Rozdział 10
Jack
Wisiałem nad ziemią już od dwóch dni.
Codziennie wstrzykiwali mi jakieś nieznane trucizny.
Próbowwli ze mnie wyciągnąć informację.
Wyczułem w głosie tej wiedźmy akcent hiberyjski, taki jak u Halta.
Na złość jeszcze powiesili mi przed twarzą lustro, żebym widział jak wyglądam.
Znowu usłyszałem kroki.
Po chwili do groty weszła ta stara jędza.
Uśmiechała się psychopatycznie i wyjęła zza pleców drut.
- Dobra! Gadaj o planach króla, albo pożałujesz! Umrzesz w męczarniach!- wychrypiała swoim skrzekliwym głosem.
- Wole umrzeć niż zdradzić matko trędowatych!- wysyczałem w jej stronę, nie dałem rady wrzeszczeć.
- Ty!!!- wrzasnęła i rzuciła się na mnie.
Wbiła mi drut prosto w brzuch, a ja wrzasnąłem. Wyciągnęła nóż zza pasa i zaczęła mnie nim ciąć.
Czułem ból na całym ciele i wrzeszczałem jak opętany.
Przestała ciąć i jeszcze uderzyła nożem w czułe miejsce.
Szarpnąłem za łańcuchy i ostatni raz krzyknąłem. Bez sił zwiesiłem głowę, zaciskając zęby.
Nagle cały ból skumulował mi się na środku dłoni.
Ból był okropny, jakby mi ktoś walił w czaszkę młotem. Nawet gorzej.
Krzyczałem.
Nagle coś zaczęło przebijać mi skórę. Tego było za wiele.
Zemdlałem.
Will
Siedziałem przy ognisku, wpatrując się w trzaskający wesoło ogień. Woda się zagrzała, więc zdjąłem ją z ognia. Wsypałem zmielone ziarna do kubka i zalałem. Napój zmieszał się, więc zacząłem sączyć go małymi łyczkami. Ciepło rozlewało się po całym moim ciele. Spojrzałem w stronę Halta.
Leżał na cienkim kocu, i cicho pochrapywał. Ciągle się zastanawiam, co było powodem jego zemdlenia.
Odwróciłem wzrok na mężczyznę. Gdy na niego patrzyłem, gdziesz w najdalszych zakątkach głowy miałem wrażenie, że go znam.
I to imię.
Daniel.
Kojarzę je. Ktoś dotknął mojego ramienia. Spojrzałem na zaspanego Halta.
- Czemu zemdlałeś? - spytałem po prostu.
Halt zamyślił się. Zaparzył sobie kawę, i po chwili siedział obok mnie sącząc czarny płyn.
- To bardzo delikatna sprawa. Usiądź lepiej wygodnie, bo będziesz musiał zerwać się na równe nogi.- powiedział cicho.
- Żartujesz? Przecież doskonale panuję nad swoimi emocjami!- powiedziałem, śmiejąc się.
- To twój ojciec.
- Co?!- zerwałem się na równe nogi. Zaraz, jeszcze raz co??(Halt zawsze ma rację xD😂😂😂)
- To. Daniel to twój ojciec.- wyjaśnił Halt.
- Przecież to niemożliwe!!!- krzyczałem na całe gardło.- On zginął dawno temu! Widziałeś to!- nie mogłem uwierzyć. A może Halt mnie nabiera? Nie, Halt nie żartuje w takich sprawach.
Nagle za moimi plecami rozległ się głos.
- To prawda Willu. Jesteś moim synem.
Maddie
- Musimy go znaleźć.- powiedziała zdecydowanie Cassandra.
- Nawet nie wiemy gdzie go zanieśli!- krzyknął Gilian.
Siedziałam obok mamy patrząc jak naradzają się.
- Ja mam pomysł.-powiedziałam nagle.
Wszytkie pary oczu padły na mnie.
- Eeee... no więc Crowley mógłby przeszukać miejsce znalezienia lassa. Inni mogą zebrać baronów i główkować, gdzie zabrali Jack'a.- zaproponowałam nieśmiało.
- Dobry pomysł.- poparł mnie Arald.
Wszystko według planu. Inni będą zajęci swoją robotą, a ja będę mogła sama poprowadzić śledztwo.
Narada dobiegła końca i wszyscy wyszli z sali pośpiesznym krokiem.
Wolnym truchtem biegłam korytarzami.
Wybiegłam na dziedziniec i natychmiast zniknęłam w cieniu.
Mknęłam pod murem niewidoczna, aż doszłam do bramy.
Przecisnęłam się powoli przez kratę, gdy nagle usłyszałam kroki.
Zastygłam w miejscu.
Strażnik stanął metr przedemną i rozgladał się wokoło.
Po chwili wzruszył ramionami
i odszedł w przeciwną stronę.
Pobiegłam w stronę miejsca, gdzie prawdopodobnie porwali Jack'a. Niedługo będzie tu Crowley, więc musiałam się pośpieszyć.
Przykucnęłam przy miejscu najbardziej zakrwawionym.
Pochodziłam jeszcze chwilę, i miałam już wracać, gdy mój wzrok padł na małe wgłębienia w ziemi. Padłam na kolana, i zorientowałam się, że są to kroki jakiegoś mężczyzny. Podniosłam wzrok i z radością zobaczyłam, że prowadzą w las.
- Nareszcie jakiś trop.- mruknęłam do siebie i wstałam na nogi.
Otrzepałam kolana z ziemi i podąrzyłam w stronę lasu.
///////////////////////////////////////
Od razu przepraszam za CZTERY!!! dni niedodawania rozdziału.
No ale jest.
Jestem chory i strasznie trudno mi się pisze.
Do następnego!
Wasz
Wyrwij_style😂
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top