Rozdział 4
Podniosłaś się szybko do siadu głośno oddychając.
- Cholerny koszmar - mruknęłaś i przetarłaś twarz ręką.
Wiedząc, że już nie zaśniesz wstałaś z już lekko zimnego posłania.
Przebrałaś się w czarną bluzę z kapturem (jeżeli jeszcze takie coś u nich nie istniało, to...ćsii xD) i czarne spodnie. Założyłaś jeszcze jakieś buty i wyszłaś ze swojego prywatnego pokoju.
Włócząc się po korytarzach w końcu wyszłaś z budynku i przeszłaś do drugiego gdzie znajdowała się jadalnia razem z kuchnią.
Przeszłaś przez framuge drzwi i od razu zaczęłaś parzyć herbatę. Oczywiście nie mogła to być inna niż czarna.
Po kilku minutach już była gotowa, więc wzięłaś kubek z gorącą cieczą delikatnie w ręce, aby się nie oparzyć i podeszłaś do okna patrząc na mało fajne widoki. Między innymi krzaki. I drzewa.
Spojrzałaś na swój zegarek na ręce i zażenowana pomyślałaś, że tylko dwie godziny minęły od twojego zaśnięcia.
- Uhh...tak kończy się gówniana bezsenność... - mruknęłaś i upiłaś kilka łyków.
- Moja przyjaciółka, której dawno nie widziałem też cierpiała na bezsenność - nawet nie drgnęłaś, gdy usłyszałaś za swoimi plecami męski głos.
Czarnowłosy ostatecznie stanął obok ciebie.
- Bardzo ciekawe. Ma tak samo na imię jak ty - spojrzał na ciebie z góry.
Zawsze twój wzrost był dla ciebie kompleksem. Ledwo co sięgałaś chłopakowi do brody.
- Przypadek - upiłaś kolejny łyk.
- Nie wydaje mi się - spojrzał na ciebie.
- Chcesz powiedzieć o swoim odkryciu Isabel i Farlanowi? - spojrzałaś się na księżyc.
- Lepiej, żebyś sama im powiedziała - zabrał kubek z twojej dłoni i sam upił dość spory łyk.
- Nie na za dużo sobie pozwalasz? - zgromiłaś go wzrokiem.
- Teraz mam pewność...tylko ty potrafisz zrobić tak pyszną herbatę - uśmiechnął się delikatnie, lekko przymykając oczy.
- Od kiedy podejrzewałeś? - spytałaś.
- Od pierwszego dłuższego spotkania...jak nas złapaliście...twoje oczy były bardzo znajome - oznajmił.
- Mam nadzieje, że Isabel i Farlan się na mnie nie rzucą z agresją kiedy się dowiedzą - lekko się zaśmiałaś - Naprawdę wydorośleli.
- Mówisz w taki sposób jakbyś była od nich starsza - ciemnooki cicho prychnął.
- A tak nie jest? Isabel jest od nas wszystkich młodsza o rok, a Farlan jest najstarszy z waszej trójki. Bo jak pamiętam urodziłeś się w grudniu. A ja jestem starsza od Farlana.
- Zawsze z tego powodu uwielbiałaś nad nami górować - spojrzał w tą samą stronę co ty.
- Racja...nic się nie zmieniliście - uśmiechnęłaś się delikatnie - zrobimy wieczorem ognisko...w tedy im powiem...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top