BONUS 1: Drugi pocałunek
A/N: A więc zaczynamy z rozdziałami dodatkowymi, które nie były nigdy wcześniej nigdzie publikowane. Mam nadzieję, że nie będzie wam przeszkadzać ich ważkość ;)
Dźwięk dzwonka, szuranie krzeseł, śmiechy uczniów idących przez korytarze i błahe rozmowy odbijały się echem w umyśle Dominika. Wciąż uśmiechał się na myśl chwil w liceum, momentów, które nie wrócą. Był kwiecień, jego rocznik był już po zakończeniu roku, większość siedziała w domach i wkuwała do matury. Tylko on jeden, zamiast szykować się do najważniejszego egzaminu swojego życia, siedział przed salą wykładową na miejskim uniwersytecie. Nie, nie robił rekonesansu, nie zamierzał też przychodzić na dni otwarte wydziału chemii. Choć wciąż nie wiedział, co chce studiować, ten przedmiot skreślił z listy już dawno temu.
Drzwi sali otworzyły się, a tłum młodzieży zalał korytarz, po czym szybko udał się do wyjścia. Dominik jednak nie ruszył się, siedząc wciąż pod ścianą i wpatrując w tablicę informacyjną. Był zdziwiony, że nikt jeszcze nie zapytał go, co robi tu niemal codziennie. Ale było mu to na rękę. Nie chciał, by jego związek z o dziesięć lat starszym nauczycielem wyszedł na światło dzienne.
Wstał i otrzepał spodnie z kurzu, słysząc, że ów kochanek opuszcza swoje miejsce pracy. Zamykając drzwi spojrzał tylko na niego obojętnie i nic nie powiedział. Dopiero, gdy ruszyli w stronę drzwi, padło codzienne pytanie:
- Czemu tak właściwie tu przychodzisz? Nie powinieneś się uczyć?
- Uczyłem się cały dzień – jęknął licealista, zakładając ręce za głowę. - Wieczory lubię poświęcać tobie.
- Nawet jeśli czekasz pół godziny, albo i więcej, pod salą?
Chłopak nie odpowiedział. Nie miał zamiaru wdawać się w bezsensowną rozmowę. Nie znów. Zamiast tego po prostu kroczył przy Ułańskim, ciesząc się z samej jego obecności. I tak aż do samych drzwi mieszkania Łukasza.
Kiedyś Łukasz spytał Dominika, czemu idzie w tym kierunku. Gdy odpowiedział, że przypadkowo mieszka w tym samym rejonie, ten domyślił się wszystkiego. Przecież znał adres Piotrowskiego. Był jego nauczycielem, miał dostęp do jego danych. Chłopak przychodził tu tylko i wyłącznie dla niego, obchodził z nim pół miasta, po czym cofał się, by wrócić do domu. A jego rodziców zupełnie nie interesowało o której wraca do domu ich syn, póki przed znajomymi stwarzał pozory spokojnego, uzdolnionego i inteligentnego, oraz przynosił dobre oceny.
Szli piętnaście minut w ciszy, równie dobrze mogliby udawać sobie obcych. Tylko na pasach, gdy mieli czerwone światło, zerkali na siebie bez słów. I tak w końcu doszli pod zadaszenie przed blokiem Ułańskiego.
- Chcesz wejść?
- S-słucham? - Zdziwienie Dominika było niemałe. Łukasz nigdy nie zapraszał go do środka. Zawsze mówił, że ma pełno do roboty, albo po prostu go żegnał. Dziś jednak patrzył wprost na niego, ciekaw, czy chce wejść na górę. Nie było szansy, by Piotrowski odpuścił sobie taką chwilę. Kiwnął głową, po czym wdrapał się na siódme piętro. Gdy dotarli na górę, wyglądał jednak jakby płuca chciały mu uciec ustami. Dyszał, spocił się nieco, był zmęczony. Ułański tylko prychnął, rozbawiony kondycją dzisiejszej młodzieży.
- Musisz tak wysoko mieszkać? - wysapał chłopak.
- Nikt cię nie zmuszał. Do środka też nie musisz wchodzić. - Usta Dominika przypominały cienką linię, gdy to usłyszał. Łukasz jednak zupełnie to zignorował, szukając po kieszeniach kluczy. Gdy otworzył drzwi, rzucił krótko, by chłopak zdjął buty i wszedł głębiej do niewielkiego, acz przestronnego mieszkania.
