BONUS 2: Nauka do matury - część 3 [+18]

- Owszem, zakończyłem pomiary – odparł, uśmiechając się bezczelnie. - Teraz czas na badanie organoleptyczne.

Zanurkował w dół i zanim do Ułańskiego dotarło co on zamierza, miał już jego męskość w ustach i delikatnie ssał główkę.

- Całkiem oszalałeś, Dominik – jęknął tylko, wzdychając głęboko. Oddech przyspieszył, chłopak może i nie miał wprawy, ale zdecydowaniem i zaangażowaniem wynagradzał ten brak aż nadto.

Chciał odpowiedzieć: „tak, oszalałem na twoim punkcie już jakiś czas temu", ale z przyczyn technicznych całe zdanie udało mu się zwerbalizować jedynie w formie głębokiego mruknięcia. Dołączył do pieszczot dłonie i język, którym zaczął pocierać nasadę główki, jednocześnie ciesząc się w myślach, że kiedyś wpadł na pomysł by dokształcić się paroma filmami pornograficznymi. Wiedział, że sprawia mu przyjemność, słyszał coraz głośniejszy i bardziej urywany oddech Łukasza, czuł jak penis w jego ustach pręży się i napina.

Dłoń kochanka nagle zacisnęła się na jego ramieniu.

- Dochodzę – wyszeptał, łapiąc gwałtownie powietrze. Dominik nie przejął się ostrzeżeniem, ani nie zaprzestał go pieścić, wszak o to mu chodziło. Palce Ułańskiego wpiły się mocniej w jego ramię a o podniebienie uderzyła pulsująca, ciepła struga. Wyssał wszystko do końca, czując jak z podniecenia aż szumi mu w uszach. Powoli uniósł głowę, zastanawiając się, co właściwie ma zrobić ze sporą ilością słonawego płynu, w którym tonął teraz jego język. Popatrzył na twarz kochanka. Opierał głowę o oparcie kanapy i oddychał ciężko. Wyprowadzony wreszcie z tego stoickiego spokoju wyglądał tak cholernie seksownie.

Dominik uśmiechnął się, przełknął wszystko i oblizał powoli i lubieżnie wargi. Tak jak wtedy, gdy prowokował go podczas pamiętnego tańca.

Łukasz przewrócił tylko oczami.

- A gdybym był na coś chory? - zapytał sarkastycznie, choć Dominik i tak wiedział, że skrywał pod sarkazmem zupełnie inne uczucia.

- To byś mi na nic nie pozwolił – odparł, wzruszając ramionami.

- Aż tak mi ufasz? - Wyciągnął ramię, by go objąć.

Nie odpowiedział. Nie musiał. Pochylił się ku niemu i pocałował go.

- Mam nadzieję, że ci się podobało. I że... nie gniewasz się na mnie za to, co powiedziałem wcześniej.

Przygarnął go mocno do siebie i wtulił twarz w jego pachnące włosy.

- Nie gniewam się, Dominik – szepnął miękko. - Nie umiem się na ciebie gniewać.

Te słowa zabrzmiały tak ciepło i szczerze, że Dominik poczuł, że się rumieni. Potrząsnął głową, przytulając się mocniej. To było bez sensu, nie rumienił się przełykając spermę na jego oczach a od kilku zupełnie niewinnie brzmiących słów ogarnęło go dziwne gorąco. Chciał coś odpowiedzieć, ale wszystko, co przychodziło do głowy brzmiało tak jakoś... pedalsko.

- Chyba muszę skorzystać z twojego prysznica – powiedział zamiast tego.

- Jasne. - Łukasz wstał, zapiął spodnie i otworzył szafkę, z której wyjął duży, biały ręcznik. Podał go chłopakowi. - Szczoteczkę do zębów i bieliznę na zmianę pewnie wziąłeś ze sobą, co?

Skinął tylko głową i uciekł wzrokiem. Ułański go przejrzał na wylot. No dobra, nie było to trudne. Westchnął, zarzucił sobie ręcznik na plecy i poszedł do łazienki. Zadziwiająco dużej, jak na niewielkie, dwupokojowe mieszkanie. Oryginalne, sześciokątne kafelki w odcieniach ciemnej zieleni, przemieszanej z czernią pokrywały całą powierzchnię ścian, łącznie z sufitem. Nasuwały skojarzenia z morskimi głębinami, zwłaszcza, że oświetlenie było niejednorodne, płynęło z kilkunastu małych lampek, umieszczonych w górnych partiach. Na wprost drzwi, pod przeciwległą ścianą stała średniej wielkości wanna, jak Dominik ocenił niestety chyba zbyt mała by zmieścili się w niej obaj naraz, obok po prawej obudowana w zielonkawo-czarną szafkę pralka. I spora umywalka z szerokim, ciągnącym się aż do wejścia, kafelkowanym blatem, na którym stało trochę kosmetyków i przyborów. Nad umywalką wisiało duże, podświetlane lustro. Po lewej była wnęka, oddzielona szklanymi, dwuskrzydłowymi drzwiami, a w niej niewielki pokój kąpielowy z prysznicem i kilkoma natryskami. Zrzucił szybko z siebie ubranie, umył zęby, uchylił lekko drzwi łazienki i zawołał, że idzie pod prysznic. A jeśli Łukasz potrzebuje czegoś, „albo kogoś" - dodał w myślach, to zostawia otwarte drzwi.

