Rozdział 12

Jack

Po raz pierwszy od tygodnia wyszedłem z pieczary. Przeszukałem tę wiedźmę i okazało się, że miała przy sobie kawałek chleba.
Zgarnąłem go i szybko zjadłem.
Teraz szedłem na bosaka, po zimnej podłodze w stronę wyjścia z tunelu.
Po chwili wędrówki zacząłem słyszeć głosy. Podreptałem cicho do ściany i skradałem się w stronę głosów.
- .... Araluen..... silni....shedzi.....ochrona...
Podszedłem trochę bliżej, i wreszcie ich zobaczyłem.
Wysocy na dwa metry, silni i ogromni barbarzyńcy, stali teraz i rozmawiali, zapewne o czymś ważnym.
- Użyjemy podkopu....piwnice... niespodziewany atak.... natarcie z dwóch stron...
Czyli planują atak na Araluen!
Chcą się podkopać do piwnicy i niespodziewanie zaatakować nic nie spodziewających się mieszkańców! Muszę ich szybko ostrzec!
Jak cień prześlizgnąłem się do drzwi i cicho je otworzyłem.
Znów znalazłem się na korytarzu.
Po bokach jednak stały oparte różne narzędzia do kopania.
Nagle mnie olśniło.
"Muszę się skupić!"pomyślałem.
Zlożyłem ręce i przywołałem swoją moc. Poczułem mrowienie w dłoniach i nagle pojawił się lód.
Dużo lodu.
Zaczął się formować, zgodnie z moją prośbą, na moje zawołanie.
Byłem jego panem. Władcą.
Słuchał się tylko mnie.
Wreszcie skonczył się formować.
Rozłożyłem ręce, a na ziemię spadł lodowy shuriken. Podniosłem go ostrożnie. Okazał się jednak lekki jak piórko i twardy jak skała.
Powoli podszedłem do jednej z łopat i uderzyłem w nią shurikenem.
Pojawiła się mała rysa.
Uderzyłem mocniej.
Wyszczerbiła się.
Uderzyłem potężnie.
Połamała się na pół.
Euforia!
W sumie, czemu by jeszcze nie utrudnić im pościgu za mną?
Wystawiłem ręce przed siebie i znów przywołałem moc.
Mrowienie na dloniach było jeszcze mocniejsze.
Nagle z moich rąk wyzionął lodowaty wiatr.
Z hukiem uderzył w drzwi i huczal ciągle.
Po chwili zaczęły pokrywać się się szronem. Usłyszałem krzyki.
Już zauważyli moją nieobecnośc!
Wzmocniłem wiatr i drzwi zaczęły zamarzać. Warstwa lodu stawała się coraz grubasza.
Już! Zabrałem swoją moc i mrowienie zniknęło. Teraz drzwi pokrywała gruba warstwa lodu.
Uslyszałem teraz pierwsze łomoty w drzwi.
Zignorowałem to i ponownie wziąłem shuriken.

Maddie

Pędziłam przez las. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że nie znalazłam Jacka! Ta nimfa powiedziała, że za pomocą tej mocy znajdę Jacka.
Teraz wpadałam na pomysł! Wyobrazilam sobie pewien napis.
Uniosłam ręce do góry i zaczęłam dzieło.
Z moich rąk wyleciał strumień wody i utworzył się w napis na niebie.
Jack, gdzie jesteś?

Jack

Jack, gdzie jesteś?
Co to było?
Wybiegłem właśnie z kryjówki barbarzyńców i zobaczyłem ten napis na niebie, zrobiony z.... wody?!
Dziwne.
Postanowilłm wskazać kierunek mojego pobytu. Uformowałem z lodu strzałkę i unioslem ją.
Ona natychmiast poszybowała do góry.
Teraz tylko pozostało mi tylko pójscie w przeciwną stronę do mojej strzałki, na spotkanie z tym szukającym mnie osobnikiem.
Jednak trucizny w moim organiźmie osłabiły mnie.
Moje ciało nie było już zdolne do żadnego ruchu. Zemdlałem.

Maddie

Zobaczyłam lodową strzałkę.
Ogarnęło mnie takie szczęście, że nawet nie zastanawiałam się jakim cudem się tam pojawiła.
Po prostu popędziłam w stronę pokazywaną przez strzałkę.
Nagle jednak strzałka rozkruszyła się i w małych kawałeczkach runęła w dół.
Miałam złe przeczucia.
A jeśli coś się stało Jackowi?
Z przerażającymi wizjami, pobiegłam po Jacka.

📯📯📯📯📯📯📯📯📯📯📯📯📯

Ej, ej! Spokojnie! Zabijecie mnie po programie! Po pierwsze przepraszam was za tak dłuuuuuuuuugie nie dodawanie rozdziałów.
Po drugie macie wymyślić jakiś specjał!
Po trzecie, możecie mnie już zabić😊

Wasz


Wyrwij_style😂









Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top