33. Szara Przystań i ostatnie pożegnanie
Mam wrażenie, że dużo namieszam pod koniec tego rozdziału, a w kolejnym (tym samym ostatnim...) to już w ogóle XD ale mam nadzieję, że nie wyjdzie z tego nic złego, a efekt się Wam spodoba ;)
***
Lairiel zapięła swoją torbę i narzuciła ją na ramię. Wraz z początkiem lipca przygotowywała się do jej ostatniej wizyty w Samotnej Górze, gdzie miała pożegnać się z przyjaciółmi, po czym ruszyć na Zachód. Jej ojciec miał akurat ustalać coś z Thorinem, który powoli się szykował do przyjęcia należytego tytułu Króla pod Górą, więc miał jechać z nią. Legolas został w Leśnym Królestwie, by zająć się nim pod nieobecność króla, ale od razu zastrzegł, że nie puści swojej siostry bez niego w drogę do przystani, więc miał do nich dołączyć, gdy w drodze powrotnej z Ereboru będą przejeżdżali przez Zielony Las.
Już pół godziny później siedziała na swoim wierzchowcu, który po raz ostatni miał zawieźć ją do odżywającego królestwa krasnoludów. Przejechali szybko przez ostatni kawałek puszczy, delektując się jej wolnością od wielkich pająków i duszących oparów. Wrócił dawny las, pełen życia i piękna. Po jednym dniu drogi, przebytej w dość szybkim tempie, minęli wzgórze, na którym położone było miasto Dale. Samotna Góra królowała swoim majestatem nad pobliskimi terenami, a z miasta ludzi nawet z dużej odległości słychać było typowy dla niego gwar. Grupa złożona z leśnego króla, księżniczki oraz czterech strażników dotarła do podnóża królestwa Ereboru, gdzie odgłos rogu ogłosił ich przybycie.
Lairiel zeskoczyła z konia, wpatrując się w wyglądające coraz lepiej krasnoludzkie miasto. W momencie, gdy jej stopy zetknęły się z ziemią, brama się otworzyła, a ze środka wyleciał Kili, pędząc w jej stronę niemal z prędkością światła.
- Lairiel! - wykrzyknął uradowany, rzucając się jej na szyję.
- Cześć, Kili... - odpowiedziała cicho, przytulając go do siebie, gdy w międzyczasie Thorin przywitał się z Thranduilem.
Weszli do wnętrza Góry, które oświetlone było wieloma wiszącymi świecznikami oraz pochodniami, a przy głównej bramie promieniami słonecznymi. Dookoła panował hałas i zamieszanie, z uwagi na fakt, iż wszyscy ciężko pracowali, chcąc jak najszybciej przywrócić królestwo do dawnej świetności. Pojawiła się już część mieszkańców, którzy przenieśli się tutaj z bliższych okolic i zaczęli przygotowywać królestwo dla krewniaków.
- Idę omówić parę rzeczy z Thorinem. - powiedział do niej cicho leśny król, gdy skończyła obściskiwać się z młodym księciem – Idź do swoich przyjaciół. - pocałował ją jeszcze w brzeg głowy, po czym zniknął z krasnoludem w jednym z korytarzy.
Kili złapał elfkę za nadgarstek, ciągnąc za sobą na wyższe poziomy królestwa. Buzia mu się prawie nie zamykała, gdy opowiadał jej o wszystkim, co działo się w Górze od czasu jej ostatnich odwiedzin.
- Nieźle trafiłaś, bo akurat siedzę u siebie z kilkoma naszymi wędrowcami i razem się nudzimy. - zaprowadził ją przed potężne drzwi swojego pokoju, które otworzył z niezłym rozmachem – Wreszcie los się nad nami zlitował i przysłał do towarzystwa jakąś ładną dziewczynę! Chłopaki, Lairiel przyjechała! - zawołał do środka komnaty, gdzie faktycznie przesiadywał Bofur, Bombur, Ori z Norim i Glóin.
Wszyscy od razu poderwali głowy do góry, witając elfkę szerokimi uśmiechami. Kili zostawił ich na chwilę, żeby ściągnąć pięciu pozostałych kompanów. Księżniczka nie chciała dać po sobie poznać, że coś jest poważnie nie tak i dawała z siebie wszystko, żeby wyglądać przy nich o wiele, wiele weselej, niż się czuła. Mimo to wiedziała, że przyznanie się im do podjętej decyzji nie będzie łatwe. Ani dla niej, ani dla jej przyjaciół.
