Rozdział 2

  Obserwuję kobietę, nie wiedząc czy mam się ukłonić czy może po prostu uciec. Zerkam szybko na swoją mamę, która nie patrzy na mnie, a jedynie odwraca wzrok w drugą stronę. Królowa zakłada ręce i wpatruję się we mnie intensywnie. Nie potrafię spojrzeć w jej oczy, dlatego tylko spuszczam głowę i czekam z niecierpliwością co się stanie.

- Wiesz kim jestem, bo widzę to po twojej reakcji i nie przyszłam tutaj jako królowa, ale zwiadowczyni i matka swojego syna. - mówi spokojnie, lecz każde jej słowo jest mówione stanowczo.- Czy to prawda, że przyjaźnisz się z moim synem, Zachem?

  Nie odzywam się przez dłuższą chwilę przerażona jej wizytą i tym, że w ogóle się do mnie odezwała. Jednak po chwili przełykam ślinę i przytakuję.

- Tak, przyjaźnię się z Zachem - mówię cicho i nie podnoszę nadal głowy.- Ale niech pani nie będzie zła, spotkaliśmy się przypadkiem, on mi pomógł i tak jakoś wyszło - dodaje od razu, by kobieta mi nie przerwała.

  Zwiadowczyni wzdycha i podnosi łuk, po czym zawiesza go na swoje ramię i znowu patrzy na mnie, jednak teraz jej wzrok jest bardziej łagodny, a uśmiech lekko figlarny.

- Widziałam waszą ucieczkę z dzisiejszego targu. Jestem pod wrażeniem celności, ale na waszym miejscu rzucałabym w strażników niż w biednych rolników - uśmiecha się szerzej i zakłada kaptur.- No nic chyba będę musiała poważnie porozmawiać z Zachem na temat waszej znajomości i jestem pewna, że jutro się dowiesz wszystkiego.

  Królowa zerka jeszcze raz na mnie, po czym delikatnie skłania głowę mojej matce, a następnie wychodzi z domku, zamykając cicho drzwi. Wpatruję się w nie jeszcze przez chwile i zagryzam mocno wargę. Muszę wiedzieć dzisiaj, nie mogę czekać! - myślę i chcę od razu pobiec, ale widząc wzrok matki sztywnieje i zatrzymuję się. W jej oczach widać złość, której od dawna nie widziała.

- Mamo, to nie tak jak...

- Dość! Okłamałaś mnie! Myślałam, że pracujesz, a ty się bawisz kosztem tych biednych ludzi - mówi jednocześnie podnosząc lekko głos i pokazuję jej krzesło przed sobą.

  Wzdycham cicho i siadam przed nią. Wpatruje się w swoją mamę, zauważając, że od dawna nie była tak na mnie zła. Wiem jednak, że muszę okłamać ją raz jeszcze, inaczej nie puści mnie teraz, abym podsłuchała rozmowę królowej i Zacha.

- Mamo! Spokojnie, ja ci to wszystko wyjaśnię od początku do końca - uśmiecham się lekko - Pracowałam tak jak ci powiedziałam, ale nastąpił mały wypadek.

- Nie! Wystarczy! Idź do swojego pokoju i jutro porozmawiamy, a dzisiaj już nigdzie nie wychodzisz - mówi stanowczo.- Ostatni raz mnie tak okłamałaś.

  Zamieram, słysząc to i próbuję się jeszcze jakoś obronić, ale moja matka wstaje i wychodzi do kuchni, zostawiając mnie samą. Zakładam ręce i czekam kilka minut, nasłuchując uważnie. Uśmiecham się delikatnie i po cichu idę do drzwi, zabieram torbę i wychodzę z domu, zamykając bezszelestnie drzwi. Po chwili biegnę w stronę zamku Araluen, nie patrząc za siebie. Zatrzymuję się jednak na skraju lasu i rozglądam dookoła.

