4. By rozluźnić atmosferę

***

- ...ale nie słyszałaś jeszcze lepszej historii! - mówił Fili z szerokim uśmiechem, podczas wspólnej jazdy - Kiedy Kili był mały, miał pewną fazę...

- NIE! - jego brat natychmiast mu przerwał - Nie waż się! Nie wolno ci jej tego opowiedzieć!

- Oh, szkoda... - westchnął starszy, ale posłusznie umilknął.

- W takim razie ja to opowiem! - zza konia Lairiel odezwał się pewien głos.

Odwróciła głowę, żeby zobaczyć jego właściciela, którym okazał się być Bofur.

- Nie! Proszę, zlitujcie się nade mną! - zażenowany Kili schował twarz w dłoniach, odrzucając głowę do tyłu.

- Daj spokój, Kili. - uśmiechnął się krasnolud w czapce - To zabawna historia!

- Nie dla mnie!

- No więc tak, kiedy Kili był jeszcze małym brzdącem i zaczynał uczyć się robić coraz to większe zamieszanie i wpadać w coraz to większe kłopoty, naszło go pewnego dnia... ŻEBY PRZESTAĆ NOSIĆ UBRANIE!

Elfka uniosła brew i otworzyła nieznacznie usta, których jeden kącik powędrował w górę, pokazując niewielki dołeczek na prawym policzku. Rzuciła spojrzeniem na głównego bohatera opowieści, który zrobił się cały czerwony.

- To była faza, z której szybko wyrosłem, zapewniam cię. - mruknął w jej stronę.

- Kili twierdził, że ubrania ograniczają jego wolność, więc nie chciał ich nosić. - kontynuował Bofur - Pewnego razu, kiedy razem ze swoją matką i bratem poszedł na rynek po szybkie zakupy, Dis na chwilę odwróciła się do stoiska...

Brunet wydał głośny jęk pełny zażenowania i przykrył się płaszczem tak, że nie było go w ogóle widać.

- ...kiedy miała już wziąć go za rękę i zabrać do domu, okazało się, że Kiliego nie było tam, gdzie stał jeszcze dwie minuty temu, zamiast tego po chwili wyskoczył zza rogu pobliskiego budynku całkowicie nagi!

- Mama z przerażenia upuściła koszyk z zakupami, a zanim zdążyła ruszyć z miejsca, Kili zaczął biegać po rynku! - dorzucił Fili.

Lairiel roześmiała się, wyobrażając sobie dziecięcą wersję Kiliego, biegającą gołą po miasteczku.

- Minęło dobre kilka minut, zanim zdążyła go złapać. - opowiadał dalej Bofur - Nigdy nie widziałem jej tak zawstydzonej, a zarazem tak radosnego chłopca! Jakiś czas po tym wydarzeniu go przekonała, by z tym skończył... nie jestem jednak pewien jak to zrobiła.

- Co rano przyszywała mu brzeg koszuli do spodni. - wyjaśnił ze śmiechem starszy z braci - Kili nie mógł już z siebie ich ściągnąć, a po paru próbach się zmęczył i wreszcie mu przeszło.

- Możemy zmienić temat? - stęknął brunet, mając dość bycia głównym bohaterem zawstydzającej historyjki - Bofur, nie znasz może jakichś specjalnych opowiadań o Filim?

- Przykro mi, Kili... - powiedział krasnolud z udawanym smutkiem - ...ale to ty od najmłodszych lat zapewniałeś sobie wieczną pamięć o swoich wybrykach, dokładnie w przeciwieństwie do twojego brata.

Młodszy z rodzeństwa wydął wargi i zawiedziony skrzyżował ramiona, za to blondyn odetchnął z ulgą.

- Chociaż... - Bofur odezwał się po chwili namysłu - Kiedyś Kili zapytał Filiego skąd biorą się dzieci...

- O, nie... - starszy książę zamknął oczy ze strachem.

- ...i podobno nie skończyło się to za dobrze. - dokończył krasnolud w czapce - Ich matka bardzo się zdziwiła przekazaną przez Filiego wiedzą, kiedy Kili powtórzył jej słowa brata. 

- Nie, proszę nie... - jęknął jasnowłosy, zakrywając dłonią oczy.

- Dis opowiadała mi o tym kiedyś, chwilka, jak to było... - Bofur potarł w zamyśleniu brodę.

- Nie pamiętam tego. - wtrącił brunet, którego policzki odzyskały już normalny kolor.

- Jak ty to, Fili, powiedziałeś, hmm...

- Nieważne! - wykrzyknął desperacko wspomniany książę - I tak to wcale nie była prawda! Nie trzeba tego pamiętać!

- Spokojnie, Fili. - zaśmiała się Lairiel - Obiecuję, wysłucham i zaraz zapomnę.

- Nie martw się, chłopcze! - dodał wesoło Bofur - Całkiem nieźle sobie z tym pytaniem poradziłeś! A przy okazji będziesz już wiedział, jak odpowiedzieć swoim dzieciom, kiedy cię o to zapytają.

