Rozdział 16 - OSTATNI

Szczęśliwie nikt go nie zaczepił, gdy wszedł na teren uczelni. Odszukał właściwą salę i odetchnął głęboko. Miał jeszcze dobre siedem minut. Stał oparty o ścianę, wpatrując się w wychodzących studentów. I pomyśleć, że za rok on będzie kimś takim. Westchnął, spuszczając głowę i uśmiechając się krzywo. O ile się dostanie gdziekolwiek. Czuł, że z każdym studentem, jego puls przyspiesza. Tak samo jak chwila, w której będzie mógł znów zobaczyć Ułańskiego. Ale czy tego chciał? Czy naprawdę miał siłę wejść tam i zobaczyć chemika po tym, jak ten go zostawił? Tak bardzo natrudził się, by go znaleźć, by o nim zapomnieć... lecz czy mógł pojawić się tak bez zapowiedzi? Wahał się jeszcze długo.

W końcu odepchnął się od ściany i podszedł parę kroków. Znów jednak przystanął. To był pierwszy raz w jego życiu, gdy zabrakło mu pewności siebie i przekonania, że jego plan się powiedzie. Jednak nie przyszedł tu przecież na darmo! Zrobił kolejne kroki, nieco rozeźlony na samego siebie, zapukał lekko w drzwi opustoszałej sali i otworzył je.

Ułański siedział tam, w śnieżnobiałym fartuchu. Przeglądał jakieś papiery, jakby czegoś szukał.

– To już koniec zajęć na dziś – powiedział, nie podnosząc głowy.

– Wiem. Dlatego przyszedłem.

Papiery sfrunęły na wykładaną kafelkami posadzkę, ale nagle przestały być ważne. Wstał gwałtownie i zrobił krok do przodu.
– Dominik... – szepnął z dziwną nutą w głosie. Zielone oczy pojaśniały na jego widok. – Nie spodziewałem się. Myślałem, że zadzwonisz jeśli będziesz chciał utrzymywać ze mną kontakt.

– Byłem na ciebie wściekły. Próbowałem o tobie zapomnieć... Zniknąłeś ot tak, po tym, jak mnie całowałeś. Jak myślisz, jak się czułem, gdy nie było cię po moim powrocie?

– Myślałem, że tak będzie dla ciebie lepiej. Zenon uświadomił mi, że byłem egoistą i że muszę zniknąć dla twojego dobra. Że nie mogę odbierać ci szansy na dziewczynę, żonę, normalne życie.

– Czy ty słyszysz, co mówisz? Normalne życie! Też mi coś – prychnął. – Homoseksualizm to nie choroba. To wciąż normalne życie. Poza tym, wyszedłeś bez słowa! Mogłeś powiedzieć to mnie, a nie Zenkowi! Mogłeś przyjść, pożegnać się i powiedzieć, że nie czujesz do mnie tego, co ja do ciebie i po prostu zostawić.

– Nie mogłem, Dominik.

– Czemu?

– Bo wiedziałbyś, że to nieprawda.

Zapadła na chwilę wymowna cisza.

– Nie rozumiem. – Pokręcił głową, marszcząc brwi.

– Przyszedłeś tu po to, by powiedzieć mi jak bardzo jesteś na mnie zły? – Zmienił temat.

Zawahał się, po czym przytaknął.

– Mniej więcej. I powiedzieć ci, że... – Ugryzł się w język. Zamiast tego uśmiechnął się szeroko i szczerze. – Dobrze jest cię widzieć. Naszukałem się ciebie.

– Planowałem odwiedzić cię po maturach. Żeby podziękować. – Podszedł bliżej. – Pokazałeś mi, że czasem wystarczy po prostu nie wiedzieć, że coś jest niemożliwe. Uświadomiłeś mi, że trzeba dążyć do celu, nawet jeśli wydaje się być nierealny. Dzięki tobie odważyłem się spełnić kilka marzeń. W zasadzie, zostało mi już tylko jedno.

– Jakie? – spytał, czując rosnące podniecenie. Znów nie wiedział, co za chwilę się stanie, co okaże. A był ciekaw, niesamowicie ciekaw i pełen obaw. Serce przyspieszyło, gdy spojrzał prosto w jego oczy.

– Sprawić, by najbardziej bezczelny z moich byłych uczniów mi wybaczył i spełniał ze mną swoje fantazje – odparł cicho.

Jedyną odpowiedzią jakiej się doczekał było ciche parsknięcie ze strony Dominika i ulga jaka odmalowała się w jego oczach. Teraz serce chłopaka przepełnione zostało spokojem i radością. I choć nie wiedział jak potoczą się ich losy w przyszłości, wiedział jedno – że chce tylko pomóc swojej radości trwać. Jak najdłużej.


Notatka: Jak już wspomniałam, jest to ostatni rozdział historii głównej. Prawdopodobnie wlecą tu niedługo rozdziały specjalne, więc mam nadzieję, że i je przeczytacie! 

Nasza historia dobiegła końca, ale mam nadzieję, że się Wam podobało.
Każdy komentarz i głos będzie mile widziany!
Wiem, że rozdziały pojawiały się bardzo długo przez moją własną nieodpowiedzialność, dlatego z całego serca chciałabym podziękować tym czytelnikom, którzy dotrwali do końca mimo mojej opieszałości! A także tym wszystkim, którzy po prostu doczytali tę historię aż tutaj – mimo że była napisana już dawno, miło wiedzieć, że ktoś nadal chciał ją czytać.
Dziękujemy wraz z NipponX :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top