1. Fili i Kili, do usług!

***

- Po prostu nie mogę w to uwierzyć... - wymamrotała Lairiel, przecierając twarz dłońmi, kiedy wraz z czarodziejem znalazła się już na osobności.

Elfka krążyła niespokojnie po niewielkim pokoju i co chwilę otwierała, albo zamykała usta, kompletnie nie mając pojęcia, jak skomentować działania jej starego przyjaciela.

- Krasnoludy...? - pokręciła głową z niedowierzaniem, kiedy w końcu spojrzała na Gandalfa - Thorin, nie mniej. Syn Thraina i prawowity Król pod Górą, który na tym świecie słynie ze swojej nienawiści do elfów, a ty... - wskazała palcem na mężczyznę - ...przyprowadziłeś mnie tuż przed jego twarz. 

- Obiecuję ci, porozmawiam z nim i spróbuję przekonać...

- Nie widziałeś jego wzroku? - zakpiła - Gdyby spojrzenia umiały zabijać, już dawno leżałabym martwa!

- Lairiel, zapewniam cię, że nie wszyscy tutaj mają takie samo zdanie o elfach, jak Thorin. - przekonywał ją Szary Pielgrzym - Poza tym, po pewnym czasie się do ciebie przekonają.

- A możesz mi to zagwarantować? - zapytała, podnosząc brew.

- Na litość boską, Lairiel, jesteś prawie tak uparta, jak twój ojciec! - huknął ze złością.

Blondynka zacisnęła usta w wąską linię.

- Jesteś jedną z niewielu elfów, którzy nie mają nic do krasnoludów. - kontynuował spokojniej - Dlaczego nie chcesz uwierzyć, że te krasnoludy również są wyjątkami w swojej rasie?

Ponieważ dziewczyna dalej nic nie odpowiedziała, czarodziej mówił dalej, postanawiając postawić sprawę z innej strony.

- Twoje umiejętności walki są na naprawdę wysokim poziomie. Zarówno łuk, jak i sztylety masz opanowane nie gorzej niż twój brat. - zachwalał - Jestem pewien, że kiedy się o nich przekonają, będą pod wrażeniem nawet, jeśli nie będą chcieli tego przyznać.

- Duma i upór krasnoludów. - mruknęła pod nosem, uśmiechając się półgębkiem.

Gandalf również nieznacznie uniósł kąciki ust na jej komentarz.

- Chcesz wejść do Góry. - odezwała się poważnie, a wszelki humor zniknął z jej oczu - Po co? Dlaczego teraz?

- Lairiel, to bardziej skomplikowane niż się wydaje...

- Mam czas.

- Lairiel...

- Chcesz wciągnąć mnie samobójczą misję, skazaną na niepowodzenie, sądzę, iż powinnam wiedzieć, czemu ma to służyć. - odparła.

Widząc, że czarodziej ciągle milczy, zaczęła się denerwować.

- Oszalałeś, Mithrandir? Chcesz iść do Samotnej Góry, prosto w paszczę smoka? Te krasnoludy... - machnęła ręką w kierunku, gdzie siedziała grupka krasnoludów - ...nie mają szans, by odzyskać Erebor, a jeden elf tego nie zmieni. Smaug zabije każdego, kto wejdzie do Góry.

- Myślałem, że chcesz im pomóc. - powiedział nagle.

Elfka wypuściła ciężko powietrze.

- Zawsze byłaś taka zdeterminowana, by naprawić tamten błąd i pokazać krasnoludom, że nie wszystkie elfy są takie, za jakie je mają. Co się zmieniło? Dlaczego nie chcesz im pomóc?

- Nie w ten sposób!

- Więc w jaki?

Blondynka odwróciła wzrok, nie dając mu odpowiedzi.

- Nie możesz dalej uciekać przed przeszłością. - popatrzył na nią uważnie - Masz idealną okazję i nie chciałbym, żebyś ją zmarnowała.

Lairiel nie spojrzała niego, więc po krótkiej chwili Gandalf wyszedł z pomieszczenia, zostawiając dziewczynę z jej własnymi myślami.

Elfka postała jeszcze przez moment w pokoju, analizując słowa Mithrandira. Może czarodziej miał rację? Może faktycznie teraz nadarzyła jej się idealna okazja, by pokazać krasnoludom, że nie wszystkie elfy myślą o nich źle i wdrożyć w działania planowane od prawie dwustu lat czyny...

Blondynka westchnęła, wiedząc, że jej przyjaciel ma rację i powinna mu ją przyznać. Lairiel ruszyła żwawym krokiem w poszukiwaniu czarodzieja, któremu może przydałaby się jej pomoc w przekonywaniu Thorina, jeśli chodzi o jej udział w wyprawi.

Szybkim marszem skręciła za róg ściany, z impetem na kogoś wpadając. Silna dłoń, łapiąca ją w ostatniej chwili na nadgarstek uratowała przed spotkaniem z twardą podłogę.