  Minęło południe, więc ludzie pochowali się w domach, a nawet strażnicy siedzieli w cieniu i nie zwracali uwagi na przechodzących obok nich ludzi. Muszę wejść na mury zamku, jest dość stary, więc pewnie będę mogła się wspiąć na pierwsze piętro i później iść schodami - myślę i lekko wzdycham, czując jeszcze większy gorąc niż kilkanaście minut temu. Uśmiecham się jednak i zaczynam iść w stronę ocienionej części zamku.

  Docieram do niej bez przeszkód i lekko kucam wśród małych krzewów, rozglądając się dokładnie czy nikt nie idzie, bądź nie patrzy w moją stronę. Przytakuje lekko i odwracam się twarzą do murów i przyglądam się lekkim wgłębieniom. Mocne i stabilne, bez problemu wejdę na górę - myślę i zerkam w górę. Widzę,że okno na pierwszym piętrze jest uchylone co pozwoli mi na swobodne wejście do środka.

  Uśmiecham się i poprawiając torbę na ramieniu, zaczynam wchodzić na górę, mocno wkładając stopy i ręce we wgłębienia. Zaciskam zęby z wysiłku, lecz wspinam się dalej, chcąc się dowiedzieć co powie królowa. Po chwili docieram do okna i łapie się parapetu, po czym zaglądam ostrożnie do środka.

  Jest to mały pokoik z jednym, starannie zaścielonym łóżkiem, wysoką, ładnie zdobioną szafą, a także biurkiem i krzesłem, na którym wisiała błękitna, bardzo prosta sukienka. Wchodzę po chwili do środka i głęboko wdycham powietrze. Uśmiecham się, czując, że pokój pachnie letnimi kwiatami, które znajdują się przy drugim oknie.

  Nasłuchuję po chwili uważnie i przykładam ucho do drzwi. Pewnie wszyscy poszli na podwórze, aby schować się w cieniu, bądź pracują przy gotowaniu obiadu - myślę i otwieram delikatnie drzwi, wyglądając lekko na zewnątrz. Nie widząc nikogo wychodzę na korytarz i zamykam za sobą drzwi.

  Zaczynam iść w stronę schodów i wspinam się coraz wyżej, zatrzymując się co parę stopni i nasłuchując uważnie. Zdaję sobie sprawę, że prawdopodobnie już dawno wróciła i rozmowa mogła się zakończyć, jednak wiem,że będzie ona przeprowadzona w pokoju Zacha. Wiele razy tam byłam w sekrecie przed całą służbą, a tym samym przed królową i królem.

  Po chwili docieram pod odpowiednie drzwi i przykładam ucho, nasłuchując. Słyszę jednak wyłącznie ciche szmery, dlatego chwytam lekko za klamkę i otwieram drzwi, bym mogła cokolwiek słyszeć. Nagle zamieram, słysząc głos Zacha, a także stanowczy głos jego matki - królowej Madelyn.

- Mamo! Za każdym razem nas podglądałaś! Myślałem, że chociaż dozwolone jest mi mieć własną prywatność! - mówi coraz bardziej zły w stronę matki.

- Oczywiście, że tak, ale nie w taki sposób, że pozwalasz tej dziewczynie kraść - odparowuje szybko królowa i jej wzrok lśni gniewnie. - A szczególnie też, gdy nie potrafi podsłuchiwać i ma na tyle odwagi, by to w ogóle robić! - otwiera drzwi na oścież i zakłada ręce, wpatrując się wzrokiem pełnym dezaprobaty we mnie.

  Przerażona siedzę na korytarzu i nie ruszam się. Królowa nadal była ubrana w strój zwiadowczy, wygląda na to, że nie miała ochoty ubierać się w piękne suknie i od razu poszła porozmawiać z synem. Kobieta łapie mnie za ramię i stawia do pionu, po czym wprowadza do pokoju Zacha i zamyka drzwi, puszczając mnie po chwili.

  Zach stoi zszokowany i przerażony tak samo jak ja tym co się właśnie stało. Skąd ona wiedziała! Nie otworzyłam ich tak, aby cokolwiek zauważyła, a tym bardziej, by usłyszała jakikolwiek, nawet najmniejszy dźwięk! - myślę.

