Rozdział 8
Dedykacja dla Wolfiett (ps. Gilan i Suzan to przyjaciele. Udowodnię to xd)
Nagle zza krzaków wyskoczył wilk. Suzan odruchowo sięgnęła do kołczanu i nałożyła strzałę na cięciwę. Miała już strzelać, lecz została uprzedzona. W wilka wbiły się dwie strzały -jedna po drógiej.
-Musisz być szybsza -powiedział Gilan uśmiechając się.
-Dzięki za radę -powiedziała z przekąsem Suzan.
Do rozmowy wtrącił się Halt.
-Kiedy wrócimy będziesz musiała poświczyć szybkość.
-Uczę się u ciebie ledwo miesiąc, Halt! - Suzan była załamana. Ledwo nauczyła się strzelać z łuku i nie zawsze trafiała. A kiedy usłyszała o szybkości strzału zaczęła wątpić, że kiedykolwiek jej się to uda.
-Ruszajmy dalej, bo za chwilę noc nas zastanie. -Halt i Abelard ruszyli szybko do przodu.
-Ścigamy się? - zapytał Gilan.
-Kto dogoni Halta wygrywa. - Suzan bez słowa ruszyła w pogoń za swym nauczycielem.
-Ej! Nie było startu -oburzył się młodszy Zwiadowca.
***
Kiedy zebrali chrust na ognisko, Halt zaczął przygotowywać swój "słynną potrawę". W pewnej chwili przykucnęła za nim Suzan i przyglądała się poczynaniom mistrza. W końcu Zwiadowca nie wytrzymał.
- Mogę ci w czymś pomóc?
-Jakoś tak ta potrawka nie pachnie apetycznie - mruknęła Suzan.
-Nie liczy się zapach tylko smak -odpowiedział cierpliwie Halt.
-Ale poprzez zapach można wyczuć, czy potrawa będzie dobra.
Halt zerwał się na równe nogi.
-W takim razie sama sobie gotuj.
Suzan wzruszyła ramionami i skosztowała potrawy. Nie miała ona smaku. Szybko podskoczył do swej torby i wyciągnęła zioła. Kiedy wracała do garnka spojrzała na Halta, który rozmawiał z Aberald'em. Dziewczyna dodała szczyptę ziół i znów skosztowała. Było dobre. Kiedy nakładała jedzenie, Gilan przygotowywał kawę.
-Złamałaś jego cierpliwość -powiedział. -Mnie rzadko się to zdarzało.
-Najwidoczniej mam talent -uśmiechnęła się.
Kiedy podała talerz Halt'owi usiadła naprzeciw niego i czekała na reakcję. Szpakowaty Zwiadowca miał już zapytać ironicznie co jest takiego ciekawego w jedzącym człowieku. Lecz kiedy otwierał usta, Suzan zapytała:
-I co? Dobre?
-Nawet -odpowiedział. -Mogło być lepsze.
Suzan uśmiechnęła się i wstała.
-Masz ochotę na kawę?
Halt pomyślał chwilkę.
-Nie. Przyjdę później.
Kiedy Suzan przemykała w cieniu w stronę ogniska, Halt zdał sobie sprawę, że okłamał swoją uczennicę na temat potrawy. Była ona sto razy lepsza od jego. Lecz nie chciał zawrócić jej w głowie tą pochwałą.
Gdy odłożył pustyn talerz, spojrzał w stronę ogniska zauważył, że dwie postacie piją zapewne kawę oraz żartują.
-Dobrze, że znalazła przyjaciela. Taka młoda, a już wyrusza na pierwszą misję. -Pokręcił smutno głową. -Może to jest córka Morgaratha,ale co z tego? Nie jest zła... -zwrócił się do Abelard'a.
Ten spojrzał na niego.
Mówiłeś, że sama chciała zostać Zwiadowcą. My ciągle narażeni jesteśmy na niebezpieczeństwo.
Halt pokiwał głową. Jego koń miał rację.
-Zastanawiam się czasem, skąd wiesz takie rzeczy. Przecież nic ci nie mówiłem.
Wstał na równe nogi i skierował się w stronę swych uczniów. Usłyszał śmiechy oraz po chwili słowa Suzan.
-Cieszę się, że zostałam Zwiadowczynią. Czuję, że to coś dla mnie.
- Też tak czasem się czuję -odpowiedział Gilan.
Halt usiadł naprzeciw nich i nalał sobie kawy. Zauważył, że Gilan najprawdopodobniej zażartował z czegoś, a Suzan uderzyła go po przyjacielsku w głowę - nie za mocną, nie za lekko.
Gdy Suzan objęła wartę jako druga, usłyszała przenikliwe wycie. Spojrzała na księżyc -była pełnia. Wycie rozległo się znowu, tylko że głośniej, bliżej. Wystraszona bezszlestnie podeszła do Halta i chciała go obudzić. Jednak jej mistrz tylko udawał, że śpi. Uczyniła to samo z Gilanem. Znów wycie. Znów głośniej. I znów bliżej.
-Wyspać się nie da ten wilk -burknął Halt.
------------
Wyspać się nie da ta szkoła -powiedziała usypiająca na stojąco QSusanQ.
W końcu dopisałam rozdział! Jeeej... Tylko jest inny niż ten, który został skasowany je...
Moim zdaniem ten nowy jest nawet lepszy 😊
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top