Gdy wszyscy już (poza Thorinem) siedzieli w pokoju księcia i zakończyli jakże intensywną ceremonię powitania dziewczyny, Lairiel dostała do rąk kufel piwa, który wręczył jej Kili z tłumaczeniem, że nie załatwili sobie jeszcze dostaw wina. Machnęła na to ręką, bo nawet w domu tata chował przed nią swoje zapasy, albo nie pozwalał strażnikom wpuszczać jej do piwnic, żeby nie spiła się na śmierć.
Po trwającej ponad dwadzieścia minut swobodnej rozmowie, podczas której niemal wszyscy nawzajem się przekrzykiwali, żeby coś powiedzieć, podekscytowanie zebranych zaczęło powoli się osłabiać. Kiedy Bofur skończył opowiadać historię o jakiejś śmiesznej akcji z kopalni, nastała chwilowa cisza, kiedy niemal wszyscy sięgnęli po alkohol, zaśmiewając się pod nosem z sytuacji opisanej przez krasnoluda. Blondynka również próbowała się uśmiechnąć, ale nawet to jej nie wyszło. Nie potrafiła się skupić na swobodnych pogaduszkach z dawnymi towarzyszami podróży, wiedząc, że jest to ich ostatnie takie spotkanie, a ona zaraz będzie musiała zabić ich radość wiadomością o swoim wyborze.
- No weź, Lairiel! - zawołał Bofur – To było zabawne!
- Tak, oczywiście... - wymamrotała, pociągając kolejny łyk piwa i spuszczając wzrok na podłogę.
- Coś taka zwieszona? - zapytał – Ostatnio wyraźniej się z nami bawiłaś!
Elfka podrapała się po karku, zaczesując włosy do tyłu.
- Lairiel? - odezwał się Balin, siadając obok niej i kładąc jej dłoń na ramieniu – Chcesz nam o czymś powiedzieć?
- Ja... - zaczęła, odstawiając drewniany kufel na stolik przed kanapą – Nie jestem tu bez powodu...
- Oczywiście, że nie! - prychnął śmiechem Kili – Jesteś, żeby odwiedzić najwspanialszych przyjaciół pod słońcem!
Krasnoludy zaśmiały się do siebie, ale blondynka nie zdobyła się na nawet najmniejszy krzywy uśmiech. Potarła nerwowo dłonie o siebie nawzajem.
- Też. - zgodziła się, nie podnosząc wzroku – Ale ja... jestem tu, żeby się pożegnać. - wydusiła cicho.
- Co? - sapnął Kili – Ale jak... dlaczego?! Jesteś chora, tak? Zostało ci niewiele czasu...?!
- Nie, Kili. - ucięła go z pokonanym westchnieniem – Nie jestem. - oblizała wargi – Odpływam do Nieśmiertelnych Krain. - wyznała.
Wkoło niej zapanowała cisza. Krasnoludy wymieniły między sobą niedowierzające spojrzenia, po czym skupiły wzrok na cichej elfce.
- Nie mówisz chyba poważnie...? - Bofur zmarszczył brwi – Powiedz, że żartujesz...!
W odpowiedzi pokręciła jedynie głową.
- Ale dlaczego? - odezwał się cichym głosem Ori.
- Nie wytrzymam tu dłużej... - wyszeptała – Nie potrafię żyć bez niego. Wszystko mi o nim przypomina, a z każdym dniem jest coraz gorzej...
- No a twój ojciec? - usłyszała Kiliego – Został tu dla ciebie...
- I dlatego nienawidzę się za to, co mu zrobię. - wyznała – Jestem straszną egoistką, ale ja naprawdę nie dam rady dłużej to zostać...!
- Kiedy wypływasz? - zapytał Balin po chwili dzwoniącej w uszach ciszy.
- Ruszam w drogę, jak wyjadę z Ereboru. Mam nieco ponad dwa miesiące. - powiedziała – Zajrzę jeszcze z tatą do Leśnego Królestwa i stamtąd dołączy do nas Legolas. Miałam w planach jeszcze wpaść na chwilę do Bilba...
- Nie chcesz, żebyśmy jechali z tobą? - zasugerował cicho Kili.
- Nie mogłabym was o to prosić. - pokręciła gwałtownie głową – To na drugim końcu Śródziemia...
- A ty jesteś naszą przyjaciółką. - odparł – Nie jedziesz tam beze mnie! - zagroził nieco łamliwym głosem – I tak miałem pojechać po mamę do Gór Błękitnych...
Elfka przełknęła ślinę na wspomnienie o krasnoludzkiej księżniczce. Czy wiedziała już o śmierci starszego syna? Jak zareagowałaby na elficką dziewczynę, za którą oddał życie?