Odpowiedział mu niewyraźny pomruk oraz dźwięk rozkładanej kanapy. Dominik przygryzł wargę, wskoczył pod prysznic i zaczął się rozkoszować tryskającymi z różnych stron strumieniami ciepłej wody. Szklane drzwi szybko zaparowały, nie widział co się dzieje na zewnątrz, choć miał wrażenie, że nie jest sam. Czekał dłuższą chwilę w nadziei, że może Ułański dołączy do niego, ale w końcu zrezygnowany wyłączył wodę. Uchylił drzwi. Łukasz stał przy umywalce, ubrany tylko w owinięty na biodrach żółty ręcznik. Był ładnie zbudowany, mięśnie ramion i pleców harmonijnie pracowały, gdy wyżymał coś pod kranem.

- Nie utopiłeś się? - rzucił, nie odwracając głowy.

- Utopiłem. Potrzebuję szybkiej reanimacji metodą usta-usta – odparł. Nagle dotarło do niego, co on robił nad umywalką. - Ty pierzesz moje rzeczy?!

- A chcesz wracać do domu z zaschniętą, białą plamą na rozporku? - odpowiedział pytaniem, zupełnie się nie przejmując zaskoczeniem w głosie chłopaka. Ze stoickim spokojem powiesił dżinsy oraz majtki nad wanną i odwrócił się do osłupiałego, nagiego i ociekającego wodą Dominika.

- Nie spodziewałem się, że z ciebie taka dobra żona - wykrztusił.

- Po prostu dbam o moją królewnę – odciął się. Podszedł bliżej, mierząc go wzrokiem. „Świetnie, nawet nie musi mnie dotykać, wystarczy jedno jego spojrzenie" - pomyślał Dominik, mając świadomość że jego członek właśnie staje w dumnej erekcji.

Ale dotknął. Piotrowski wiedział już, że znowu wyjdzie na napalonego małolata i że los go okrutnie pokarał za słowa sprzed godziny. Ułański nie będzie miał obaw, że nie da rady go zaspokoić, on co najwyżej będzie miał obawy, czy jego niewyżyty kochanek wytrzyma dłużej niż dziesięć sekund. Jego bliskość, zapach, nagość, dłonie dotykające penisa, miękko-szorstkie usta muskające płatek ucha i język bawiący się jednym z kolczyków, to było jednak za wiele, by wytrzymał pełne dziesięć. Wytrysnął, jęcząc cicho z rozkoszy i upokorzenia zarazem.

- Wracam pod prysznic – mruknął, niechętnie odsuwając się od Łukasza i zniknął za szklanymi drzwiami.

- Dominik? - Wszedł za nim. Bez ręcznika na biodrach. - Uciekasz przede mną?

Potrząsnął przecząco głową.

- Przecież widzę. O co chodzi?

„Nabija się ze mnie przez tamten tekst? Przecież to chyba oczywiste, o co chodzi. Ale zasłużyłem sobie." - pomyślał i odkręcił wodę. Łukasz stanął przed nim, chwycił go za podbródek i zmusił do spojrzenia prosto w oczy.

- Chodzi o to pranie? Uważasz, że wypranie gaci swojemu chłopakowi jest niemęskie?

- Nie. - Uśmiechnął się mimowolnie. - Dzięki, że to zrobiłeś. Zaskoczyłeś mnie, ot co. Ale takie niespodzianki lubię. Śniadaniem do łóżka też nie pogardzę.

- Dobrze, królewno, dostaniesz śniadanie do łóżka. Ale najpierw mi powiesz, co się stało.

Spróbował odwrócić głowę, ale chemik mu na to nie pozwolił.

- Mam wyjść? Stwierdziłeś, że seks z facetem jednak ci się nie podoba?

- Wręcz przeciwnie! - parsknął. - Podoba mi się aż za bardzo. Co miałeś przed chwilą okazję zauważyć. Nie chcę, żebyś myślał, że jestem niewyżytym nastolatkiem, któremu staje jak wiatr zawieje i ma orgazm na samą myśl o seksie. Nigdy tak nie miałem, dopóki nie znalazłem się z tobą...

