym kolesiem nie wygram, ale zawsze było warto go podrażnić.

Nagle wpadłam na coś twardego. Gdy podniosłam głowę do góry zobaczyłam jedyną osobę, której się bałam....

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wiem wiem, jestem zła i podła, jak mogłam wam to zrobić
Następne rozdziały pojawią się jak będę miała
chociaż 5 widzów😘😁
KOREKTA: Agata Marysia

Wpadnijcie też na jej profil piszę tam ona trzy opowiadania

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top