- Było blisko. - zauważył jej wybawiciel, pomagając podnieść się jej do pionowej pozycji.

Dziewczyna przeniosła na niego swój wzrok i od razu zauważyła, że jest to ten blondyn, nad którym rozmyślała podczas zebrania.

Myślała, że będzie nieco niższy, skoro jest krasnoludem... chociaż ona jak na elfa była dość niska, bo jego oczy niemalże sięgały jej podbródka.

- Wybacz, gapa ze mnie... - wymamrotała, zaczesując kosmyk włosów za ucho.

- Nie, mój błąd. - pokręcił szybko głową - Nie patrzyłem, gdzie idę. Przepraszam za stratowanie... - dodał, wyciągając rękę w jej stronę i pytająco się w nią wpatrując.

- Lairiel. - odpowiedziała cicho, podając mu dłoń.

- A więc, panno Lairiel, jestem Fili, do usług. - pocałował ją delikatnie w kłykcie.

Elfka zarumieniła się nieznacznie, albowiem minęło sporo czasu, od kiedy ostatnio ktoś tak się z nią przywitał.

- Nie spodziewałam się tak... niewrogiego przyjęcia ze strony któregoś z was. - przyznała.

- Szczerze mówiąc, nie dziwię ci się. - wzruszył ramionami - Mogę cię jednak uspokoić, że nie wszyscy nienawidzimy elfów.

- Ulżyło mi. - uśmiechnęła się lekko do niego.

- Fili?! - rozległ się głośny krzyk z sąsiedniego korytarza - Bracie, nie uwierzysz! Widziałeś jaki cudow...

Do pokoju wpadł rozemocjonowany brunet, którego Lairiel widziała siedzącego na spotkaniu obok Filiego.

- Wielki Durinie! - wciągnął gwałtownie powietrze, kiedy zobaczył elfkę stojącą obok jego brata - Naprawdę jesteś elfem?!

- Tak, jestem... - odparła nieco zmieszana, gdyż w najmniejszym stopniu nie spodziewała się takiej reakcji współtowarzyszy na jej widok.

- Cześć! - uśmiechnął się szeroko, podając jej dłoń.

Kiedy tylko uścisnęła jego rękę, krasnolud zaczął ją gwałtownie i z dość dużą siłą potrząsać.

- Jestem Kili, ten przystojniejszy z braci. - powiedział, a Lairiel wyniosła z ich bardzo podobnych imion, że to właśnie oni są rodzeństwem.

- Tak, jasne, a ja jestem ten rozsądniejszy z braci. - dorzucił Fili.

- Lairiel - przedstawiła się -Jesteście... bliźniakami?

- Nie. - pokręcił głową blondyn - Jestem starszy o pięć lat i całe szczęście, bo dzięki temu mam nad nim większą władzę. - zaśmiał się.

- Chciałbyś! - Kili uderzył go żartobliwie w ramię.

Dziewczyna roześmiała się lekko na ich przekomarzania.

- Jakie przesłanie miały te twoje wrzaski na całe Shire? - zapytał Fili brata.

- O! No właśnie! Lairiel, to twoja broń leży przy wejściu? Nie widziałem, żeby ktokolwiek z nas taką nosił, więc pomyślałem, że może należy do ciebie.

- Owszem, to moje. - kiwnęła głową z delikatnym uśmiechem.

- Wiesz, jak ich używać? - Fili wskazał na sztylety przypięte do jej pasa, których nie zostawiła z resztą.

- Uważasz, że tachałabym je ze sobą nie mając pojęcia, co z nimi robić? - podniosła brew.

- Wolę się upewnić...

- Lairiel, mogę obejrzeć twój łuk? Proszę! - błagał brunet.

- Oczywiście, Kili. - uśmiechnęła się do niego ciepło.

We trójkę ruszyli do miejsca, gdzie elfka zostawiła swoje wyposażenie. Lairiel podniosła broń z ziemi i podała krasnoludowi.

- Jest bardzo dobry. - Kili obracał łuk w rękach.

- I bardzo dla mnie cenny. - dodała dziewczyna - To jesion, większość moich ludzi robi z niego łuki i rękojeści do noży oraz mieczy. Został wykonany z jak najlepszych materiałów, by długo mi służył.

- Co znaczą wygrawerowane napisy?

 - 'Sui cin are sure elena in i aiwenor, n- sure i mín mel cin.'? - wyrecytowała z pamięci.

Kili kiwnął głową.

- 'Jak pewna jesteś gwiazd na niebie, tak pewna bądź, że kochamy ciebie' - przetłumaczyła blondynka - Dostałam go od rodziców na pięćdziesiąte urodziny, to był pomysł mojej mamy. Zawsze wierzyła, że łuk jest mi przeznaczony.

