Rozdział 23
Will odwrócił się w stronę Crowleya, lecz na jego twarzy nie było ani śladu po uśmiechu. Jego oczy były tak samo czarne i przepełnione nienawiścią.
- Słuchaj, zwiadowco. - Warknął. - Ja mogę być kimkolwiek Duncan sobie zażyczy. Może mnie wywalić z kraju, skazać na śmierć. - Zaczął wymieniać. - Ale w momencie, gdy chodzi o któregokolwiek z Dark Souls... - Warknął. - Nie ma zmiłuj... Będę dla nich kradł, bił się, zabijał. Przeleję za nich własną krew. - Dodał.
- A-ale... - Szepnął cicho.
- Siedź cicho! - Wrzasnął. Złagodniał natychmiast, gdy usłyszał cichy szloch. W momencie był przy dziecku. Wziął ją na ręce i znowu zaczął kołysać. - No już, cii... - Wymamrotał. - Wynoś się. - Warknął do Crowleya głaszcząc dziewczynkę po plecach.
- Will, posłuchaj... - Zaczął ale chłopak znowu na niego warknął.
- Zamknij się. - Powiedział ostro, na co zwiadowca rozchylił usta. Pierwszy raz spotkał się z takim brakiem szacunku. - Powiedziałem co chciałem, a teraz się wynoś. - Warknął. - Albo nie... Odwróć się, bo chcę ci kopa zasadzić. - Oznajmił poważnie, na co Crowley jeszcze bardziej rozchylił usta.
- Willu, daj mu ostatnią szansę, proszę cię. - Zaczął zwiadowca podchodząc bliżej chłopaka.
- Nie. - Uciął znów. - Feather jest ranna, a życie Silver stoi pod znakiem zapytania. - Warknął.
- A-ale... - Wtrącił Crowley.
- Nie rozumiesz, co oznacza zwrot ,,wynoś się"!? - Zagrzmiał i mocniej przytulił dziecko, które zatrzęsło się delikatnie.
- Proszę cię! - Krzyknął Crowley.
- Nie. - Westchnął Shadow.
- Błagam cię, daj mu ostatnią szansę. - Poprosił zwiadowca.
- Po co? - Zapytał chłopak. - Żeby miał następną okazję na naszą egzekucję? - Spytał.
- N-nie ale... - Zaczął, gdy chłopak znowu mu przerwał.
- Siedź cicho! - Warknął. - Wynoś się stąd!
- Albo pójdziesz ze mną albo wezmę cię siłą! - Zagroził.
- N-nie! - Usłyszał krzyk i popatrzył na dziecko, mocno tulące się do chłopaka. - N-nie zabieraj go-o... - Kolejne łzy popłynęły po jej policzkach, na co Will wtulił ją w siebie i cmoknął w głowę, szepcząc na ucho czułe słówka.
- Willu, proszę... - Szepnął Crowley.
- Dobra. - Warknął chłopak.
- Idź do reszty, mała. - Powiedział. - Wrócę zanim się obejrzysz. - Obiecał i pogłaskał ją po głowie. Ta przytuliła się do jego nogi, na co chłopak uśmiechnął się.
Dwóch mężczyzn ruszyło szybkim krokiem w stronę namiotu króla. Cała armia wręcz uciekała z drogi, gdy widziała czarną, śmiercionośną postać.
Will ominął straże i wszedł do namiotu króla, ignorując brak pozwolenia.
Duncan uniósł głowę i napotkał czarne oczy chłopaka, który nawet nie zsunął kaptura.
Chłopak stanął z założonymi rękami i wlepiał swoje oczy w króla, nie odzywając się ani słowem.
Nie ukłonił się, nie przywitał, nie zdjął kaptura z głowy. Duncan przełknął cicho ślinę, odruchowo przeczesując wzrokiem uzbrojenie Shadow'a. ,,No tak...", pomyślał, ,,Miło było żyć.".
Nikt się nie odzywał, a chłopak sprawiał wrażenie, jakby mógł stać tak w nieskończoność.
- Willu... - Powiedział cicho król.
- Jestem Shadow. - Uciął chłopak lodowato, na co król trochę się skulił.
- Przepraszam, naprawdę. - Powiedział król. - Chciałem dobrze... Nie widziałem, że was zaatakują. - Odwrócił wzrok. Shadow westchnął.
- Mogłem powiedzieć, że pochodzą z tamtej wsi... - Mruknął chłopak.
- Naprawdę, przepraszam was. - Powiedział król, na co Will znów westchnął.
- Nawet, gdybyśmy wrócili, mamy przed sobą jeszcze dwie wsie... - Westchnął chłopak.