Zamknął mu usta głębokim pocałunkiem.

- Myślałem, że żartujesz, gdy mówiłeś, że nie wytrzymasz do końca matur – szepnął mu do ucha chwilę później. - Ale nie przejmuj się, bardzo mnie podnieca świadomość, że tak na ciebie działam. No i myślę, że tym razem wytrzymasz jednak trochę dłużej... - Musnął ustami jego ucho, szyję, przesunął językiem po klatce piersiowej, zatrzymując się na chwilę przy sutkach. Chłopak poddał się. Znów zrobiło mu się niezwykle przyjemnie. Widocznie tak musiało być. Łukasz zjechał jeszcze niżej i gdy wziął mu w usta, Dominikowi było już wszystko jedno ile tym razem sekund to potrwa. Drżał z napięcia, wręcz pragnął, by zaspokojenie nadeszło już, teraz, bo chemik doprowadzał go niemal do szczytu i robił coś, że ten jednak nie nadchodził. Tańczył na granicy, wciąż o jeden, malutki krok za mało by ją przekroczyć. Uczucie było nieziemskie, nie dał rady utrzymać się na nogach i gdy wreszcie doszedł, gdy krzyczał imię kochanka, szarpany falą orgazmu o jakim nigdy nawet nie śnił, na wpół leżał już na mokrych kafelkach, oparty o ścianę lewym barkiem. Padł wyczerpany i nie obchodziło go, że z góry kapie na niego woda, że kafelki są chłodne ani że wnęka prysznicowa, choć spora, to jednak jest za mała, by mógł w niej wygodnie leżeć wraz z Łukaszem. To, iż ten go trzymał w objęciach i czule głaskał po mokrych włosach, jednak po chwili zarejestrował. Pomyślał, że teraz jego kolej by się odwdzięczyć, ale nie miał siły nawet ruszyć palcem. Po prostu leżał, z głową na piersi Ułańskiego i wrażeniem, że ta chwila mogłaby trwać do końca świata albo i dłużej. Przepełniony niezwykłą błogością i szczęściem, wtulony w pierś obiektu swoich marzeń, przymknął oczy, westchnął cicho i rozchylił usta. Szum wody zagłuszył słowa, które wyszeptał zbyt cicho, by ich adresat mógł cokolwiek usłyszeć.

- Mówiłeś coś? - Wyciągnął rękę do góry i wyłączył wodę. Dominik uśmiechnął się tylko do swoich myśli.

- Nie, nic takiego.

- Może przeniesiemy się w wygodniejsze miejsce?

Skinął głową i na czworakach wypełznął z pokoju kąpielowego. Chłód pozostałej części łazienki orzeźwił go na tyle, że wstał, wytarł się ręcznikiem i założył bieliznę.

- Pora spać, jutro dużo nauki przed tobą – stwierdził Łukasz, wychodząc za nim.

- Dzisiejsza nauka bardzo mi się podobała – mruknął. - Można powiedzieć, że przełamaliśmy lody.

Roześmiał się.

- Owszem, można tak powiedzieć – stwierdził, wychodząc z łazienki. - Dobranoc.

Dominik przygryzł wargę i posłał mu tęskne spojrzenie, po czym westchnął, powiedział „dobranoc" i zrobił krok w kierunku salonu.

Wiedział, co chłopakowi chodziło po głowie. Widział, jak bardzo pragnął teraz ciepła i czułości, zarazem miał świadomość, że młody za nic się do tego nie przyzna.

- Chodź – powiedział. Złapał go za nadgarstek i otworzył drzwi sypialni.

- Serio? - Oczy Dominika rozbłysły, choć jeszcze nie dowierzał.

- Tak. - Zapalił światło i niewielki pokój, którego powierzchnię w większości zajmowało łóżko, przykryte atłasową pościelą w kolorze ciemnej czekolady, zatonął w rozproszonym, żółto-fioletowym blasku. - Śpię nago i byłoby trochę niezręcznie, ale teraz nie ma to już chyba większego znaczenia – wyjaśnił. Nie była to cała prawda, sypiał w jednym łóżku tylko z wyjątkowo bliskimi mu osobami, którym w pełni ufał i których do tej pory było dwie. Nigdy nie pozwolił na to tak wcześnie. Wsunęli się obaj pod przyjemnie chłodną kołdrę i gdy Dominik przytulił się do niego z całych sił, szepcząc, że nawet nie wie, jak bardzo jest teraz szczęśliwy, odpowiedział tylko:

- Wiem, Dominik. – Objął go mocno. - Wiem.


A/N: No i to koniec tego bonusu. Mam nadzieję, że Was nie zgorszył ;) 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top