BONUS 2: Nauka do matury - część 1

- Dominik, naprawdę powinieneś spożytkować swój czas na coś pożyteczniejszego, niż siedzenie i czekanie aż wyjdę z pracy – powiedział Łukasz, gdy oboje opuścili budynek wydziału chemii. - Zwłaszcza, że jest dopiero szesnasta.

- Sam powiedziałeś, że kończysz dziś wcześniej bo nie masz zajęć ze studentami. Myślałem, że to oznacza, że chcesz bym przyszedł.

- Może po prostu nie chciałem, żebyś tracił na próżno czas, czekając pod pustą salą o dwudziestej?

Dominik uśmiechnął się tylko. I tak wiedział swoje. 

- Masz jakieś plany na dzisiejszy wieczór? - zmienił temat.

- Owszem.

- Jakie? - spytał ostrożnie. Zatrzymali się na przystanku tramwajowym, parę długich kroków od wiaty.

- Planuję się zrelaksować przy dobrej książce z kieliszkiem ulubionego wina pod ręką. - Uśmiechnął się lekko, wiedząc, do czego Dominik zmierza. - Ja mam jutro wolne, ale ty musisz się uczyć. Do matur zostało zaledwie parę dni.

- No właśnie. Ale jakoś w domu nie mogę się skupić, całe dnie siedzę sam. - Przygryzł wargę i westchnął, nie wiedząc jak Łukasz zareaguje na wspaniały pomysł, który przyszedł do niego wczoraj. - Zamierzam się uczyć, mam przy sobie zadania. - Potrząsnął trzymanym na ramieniu plecakiem. - Czy mógłbym... pouczyć się u ciebie? Obiecuję, nie będę ci przeszkadzać w relaksowaniu się, usiądę z zadaniami przy stole i będę je cichutko rozwiązywał.

Ułański oczywiście nie uwierzył. Znał go już na tyle, żeby wiedzieć że to kolejna z uroczych prowokacji. Ale ciekawiło go, co tym razem wymyśli, żeby jednak zająć się czymś innym niż matematyką. Przynajmniej tak sobie tłumaczył chęć spędzenia wieczoru w towarzystwie bezczelnego maturzysty.

- Jasne. Pod warunkiem, że naprawdę będziesz się uczyć – odpowiedział.

Oczy Dominika pojaśniały z radości.

- Będę! Zobaczysz, że naprawdę będę!

***

Upił niewielki łyk z kieliszka. Przeczytał kilka rozdziałów, ale fabuła, choć miała być rewelacyjna i porywająca, zupełnie go nie wciągnęła. Co chwila zerkał znad kartek na pochylonego nad matematyką Dominika. Dochodziła już dziewiętnasta, a chłopak siedział i rozwiązywał zadania, ani razu nawet nie spróbowawszy przerwać mu lektury. Odłożył książkę i zniknął na parę minut w kuchni. Maturzysta zdawał się nie zauważyć jego nieobecności, podniósł głowę znad zeszytu dopiero, gdy wylądował przed nim talerz pełen kanapek i kubek aromatycznej kawy.

- Zasłużyłeś na chwilę przerwy. Smacznego – stwierdził Łukasz, siadając obok z filiżanką herbaty. Skąd wiedział, że Dominik pomyślał przed chwilą, że przydałaby mu się kolejna kawa? Nie miał pojęcia, ale z przyjemnością sięgnął po parujący kubek i poczęstował się apetycznie wyglądającą kanapką. - Mogę zerknąć na twoje zadania?

- Jasne! - Z nieukrywaną dumą podsunął zeszycik i arkusz zadań. Jeśli Ułański myślał, że przyłapie go na obijaniu się, to był w głębokim błędzie. Trzaskał zadania jedno za drugim. Uśmiechnął się, sięgając po kolejną kromkę i, z nieukrywaną przyjemnością i satysfakcją, popatrzył na chemika oglądającego efekty ponad dwugodzinnej pracy. Nie wiedział co prawda, czemu cienkie, choć wyraźnie zarysowane brwi byłego nauczyciela zmarszczyły się. Ani czemu sięgnął po leżący w szufladzie czerwony długopis.