Wąski i krótki hol, w którym było tylko lustro i wieszak, prowadziło do salonu zalanego mocnym światłem żarówki.. Klosz wisiał centralnie nad okrągłym stołem z czterema krzesłami, niedaleko stała spora kanapa, a przed nią ława z ciemnego drewna, na której leżał stos kartek, a nieco dalej telewizor – jak się zdawało Dominikowi, odłączony od prądu. Na lewo widział kawałek kuchni, w której stał mały stoliczek z jednym krzesłem, parę blatów, lodówka i kuchenka, a na prawo drzwi prowadzące do łazienki i sypialni.
Był ciekaw, jak wygląda sypialnia Ułańskiego, chciał do niej wejść, tak po prostu i ocenić ślady po byłych kochankach, przetestować łóżko, zerknąć przez okno. Wiedział jednak, że to by było zbyt bezczelne nawet jak na niego. Poza tym nie chciał ujawnić swoich zamiarów od razu.
- Chcesz coś do picia? - spytał Łukasz, nalewając wody do czajnika.
- Ta, cokolwiek.
Usiadł na kanapie, niepewny. Wciąż rozglądał się po mieszkaniu, zastanawiając ilu byłych Łukasza je widziało, ilu proponowano coś do picia, ilu siedziało w tym miejscu, gdzie on, z iloma się całował na tej kanapie... Westchnął ciężko, w momencie, gdy Ułański przyszedł z dwoma kubkami parującej herbaty i postawił je na kartkówkach swoich byłych uczniów. I znów nastała niezręczna cisza.
- Łukasz... - Mężczyzna zerknął na Dominika pytająco. - Jak... - Nie wiedział jak ubrać swoje pytanie w słowa, choć nurtowało go ono od dawna. - Jak widzisz ten związek?
- Nie rozumiem.
- No bo... - Zamknął oczy, wyobrażając sobie, że wcale nie mówi tych żenujących słów. - Bo... - Zakrył twarz dłońmi, mając nadzieję, że nie rumieni się jak dziewica w dniu ślubu. - Od czasu, gdy Zenek nas przyłapał, ani razu mnie nie pocałowałeś... - wydukał.
Odpowiedziało mu parsknięcie śmiechu. Pierwsze, drugie... Wiedział, Ułański wyśmiał jego prostolinijność i żałość pytania. Miał ochotę zapaść się pod ziemię. Był mężczyzną, a nie dziewuszką, która powinna pytać o takie rzeczy!
- Dominik. - Ułański odciągnął dłonie od twarzy chłopaka i spojrzał mu w twarz, marszcząc brwi w rozbawieniu. - Przepraszam, że nie jestem nastolatkiem, który ma czas na takie rzeczy. Że nie jestem też typowym napaleńcem. Ale naprawdę mam teraz zwał roboty. A ty nauki, swoją drogą. - Chłopak wzruszył ramionami, odwracając wzrok. - Ale jeśli ci na tym zależy...
Łukasz pociągnął podbródek chłopaka i wpił się w jego wargi. Delikatnie, powoli ich smakując i chcąc nacieszyć Dominika samym faktem. Choć ten był zaskoczony, odwzajemnił pocałunek, zarzucając jedno ramię na szyję Ułańskiego, drugą przytrzymując jego pleców. Już zdążył zapomnieć, jak bardzo usta chemika są specyficzne w dotyku. Pogłębił pocałunek, przyciskając go mocniej do siebie i układając na kanapie. Ich języki splątywały się w ognistym tańcu, badały się nawzajem, tak jak i wargi.
Nagle dłoń Dominika zsunęła się z pleców na pośladki, w kieszeń, delikatnie masując ciało kochanka i próbując zaproponować coś więcej. Skoro byli sami i nikt nie mógł im przerwać, dlaczego mieliby tego nie wykorzystać i nie...
- Seks dopiero po maturach – rzucił Łukasz, odsuwając się.
- Ale...!
- Dużo nauki przed tobą. A myśl, że musisz poczekać doda ci tylko motywacji.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top