X

- Śpij dobrze. - nagle dodał szeptem i ucałował moje czoło. Już po chwili go nie było, a ja stałam osłupiała. Boże, on mnie pocałował! Przeszły mnie dreszcze po całym ciele, ale z jednej strony czułam pustkę. Musiał iść?

Po tej sytuacji nie miałam ochoty na nic. Wykąpałam się, ubrałam w piżamkę, a następnie wskoczyłam pod kołderkę. Na sen nie musiałam długo czekać, bo już po kilku chwilach czułam się senna. 

Otworzyłam oczy i pierwsze, co mnie zdziwiło to otwarte okno. Chcąc, nie chcąc wstałam, aby zamknąć je. Kto je otworzył? Usiadłam na łóżku, myśląc nad tym, co dziś będę robić. Znów książki? Ehh... 

Schodząc już na dół, spotykałam po drodze bestie. Kłaniały mi się, a ja nieśmiało się uśmiechałam i kiwałam głową. Nie chciałam żadnemu podpaść, a widząc jak reagował na to Kyle, robiłam to samo, co on. W kuchni zastałam Bernadette jak rozmawiała i śmiała się z rudowłosą dziewczyną. Chyba ją już gdzieś widziałam. 

- O! Adel, w końcu zeszłaś. Myślałam, że będę musiała po ciebie iść. - powiedziała radośnie, szykując mi śniadanie. Rudowłosa odwróciła się w moją stronę i ukłoniła się. Odpowiedziałam jej na to uśmiechem.

- Wiesz może kto otworzył mi okno? - zapytałam. Popatrzała na mnie, nie rozumiejąc, o co mi chodzi.

- Nie. Nikogo nie widziałam. Może zostawiłaś otwarte i zapomniałaś o nim. - odparła z uśmiechem.

- Może. - wymamrotałam pod nosem i zajęłam miejsce przy stole.

Jadłam w ślimaczym tempie i przysłuchiwałam się o czym rozmawia Bernadette z rudowłosą, lecz nic nie rozumiałam z ich rozmowy. Szkoda, że ja nie mam bliskiej mi osoby. 

- Bernadette, wiesz gdzie jest Kyle? - zapytałam niepewnie. Dziewczyny odwróciły się w moją stronę.

- Z tego co wiem to jest za pewnie w gabinecie. Jest strasznie zawalony pracą. - odpowiedziała. - O kurczę! Kyle mnie zabije. Illia dokończymy później, muszę lecieć! - krzyknęła i wybiegła z kuchni.

Nie miałam już sił jeść śniadania, więc wstałam i położyłam talerz z resztkami na blat, a potem powoli skierowałam się w długi korytarz. 

- Hej! Może się przejdziemy, Luno? - w ostatniej chwili zatrzymała mnie rudowłosa. Odwróciłam się w jej stronę i zastanawiałam się nad tą decyzją. Nie znałam jej i nie wiedziałam jaka jest, ale co ja będę robić w tym domu?

- Z chęcią. - odparłam niepewnie.

Wyszłyśmy na zewnątrz i w sumie bardzo długo rozmawiałyśmy. Spędziłam z nią większość dnia, a gdy zrobiło mi się zimno, rozstałyśmy się. Wróciłam do pokoju i zagłębiłam się w książce, którą dał mi Kyle. Faktycznie zawierała dużo obrazków, ale parę tekstów też było. Czas zleciał mi dzisiaj szybciutko, z czego byłam zadowolona, lecz po kilku godzinach siedzenia nad książkami, zaczęły boleć mnie oczy. Odłożyłam książki na komodę i spojrzałam na zegar. Było już bardzo późno, więc szybkim krokiem pomaszerowałam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, a następnie przebrałam się w luźne rzeczy. Noce są coraz zimniejsze, poranki zresztą też, a ja nie mam czym się ogrzewać. Gdzie jest ten cieplusi, szary sweterek? Pewnie w poprzednim pokoju, w którym przebywałam. Jest to niedaleko, więc wyszłam z pokoju i poszłam kawałeczek dalej przez ciemny korytarz. Troszkę się gubiłam jeszcze w tym domu, więc trzymałam się ściany. W pewnej chwili ktoś mnie wystraszył. Przeszedł przez korytarz, by po chwili się cofnąć. Ujrzałam złote oczy i od razu się uspokoiłam. 

