Pięć. Jak pięść tylko że pięć.

*puk, puk*
*cisza*
*uchylasz drzwi*
*wyskakuje na ciebie nastolatka z patelnią*

Och, to ty! Boże nie strasz mnie tak...
Jestem kilka minut oglądałam "Telefon". Mocny film...
Normalnie jestem posrana ;-;

Ale wracając. Klapnij sobie obok. *klepie łóżko, na które zdążyła już usiąść* *podaje ci kocyk, kubek herbatki, notatnik i długopis*

Dobrze, wszystko jest. Możemy zaczy.... zaraz! Ty jeszcze nie w pidżamie!?!?!

Och... jednak jesteś... wybacz. W ciemności wydawało mi się, że masz na sobie zwykłe ubrania.

Mam nadzieje, że nie będzie ci przeszkadzał brak światła w pisaniu? *uśmiecha się i nie czekając na twoją odpowiedź, klaszcze w dłonie*

To świetnie! Zaczynajmy.
Dyktuje.
Nominowała mnie Domofon 

*poprawia kocyk, zakładając go pod nogi* 

Czekaj. Trzymaj i zadawaj pytania, bo muszę się skupić. *rzuca ci cały popękany telefon, na którym widnieją cztery pytania* Żeby nie było to nie przeze mnie jest taki popękany, tylko przez moją siostrę!

Dobra. Możemy iść dalej. Pierwsze pytanie, jakie? Dlaczego taka a nie inna nazwa, nie? 

A więc... dość trudne pytanie. Po prostu. Wydało mi się najgłupsze i najłatwiejsze. Pierwsze co przyszło mi do głowy. Potem stwierdziłam, że mogłam wymyśleć coś ciekawszego, ale kurwawszystkozajęte też było zajęte więc no... :/ 

Mogłam być żelkiem... Czemu wcześniej na to nie wpadłam?

*zerka ci przez ramię* 

Jaki jest najlepszy sposób na dowartościowanie się? 

*głośno wypuszcza powietrze*

Myślę, że... no jednym z najważniejszych rzeczy jest szczera rozmowa z przyjacielem. Aczkolwiek jak się takiego nie ma, lub po prostu osoby której można bezgranicznie zaufać, dowartościować można się różnorakimi pasjami. Albo uczestniczyć w jakichś akcjach charytatywnych co by poczuć, że robi się coś ważnego...

*bierze łyk swojej herbaty, trzymając kubek dwoma rękami*

Jaki twoim zdaniem jest najczęstszy sposób szufladkowania ludzi?

Moim zdaniem w najczęstszy sposób szufladkujemy ludzi, po prostu... jejku nie potrafię odpowiedzieć na tak proste pytanie. Za późna godzina, za późna...

*opatula się bardziej kocykiem i wypija herbatę na jednym wdechu*

Zapodać jakiś, niekoniecznie zabawny, żart?

-No, Albercie, prawdopodobnie spędzisz na wózku jeszcze tylko dwa tygodnie.

-Ale jak to? Przecież pielęgniarka powiedziała, że będę go potrzebował do końca życia.

-To też jest prawda, Albercie...

Nie wiem czemu, ale za każdym razem mnie to bawi. Jestem złym człowiekiem ;-;

Papatki, dobranoc, karaluchy pod poduchy!

*podkurcza nogi, tak by nie wystawały jej za łóżko... potwory... sami rozumiecie...*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top