Rozdział 12
Gilan wyjął miecz z pokrowca. Miał na to 5 sekund. Dwóch napastników się do niego zbliżało. Kiedy Wargal zadał cięcie Gilan z łatwością odparował je i zadał śmiertelny cios. Krew na jego mieczu błyszczała w świetle księżyca. Gdy drugi przeciwnik chciał zajść go od tyłu młody Zwiadowca wykonał płynny zamach i odciął mu głowę.
Zaczął szukać Suzan. Nagle zauważył, że ktoś zbliża się do niej z mieczem. Niewiele myśląc zdjął łuk z ramienia i po chwili słyszeć można było śmiertelną melodię strzały. Wbiła się ona dokładnie w klatkę piersiową mężczyzny. Ranny opadł na kolana, a świat rozmazał mu się przed oczami.
Gilan usłyszał, że trzy osoby próbują skradać się ku niemu. Spojrzał z ukosa na konie. Biegły w stronę Suzan aby dogonić od niej Wargalów. Zwiadowca wyciągnął dwa noże i założył łuk na ramię.
Odwrócił się w ostatnim momencie. Wróg biegł ku niemu wymachując mieczem. Gilan zablokował atak i stępił mu miecz. To samo uczynił z kolejnym. Kiedy osłupienie z przerażenia stwory stały i patrzył na miecze, Zwiadowca zaatakował ich. Jednemu zadał cięcie w brzuch, a drugiemu wbił nóż w serce. Stal z łatwością przebiła kczugi.
Trzeci Wargal zaczął uciekać. Gilan jakby z niechęcią rzucił nożem, który trafił go w głowę. Ciało potwora padło na ziemię dostając drgawek.
Zwiadowca rozejrzał się po polanie. Ze strachem zauważył, że konie zostały złapane i związane. Próbowały się wyrwać niestety bez skutku.
Ku jego zdziwieniu jeszcze bardziej się przestraszył, kiedy zobaczył że ktoś trzyma nieprzytomną Suzan. Chłopak był do niej strasznie podobny. Także był blady oraz miał blond włosy, lecz jego oczy były ciemne i wrogie. Na oko miał osiemnaście lat.
Chłopak zauważył, że Gilan mu się przygląda.
-Poddaj się Zwiadowco. Inaczej ta dziewczyna zginie.
Gilana przeleciał dreszcz strachu. Nie wiedział dlaczego. Yak poprostu było. Taki jest zawód Zwiadowcy. Lecz ona ledwo co zaczęła naukę. Halt nigdy by mi nie wybaczył, myślał. A może to ja bym sobie tego nie wybaczył?
Ta ostatnia myśl była niczym szum wiatru. Pojawiła się i znikła.
Gilan podjął decyzję. Po chwili całe jego uzbrojenie leżało na ziemi.
Chłopak uśmiechnął się, lecz nie było w nim ani grama radości.
-Wypuść konie - zażądał Zwiadowda. Chłopak wzruszył ramionami. Co mogą zrobić konie?
Dał znak swoim ludziom, a ci rozwiązali zwierzęta. Te jednak nie ruszyły. Gilan podszedł do koni i szepnął im "Znajdzcie Halta. A potem nas szukajcie". Powiedział to tak cicho, że nawet ktoś kto stałby dwa metry dalej nie usłyszał by co powiedział.
Konie pokiwały łbami i galopem odjechały. Tylko Gilan wiedział dlaczego tak się spieszą.
Zatopiony w swoich myślach nie zauważył, że ktoś uderzył go w głowę. Po chwili leżał nieorzytomny.
---------
Sama walka zajęła mi 208 słów xD
Mam nadzieję że podoba Wam się taki rozdział z perspektywy Gilana. W następnym wszystko będzie jak dawniej :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top