Legenda O Smoku Królewskim
Tysiące lat temu, ziemię tą zamieszkiwały smoki. Dzieliły się na cztery grupy: Ziemia, Ogień, Woda i Powietrze.
Każda grupa była potężna. Powiadano, że ich magia zasila każde żyjące stworzenie. Każdą, najmniejszą gałązkę czy źdźbło trawy przepełnia ich życiodajna energia. Mawiano, że gdy jednej z ras zabraknie, świat pochłonie chaos.
Ogień strawi wszystko, co stanie mu na drodze.
Woda zatopi każdą, nawet najwyższą górę.
Powietrze sprawi, że tornada pochłoną wszystko, co spotkają.
Ziemia stanie się tak jałowa i sucha, że nic nie będzie w stanie na niej przeżyć.
Smoki łącząc swoje moce nadawały mocy i pędu Kręgowi Życia. Woda ograniczała ogień i nawadniała ziemię. Ogień troszczył się o to, by powodzie nie pochłonęły ich świata. Ziemia ograniczała wodę. Powietrze nadawało rytmu. Wszystko działało ze sobą w idealnej harmonii.
Każdy smoczy ród posiadał parę sprawującą władzę nad resztą. Nazywano ich Alfami. Każda para składała się z samca i samicy, tego samego rodu. Pary miały jedno dziecko, które przejmowało po nich władzę.
Smocze Królestwo nie posiadało granic. Wszystkie rasy żyły jedna obok drugich. Pomagały sobie wzajemnie. Alfy zajmowały tę samą, wielką górę.
W jej wnętrzu tlił się jasny płomień nieaktywnego wulkanu. Mawiano, że był prekursorem jedności.
Góra symbolizowała ziemię.
Chmury zawsze nad nią krążące odzwierciedlały powietrze.
Rzeki tworzące wyspę, na której środku znajdowała się góra - wodę.
Natomiast żar tlący się we wnętrzu wulkanu - ogień.
W ten sposób narodziła się idea harmonii. Tak jak zjawiska i przedmioty współgrają ze sobą, tworząc ten piękny krajobraz, tak smoki muszą działać razem, by świat nie rozpadł się pod własnym ciężarem...
Każdy akceptował ten stan rzeczy. Rozumieli bowiem, że tylko wspólnymi siłami mogą uchronić świat przed zagładą.
Poza jednym smokiem...
Jeden z nich nie akceptował zależności jednych od drugich. Pragnął rządzić. Pragnął władać. Był księciem rodu Ognia, Saron. Przekonany o potędze własnego rodu... Zaślepiony chęcią władzy... Chciwością... Zwabił przedstawicieli innych rodów: księżniczkę rodu ziemi Azurę, ksiącia rodu powietrza Diego i księcia rodu wody Celiona. Użył swojej mocy, by ich zniszczyć. Gdy zabrakło innych władców, Saron bez problemu pokonał poprzednie, nadal żyjące Alfy, po czym ogłosił się panem smoków...
Niestety, gdy zabrakło Alf innych ras, spełniły się najgorsze przepowiednie. Królestwo zaczęły nawiedzać tornada, powodzie oraz trzęsienia ziemi. Saron dopiero wtedy zorientował się, co tak właściwie uczynił. Niestety, było już za późno...
Nie minęło dużo czasu, zanim smoki wymarły. Najlepiej, mimo wszystko, trzymał się ród ognia. Ich Alfa nadal żył i, choć świat był jałowy i pusty, Saron starał się, by jego poddani mieli wszystko, czego potrzebowali. Nie umiał wytwarzać wody ani nawadniać gleb, które szybko jałowiały. Wysychały całe jeziora i rzeki, przez co głód zaczął zaglądać smokom w oczy.
W krótce jedynym żyjącym smokiem był sam Saron. Resztę pochłonęły epidemie, śmierć i głód...
Smok wiedział, że świat jest już stracony. Gdy stawał na szczycie góry i patrzył dokoła zawsze z tęsknotą wspominał to, jak świat wyglądał zanim wybił Alfy pozostałych rodów. Nie wiedział tylko jednej rzeczy... Celion, książę rodu wody jakimś cudem przeżył. Był strasznie osłabiony i ranny, ale żył i to się liczyło.
Po kilku latach Celion powrócił do stolicy smoczego królestwa i wyzwał Sarona na pojedynek. Książę rodu wody wygrał starcie i użył mocy jego oraz księcia rodu ognia, by naprawić szkody wyrządzone przez chciwego władcę. Użył swojej mocy wody by na powrót napełnić rzeki i jeziora oraz użyźnić suchą i spękaną, ziemię. Używając mocy ognia ogrzał ją, przez co rośliny powróciły. Łącząc moc swoją i Sarona odrodził powietrze.
Celion wiedział, że to tylko kwestia czasu, aż pojawi się ktoś równie chciwy co Saron... Dlatego, by uchronić świat przed kolejną katastrofą, z resztek swojej mocy sformował dziwne stworzenie. Stało na dwóch nogach, posługiwało się narzędziami, budowało osady... Smok miał nadzieję, że stworzenia uchronią świat przed zagładą, że się o niego zatroszczą. Sam, wykończony i niemal martwy zapadł w sen i opadł na dno rzeki, nad którą latał, tworząc ludzi. Mawiano, że smok jest w stanie się przebudzić, lecz nikomu nie udało się odkryć jak to uczynić, ani która rzeka stanowi miejsce jego spoczynku...
