2.Nie przekonasz mnie.
Siedziałam na dachu szkoły.Z zamkniętymi oczami nasłuchiwałam szumu wiatru.Tą, jakże ciekawą, czynność przerwał mi dźwięk otwieranych drzwi.Ktoś wchodził po drabinkach na daszek.
-Szukałem cię- usłyszałam.Zdziwiłam się, że ktoś mnie szukał.Podniosłam się i spojrzałam na osobę przede mną.Okazał się to Kagami.
-O co chodzi?- spytałam.
-Cóż...- zaczął- Chciałem przeprosić za wczoraj- Spojrzałam na niego pytająco- Za to kiedy na ciebie wpadłem i wtedy jak oberwałaś piłką-
-To nic, przywykłam-
-Heh...Wiesz, najbardziej zaskoczyło mnie to kiedy trafiłaś do kosza zza ogrodzenia, odwrócona tyłem...Posłuchaj...Nie byłabyś zainteresowana dołączeniem do...-
-Nie, dzięki-
-Nie dałaś mi dokończyć-
-Bo wiedziałam co chciałeś powiedzieć- wstałam- Lubię koszykówkę, ale przez moje umiejętności gra może być niesprawiedliwa wobec przeciwnika- dodałam i zeskoczyłam z daszku.Obok mnie stał Kuroko.Patrzył na mnie, nie umiałam odczytać jego wzroku.Otworzyłam drzwi i odeszłam.
Wracałam sobie spokojnie do domu.Moją uwagę przykuła cukiernia, a dokładniej to co było na wystawie.Wiele, wiele słodyczy, ale muszę oszczędzać.No cóż, muszę chyba zrezygnować.Odwróciłam się i znowu zaczęłam iść.
-Zaczekaj!- usłyszałam za sobą.Odwróciłam się i zobaczyłam wysokiego, brązowowłosego chłopaka.Za nim biegł chłopak w okularach i zatrzymał się przy nas.
-Nie możesz tak wyrywać do biegu jak mówię!- powiedział.
-Wybacz- podrapał się po karku- Po prostu musiałem- odwrócił się przodem do mnie- Jesteś Sako, tak?..Posłuchaj...-
-Jeżeli przybiegłeś tu, by mnie przekonać do dołączenia do drużyny to daruj sobie- powiedziałam.
-Skąd wiesz?-
-Najpierw Kagami próbował, a teraz ty.Pewnie ci opowiedział co było na boisku-
-Tak, ale też sam to widziałem i byłem pod wrażeniem-
-Teppei, daj sobie spokój- powiedział chłopak stojący obok- Ją też zaczniesz mordować jak mnie kiedyś?-
-Ale się udało- zaśmiał się.
-Nie uda ci się mnie przekonać- powiedziałam- Potrafię być bardzo uparta...Cześć- odwróciłam się i odeszłam.
Siedziałam na przerwie w klasie czekając na dzwonek.Położyłam głowę na ławce.Dzisiaj ledwo zdołałam zmusić Ame pójścia do szkoły, ten dzieciak mnie wykończy.Ktoś przysiadł się do ławki przede mną.Uniosłam głowę i zobaczyłam Kyoshiego.
-Cześć- powiedział uśmiechnięty.Znowu położyłam głowę na ławce.
-Daj sobie spokój- powiedziałam.Zaśmiał się.
-Tak łatwo się nie podaję-
Kyoshi łaził za mną cały czas.Nawet do toalety nie mogłam spokojnie pójść bo wiedziałam, że on będzie czekać!Cholera!Miałam już tego dosyć.Swoje drobne kroki kierowałam w stronę sali gimnastycznej.Byłam tak wnerwiona, że Teppei ledwo za mną nadążał.Weszłam do sali i już na spokojnie podeszłam do trener.
-Przepraszam- powiedziałam.
-Huh?- dziewczyna spojrzała ma mnie- Coś się stało?-
-Możesz powiedzieć temu osobnikowi, by dał mi spokój?- powiedziałam, wskazując na Kyoshiego.
-O co chodzi?- zwróciła się do Kyoshiego.
-Cóż...Chcę by z nami grała w drużynie- powiedział- Ma rzadkie zdolności- Trener spojrzała na mnie i nagle jej oczy się rozszerzyły.
-To ty?Słyszałam co zrobiłaś.Sama w to niezbyt wierzyłam, ale patrząc na ciebie...- spojrzała gniewnie na Kyoshiego- Tyle, że to nie powód, by łazić za nią krok w krok!- Kyoshi, jak i reszta jego drużyny stała przerażona.Już polubiłam ich trener.Westchnęłam.
-Jak bardzo ci zależy bym dołączyła do drużyny?- spytałam.
-Bardzo?- uśmiechną się.
-To zróbmy tak...Jeżeli WSZYSTKIM uda się nie dopuścić bym trafiła do kosza, dołączę do drużyny...Ale jeżeli nie, dasz sobie ze mną spokój, jasne?-
-Czyli chcesz zagrać?-
-To nie będzie TAKA gra.Ustawię się na środku i rzucę do kosza, a wy macie po prostu do tego nie dopuścić-
-To będzie łatwizna- powiedział Kagami.Uśmiechnęłam się chytrze.
Stałam na środku, a cała drużyna była rozstawiona przy koszu.Widziałam uśmiech Kagamiego, myśli, że wygra?
-Wystarczy, że rzucę do kosza...- uniosłam piłkę, a wszyscy się przygotowali- Ale....- uśmiechnęłam się-...czy powiedziałam, do którego?!- wyrzuciłam piłkę za siebie.Kagami od razu zerwał się do biegu.Miną mnie- To bez celowe- ruszyłam na kosz.Piłka prawie wpadała, a Kagami miał już ją zabrać...
[ Kagami ]
Jeszcze trochę, a wygram, ale co to?!Jak się ona tu znalazła?Jej wyskok był opóźniony, a jest wyżej niż ja!Zacząłem spadać, a Sako złapała piłkę i rzuciła na przeciwny kosz.Piłka wpadła bez problemu.Ta dziewczyna...Ona jest niesamowita.
[ Sako ]
-Przegrałem- powiedział Kyoshi.
-Nic dziwnego...- Wszyscy na mnie popatrzyli- Gdybyś wcześniej to zauważył.Zasady były proste.Wystarczy, że wrzucę do kosza i wygrywam, nie mówiłam do którego.Uznaliście, że to łatwizna i ustawiliście się pod jednym koszem, ale czy to, że mogę oszukiwać nie było oczywiste?-
-To co mogliśmy zrobić?- spytał Hyuga.
-Wszystko...Mogliście mi nawet zabrać piłkę, wszystko bym nie rzuciła...Wam to się nawet nie wydawało podejrzane, szczególnie tobie Kagami.Po tym co widziałeś tamtego dnia, uznałeś, że gra zemną będzie łatwa?-
-T-Tak trochę- odparł.
-Zgodnie z zakładem, odpuszczam...- powiedział Kyoshi- Trochę szkoda- Uśmiechnęłam się.
-Uznajcie to za lekcję...Nigdy nie możecie dopuścić, by zlekceważyć przeciwnika, bo nigdy nie wiadomo co chowają jego karty- wyszłam z sali.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top