I

Biegnij! Biegnij! Biegnij!

Uciekaj!

Powinnam biec, wiać gdzie pieprz rośnie, ale nie mogę ruszyć się z miejsca. Wielkie bestie otoczyły nas z każdej strony. Nie ma ucieczki. Każda z tych bestii jest zajęta rozszarpywaniem mojej rodziny. Z ich kłów ocieka gęsta, mocno czerwona krew. Ich oczy pożądają więcej takich widoków – martwych ciał. Ich szpony chcą wbić się głęboko w ciało, rozszarpując je ma kawałki. Takie są właśnie te bestie – wilkołaki. 

Gdy chciałam się obrócić, usłyszałam tylko warknięcie i już długie kły wbiły się w moją szyję, a ja, nie mogąc złapać powietrza, próbowałam jakoś walczyć, lecz raczej na marne. Ból rósł z każdą sekundą, czułam jakby moja szyja się paliła, a potem powoli moje powieki się zamknęły. 

Szybko otworzyłam oczy i próbowałam wyregulować mój oddech. Chwilę zajęło zanim się uspokoiłam. Nienawidzę takich snów, a śnią mi się coraz częściej. Co się dziwić skoro jest się zamkniętą w czterech ścianach? Zanim się tu znalazłam, wiodłam spokojne życie u boku mojej kochanej rodziny w lesie. Mimo że las to nie najlepsze miejsce na przebywanie, bo przecież to miejsce wilkołaków, ale skoro oni szukają ludzi w miastach, to w lesie może byśmy byli bezpieczni. Ludzi jest coraz mniej, ukrywają się, ale wilkołaki są wszędzie. Niektórzy mają swoje działalności  miastach, lecz większość mieszka w lesie. 

Moja rodzina raczej nie przeżyła, bo oni nie darują nikomu życia, a zwłaszcza ludziom. Moja mama i tata nie żyją, a to boli mnie najbardziej, bo nie mam do kogo wrócić, nie mogę u nikogo się schronić. Zastanawiacie się raczej jak się tu w ogóle znalazłam?

Jak już wspomniałam, mieszkałam z rodziną w lesie przy małym jeziorku. Może to nie było najlepsze miejsce na zamieszkanie, lecz miasta są oblężone wilkołakami, więc las to było najlepsze rozwiązanie. Te bestie któregoś dnia wtargnęły do naszego domu. Wyprowadziły całą moją rodzinę i ustawiły w rządku. Gdy chcieli zaczynać swoją zabawę, jeden z nich kazał mnie zabrać. Zostałam zabrana siłą, mimo że starałam się walczyć. 

Teraz siedzę w tej celi. Czuję krew, słyszę głosy ludzi, którzy są za ścianami. Niektórzy mają świadomość, że umrą, a niektórzy mają jeszcze nadzieje na przeżycie. W sumie nawet nie wiem ile tu już mogę być? Nie wiem czy jest noc, czy dzień. Nic nie wiem, oprócz tego, że zostałam porwana przez te bestie, które teraz mnie więzią. Szczerze, wolałabym już umrzeć i mieć to za sobą. Co jakiś czas słyszę, że ktoś przechodzi koło mojej celi. Ta klatka jest okropna. Kolor - o ile to można nazwać kolorem – jest ciemny, mroczny. Łóżko, a raczej materac nie jest najwygodniejszy. Cuchnie tu starą, zaschniętą krwią. Jest po prostu okropnie. 

Tak jest każdego dnia. Budzę się z okropnego snu, potem rozmyślam nad tym wszystkim, czyli moim życiem i po co tu jestem. Jedzenie dostaję dwa razy dziennie. Przychodzą kiedy śpię, bo odkąd tu jestem to nikogo nie widziałam. Dziwię się jeszcze, że tak długo mnie tu trzymają. 

Siedzę z podkulonymi kolanami i czekam. Czekam na nie wiadomo co. Może w końcu ten dzień nadejdzie kiedy doczekam się śmierci i będzie święty spokój. 

Słyszę kroki, zbliżające się do mojej celi i głosy. Szarpanina między bestiami? Raz kozie śmierć. Wstaję powoli i podchodzę na czworakach do drzwi. Przykładam ucho do drzwi i nasłuchuję. 