- Nie wybiegajmy tak daleko! - uspokoił go Kili - Najpierw to przydałoby mu się znaleźć jakąś kobietę!

- Bardzo śmieszne. - burknął blondyn - A kiedy niby się ostatni raz całowałeś, hmm? 

Kiedy młodszy książę już otwierał usta, by odpowiedzieć, jego brat w ostatniej chwili dopowiedział:

- To w tawernie ostatnio się nie liczy! Byłeś pijany.

- Cóż, myślę, że może... trzy dni przed wyjazdem z Ered Luin, może dwa...? 

- Którą biedną niewiastę uwięziłeś ze sobą na teraz? - odezwał się znowu Fili.

- Airanim, jest córką tego śmiesznego piekarza, pomaga mu w sklepie. - odparł krasnolud - Myślę, że ją kocham...

- Kochasz słodkie bułki ze sklepu jej ojca.

Brunet zacisnął usta w wąską linię.

- Muszę to przemyśleć... ale tym razem jestem prawie pewien, że to jest inne niż ostatnio!

- Zawsze mówisz, że to jest inne, a i tak zostawiasz dziewczynę nie dłużej niż po tygodniu.

- Ale to jest inne! Zresztą, nawet gdyby nie było, mam w mieście takie branie, że ciągle jestem zajęty. Dziewczyny żywnie opłakiwały mój wyjazd! - Kili westchnął dramatycznie.

- Kili świetnie sobie radzi ze zdobywaniem kobiet. - wyjaśnił Lairiel starszy z braci - Gorzej wychodzi mu zatrzymanie ich.

- A ty? - zapytała - Czy w domu czeka na ciebie wybranka twojego serca?

- Nie. - pokręcił głową z lekkim uśmiechem - Aktualnie jestem wolny. - puścił jej oczko.

Elfka, czując ciepło na twarzy, subtelnym ruchem ręki przesunęła włosy  bardziej na policzki, by ukryć ich zaróżowioną barwę.

- A co z tobą, Lairiel? Jest tam gdzieś na świecie jakiś przystojniak pławiący się w rozpaczy po twoim odejściu? - odezwał się młodszy książę.

Parsknęła pod nosem na absurdalność takiego scenariusza.

- Nie... - powiedziała - Wydaje mi się, że jestem jeszcze dość nieprzygotowana na coś tak poważnego jak miłość. Jestem raczej roztrzepana, a do tego nie umiem usiedzieć w jednym miejscu przez dłuższy czas. Chyba muszę jeszcze trochę poczekać.

- O! Już pamiętam, jak to było! - oznajmił triumfalnie Bofur.

Fili jęknął przeciągle, łapiąc się za nasadę nosa.

- A więc tak, według Filiego, kiedy tata daje mamie wyjątkowy pocałunek, na wielkim dzidziusiowym drzewie wyrasta taki mały owoc. - pokazał rozmiar palcami - Potem, mama wypija napój z tym właśnie owocem i takim sposobem dziecko znajduje się w jej brzuchu, i tam sobie rośnie.

Jasnowłosy krasnolud wtulił twarz w grzywę kucyka i zakrył głowę dłońmi.

- Kiedy dziecko jest już wystarczająco duże i silne, tata wypowiada magiczne zaklęcie, a bobas pojawia się na świecie!

Elfka, nie mogąc dłużej wytrzymać, wybuchnęła śmiechem, do którego od razu dołączyli Kili I Bofur. Jedynie Fili wciąż szukał schronienia we włosach swojego rumaka. 

- Jak inaczej mogłem mu to wyjaśnić?! - wzruszył bezradnie rękami, podnosząc się do prostego siadu - Kili nie miał nawet trzydziestu lat i no... nie wiedziałem jak mu inaczej powiedzieć, jak... to wszystko działa.

- Szybko byłeś po rozmowie. - zauważył Bofur.

- Emm, Thorin wolał mieć to z głowy. - wymamrotał nieco kulawo blondyn.

Na chwilę zapanowała między nimi cisza. Dopiero po dłuższym milczeniu, Lairiel się odezwała.

- Cóż... wiem o was już dosyć sporo, biorąc pod uwagę wszystkie opowiedziane do tej pory historie... a ty, panie Bofur? Jak wyglądało twoje życie przed tą wyprawą?

- Sam 'Bofur' wystarczy, panienko. - zaśmiał się przyjaźnie, rozpalając fajkę - Odpowiadając na twoje pytanie jestem z rodziny górników, ale na co dzień zajmuję się robieniem zabawek. Ta dwójka... - wskazał ruchem głowy na młodych książąt - ...była jednymi z najczęstszych klientów w moim sklepie.

- A rodzina? - dopytywała zaciekawiona.

- Jestem tu z bratem, nazywa się Bombur, to ten tłuścioch. - objaśnił - Nie odzywa się za często, ale jest świetnym kucharzem. Już na dzisiejszej kolacji się przekonasz, zapewniam cię! 

Elfka uśmiechnęła się na wesoły charakter krasnoluda. Wydawał się jej być optymistą, którego humoru nic nie zgasi, a do tego był bardzo przyjazny i towarzyski. 

