Rozdział 27
- Można się przyłączyć? - Usłyszał brunet zza swoich pleców, przez co niemal upuścił porcję dla Feather, która zachichotała cicho.
- Zapraszamy, Wasza Wysokość. - Flame uśmiechnął się do króla, rozkładając się na pniu leżącym nieopodal.
- Dziękuję. - Odparł Duncan i usiadł obok Willa.
- Trzymaj, maluchu. - Mruknął Shadow z uśmiechem, po czym włożył zawinięty posiłek w rączki dziewczynki, która uśmiechnęła się do niego szeroko i od razu wgryzła się w pięknie pachnącą kolację.
- Mmm... - Zamruczała cicho, na chwilę delikatnie przymykając oczy, a Will zaśmiał się, po czym pokręcił głową, lekko rozczulony i rozbawiony, i wziął w dłoń kolejny kawałek podpłomyka.
- Blue? - Spytał, a dziewczyna uśmiechnęła się i wyciągnęła z kieszeni małe papryczki, na widok których oczy Willa niemal wyszły z orbit, a on sam poczuł, jak ślina zalewa mu usta.
- Daj wszystkiego po trochu i do tego odrobinę tych papryczek. - Poprosiła, a Duncan pochylił się lekko nad Willem, by zobaczyć, co takiego wyczynia były uczeń Halta.
Chłopak ułożył płaski chleb na talerzu, po czym nałożył na nie mięso, ułożył je w równej linii, po czym to samo zrobił z resztą składników, na koniec biorąc w ręce papryczki i drąc je na drobne kawałki, na koniec polewając całą potrawę ciemnym, gęstym sosem i składając dół, a następnie boki potrawy, na końcu podając ją dziewczynie.
Will spojrzał na czerwonooką dziewczynę, a ta uśmiechnęła się drapieżnie. Brunet zaśmiał się, po czym naszykował jej dokładnie tę samą kombinację składników, którą miała jej siostra, na sam koniec oczywiście polewając ją tym wspaniałym sosem, który sprawił, że Duncanowi ślina wyciekła z ust.
Król od razu wytarł ją i poczuł delikatnie rumieńce wstydu, palące jego twarz niczym płomienie.
- Rave? - Spytał tylko chłopak, a czarnowłosy przeczesał dłonią swoje czarne kosmyki i wzruszył ramionami.
- Zjem, co mi nałożysz. - Odparł po prostu, patrząc w oczy swojemu przyjacielowi, a Duncan uśmiechnął się, całym sobą czując atmosferę otaczającą tę drużynę.
To nie byli przyjaciele.
To była rodzina.
Po chwili większość była w trakcie jedzenia posiłku, lub oblizywania dłoni z resztek sosu.
- Czego sobie życzysz, panie? - Spytał Will, patrząc na króla i biorąc w dłoń kolejnego podpłomyka.
- Hmm... - Duncan zastanowił się chwilę, po czym poszedł w ślady Raven'a i wzruszył ramionami, uśmiechając się delikatnie. - Zdam się na ciebie, Shadow'ie. - Powiedział szczerze, na co chłopak uśmiechnął się i podał królowi zawiniętą w chleb kolację, a Duncan od razu wgryzł się w nią, po czym prawie utopił się we własnej ślinie.
- O Boże... - Wydusił tylko i w chwilę zjadł całą porcję, po czym odruchowo oblizał wargi, i westchnął, zadowolony.
Po chwili dotarło do niego co robi i gdzie się właśnie znajduje, i wyprostował się jak struna, czując rumieńce wstydu na policzkach.
Will zaśmiał się perliście, po czym przyłożył dłoń do ust, a jego barki zadrżały niebezpiecznie.
- P-przepra-szam... - Wydusił i zachichotał.
- Ja też przepraszam. - Zaśmiał się cicho król. - Mogę prosić dokładkę? - Zapytał nieśmiało, a Will pokiwał głową.
- Oczywiście. - Odparł, po czym szybko przygotował Duncanowi kolejną porcję i włożył ją królowi do rąk, uśmiechając się delikatnie, gdy zauważył jego lśniące oczy.
Biedny brunet naprawdę nie wiedział, co wszystkim tak smakowało u niego w kuchni.
Przecież to najzwyklejsze warzywa, chleb i mięso, doprawione, i ugotowane lub przypieczone na ogniu.