- Tym razem postaram się, by włos wam z głowy nie spadł.
- Nie ,,nam", tylko ,,im", królu. - Wtrącił Will. - Ze mną mogą zrobić co chcą. - Wzruszył ramionami.
- Ciebie też przypilnuję. - Powiedział.
- Dobrze. - Mruknął Will i odwrócił się.
- Zaczekaj. - Powiedział król. - Jak się mają dziewczyny? - Spytał i zauważył smutek w oczach chłopaka.
- Feather ma głęboką ranę na ręce, ale poradziliśmy sobie z tym, natomiast Silver... Nie wiadomo... - Westchnął i lekko spuścił głowę. - Czekamy, aż się obudzi... - Mruknął cicho i spuścił głowę.
- Przykro mi... - Powiedział król, a chłopak skinął głową. - Przyprowadzisz ich tu? - Zapytał, a chłopak znów skinął głową, odwrócił się i wyszedł.
Shadow wszedł na niewielką polankę, a zaraz za nim szedł Crowley.
Feather wstała i schowała się za Raven'em, a Will poczuł ściśnięcie w sercu.
Chłopak podszedł do niej i wziął ją na ręce. Przytulił ją mocno do siebie.
- W-wróciłeś... - Szepnęła cichutko.
- Przecież obiecałem. - Powiedział z delikatnym uśmiechem. - Słuchajcie... Król obiecał, że tym razem nic się nam nie stanie. - Westchnął, gdy ujrzał niepewność w oczach swoich przyjaciół.
W końcu udało mu się przekonać drużynę do zaufania królowi.
Chłopak przez całą drogę tulił do siebie maleńkie ciałko, które po chwili po prostu usnęło mu w ramionach.
- Ja ją wezmę. - Wtrącił Raven, gdy Crowley wyciągnął ręce po dziewczynę. Chłopak podniósł ją, przytulił do siebie i ruszył za swoim przywódcą.
Chłopak siedział na niskim krzesełku przy łóżku białowłosej dziewczyny, trzymając ją za rękę. Medycy powiedzieli, że rana nie jest niebezpieczna, ale dziewczyna straciła dużo krwi.
Na jego kolanach leżała mała dziewczynka, ufnie tuląca się do niego. Chłopak nawet nie zarejestrował, gdy jego głowa opadła na klatkę piersiową, a on sam zasnął.
Obudził się parędziesiąt minut później i poczuł ból w zdrętwiałym ciele. Rozejrzał się, zamglonymi oczami i ziewnął. Przytulił do siebie maleńkie ciałko i cmoknął go w głowę. Dziewczynka otworzyła oczy i zamrugała, zdziwiona.
- Co się stało? - Zapytała.
- Nic, maleństwo. - Uśmiechnął się chłopak i spojrzał na, nadal nieprzytomną, dziewczynę.
- Myślisz, że Silver się obudzi? - Zapytała cicho, na co Will otworzył szerzej usta.
- Oczywiście, że się obudzi. - Powiedział z uśmiechem, modląc się, by zabrzmiał tak przekonująco, jak by chciał. - Przecież jest silna. Wytrzyma. - Dodał.
- Masz rację. - Dziecko odwróciło się w jego stronę i uśmiechnęło.
- Oczywiście, że mam. - Westchnął i poczochrał ją po głowie.
- Długo tu tak siedzisz? - Odwrócił się i popatrzył Haltowi w oczy.
- Nie wiem. - Wzruszył ramionami, przeczesując dziewczynce włosy.
- Idź odpocząć. - Mruknął Zwiadowca.
- Maluchu, skoczysz po kogoś? - Zapytał, a dziewczynki już nie było.
- Ja mogę przy niej posiedzieć. - Zaoferował mężczyzna.
- Wolę, żeby ktoś jej pilnował. - Westchnął Will.
- Ja mogę. - Powtórzył Halt.
- Wolałbym, żeby przy niej siedział ktoś, komu ufam. - Powiedział cicho, czym wbił Halta w ziemię.
***
Nareszcie moja wena wróciła z wakacji!
- Witamy cię, Weno, miło, że wróciłaś, ale masz teraz ogrom pracy, moja droga.
- Wiem! Wiem! Ogarnę, obiecuję! ...Ale mówię Wam, moje wakacje były WSPANIAŁE! Wspinałam się po górach, szukałam rzadkich roślin i zwierząt, i...
- Dobra, już dobra! Spokojnie, cicho!
- No ej :(
- XD
@__HaltxWill__ - GLNP
@Joel_Carter - JN
Pisać! START! XD
Do przeczytania,
- HareHeart.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top