- Dominik, ta nierówność będzie spełniona dla każdego iksa większego od zera. Tu masz błąd. - Podkreślił coś. - To zadanie z kolei jest dobrze, ale nie zauważyłeś, że istnieje drugie rozwiązanie, a kazali wypisać wszystkie liczby spełniające warunki. W tym dowodzie przyjąłeś błędne założenie, to nie jest aż tak proste, chociaż i niespecjalnie trudne, trzeba tylko wiedzieć, że trójkąt oparty na średnicy okręgu opisanego na nim jest prostokątny... - Westchnął ciężko, wstał i wrócił po chwili z jakimś podręcznikiem. - Popatrz. Z tego wynika, że odcinek CD musi być równy odcinkowi DF.

Łukasz przez kolejne trzy godziny nie wrócił do czytania książki. Popijając na przemian raz łyk herbaty raz wina, analizował i rozwiązywał z Dominikiem zadania. Chłopak był inteligentny, ale robił dużo głupich błędów. No i miał braki w wiedzy, głównie z lenistwa. A matura za kilka dni. Ich dłonie musnęły się kilka razy nad kartkami i choć dotyk był minimalnie dłuższy niż przypadkowe spotkanie palców, choć Dominik siedział bardzo blisko i instynktownie pochylał się w jego stronę częściej, niż wymagała tego matematyka, ani razu nie spróbował przejść do rzeczy bardziej przyjemnych, co Łukasza dość mocno zdziwiło. Czyżby jednak zdał sobie sprawę, jak ważny egzamin go czeka? Czy wreszcie zrozumiał, że matura, zwłaszcza rozszerzona z matematyki, to nie przelewki?

Spojrzał na niego z troską i po sprawdzeniu ostatniego, dobrze rozwiązanego zadania, przesunął pieszczotliwie palcami po jego włosach. 

- Chyba na dziś wystarczy.

- Tak, już mi się mózg lasuje od tych zadań – wymruczał, opierając głowę na ramieniu nauczyciela. Przez chwilę odpoczywali, przytuleni do siebie.

- Jutro święto i mam cały dzień wolny, więc jeśli chcesz, możesz wpaść do mnie na dalszy ciąg korepetycji – Wstał z miejsca i przeciągnął się. - Późno już, odprowadzę cię na przystanek.

- Nie musisz. A wręcz nie ma to sensu – stwierdził, patrząc na niego wyzywająco. - Ostatni autobus do mnie odjechał – zerknął na zegarek za plecami mężczyzny - trzy minuty temu, następny mam o piątej rano.

No tak. Więc to na tym polegał tajny plan chłopaka.

Łukasz przetarł twarz dłońmi.

- Wobec tego, odwiozę cię samochodem.

- Nie możesz, piłeś wino – zauważył, z bezczelnym uśmiechem.

- Wezwę ci taksówkę.

- Daj spokój. – Dominik podszedł blisko i oparł dłoń o ramię chemika. - Skoro jutro mam do ciebie wpaść i dalej męczyć się z tą matmą, to bez sensu tracić czas na podróże w tę i z powrotem.

- Twoi rodzice będą się martwić – powiedział, mrużąc oczy.

Odpowiedź nie zdziwiła go, wszak był już pewien, że chłopak wszystko opracował i oprócz zbioru zadań z matematyki miał w plecaku też szczoteczkę do zębów i świeżą bieliznę.

- Nie będą, powiedziałem im, że nie wracam dziś na noc, ze względu na wspólne kucie do matury – wyszczerzył się. - Ale ten punkt programu mamy już za sobą, możemy przejść do kolejnych. Poza tym, oni wcześnie chodzą spać i nie będę miał jak się dostać do domu. Chyba mnie nie wyrzucisz, bym nocował na ulicy, prawda?

Łukasz przewrócił tylko oczami.

- Wiesz, że cię nie wyrzucę, Dominik, chociaż powinienem za to stawianie mnie przed faktem dokonanym. I... zaraz, jakie kolejne punkty programu?!

- Na przykład... takie – szepnął miękko, oplótł ramionami jego szyję i pocałował w usta.

A/N: Jak mówiłam, niektóre bonusy są długie, więc będą podzielone na części :) Więc tu macie część 1, stay tuned na kontynuację!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top