- Tego urwisa nie puszczę samego. - odezwał się niespodziewanie Dwalin – Przydałby się wam jakiś prawdziwy wojownik... na wszelki wypadek.
- Ja i Bifur już jakiś czas temu chcieliśmy odwiedzić Ered Luin. - dodał Bofur – I na dobre przenieść się do Ereboru. Potowarzyszymy ci, jeśli nie masz nic przeciwko.
Lairiel patrzyła na nich z lekko rozchylonymi ustami. Zamrugała nieco szklistymi oczami i odchrząknęła.
- Bardzo bym chciała, żebyście mi towarzyszyli. - odpowiedziała cicho z nieco lżejszym sercem.
- Więc widzimy się po raz ostatni? - usłyszała przygnębiony głos Doriego.
- Przepraszam... - wyszeptała – Nie chcę was zostawiać, ale...
- To twoja decyzja, Lairiel. - Balin potarł ją uspokajająco po ramieniu – Może nam się podobać lub nie, ale szanujemy ją. Zasłużyłaś na spokój po tym, co przeszłaś.
Uniosła lekko kąciki ust, czując ogromną ulgę. Jej przyjaciele zaakceptowali wybór, którego dokonała i była z tego powodu niesamowicie szczęśliwa. Okropnie ciężko przychodziło jej utwierdzenie ich w przekonaniu, że nie zmieni już zdania, ale wiedziała, że może liczyć na ich wsparcie, gdziekolwiek będzie.
- Hannon le...
*
Jak ustaliła wcześniej, tak zrobiła. Następnego dnia, po nocy spędzonej na ciepłych i radosnych wspomnieniach z kompanią, stała już przed Samotną Górą, gotowa do drogi. Pierwszy raz od pochowania Filiego wśród jego przodków zeszła do grobowców, ostatni raz spoglądając na miejsce spoczynku ukochanego księcia. Pożegnała się z nim krótko, ale z wyraźnymi emocjami, przepraszając za dokonaną decyzję. Czuła się okropnie, zostawiając wszystko i ruszając za Morze, żeby znaleźć dla siebie ukojenie, ale wiedziała, że Fili bez względu na wszystko uszanowałby i za wszelką cenę spróbowałby ją zrozumieć.
Thorin również serdecznie ją pożegnał, życząc jej spokoju, o którym tak marzyła. Wraz z jej ojcem, Dwalinem, Kilim, Bofurem i jego kuzynem wyruszyli spod Ereboru jeszcze przed południem. Podczas jazdy obróciła się jeszcze lekko, rzucając ostatnie spojrzenie na Samotną Górę, gdzie została część jej wspaniałych towarzyszy.
Zgodnie z umową zatrzymali się jeszcze na chwilę w Leśnym Królestwie, by dołączył do nich Legolas, a także trzy elfki, które również straciły w bitwie swoich ukochanych i zdecydowały się odejść razem z ich księżniczką. Lairiel wzięła zapakowane wcześniej bagaże, w których mieściły się głównie jakieś zapasowe ubrania na drogę i broń. Ogarnęła swój pokój nostalgicznym spojrzeniem, przejeżdżając palcami po krawędzi wygodnego łóżka, zdobionego biurka i potężnej w rozmiarach szafy. Popatrzyła na stojący na komodzie portret jej rodziny w pełnym składzie, o który kiedyś pytał ją Kili. Kto wie... może nawet spotka swoją mamę? Nie wiedziała, jak to wszystko działa... z kim tam będzie, a kogo już nigdy więcej nie zobaczy...?
Zamknęła za sobą cicho drzwi od pokoju i wycofała się kilka kroków, mierząc wysokie wejście smutnym spojrzeniem. Ciężko było jej sobie wyobrazić, że to ostatni raz, gdy je widzi. Ostatni raz, gdy przez nie przeszła. Wzdychając do siebie, obróciła się i zeszła przed bramy królestwa, gdzie już czekali na nią towarzysze jej ostatecznej podróży. Wielu elfów zebrało się wkoło nich, żegnając młodą księżniczkę. Wskoczyła zgrabnie na swojego ciemnego konia, po czym ruszyła ścieżką, machając przez ramię do pozostawionych przez nią poddanych. Pierwszy etap drogi minął dość monotonnie, ponieważ w Zielonym Lesie nie działo się ostatnio nic wielkiego – ale może było to nawet i lepiej...
Następnie przejechali rozległymi równinami, które rozciągały się między puszczą a Anduiną, po czym wjechali na poprzedzające Góry Mgliste wyżyny i płaskowyże. Przeprawa przez przełęcz nie sprawiła już tylu trudności, jak gdy Lairiel maszerowała z krasnoludami do Ereboru. Pogoda była w miarę jednostajna, a wszystkie skalne kolosy stały się uśpionymi szczytami, tkwiącymi w bezruchu.