- Kyle... - wyszeptałam, trzymając rękę na sercu. 

- Skąd wiedziałaś, że to ja? - zaśmiał się.

- Poznałam po oczach. - odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.

Staliśmy na korytarzu w pewnej odległości. Po kilku sekundach podążał w moją stronę. Nawet nie zauważyłam, że stałam obok byłego mojego pokoju. 

- Nie śpisz jeszcze? - zapytał, patrząc w moje oczy.

- Właśnie szłam do tego pokoju. Wieczory są coraz zimniejsze, a ja szukam szarego sweterka. - zaśmiałam się lekko. Po chwili spojrzałam na niego. Znów tonęłam w jego oczach. Zieleń w jego tęczówkach biła zawsze intensywnym kolorem. Znów moje tętno wzrastało.

- Po raz kol... - nie pozwoliłam mu dokończyć. Pocałowałam go. Boże, ja go pocałowałam.

Po chwili odsunęłam się od niego. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, co zrobiłam. Patrzył na mnie zszokowany. 

- Ja... ja przepraszam. Nie wiem, co... - plątały mi się słowa. Byłam po prostu spanikowana. Tym razem on uciszył mnie pocałunkiem.

Pocałunek był bardzo delikatny, pieścił mój język swoim. Było to magiczne uczucie. 

- Nie powinnyśmy tego robić. - wyszeptał, lekko się odsuwając. Miał zaciśnięte oczy, tak jakby się hamował.

- Kyle... proszę. - wyszeptałam. Tak bardzo go pragnęłam. Od pierwszego dnia, gdy go ujrzałam wiedziałam, że się wyróżnia. To on dawał mi poczucie bezpieczeństwa. To on mnie ratował, pocieszał i wspierał. On jedyny mnie nie odtrącał. Nie brzydził się mną.

Głaskałam jego policzek jedną ręką. Próbował się odsunąć, ale ja mu na to nie pozwalałam. 

- Adelaide, nie powinnyśmy. Surowo za to zapłacimy. - odparł, zaciskając bardziej powieki.

Nie słuchałam się go. Nie liczyły się kolejne dni, ja i tak nie miałam nic do stracenia. Żyłam tym, co jest teraz. Żyłam chwilą.

Otworzyłam jedną ręką pokój, a potem zachęcałam go do pocałunku. Po chwili otworzył swoje powieki, ukazując złote oczy, które biły swoim blaskiem. Już po sekundzie przywarł do moich ust, całując delikatnie, jakby się bał, że wyrządzi mi krzywdę. Uniósł mnie w powietrzu, a następnie powoli wszedł do pokoju. Cały czas się całując, zamknął drzwi, a następnie położył mnie delikatnie na materacu. Zawisł nade mną, chwilę przypatrując mi się. 

- Zrobię ci krzywdę. - wyszeptał. W jego oczach dostrzegłam strach, ból.

- Nikt już bardziej mnie nie skrzywdzi. - odparłam i ujęłam jego twarz w moje dłonie.

Znów przywarł mi do moich ust, całując je namiętnie. Podniósł mnie zwinnie i posadził na swoich kolanach. Wpatrywaliśmy się w siebie przez chwilę. Zaczął powoli dotykać mojego brzucha, podnosząc bluzkę coraz bardziej do góry. Już po sekundzie jej nie miałam. Sięgnął za moje plecy i najdelikatniej odpiął mój stanik, a potem spojrzał na moje piersi. Pocałował najpierw jedną pierś, powoli przechodząc na drugą. Przygryzł jeden ze sutków, co spowodowało u mnie falę podniecenia. Nim zdążyłam się zorientować, przywarł mi do ust. Tym razem to ja wzięłam sprawy w swoje ręce i zaczęłam odpinać jego koszulę. Starannie, guziczek po guziczku. Następnie moimi dłońmi przejechałam po jego umięśnionym torsie na ramiona, ściągając całkowicie jego koszulę. Obrócił mnie w lewą stronę i teraz leżałam na łóżku pod nim. Zaczął ssać moją skórę na szyi, schodząc na piersi, które pieścił swoim językiem, a gdy dotarł do spodni, powolnym ruchem je ściągnął. Wciąż schodził w dół. Leżałam w samych majtkach i się wstydziłam. Miałam złe wspomnienia z... Alfą. 

