XVIII

Siedziałam oszołomiona tym, co usłyszałam. Ja? W ciąży? Przecież to niemożliwe, ale jak inaczej wytłumaczyć złe samopoczucie? Wszyscy wpatrywali się we mnie i czekali na moją odpowiedź, ale ja nie wiedziałam, co mam powiedzieć.

- Jak... jak to możliwe? - zapytałam się, patrząc na Bernadette. Te wiadomości do mnie nie docierały.

- Wyniki miałaś słabe, to fakt. Ale jakimś cudem się udało. - odparła radośnie. Dla mnie to nie było pocieszenie, że byłam w ciąży i że się udało. Nie chciałam mieć dziecka z nim, nie teraz i nie tu. Na mojej twarzy nie pojawił się uśmiech, jeśli sądzili, że mnie to ucieszy.

- Muszę wyjść. - wstałam i po prostu wyszłam, nie czekając na pozwolenie.

- Poczekaj, pójdę z tobą. - krzyknęła Bern i wiem, że podążała za mną, ale chciałam być w tej chwili sama.

- Zostaw. Chcę być sama, proszę. - gdy mnie chwyciła za rękę, lekko się wyswobodziłam i popatrzyłam na nią. Zrozumiała, że chciałam być w tej chwili sama.

Podążyłam od razu do sypialni, w której się zamknęłam i skuliłam się na łóżku. Zaczęłam o tym wszystkim myśleć i to mnie strasznie przytłaczało. Łzy poleciały po moich policzkach, bo bałam się tego, co mnie może czekać. Czy się cieszę z ciąży? Nie, jest wręcz na odwrót. Noszę w brzuchu dziecko tego potwora. Za kilka miesięcy ono się urodzi, a co wtedy stanie się ze mną?

Zadręczałam się myślami, ale co innego mi pozostawało? Nigdy nie myślałam, że zostanę matką, w sumie nigdy się nad tym nie zastanawiałam, bo matka wyjaśniła, że nie będę miała potomstwa. Było to z jednej strony przykre, ale teraz? Powinnam się cieszyć, ale niestety tak nie jest.

Byłam tym wszystkim zmęczona i musiałam zasnąć, bo obudziłam się wieczorem. Nie byłam głodna więc nie zeszłam na dół, a skierowałam się wprost do łazienki. Zamknęłam drzwi, rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Ciepła, a prawie gorąca woda, która po mnie spływała relaksowała mnie i moje ciało. Nie chciałam spod niej wychodzić, ale wreszcie się zmusiłam. Okryłam się puszystym ręcznikiem, oparłam dłonie na umywalce i spojrzałam w lustro. Widziałam teraz inną siebie niż wtedy kiedy przyprowadzono mnie tu po raz pierwszy. I teraz przyszła mi do głowy pewna osoba – Kyle. Zaczęłam się zastanawiać jak on zareagował na to? I właśnie w tej chwili moje rozmyślania przerwał hałas w sypialni. Musiał już przyjść. Zaczęłam się szybko wycierać. Uczesałam się i ubrałam, a po chwili byłam gotowa wyjść.

Gdy otworzyłam drzwi, on stał tyłem do mnie przy wielkim oknie. Gdy chciałam zrobić krok do przodu, aby pójść się położyć, on nagle się odezwał.

- Mówiłem. - przestraszyłam się w początku. Nie wiedziałam, co zamierza i co chce powiedzieć. Ale w pewnej chwili obrócił się i spojrzał wprost w moje oczy. Widziałam go parę razy, ale teraz wyglądał inaczej. Czarne włosy, idealnie zaczesane do tyłu, jego szczęka, lekki zarost, mięśnie. Z początku byłam wystraszona, ale teraz patrzę na niego jak na normalnego mężczyznę, którym nie jest.

- Zawsze... - kontynuował i zrobił pierwszy krok. - dostaję... - zrobił kolejny krok, przybliżając się coraz bardziej w moja stronę. - tego... - trzeci krok. - czego.... - czwarty krok. - chcę. - skończył wypowiadać słowa. Był teraz tak blisko mnie, że jego ciało stykało się z całą moją prawą stroną ciała, a po mojej skórze przeszła gęsia skórka.

- Zależy ci tylko na tym, abym dała ci dziecko? - bardziej zapytałam, niż stwierdziłam. Kątem oka dostrzegłam, że jego kąciki ust poszły w górę.

- Powiedzmy. - odparł wprost w moje ucho, a po mojej skórze znów przeszły mnie ciarki. Staliśmy tak już jakąś dobrą chwilę. - Widzę jak na mnie reagujesz. Przestajesz się buntować. - dodał po chwili, wciąż utrzymując ten swój cwaniacki uśmieszek.

- Brzydzisz mnie. Jesteś okrutny, chory i brutalny. Nienawidzę cię. - wypowiedziałam te słowa, nie obawiając się, co mnie może za to czekać.

- To, że jesteś w ciąży, nie oznacza, że masz władzę i że nie można ciebie ukarać. Uważaj na słowa, kwiatuszku. - wyszeptał w moje ucho i odszedł. Dopiero po chwili mogłam normalnie nabrać powietrze do płuc. Co mnie opętało, że powiedziałam mu, co o nim sądzę? Z jednej strony jestem z siebie bardzo zadowolona.

