Rozdział 24

Zwiadowca czuł, jak wyrasta między nimi mur. Popatrzył smutno za Willem, po czym skinął krótko głową i wyszedł, chowając smutek głęboko w kieszeń.

Will westchnął, po czym usłyszał kroki.
- Posiedzę przy niej. - Poczuł, że ktoś położył mu dłoń na ramieniu. - Idź odpocząć. - Powiedział Raven uśmiechając się delikatnie. Will skinął głową i z cichym westchnięciem wstał, przeciągając się i stękając cicho z bólu, gdy jego niewygodna pozycja dała o sobie znać.
- Gdzie Piórko? - Spytał przymykając oczy.
- Poszła spać. - Westchnął Raven. - Idź odpocząć. - Położył dłoń na ramieniu swojego przywódcy i spojrzał mu w oczy. - Obwiniasz się o to, co się stało. - Stwierdził i ze smutkiem obserwował, jak ich przywódca spuszcza lekko głowę, potwierdzając tym samym jego słowa. 
- A czy to, co się wydarzyło, nie jest moją winą? - Spytał cicho.
- Oczywiście, że nie, Shadey. - Powiedział Raven uśmiechając się delikatnie. - Idź odpocząć. - Mruknął.
- Dobranoc... - Powiedział cicho Will i ruszył do swojej drużyny.

Ułożył się wygodnie na ziemi i momentalnie poczuł, jak cała reszta jego przyjaciół się do niego przytula, a na jego usta wpłynął czuły uśmiech, gdy poczuł dwa, małe ciałka zaraz obok siebie.
Westchnął cicho i spojrzał w rozgwieżdżone niebo.
,,Jeszcze dwie wsie...", pomyślał, ,,Jeszcze dwa piekła do przejścia...". 
Westchnął cicho i zamknął oczy, starając się zasnąć, co udało mu się dopiero po długich minutach spędzonych na rozpamiętywaniu przeszłości.

- Shadow, wstawaj! - Usłyszał krzyk i zerwał się na równie nogi.
- Co się stało? - Zapytał Feather. - Czemu tak krzyczysz? - Dodał i ziewnął.
- Silv się obudziła! - Krzyknęła, a Will w momencie rzucił się biegiem.

- Cześć... - Powiedziała dziewczyna, gdy tylko przywódca wszedł do namiotu, służącego za szpital polowy.
- Silver... - Szepnął cicho i usiadł przy niej. Złapał nią za dłoń i ścisnął ją delikatnie.
- Gdzie Feather? - Zapytała już żywiej, a Will uśmiechnął się.
- Bezpieczna. - Powiedział. - Nic jej nie jest. - Dodał i uśmiechnął się szerzej. Co prawda, mała nie dała się przebadać medykom ale wiedział, że prędzej czy później uda mu się ją do tego namówić, więc postanowił nie martwić tym dziewczyny. - Jak się czujesz? - Zapytał, lekko zmartwiony.
- Bywało lepiej i bywało gorzej. - Silver przewróciła oczami i poruszyła się nieznacznie, a promienie słońca odbiły się od jej łańcuszka, i wylądowały wprost w oczach Shadowa. Chłopak odskoczył od łóżka, i przetarł oczy dłonią.
- Ten twój łańcuszek to chyba naprawdę ma duszę. - Stwierdził mrugając szybko. Silver zaśmiała się perliście i schowała medalik pod ubraniem.
- Będzie mnie bronił przed złymi ludźmi. - Puściła mu oczko i uśmiechnęła się niewinnie.
- Sugerujesz, że jestem zły? - Chłopak zaśmiał się i na powrót usiadł obok dziewczyny. 
- Jak ci wariaci nas nie zaatakowali, to prawie ich zabiłeś. - Powiedziała cicho. Chłopak westchnął cicho i już miał odpowiedzieć dziewczynie, gdy usłyszał cichutkie kroki za nim.
- Cześć, siostrzyczko! - Powiedziała Feather wpychając się Willowi na kolana.
- Cześć, Pióreczko. - Zaśmiała się dziewczyna, a Shade jej zawtórował.
- Jak rączka? - Zapytał chłopak, na co dziecko wyraźnie posmutniało. 
- Trochę boli. - Przyznała cicho.
- Może jednak dasz się zbadać? - Spytał Will, uśmiechając się lekko. Dziewczynka pokiwała główką przecząco, co zasmuciło chłopaka.
- B-boję się... - Szepnęła cichutko. 
- Nie bój się, maluchu. - Powiedział i objął małe ciałko ramionami, mocno je przytulając. - Będę przy tobie, a jeśli ktoś spróbuje cię skrzywdzić, zabiję. - Mruknął, niby żartując, lecz wiedział, że jeśli ktokolwiek ją tknie, on jest w stanie go zabić.
Feather po chwili lekko pokiwała głową, mimo to w jej oczkach nadal czaił się strach. Will wstał, biorąc ją na ręce i żegnając się z Silver, ruszył poszukać Malcolma.
Ów Malcolm był medykiem, mieszkającym w lesie Grimsdell. Obiecał królowi, że zaopiekuje się rannymi i nieco podszkoli innych, młodszych, medyków.
Will wybrał go jeszcze z jednego powodu.
Malcolm był bardzo miły i delikatny, podczas gdy inni medycy często nie dawali swoim pacjentom niczego na złagodzenie bólu, co w przypadku tak małego dziecka miałoby wręcz destrukcyjne działanie.