- Nie martwi się, że idziesz na spotkanie ze smokiem? - zażartował krasnolud - Naszą mamę musiałem błagać na kolanach, żeby się zgodziła. Fili, szczęściarz, jest już dorosły...

Jego brat kopnął go w kostkę, kiedy zobaczył, że na pytanie Kiliego nieco zrzedła jej mina.

- Nie... - wymamrotała - Ona nie żyje, już od dawna...

- Lairiel, przepraszam cię, ja nie... - odetchnął gwałtownie - Nie chciałem, żebyś...

- W porządku, Kili. - uśmiechnęła się wyrozumiale - Pogodziłam się już z tym.

Na chwilę zapanowała nieprzyjemna cisza. Elfka odezwała się jednak niedługo potem, chcąc rozładować napięcie.

- Też strzelasz? - zapytała, widząc, jak brunet przyglądał się broni okiem znawcy.

- Zgadza się. - wypiął dumnie pierś - Jestem jednym z najlepszych łuczników w Ered Luin.

- Myślałam, że krasnoludy wolą topory i miecze. - zauważyła.

- To prawda. - skinął głową - Jednak należę do garstki tych, którzy walczą również na odległość.

- A ty, Fili? - przeniosła wzrok na starszego z braci.

- Przeważnie używam podwójnych mieczy. - odparł, ruszając głową w kierunku leżącej sterty broni - A jeśli trzeba dalej, dobrze rzucam nożami.

- Podobnie do was, raczej używam coś innego zamiast miecza. - powiedziała - Zwykle jest to łuk, albo podwójne sztylety. Z nożami... jeszcze się uczę.

- Elfie! - po korytarzu rozległ się niski głos przywódcy.

Lairiel odwróciła się do Thorina, idącego w jej kierunku wraz z Gandalfem i białobrodym krasnoludem u boku. Blondynka wyprostowała się spojrzała z niepokojem na czarodzieja, który odpowiedział jej pocieszającym uśmiechem.

Dębowa Tarcza uważnie przestudiował ją wzrokiem.

- Umiesz walczyć? - zapytał w końcu.

- Głównie używam łuku. - kiwnęła głową - Czasem też podwójnych sztyletów.

- Mamy już łucznika. - Thorin posłał Gandalfowi znaczące spojrzenie.

- Myślę, że dodatkowy nie przyniesie nam szkody. - odparł spokojnie Mithrandir.

- Co jeszcze potrafisz?

- Przez kilka lat szkoliłam się na medyka. Mam trochę wiedzy na ten temat. - dodała.

- Uzdrowiciela również już posiadamy. - krasnolud niecierpliwie skrzyżował ramiona.

- Wydaje mi się, Thorinie, że dwóch towarzyszy z umiejętnościami lekarskimi to lepiej niż jeden. - zauważył starszy krasnolud, stojący obok przywódcy.

Dębowa Tarcza namyślił się chwilę, po czym kiwnął białobrodemu głową. Ten wyciągnął kontrakt, który przed chwilą dla niej przygotował.

- Najważniejsze informacje. - oznajmił, podając elfce papier i pióro - Rodzaj pracy, zadania oraz warunek otrzymanej zapłaty...

- Nie potrzebuję wynagrodzenia. - przerwała mu Lairiel, podpisując dokument bez jego czytania - Nie jestem tu po złoto.

- Zatem po co? - wtrącił podejrzliwie Thorin.

- Żeby naprawić błąd. - odparła, oddając kontrakt starszemu krasnoludowi.

Przyjrzał się on papierowi, sprawdzając, czy wszystko jest w porządku.

- Więc... - uśmiechnął się lekko do elfki - ...witaj w Kompanii Thorina Dębowej Tarczy. 


----------------------

Oto kolejna częśc!

Nie mam Wam wiele do powiedzenia, jednak chciałam tylko zwrócic uwagę na moment, kiedy Kili wspomina o tym, jak musiał prosić mamę o pozwolenie na udział w wyprawie i mówi, że Fili jest już dorosły. 

Po przeczytaniu mnóstwa głownie zagranicznych ff zauważyłam, że (nie wiem, czy tak jest na pewno) według wielu autorów krasnoludy stają się dorosłe w wieku osiemdziesięciu lat. W 'Forever together' nie mogłam się tego trzymac, bo kiedy Thorin żenił się z Arissą dzień przed atakiem smoka, miał zaledwie 24 lata więc byłby tylko dzieckiem. Rozumowałam, że krasnoludy po prostu do około dwudziestu lat dorastają tak szybko, jak ludzie, jednak później ten proces zwalnia i dlatego żyją tak długo.

Tutaj przestawiam się na nieco inne zasady i mam nadzieję,  że przez nie się nie pogubicie ;)

Przepraszam za wszelkie niepoprawione błędy i pozdrawiam Was serdecznie <3 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top