Rozdział 24

 Nowi towarzysze Halta momentalnie dobyli mieczy i przygotowali się do ataku. Wataha wilków zdążyła zabić dwóch żołnierzy i zranić pięć osób. Chwilę później wszyscy dołączyli do śmiercionośnego tańca, który może być ostatnim w ich życiu.

 Halt zderzył się z kimś plecami. Momentalnie odwrócił się i kiedy miał zadać cios, uświadomił sobie, że to nie wilk, lecz Crowley. Ponury zwiadowca spojrzał na swojego byłego przyjaciela.

-A gdzie Philip? Uciekł?- zapytał sarkastycznie.

-Tak się składa, że nie.-Crowley spojrzał ze złością i jednocześnie ze smutkiem na Halta.

Halt naciągnął łuk w stronę dowódcy. Zanim ten zdążył cokolwiek zrobić strzałą przeleciała kilka centymetrów od jego głowy i trafiła w wilka, który skradał się do mężczyzn.

-Dzięki- powiedział Crowley.

-To nic wielkiego.- Halt oddalił się i znowu wszedł w wir walki.

Rudowłosy patrzy za byłym przyjacielem do czasu, aż ten całkowicie nie znikł mu z pola widzenia.

                             ×××

Po wygranej bitwie zaczęto oszacowywać straty. Były one niewielkie - zginęło pięć osób, dwa konie oraz zniszczono trzy namioty. Było to wielkie szczęście.

-Brawo, Philip. Świetnie się spisałeś- rozległ się głos Crowleya.

To moja szansa, myślał Jack. Wyszedł on na przód grupy żołnierzy i spojrzał lekceważąco na rudego zwiadowcę oraz na człowieka, który odebrał mu szansę na sławę. To on pozbawił go władzy.  Jack przeklinał Philip'a od czasów dzieciństwa. Zawsze bardziej on liczył się dla rodziców- to on był ich ulubionym dzieckiem.

-Witaj, bracie- powiedział Jack.

-Witaj.- Philip spojrzał na brata z nienawiścią w oczach.- Cieszysz się, że przeżyłem?- zaśmiał się ironicznie.

Halt w tym czasie pociągnął Crowleya za ramię i odciągnął go na bok. Szpakowaty zwiadowca wiedział, że w każdym momencie może wybuchnąć bójka. Byłoby to niepotrzebne zamieszanie oraz marnowanie sił potrzebnych do dalszej podróży. 

-Spokój! Zachowujecie się jak dzieci. 

------------------

C.D.N.

Jutro. Nie mam już sił xD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top