- Malcolmie? - Staruszek podskoczył na dźwięk głosu Willa i odwrócił się w jego stronę, uśmiechając się lekko, z zakłopotaniem.
- Tak? - Zapytał.
- Czy mógłbyś zerknąć na rękę tego maleństwa? - Spytał uprzejmie Will czując, jak Feather tuli się do niego i nieufnie patrzy na medyka.
- Naturalnie. - Powiedział i głową wskazał Willowi niskie łóżko polowe.
- Mam pytanie. - Wtrącił cicho Shadow. - Czy mała mogłaby siedzieć mi na kolanach? - Spytał, na co Malcolm uśmiechnął się i kiwnął głową.
- Boi się, co? - Zaśmiał się cicho. - Oczywiście, że może. - Dodał.

Will usiadł na łóżku i wziął dziecko na kolana, mocno ją przytulając.
Ta rozejrzała się po namiocie, a jej wzrok spoczął na kolorowych płynach w szklanych butelkach.
- Co to? - Zapytała, wskazując zdrową ręką fiolki z tajemniczymi substancjami.
- To są lekarstwa. - Medyk uśmiechnął się i usiadł na łóżku obok Willa, wkładając małej w dłonie kubek z jakimś dziwnym naparem. - A to jest przeciwbólowe. - Powiedział, na co dziecko westchnęło cicho i duszkiem wypiło napar, krzywiąc się pod koniec.
- Paskudztwo. - Powiedziała cicho, na co Will lekko się uśmiechnął.
- Żaden dobry lek nie jest smaczny. - Powiedział razem z medykiem, po czym cała trójka się zaśmiała.
- Pokaż rękę. - Poprosił medyk, na co dziecko wysunęło w jego stronę przedramię. Mężczyzna wziął niewielki nożyk i delikatnie rozciął materiał, którym była owinięta ręka dziecka. Feather syknęła lekko, gdy Malcolm powoli ściągnął materiał ukazując ranę.
Medyk wziął w dłoń szmatkę i namoczył ją w jakiejś cieszy, po czym położył ją na ranę, następnie owijając ją świeżym bandażem. - I po bólu. - Powiedział z uśmiechem, na co Feather też się uśmiechnęła.
- Dziękuję. - Powiedziała szczęśliwa, na co Malcolm zaśmiał się cicho. Will wstał i postawił dziecko obok siebie, po czym złapał medyka za nadgarstek. Włożył mu coś do dłoni, zamykając ją.
- Ja też dziękuję. - Powiedział z uśmiechem, po czym wziął dziewczynkę na ręce i wyszedł z namiotu, ruszając do swojej drużyny.
Malcolm rozchylił palce i ujrzał świecące monety, od których aż zaświeciły mu się oczy. Chwilę stał tak, oszołomiony, po czym uśmiechnął się patrząc za Willem i schował pieniądze do kieszeni, wracając do swoich obowiązków.

***

JEEEESTTT!
UDAŁO MI SIĘ GO NAPISAĆ!

Miła odskocznia po Łowcy, nie? :> 

Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Dziecka wszystkim dzieciom (i nie tylko! :D)🥰❤🧡💛💚💙💜
Mam nadzieję, że spodoba Wam się taki prezent :D

Zapraszam do @Joel_Carter, bo...
...JN POWRACA! :D

Teraz się zorientowałam, że rozdział bardzo wpasował się w klimat Dnia Dziecka XDDD

Do przeczytania,
- HareHeart. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top