- Mamo... - zaczyna chłopak, lecz królowa go ucisza, podnosząc rękę.

  Słyszę jak podchodzi do mnie i zakłada ponownie ręce na piersi. Nie podnoszę jednak głowy, bojąc się na nią spojrzeć.

- Popatrz na mnie w tej chwili - mówi stanowczo. - Emily!

  Słysząc swoje imię podnoszę powoli głowę i patrzę na twarz królowej, jednocześnie cicho przełykając ślinę. Rozluźniam i zaciskam mocno pięści, by się nie denerwować, ale przynosi to jak zwykle marny skutek.

- Co masz mi do powiedzenia? Mówiłam ci chyba, że wszystkiego dowiesz się następnego dnia, prawda?

- Tak, ale... - widząc jej wzrok milknę i nie odzywam się przez dłuższą chwilę. - Nie mogłam się powstrzymać i nie chciałam stracić Zacha.

  Zach zerka szybko na swoją matkę i przygląda się jej z nadzieją. Przez chwilę znowu przyglądam się swojemu przyjacielowi jak to mam w zwyczaju. Oczy miał po królowej, jednak czarne i rozczochrane włosy ewidentnie odziedziczył po swoim ojcu.

  Królowa po chwili wzdycha i się uśmiecha w jej stronę. Przenoszę od razu na nią wzrok, a mój przyjaciel wybałusza oczy.

- Myślałem, że jesteś zła, mamo! - mówi z niedowierzaniem.

- Oj, dzieci nawet nie wiecie ile czekałam, aż w końcu was oboje złapie - uśmiecha się coraz szerzej i lekko poprawia swoje włosy. - Od kiedy tylko się poznaliście, wiedziałam kim ty jesteś Emily i zrozumiałam, że Zach nie odwróci się od ciebie. Czekałam na odpowiedni moment, aż w końcu będziecie mieli po piętnaście lat i wtedy wykonam swój plan. Gdy zaczęliście uciekam pojechałam do twojego domu i powiedziałam twojej matce, że mam pewną propozycję, która mogłaby wam zapewnić lepsze życie, a szczególnie tobie. Zgodziła się od razu i gdy wyszłam czekałam ukryta pod zamkiem. Nie zauważyłaś mnie, choć bardzo dokładnie się rozglądałaś. Gdy zaczęłaś się wspinać weszłam innym przejściem i poszłam do pokoju Zacha, a ty akurat zdążyłaś do nas dołączyć.

  Oboje wpatrujemy się w kobietę jak zaczarowani. Nikt z nas nie wiedział, że królowa od tylu lat o wszystkim wiedziała i nie dość, że niczego nie zdradziła to jeszcze nie miała nic przeciwko naszej znajomości. Przecieram lekko twarz i kręcę głową, niezdolna do powiedzenia czegokolwiek sensownego. Jak zwykle ratuje mnie w tej sytuacji wygadany Zach.

- Ale... Dlaczego czekałaś, aż trzy lata? Przecież nic się nie zmieniło! - lekko wyrzuca ręce do góry.

- Oczywiście, że się zmieniło, ale nie zdajecie sobie z tego sprawy - uśmiecha się dalej i nie mówi nic więcej.

  Ciągnie nas za język czy coś, czemu nie mówi od razu do końca o co jej chodzi? - myślę i przeciera lekko kark.

- Więc po co pani tyle czekała? - szepcze i zastanawiam się, czy nie powinnam się do niej zwracam per Wasza Wysokość.

- Chciałam zobaczyć do czego oboje jesteście w stanie się posunąć i nie zawiodłam się.

  Zach nagle łapie głęboko powietrze i wpatruje w swoją matkę z niedowierzaniem. On najwyraźniej się domyślił o co chodzi, jednak ja nadal byłam ciemna i nie wiedziałam z czym mam do czynienia. Patrzę na kobietę wyczekująco i czuję jak moje serce bije ze zdwojoną szybkością. Jednak nie spodziewałam się, że usłyszę taką propozycje i to z ust samej królowej.

- Pragnę, abyście stali się uczniami zwiadowców i uczyli się pilnie. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top