#104
halt: *upewnia się, że wszyscy siedzą przy stole* a więc mamy wigilię, jesteśmy wszyscy razem i- ZOSTAW TEGO KARPIA HORACE. kontynuując, i zaraz weźmiemy się do jedzenia, tylko chciałbym zadać jedno pytanie. co do kurwy nędzy robi twoja córka, cassandro.
mała maddie: *pije wodę z choinki*
cassandra: nie mam pojęcia, u nas w domu też tak robi. i halt, możesz przestać przeklinać, chociaż dziś?
halt: nie.
horace: możemy w końcu jeść?
halt: NIE. czekamy na crowleya. ta szmata zawsze się spóźnia.
horace: a mógłbym chociaż-
halt: NIE. i will, co ty znowu odpierdalasz. nie możesz się chociaż raz w roku przyzwoicie zachować
will: *wkłada bombkę do buzi* hMmMm?
alyss: ok, will, chyba musimy zerwać.
will: *szybko wyjmuje z gęby bombkę* przepraszam, już nie będę.
alyss: też tak uważam
crowley: *siada do stołu spóźniony, w srebrnej, cekinowej koszulce* sorry, pociąg mi uciekł
halt: woho, ale się odpierdoliłeś. wyglądasz zupełnie jak widelec.
crowley: aż nie mam pojęcia jak mam to odebrać.
halt: co to za pytanie, oczywiście, że-
gilan: dobra, gołąbeczki wy moje, zamknijcie ryje, głodny jestem. a horace zaraz zgwałci naszego karpia.
horace: odwalcie się, głodny jestem
halt: NIE NIE NIE NAJPIERW OPŁATEK.
alyss: ale opłatek daje się na końcu
halt: no to bądźmy oryginalni
crowley: halt, muszę spytać. czy ty masz okres?
halt: yy nie? ty masz. i twoja stara też ma
crowley: moja stara nie żyje
halt: to masz problem
horace: *wstaje z krzesła i się drze* KURWA MAĆ ZJEDZMY TO W KOŃCU. JEBANE 12 MINUT JUŻ CZEKAM. WIECIE ILE TO JEST 12 MINUT?!
mała maddie: *zaczyna płakać*
halt: cassandra, ogarnij swoje dziecko i żone
cassandra: ha ha ha. beka jak rzeka. bardzo zabawne.
jenny: to możemy w końcu żreć czy nie
halt: dobra, niech wam będzie.
horace: *siada na krześle i bierze kawałek karpia*
will: właśnie, panowie, powinniśmy zdecydować który z nas przebiera się w tym roku za mikołaja.
horace: ja nie, przebierałem się rok temu.
gilan: ja też nie, zepsuje mi się fryzura, a do tego nie możemy dopuścić
crowley: ja nie, bo po prostu mi się nie chce. niech halt się przebierze
halt: *krztusi się barszczem* CO?
will: też uważam, że halt będzie najlepszy do tej roli.
halt: i ty brutusie przeciwko mnie. a czemu will nie może się przebrać
will: może i mógłbym, ale ty będziesz lepszym mikołajem. masz nawet taki mikołajowy brzuszek
crowley: to akurat nieprawda, on ma sześciopak. znaczy, ykhm, pauline mi kiedyś mówiła
halt: *chowa głowę w dłoniach* jezus maria o czym my gadamy
jenny: o twoim związku z crowleyem
crowley: *wypluwa kompot* przepraszam, co? o jakim niby związku
halt: CZY MOŻEMY ZMIENIĆ TEMAT
will: a przebierzesz się za mikołaja?
halt: ughtgh no dobra ale zero zdjęć
gilan: możesz sobie pomarzyć, powieszę jedno na lodówce i będę na nie patrzyć w smutnych chwilach
halt: pieprz się
gilan: tak jak ty z crowleyem?
halt: CZY MOŻEMY. KURWA. ZAKOŃCZYĆ. TEN TEMAT.
crowley: ten jeden raz popieram halta
alyss: to jak z tym opłatkiem? dzielimy się czy coś?
horace: jeszcze chwila, kończę jeść
halt: właściwie, to bardzo się cieszę, że mamy kogoś takiego jak horace.
horace: aww, halt, bo się zaraz zarumienię
cassandra: nie podrywaj mi męża, ty dzikusie. masz przecież crowleya
halt: *udaje, że nie usłyszał cassandry* gdy inni marnują jedzenie po świętach, my możemy dać resztki horacemu, a wszystko zje. zupełnie jak pies.
horace: dobra, tak nagle przestałem być głodny, chodźmy się dzielić tym opłatkiem
następnie nastąpiło niezręczne dzielenie się opłatkiem, podczas którego halt wypowiadał jedynie słowo "nawzajem" lub opcjonalnie "tobie też", a horace zjadł cały opłatek zanim się z kimś podzielił.
gilan: haaalt, coś czuję, że to już czas, byś wskoczył we wdzianko mikołaja
halt: ale po co właściwie mam to robić, przecież maddie ma 2 latka i tak niczego nie zapamięta. pewnie nawet nie wie jak mam na imię.
cassandra: nie byłabym tego taka pewna.
halt: ah, doprawdy? *bierze maddie na kolana, mrucząc przy tym pod nosem że dzieci są obrzydliwe* maddie, jak mam na imię?
mała maddie: halt siwobrody
halt: o kurwa
mała maddie: o kurwa
cassandra: *upuszcza szklankę i patrzy się z groźną miną na halta* widzisz czego uczysz moją córkę?
halt: okej, to ja może idę się przebrać w ten ochydny strój.
gilan: to najlepszy dzień w moim życiu *ociera łzę*
will: totalnie. masz aparat?
gilan: mnie się pytasz? *słyszy kroki "mikołaja" i dźwięk dzwoneczka* o mój boże on tu idzie *zaczyna nagrywać*
halt: *przychodzi ubrany w strój i mówi beznamiętnym tonem* ho ho ho jestem mikołaj i mam dla was prezenty, które absolutnie nie są wam do niczego potrzebne ho ho ho *dzwoni dzwoneczkiem* a więc *wyjmuje prezenty z worka* to są prezenty.
wszyscy: *podchodzą po swój prezent*
crowley: omg, ciekawe co ja dostanę
gilan: ty to pewnie dostaniesz rózgę od naszego mikołaja
crowley: oh, po prostu się zamknij. ja nic nie mówiłem, jak obściskiwałeś się z willem dwa miesiące temu.
will: co jakie obściskiwanie nic sobie takiego nie przypominam
crowley: ykh-ykh-kłamca-ykh-ykh
halt: *wraca przebrany w normalne ubrania*
will: to co, wojna na śnieżki?
horace: wojna na śnieżki
alyss: to ja zostanę z cassandrą popilnować maddie, a wy się tam bawcie, chłopacy
cassandra: ale się cicho zrobiło, gdy wyszli *mówi po chwili*
alyss: może rozpalę w kominku, trochę tu zimno.
dziesięć minut później
alyss: KUŹWA DOM SIĘ PALI
***
um, dzień dobry. trochę mnie nie było. nie ma również oneshota, ale za to talks jest dość długi. z 900 słów z tego co widzę.
jak komuś kiedyś będzie bardzo brak moich rozdziałów, niech mi gdzieś spami, to pewnie zmięknę i wstawię. niestety moja motywacja do czegokolwiek to -50, niczym temperatura powietrza w tym pieprzonym grudniu.
i, nie wiem, co tam u was?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top