- Poza tym, mam również kuzyna, Bifura. - wskazał dłonią z fajką na jadącego kilka kucyków przed nimi krasnoluda - Jest raczej dość skryty i uważny na nieznajomych, ale to w sumie jak większość naszej rasy.

- Zauważyłam, że niewiele mówi. - wtrąciła - I nie wiem, może mi się wydawało, ale... czy te ruchy rękami to jego sposób na komunikację?

- Zazwyczaj tak. - odparł nieco posępnie - To iglishmêk, nasz język migowy. Pewnie zauważyłaś, że ma pewnego rodzaju 'pamiątkę' bitewną na głowie, zgadza się?

- Cóż... - zmieszała się trochę - Tak, chociaż nie wydawało mi się właściwe o to pytać...

- W porządku, panienko. - posłał jej wyrozumiały uśmiech - To pozostałość po jakiejś sprzeczce z orkami. Żaden uzdrowiciel nie był w stanie powiedzieć, jak go to nie zabiło, ale chwała za to Mahalowi... mimo to, od tamtej pory nie jest w stanie mówić w Westron, Wspólnej Mowie, używa khuzdul, albo właśnie iglishmêk.

- Na Valarów, to okropne... - odetchnęła ze zmarszczeniem brwi.

- Nie martw się, pani Lairiel, to nie był dla niego koniec świata, po prostu początek czegoś nowego. - uspokoił ją krasnolud - Poza tym, bardzo ceni sobie lojalnych przyjaciół i jestem pewien, że piękna elfka przede mną na pewno takową cechę posiada.

- A... co skłoniło cię do tej podróży? - zapytała - Każdy z was musi być niezwykle odważny, skoro tylko tylu krasnoludów odpowiedziało na wezwanie Thorina.

- Nie będę kłamał, słońce, każdy krasnolud w jakimś stopniu ma zaszczepioną w sobie miłość do złota. - przyznał ze wzruszeniem ramion - Jedni bardziej go pożądają, inni mniej. Mówiąc szczerze, obiecana część skarbu odegrała znaczącą rolę, gdyż życie w dość ubogiej rodzinie górników i kowali to nie bajka. Poza tym... obiecano mi darmowe wyżywienie w Ereborze. - puścił jej oczko.

Lairiel zaśmiała się pod nosem. 

- Chociaż oczywiście nie tylko to jest powodem mojej obecności tutaj. - mówił - Słyszałem, jak chłopcy opowiadali ci wcześniej nieco o Thorinie i mają rację, wiesz? Naprawdę jest bardzo dobrym przywódcą i jak nikt inny zasługuje na tytuł Króla pod Górą. Ja, Bifur i Bombur nie jesteśmy z Rodu Durina, tak jak reszta. Jesteśmy Szerokobrodymi, potomkami założycieli Belegostu w Górach Błękitnych, a pozostali członkowie kompanii to Długobrodzi, jedni, tacy jak Balin, Dwalin, Óin i Glóin są nieco bliżej spokrewnieni z rodziną Thorina jako dalecy kuzyni, a Dori, Nori i Ori to bardziej odlegli krewni. Mimo to, uważam, że nasz król zasługuje na wszelkie wsparcie, jakie może uzyskać i to też głównie dlatego tu jestem. 

Zastanowiła się chwilę nad jego słowami. Z wypowiedzi poznanych dotychczas krasnoludów szybko wywnioskowała, że Thorin cieszy się u nich dużym szacunkiem oraz uznaniem, a kompania jest wobec niego niezwykle lojalna. 

Przy krasnoludach zawsze jedną z najczęściej wymienianych ich cech był upór. Ale to był upór w złym znaczeniu - że za wszelką cenę przylegali do swojego zdania i nie chcieli go zmienić, przyjąć od nikogo pomocy. Ten upór, jak się teraz przekonała, nie zawsze pokazywali z tej samej strony. Tutaj uporem była lojalność wobec przywódcy o wytrwałość w dążeniu do wymierzonego celu. Dodatkowo musiała przyznać wszystkim tutaj wielką odwagę - w końcu ruszyli prosto w paszczę smoka, w piętnaście osób bez czarodzieja oraz cienia szansy na powodzenie. A może to po prostu była czysta głupota... sama nie była już pewna.

- Jeśli chciałabyś się czegoś dowiedzieć, zawsze pytaj, chętnie odpowiem. - usłyszała jeszcze głos Bofura - Dobrze jest mieć z kim porozmawiać.

- Właściwie chciałam jeszcze zapytać...

- Zatrzymujemy się tutaj na noc! -  do jej uszu dotarł donośny głos przywódcy.

Kiedy krasnoludy zaczęły zsiadać z wierzchowców, stwierdziła, że jej błahe pytania mogą na razie poczekać. Zeskoczyła ze swojego konia na twardy grunt, po czym sięgnęła, by odpiąć przymocowane za siodłem koce, które zdjęła stamtąd z westchnieniem.

Czekała ją pierwsza noc wśród gromady krasnoludów.




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top