- Dlaczego nazywa się go Smokiem Królewskim? - Spytał.
- Dlatego, że Celion, niczym król sprowadził ludzi i stworzył dla nich świat, w którym ci mogliby żyć.
Will zerknął na swojego mistrza.
- Wierzysz w smoki? - Spytał zdezorientowany. Jego mistrz spojrzał w niebo.
- To była pierwsza bajka, jaką usłyszałem w rodzinnym zamku, wiesz? - Spytał cicho, nadal wpatrując się w sklepienie. - Słyszałem ją raz w życiu, ale pamiętam każde słowo... - Westchnął.
- Dlaczego mi ją opowiedziałeś? - Zadał kolejne pytanie Will. Był niezmiernie ciekaw, dlaczego jego mistrz, który zawsze twardo stąpał po ziemi, nagle zaczął opowiadać mu bajki o smokach.
- Według legendy, smok może być gdzieś w pobliżu. - Powiedział, a Will roześmiał się.
- Nie wierzę... - Zaśmiał się chłopak. - Wielki zwiadowca Halt, zawsze stąpający twardo po ziemi wierzy w smoki. - Dodał i znowu się roześmiał. Przestał się śmiać, gdy zauważył przybity wzrok swojego mistrza. - Przepraszam... - Dodał ciszej.
- Gdy usłyszałem tę bajkę postawiłem sobie za cel, że odnajdę tę bestię, gdziekolwiek by nie była. - Na jego usta wstąpił lekki uśmiech. - Przegrzebałem większość rzek w Hibernii, lecz ani śladu po smoku... - Dodał. - A potem zdrada brata, ucieczka... - Machnął ręką.
Gdy Halt już dawno drzemał, zawinięty w pelerynę, Will siedział oparty plecami o drzewo i po raz kolejny przetwarzał w głowie legendę. Prawda była taka, że bardzo mu się ona spodobała. Sam nie wierzył w takie istoty jak smoki, lecz myśl, że mogły istnieć, gdzieś, kiedyś wydawała się tak ekscytująca, że aż nie mógł się skupić.
Westchnął cicho i spojrzał na taflę wody. Nagle poczuł chęć przejścia się wzdłuż brzegu i rozprostowania kończyn. Wiedział, że musi być wyspany, ale sen ani trochę nie chciał zagościć się w jego umyśle.
Dlatego po zejściu z drzewa ruszył wolnym krokiem wzdłuż brzegu rzeki. Stanął na piasku i spojrzał w dół, na wodę, która lekko moczyła mu czubki butów. Noc była chłodna, ciemna i zimna, ale mimo to, skrywała w sobie coś... Magicznego.
Już miał zawracać, gdy ujrzał ruch w wodzie. Przyjrzał się dokładniej i zauważył, że to po prostu ryba, która pływała dość blisko powierzchni. Aż sam zaśmiał się ze swojej naiwności i głupoty.
Patrzył przez chwilę na zwierzę, a gdy miał już się odwrócić, zauważył, że woda robi się coraz jaśniejsza.
W końcu, gdy uzyskała jasnobłękitną barwę, rozświetliła obszar na tyle, że Will był w stanie dostrzec każde, najdrobniejsze zwierzątko pływające w wodzie. Stał tak, z szeroko otwartymi ustami i oczami, gdy woda pociemniała i wróciła do swojej naturalnej barwy. Chłopak wytężył wzrok i zobaczył, jak coś dużego, przypominającego węża, przepływa tuż obok niego...
***
Tak, w niedzielę oglądałam ,,Raya i ostatni smok" i taka wena mnie po tym złapała, że wpadłam na shota XD
Jeśli ktoś się zastanawia nad obejrzeniem tej bajki: TAK.
Produkcja jest naprawdę wspaniała, nie mogę się doczekać na dalsze produkcje. Film oglądałam po angielsku, ale mam wrażenie, że przez to był jeszcze lepszy.
Nie sądziłam, że coś tu jeszcze napiszę, ale jak widzicie udało się xD
Zastanawiałam się, czy wrzucić tutaj głosowanie na następną książkę, ale po prostu powiem, że pod rozdziałami innych książek są głosowania na to, jaka książka ma się pojawić na moim profilu jako następna, także jeśli ktoś nie zagłosował, możecie jeszcze naprawić ;)
Mam nadzieję, że shot się Wam spodobał. Na początku zastanawiałam się, czy nie zrobić z tego po prostu osobnej powieści ale uznałam, że dawno nic tu nie było, a w dodatku miałam z grubsza wszystko rozplanowane, więc wydaje mi się, że nie będziecie źli.
Co myślicie o tym shocie? Czytalibyście jakąś dłuższą powieść, czy może jednak lepszy jest one-shot?
Do przeczytania,
- HareHeart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top