- Nie zasłaniaj się. Twoje ciało jest piękne... ty jesteś piękna. - wyszeptał, patrząc na mnie, gdy był tuż przy linii majtek. Jego usta skierowały się wyżej, całując mój brzuch i znów zszedł na moje miejsce intymne. Ucałował mnie tam przez materiał majtek, a we mnie wzbudziło się nowe uczucie.

- Ah... - jęknęłam. Nigdy tego nie doświadczyłam.

Po sekundzie jego usta zetknęły się z moimi, a jego jedna dłoń, powoli ściągała bieliznę. Leżałam teraz przed nim całkowicie naga. Nie odrywając się od moich ust, jego ręka wciąż znajdowała się na dole i pieściła mnie samym kciukiem. Boże, ja chciałam więcej. Czułam, że w środku płonę. Chciałam więcej i więcej i więcej. Kyle robił wszystkie rzeczy starannie i powoli, doprowadzając mnie do szaleństwa. 

Nawet nie zorientowałam się kiedy ściągnął spodnie wraz z bokserkami. Jego erekcję wyczuwałam na swoim udzie. Podniecało mnie to bardziej, ale z jednej strony czułam strach. Bałam się, że powtórzy się ten ból, co wcześniej. 

- Nie będę potrafił zapanować nad sobą. - wyszeptał wprost w moje ucho.

- Kyle... - popatrzyłam na niego. - Ufam ci. - powiedziałam. - Ufam tylko tobie. - powtórzyłam.

Ufałam mu i tylko jemu. Nie chciałam myśleć, co może mi się stać. Chciałam po prostu być z nim tu i teraz. 

- Postaram się być delikatny. - wyszeptał, a potem mnie pocałował.

Już po sekundzie poczułam go w sobie. Z początku bolało i przypominał mi się ten ból, co wcześniej. Ale po chwili ból minął, a zastąpiło go bardzo miłe uczucie. Poruszał się w delikatny sposób, ja wyginałam się w lekki łuk. Czułam się tak dobrze, teraz było mi jak w niebie. 

- Kyle... - szeptałam jego imię. Co jakiś czas pojękiwałam, czując te uczucie. Pragnęłam go coraz bardziej.

- Ahh! - jęknęłam głośniej niż powinnam, na co Kyle zakrył moje usta na chwile. Miałam w większości zamknięte oczy, oddając się temu uczuciu. Było wspaniałe. Kyle, czując, że jest mi dobrze, pchał bardziej, przyspieszając równocześnie.

- Tak!.. Kyle!.. - czułam, że byłam na granicy. Chciałam żeby robił to mocniej. Po chwili przyspieszył, tak jakby mnie wysłuchał. Dyszał przy każdym pchnięciu, co jakiś czas przygryzając moje sutki. Gdy to robił, doprowadzał mnie do jeszcze większego szaleństwa.

Wygięłam się w łuk doznając wspaniałego uczucia oraz krzycząc jego imię. Kyle jeszcze przez chwile pchał i doszedł chwile po mnie, a następnie opadł na mnie. Głaskałam jego włosy, tuląc go jednocześnie. Obydwoje dyszeliśmy przez jakiś czas. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Było to coś magicznego, takiego nie do opisania. Na koniec lekko się podniósł i spojrzał na mnie. Wyglądał bardzo seksownie, gdy miał włosy w nieładzie. 

- Nic cię nie boli? - zapytał z troską w głosie. Za to go uwielbiałam.

- Kyle... - wyszeptałam. Zamknął na chwilę oczy, czekając jak na skazanie. - Było magicznie. - dokończyłam. Otworzył oczy, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.

- To dobrze. - wyszeptał, zbliżając się do mojego czoła. - A teraz śpij. - dopowiedział, całując moje czoło. Gdy się odsuwał, pocałowałam go. Odwzajemnił w bardzo delikatny i namiętny sposób. Położył się na mnie tak jak wcześniej, a ja bawiłam się jego włosami, do czasu gdy nie poczułam, że robię się senna.







Hejka! Hejka!
Co my tu mamy?😏
Tak jak obiecałam, rozdzialik jest w środku tygodnia, a następny będzie w sobotę, bądź niedzielę.☺️

Piszcie komentarze, bo je uwielbiam💬
No i może ⭐️ na motywacje.

Do następnego!💕
Pozdrawiam
AMC♥️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top