Pierwszy prawdziwy odpoczynek odbyli w Rivendell, gdzie księżniczka wiele musiała swoim przyjaciołom wytłumaczyć. Po trzech dniach korzystania z ostatnich wspólnych chwil w Ukrytej Dolinie i dość emocjonalnym pożegnaniu z Elrondem i jego dziećmi, karawana kilku elfów i paru krasnoludów ruszyła dalej przed siebie, przekraczając spokojne i zielone krainy Arnoru. Dokładnie miesiąc po opuszczeniu Imladris Lairiel zapukała w okrągłe, zielone drzwi od hobbitowej norki, mieszczącej się na samej górze Pagórka. Zatrzymała się u Bilba jedynie na popołudniową herbatę, korzystając z towarzystwa hobbita, który również niesamowicie serdecznie ją pożegnał, z trudem pozwalając jej wyjść za próg jego domu.
W drugim tygodniu września dotarli do okolic doliny rzeki Lhûn. Po nieco więcej niż dwóch miesiącach podróży ich oczom ukazała się Szara Przystań oraz rozciągająca się dalej Księżycowa Zatoka. Było ciepłe, ale już późne popołudnie, gdy stopy Lairiel stanęły na kamiennym podłożu portu. Ubrana była w białą i zwiewną suknię, a na głowie założony miała srebrzysty diadem. Do jej nosa dotarł orzeźwiający zapach słonej, morskiej wody, a włosy rozwiała lekko wilgotna bryza. Przy brzegu przystani zacumowana była kilkuosobowa łódź wykonana z białego drewna.
Elfka odetchnęła głęboko, wciąż nie do końca wierząc, że naprawdę tu jest. Obróciła się powoli do jej towarzyszy, którzy patrzyli na nią z głębokim smutkiem. Podeszła niespiesznym krokiem do Bofura i Bifura, którzy już posyłali jej łzawe spojrzenia.
- Mam nadzieję, że życie w Ereborze przyniesie wam to, czego szukacie. - przytuliła ich do siebie – Życzę wam jak największego powodzenia w nowym domu... Wyściskajcie wszystkich ode mnie...
- Obyś znalazła spokój, panienko. - Bofur otarł policzki, uchylając w jej stronę krawędź nieodłącznej czapki.
- Bądź szczęśliwa. - dodał Dwalin, który tego dnia wyjątkowo zrzucił swoją twardą i szorstką maskę – Niech te magiczne krainy przyniosą ci ukojenie, księżniczko.
Blondynka uśmiechnęła się do niego łzawo, po czym wystąpiła krok na przód i zwyczajnie go przytuliła. Była zbyt skupiona na opanowaniu emocji, by zdziwić się, że oddał gest, niemal łamiąc jej żebra.
- Niech powodzi ci się jak najlepiej, mellon. - powiedziała cicho, po czym rozluźniła uścisk i spojrzała na stojącego obok Kiliego, który niemal od razu owinął ramiona wkoło jej talii.
- Nie chcę, żebyś odchodziła... - zaszlochał w jej pierś.
- Wiem... - wymamrotała, opierając brodę o czubek jego głowy – Będzie mi was strasznie brakowało...
- Ale nie zapomnij o nas...! - uniósł na nią zapłakane, brązowe oczy.
- Nigdy! - obiecała – Zostaniecie w moim sercu na zawsze...
Elfka przytuliła go jeszcze raz, po czym przesunęła się o krok w bok. Jej spojrzenie spoczęło na zalanej łzami twarzy Legolasa. Otarła jeden z policzków, próbując się uśmiechnąć.
- Mój brat twardziel...? - uniosła brew, cicho śmiejąc się przez łzy.
- Cicho bądź! - przyciągnął ją do uścisku, jakiego nie dzielili jeszcze nigdy – Wiesz, że tylko ty potrafiłaś sprawić, żebym się rozpłakał...
Księżniczka oparła brodę na jego ramieniu, usilnie próbując się uspokoić. Ponieważ za nic jej to nie wyszło, po prostu jeszcze mocniej go przytuliła.
- Trzymam kciuki, żebyś znalazł sobie w końcu kobietę, muindor. - szepnęła – Spróbuj nie przyprawiać taty tak często o zawał, co?
- Będę się starał. - prychnął – Nie wiem, co ja bez ciebie zrobię...
- Opiekuj się królestwem i tatą. - poprosiła – Spotkamy się kiedyś i o wszystkim mi opowiesz.