Will westchnął cicho i wreszcie nałożył porcję dla samego siebie, delektując się smakiem swojego arcydzieła. Prawda była taka, że uwielbiał swoją kuchnię. Z resztą, jak każdy, ktokolwiek poczuł zapach jakiejś potrawy przygotowanej przez chłopaka.
Will czuł ogromną satysfakcję, gdy każdy, kto tylko poznał jego potrawy, zapragnął poznać tajniki jego kuchni i był w stanie błagać go o to na kolanach.
Chłopak uśmiechnął się lekko, przełykając kolejny kęs i oblizując wargi z nadmiaru sosu, który jednak nie przeszkadzał chłopakowi, ponieważ był tu jego najukochańszy sos, który naprawdę uwielbiał i który smakował mu za każdym razem, gdy tylko miał go w ustach.
Gdy już wszyscy byli pojedzeni, Will zauważył, że Duncan jest jakiś taki... Nerwowy.
Król zagryzał delikatnie wargę i był wpatrzony w jeden punkt, jakby się nad czymś zastanawiał.
- Willu? - Zagaił nagle, a chłopak uśmiechnął się do siebie w duchu, za to, że udało mu się odgadnąć intencje króla.
- Tak? - Odparł chłopak, sprawdzając, czy posprzątał wszystko po kolacji, po czym odwrócił głowę i spojrzał w oczy Duncanowi.
- Czy mógłbyś podszkolić naszych kucharzy? - Zapytał mężczyzna, a Will poczuł, jak to pytanie wbija go w ziemię. Rozchylił lekko usta i z niedowierzaniem popatrzył na króla, a ten zaśmiał się cicho.
- A-ale panie... - Zaczął chłopak niepewnie, a Duncan zaśmiał się szczerze.
- Nie ma żadnych ,,ale". - Uciął natychmiast z uśmiechem. - Twoja kuchnia jest doskonała. - Dodał, a Will poczuł się dziwnie... Zawsze tak się czuł, gdy ktoś go chwalił.
Oczywiście, nie dotyczyło to jego rodziny. Oni byli zgrani ze sobą i byli szczerzy w stu procentach.
Chłopak spuścił lekko głowę i zaczął się zastanawiać.
Po chwili uniósł lekko głowę i kiwnął nią.
- Dziękuję za pochwałę, panie, i postaram się dać z siebie wszystko. - Odparł cicho, jednak w jego głosie rozbrzmiewała pewność, na którą król uśmiechnął się, w myślach gratulując sobie. - Możemy zacząć jutro? - Spytał nagle cicho. - Jesteśmy już najedzeni i byłoby bez sensu teraz gotować. - Wyjaśnił, widząc lekko zdziwioną minę króla.
- Oczywiście. - Odparł Duncan, po czym wstał. - Dziękuję za wspólny posiłek. - Rzucił i uśmiechnął się, a członkowie Dark Souls odwzajemnili jego gest i wrócili do sprzątania niewielkiej polanki, która służyła im za kuchnię polową.
Will westchnął, zadowolony. Ognisko było ugaszone, wszyscy byli najedzeni, a i zostało mnóstwo resztek na śniadanie, więc odpadło mu poranne gotowanie, za którym niezbyt przepadał, ponieważ rano, po obudzeniu się, często był nieprzytomny przez jakąś godzinę, co mogłoby skończyć się jakimś wypadkiem.
Chłopak ułożył się na trawie, głowę opierając o miękką trawę i westchnął zadowolony, gdy poczuł przyjemny chłód na policzku.
Po chwili usłyszał ciche kroki, a coś małego wdrapało się na niego i przytuliło go, kładąc się na jego klatce piersiowej.
Drugie małe ciałko ułożyło się obok niego, owijając rękami i nogami jego ramię i kładąc głowę na jego barku.
Po chwili wszyscy leżeli obok siebie, a Will zaczynał już przysypiać. Był z siebie dumny. Udało mu się stworzyć rodzinę.
***
Na początek powiem, pozdrawiam Panią minasidashi! W końcu napisałam ten rozdział! :D
Wszystkim czytelnikom życzę dużo zdrowia i radości, a pisarzom czasu i weny ^^
Miłych wakacji, moi Kochani :D
Do przeczytania,
- HareHeart.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top