Byłam zmęczona tym wszystkim, no i w dodatku ta nieszczęsna ciąża. Weszłam pod kołderkę i okryłam się nią pod samą szyję, a na sen nie musiałam długo czekać.

*

- Wybrałaś imię? - zapytał mnie, gdy leżał obok mnie, wpatrując się w moje oczy.

- Jeszcze nie. Nie wiem czy to będzie chłopiec, czy dziewczynka. - odparłam z uśmiechem na twarzy, patrząc na mojego ukochanego.

- Będzie to chłopiec. - odparł, całując moją skroń.

- Skąd ta pewność? - byłam ciekawa, dlaczego tak uważa.

- Bo w mojej rodzinie od pokoleń rodzi się pierwszy chłopiec więc możesz wybrać dla niego imię. - zaciekawił mnie ten temat.

- A ty nie powinieneś tego ustalić? Jesteś Alfą i sądziłam, że to ty tu ustalasz zasady. - zaczęłam się z nim droczyć. Zaczęliśmy rozmawiać, po chwil śmiać, a potem mnie całował w namiętny sposób.

*

Obudziłam się, dysząc i podnosząc się od razu do pozycji siedzącej. Co to było, do cholery?! Spojrzałam na leżącego obok mnie Alfę i dostrzegłam, że nie śpi, a jego oczy świeciły jak dwie diamentowe kulki.

- Co to było?! Co mi zrobiłeś? - byłam wściekła i dobrze wiedziałam, że to była jego sprawka.

- Nic. Po prostu wszedłem w twoje myśli i troszkę pofantazjowałem. - odparł z pełną satysfakcją. Chciałam wstać i stąd wyjść mimo tego, że jest środek nocy.

- Nigdzie nie pójdziesz. Kładź się. - jego ostry ton sprawił, że wolałam mu się nie sprzeciwiać.

Ułożyłam się wygodnie na boku tak, aby na niego nie patrzeć i otuliłam się kołdrą. Próbowałam zasnąć, ale czułam, że się na mnie gapi.

- Masz mi się nie sprzeciwiać. - odparł, przybliżając się w moją stronę. - Masz być posłuszna. - zaczął gładzić mój brzuch i udo na przemian. Zaczęło mnie to relaksować, ale musiałam utrzymać trzeźwość umysłu. Zaczął całować moją skórę na karku, schodząc na ramię. Jego ręka wtargnęła w moje włosy i zaczęła za niego lekko ciągnąć.

- Ymm... - wydusiłam z siebie, gdy za mocno szarpnął za moje włosy.

- A przede wszystkim masz mnie pokochać. - wyszeptał, a jego ręka zakręciła się w okolicach mojej kobiecości.

- Chyba nie w tym życiu. - odparłam, zbierając w sobie siły, aby wykrztusić z siebie słowa. Usłyszałam jak się chichra, a po chwili jego ręka wtargnęła pod moją bieliznę.

- Oh! - jęknęłam, gdy jego palce zaczęły mnie drażnić, co mnie cholernie podniecało. - Jestem w ciąży jakbyś nie zauważył. - odparłam ledwo.

- Ciąża rozwija się powoli więc nie musisz się zamartwiać. - odparł uwodzicielskim głosem, a ja zatracałam się coraz bardziej. Chciałam się sprzeciwić, ale nie mogłam. Obrócił mnie gwałtownie i zawisł nade mną.

- Widzę jak na mnie reagujesz, zatracasz się w tych rzeczach, które ci robię. Jeśli chciałabyś, sprzeciwiłabyś mi się tak jak na pierwszym naszym spotkaniu, ale ty i ja wiemy, że ci się to podoba. - wyszeptał, patrząc w moje oczy. Miał racje, podobało mi się to, ale dziewczyna wewnątrz mnie mówiła stanowcze nie.

Zagłębił się w mojej szyi, ssąc mocno skórę, aby po chwili zjechać na moje piersi, które przykrywał cienki materiał halki, ale oczywiście nie miał problemu ze zdjęciem jej, gdyż miała zapięcia z przodu. Po chwili jej nie było, a on spokojnie przeszedł do kontynuowania wcześniejszej pieszczoty. Objęłam go wokół karku, a gdy przygryzł mojego sutka, szarpnęłam go za włosy. Zaczął przybliżać się do mojej twarzy, a gdy był na wysokości takiej jak ja, spojrzał w moje oczy i wpatrywał się w nie. Przypomniało mi się, że zawsze, gdy miał na mnie ochotę, nigdy się nie całowaliśmy. Ja, dlatego że nie miałam ochoty go całować, bo się nim brzydziłam, a on... cóż. Tego nie wiem.

- Jak masz na imię? - zapytałam go, ponieważ wciąż przez tak długi czas nie wiem jak tak naprawdę się nazywa.

- Wkrótce się dowiesz, kwiatuszku. - na jego twarzy zagościł lekki uśmiech, co mnie zdziwiło, a potem nastało to, czego nigdy nie zrobiliśmy. Pocałował mnie.

***
Witam!
Oceńcie rozdzialik 👍
Zastanawiacie się jak może mieć na imię?
Czekam na wasze odpowiedzi i komentarze.

>Również chciałabym Was serdecznie zaprosić na moje nowe opowiadanie pt. "Summer". Wstawiłam dzisiaj drugi rozdzialik i mam nadzieję, że zerknięcie!<

Pozdrawiam!
AMC 💋

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top