- Już za tobą tęsknię, Lairiel... - mruknął.
- Ja też, bracie... - powoli go puściła, odsuwając się kawałeczek.
Obróciła głowę w bok, stając w końcu przez swoim ojcem. Nawet nie próbowała zatrzymać gorących łez. Thranduil płakał już otwarcie, wpatrując się w córkę i chcąc zapamiętać jej jak najwięcej. Oboje w tym samym momencie postawili krok wprzód, jednocześnie wpadając sobie nawzajem w ramiona. Blondynka ścisnęła go z całej siły, a elf przycisnął morką twarz do jej jasnych włosów. Dłuższą chwilę po prostu stali w jednej pozycji, jak korzystając z jak najdłuższego ostatniego uścisku.
- Jeśli ją spotkasz... - usłyszała nad szpiczastym uchem jego głos – Przekaż swojej mamie moją miłość.
- Tak zrobię, ada... - pokiwała delikatnie głową – Zobaczymy się za jakiś czas, prawda?
- Taką mam nadzieję. - pogładził ją po głowie.
- Będę na was czekać. - powiedziała cicho – Zostańcie, ile uważacie za słuszne.
- Kocham cię, moja gwiazdeczko... - wyszeptał ledwo słyszalnie, mocząc jej włosy swoimi łzami – Najbardziej na świecie...
- Ja też cię kocham, ada... - odparła równym tonem głosu, wtulając twarz w jego pierś.
- I zrobiłbym wszystko, żebyś nie musiała płynąć...
- Wiem, tatusiu... - szepnęła płaczliwie – Naprawdę mi przykro...
- Znajdź spokój w sercu, kochanie. - przycisnął łzawy pocałunek do jej głowy, niesamowicie powoli ją puszczając – I... gdybyś spotkała może swojego dziadka... możesz mu powiedzieć, że jego syn za nim tęskni... i prosi, by się tobą zaopiekował.
Bardzo niechętnie i z bólem w sercu w końcu się od niego odsunęła, ocierając mokrą twarz.
- Przekażę dziadkowi... - przyrzekła, kierując się tyłem w stronę łodzi – Będę tęsknć... Strasznie was kocham...! - wyszeptała.
Lairiel wsiadła do niedużej łódki, na której czekały już na nią pozostałe elfki, z jakimi miała wypłynąć. Obróciła się jeszcze do stojących na brzegu bliskich, posyłając im największy uśmiech, na jaki mogła się zdobyć. Smutno go odwzajemnili, machając jej na pożegnanie. Łódź ruszyła przed siebie, poruszając się bezszelestnie po wodach Zatoki Lhûn. Księżniczka machała do rodziny i przyjaciół, dopóki całkowicie nie straciła ich z oczu, chwilę po minięciu brzegów Szarej Przystani.
Odetchnęła głęboko, obracając się w stronę otwartego morza. Czuła jednocześnie spokój i stres. Po ledwie dziesięciu minutach odniosła wrażenie, że całe cierpienie i ból ze Śródziemia w jednym momencie z niej uchodzi. Poczuła się... jaśniejsza? Na pewno lżejsza. Wydawało jej się, jakby mogła latać. Nie miała pojęcia skąd, ale wiedziała, że znalazła się już w pobliżu ziem Valarów. Wszystko to nastąpiło szybciej niż w mrugnięcie powieką.
Przegryzła wargę, nie mogąc się doczekać, aby dowiedzieć się, jak będzie wyglądał jej dalszy los i z kim spędzi pozostały czas... Stanęła na przodzie łodzi, opierając dłoń o wysoki i wąski koniec łódki, zagięty ku górze. Zmrużyła oczy i wtedy to zobaczyła. Rozciągające się przed nią białe, piaszczyste brzegi, lekko muskane o uderzające je fale. Cały ląd zdawał się emanować pewnym ciepłym blaskiem, który sprawiał, że wszystkie troski momentalnie znikały z jej serca i umysłu.
W pewnym momencie zobaczyła coś na brzegu. Nie... kogoś. Wraz z malejącą odległością do brzegu, jej oczy wychwytywały coraz więcej szczegółów sylwetki w oddali. Zmarszczyła brwi, wytężając wzrok do granic możliwości. Czując, jak tętno gwałtownie jej przyspiesza, rzuciła się na wąski dziób łodzi, stając na jej brzegu i owijając ręce wokół jej wąskiej części, gdzie wisiał ozdobny lampion. Nie zważając na to, że łódka nieźle się zachwiała, wysunęła głowę jak najbardziej w przód, nie wierząc w to, co widzi.
- Fili...?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top