Rozdział 2

   Suzan siedziała sztywno na krześle świadoma niebezpieczeństwa. Kiedy weszła do chatki, wbrew swojej woli, miała okazję rozejrzeć się. Drewniany domek posiadał dwa pokoje oraz dużą izbę z kuchnią. Nieopodal trzaskał ogień w kominku.
  Kiedy mężczyzna wskazał jej krzesło, ona posłusznie posłuchała. Ściągnęła kaptur z głowy i patrzyła w noż, który znajdował się w rękach mrukliwego Zwiadowcy.
  Halt chyba zobaczył jej zainteresowanie więc zamachnął się nożem, a Suzan odruchowo schyliła się na krześle.
  -Ładny jest, prawda? - zapytał ją.
  -I zapewne bardzo ostry -odpowiedziała z przekąsem dziewczyna.
  Zwiadowca obszedł kilka razy izbę zbierając myśli. Suzan patrzyła na niego z zaciekawieniem, lecz nadal też miała oko na chłopaka.
  -Więc Suzan, o ile naprawdę się tak nazywasz, skąd jesteś? -Halt usiadł na krześle naprzeciw niej.
-Mieszkam w sierocińcu Redmont.
Zwiadowca podrapał się po brodzie i zwrócił się do chłopaka.
-Strasznie cicho się poruszała. Gdyby nie nasze konie zapewne nigdy nie dowiedzielibyśmy się, że siedziała w tych krzakach.
-Pewnie masz rację, Halt. -Chłopak oparł się o łuk.
- Masz jakiś pomysł co z nią zrobić Gilanie?
  Więc to jest ten słynny Halt i jego uczeń Gilan- pomyślała Suza. Nie chciała przerywać rozmowy Zwiadowców. Wtedy mogłaby nie dowiedzieć się o swoim wyroku.
  -Może wrzucimy ją do rzeki? -zaproponował uczeń.
  -Ostatnio ją z tamtąd ratowałem. Zaatakował ją wargal -powiedział Halt.
  -Ale wargalowie nie zbliżają się do ludzi kiedy nie trzeba... I już ich nie ma w Araulenie!
-Było to kilka lat temu, Gil. A co do tych wargalów zapytaj ją.- Wskazał ruchem ręki na Suzan.
   Czuła się ona bardzo niekomfortowo. Chciała zerwać się z krzesła i uciec, lecz wiązało się to z śmiercią. No cóż -powiedziała do siebie w duchu - miejmy nadzieję, że mnie nie ustrzelą kiedy powiem im o moim pochodzeniu.
   Wzięła głęboki wdech i zaczęła opowiadać:
-Możliwe, że wiąże się to z moją podłą rodziną. Kiedy byłam mała jakiś człowiek przyniósł mnie pod bramę zamku Redmont. Znalazł mnie strażnik. Na kartce było napisane, że moja matka została zamordowana przez ojca, który był... Morgarathem. -Suzan widziała, że w rękach Gilana także zabłysł nóż. Lecz Halt jakby nic sobie z tego nie robił. - Nie wiem dlaczego on mnie poszukuje. Ostatnio często widuję pełne nienawiści oczy tych stworów. - Podniosła ręce w znaku poddania się. - To jest cała prawda. Macie prawo mnie zabić, wiem.
   Halt zaciekawiony dołożył nóż, a Suzan skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. Wstał i otworzył drzwi.
-Chodź. Tylko bez żadnych sztuczek. -Wyszedł na zewnątrz. Za nim ruszyła Suzan, a na końcu szedł Gilan, który nadal trzymał nóż w pogotowiu.
   Kiedy wszyscy znaleźli się na polance, Zwiadowca kazał dziewczynie zajść od tyłu Gilana. Suzan nie tracąc chwili przykucnęła w krzakach i zaczęła zmierzać w stronę chłopaka. Cicho i powoli. Gdy była w blisko celu, ten obrócił głowę. Suzan zastygła w połowie kroku. Gilan znów spojrzał w drugą stronę, a Suzan zmierzała w jego kierunku. Gdy już dotarła do Gilana, obkrążyła go i znalazła się za jego plecami.
-Mam cię! -krzyknęła kładąc dłoń na jego głowie.
   Gilan jak popażony podskoczył i szybko się odwrócił. Halt, który wszystko obserwował podszedł do nich.
-No dobra... Wracaj do zamku, Suzan. I nigdy tu nie wracaj, bo skorzystam z pomysłu mojego ucznia.
-Czyli... Mogę odejść? - zapytała z niedowierzaniem dziewczyna.
-Eh... Czemu młodzi zadają tyle pytań! - powiedział nie zwracając się do nikogo. -Tak możesz iść.
-Dziękuję, panie. -Uśmiechnięta pobiegła w stronę ścieżki.
  Gilan patrzył za nią, aż zniknęła za zakrętem. Odwrócił się w stronę swojego mentora.
-Chcesz wziąść ją na uczennice?
  -O ile ona będzie tego chciała - odpowiedział mu. A teraz dziesięć strzał w ciągu ośmiu sekund.- Odwrócił się na pięcie i usłyszał smutne westchnięcie swojego ucznia.
  Gdy Suzan wróciła do zamku obiecała sobie, że nikomu nie powie o swojej przygodzie. Pewnie i tak by nie uwieżyli - pomyślała.

-----------
O lol... 614 słów bez tej końcówki xD Jestem z siebie dumna...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top