- Alfa kazał! - poznałam damski głos. Słyszałam tylko kawałek, a raczej końcówkę kłótni. Chwilę jeszcze rozmawiają, ale na tyle cicho, że nic nie udaje mi się usłyszeć. Ktoś zbliża się bardziej mojej celi i to nie jedna osoba. Szybko cofam się na stary, podniszczony materac i siadam, patrząc na drzwi. Boże, jednak nie chcę umierać! Ja tylko żartowałam! 

Słyszę jak wszyscy się zatrzymują. Nasłuchuję jak ktoś po chwili wkłada klucz i przekręca zamek. Obawiam się z każdą sekundą, a moje serce bije coraz szybciej. Po chwili drzwi się uchylają coraz bardziej. Razi mnie światło, więc zamykam oczy. Po chwili mrugam kilka razy i dostrzegam sylwetkę kobiety jak zbliża się w moją stronę. Nadal za dobrze nie widzę, bo w tej klatce była tylko malutka żarówka, która świeciła tak, że aż wcale. Czuję dotyk na moim kolanie, więc cofam się i podkulam kolana do brody, chowając w nie głowę. Boję się. 

- Nic ci nie zrobię. Spójrz na mnie. - kobieta mówi delikatnym głosem. Lekko podnoszę głowę i patrzę na nią spod rzęs. Wydaje się na przyjazną, ale to tylko i wyłącznie pozory. 

Próbuje mnie dotknąć, lecz ja się cofam bardziej na bok. Robi smutną minę, ale mnie to nie rusza. 

- Co wy jej zrobiliście? - odwraca głowę w stronę mężczyzn, na co oni tylko wzruszają ramionami. Kobieta obraca głowę w moją stronę i podaje rękę. - Nie zrobię ci krzywdy. - czeka aż złapie jej dłoń, ale nic z tych rzeczy. - Rozumiem, że się boisz, ale wolisz żeby Alfa po ciebie przyszedł? - zapytała z powagą.  

Alfa? Boże, tylko nie on! Ponoć ludzie gadają, że to najniebezpieczniejszy Alfa na całej planecie, który nie ma litości. Po prostu istna bestia!

Ujęłam wyciągniętą rękę kobiety i wstałam. Jest ode mnie wyższa o głowę. Ma jasne blond włosy, niebieskie jak morze oczy, no, a jej ciało to ma kształty tam gdzie trzeba. Mogę jej pozazdrościć. Ja jestem w porównaniu z nią brzydkim, chudym kaczątkiem. 

Ciągnęła mnie w stronę drzwi, a gdy przechodziłam obok tych mężczyzn, czułam, że najchętniej to by mnie zabili. 

Gdy wyszłyśmy z tej celi, zauważyłam, że tu jest więcej takich celi. Było tylko słychać „pomóż mi", „jestem taki jak ty", „dziewczyno, uratuj nas". Aż łzy zebrały mi się w oczach, nie mogłam dłużej tego słuchać. Oni niedługo umrą, jak ja. 

- Nie patrz i nie słuchaj ich. - powiedziała ostro blond włosa. 

Spuściłam wzrok i patrzałam tylko na swoje nogi. Nie szłyśmy długo, ale za to było sporo zakrętów. Po chwili stanęliśmy, a kobieta walnęła porządnie trzy razy w drzwi. Ja wciąż patrzałam na swoje nogi. Usłyszałam jak drzwi otwierają się ciężko, skrzypiąc przy tym. Jasno włosa zaczęła rozmawiać z kimś, lecz nic nie usłyszałam za bardzo, oprócz: - Na rozkaz Alfy. 

Chyba chodziło o mnie. Sam Alfa ma ochotę na rozszarpanie kogoś?

Kobieta wciąż mnie prowadziła i prowadziła. 

- Możesz już podnieść głowę. - powiedziała lekko rozbawiona. 

Zrobiłam tak jak kazała, a moim oczom ukazało się ciemne pomieszczenie. Meble były ciemnego koloru w dodatku drewniane tak jak podłoga. Okno było zasłonięte czerwoną zasłoną. Na biurku znajdowało się mnóstwo kartek. 

- Gdzie Alfa? - w końcu kobieta przemówiła, ale raczej nie do mnie. Zza moich pleców po chwili wyłonił się mężczyzna. Odruchowo spuściłam wzrok na podłogę. Kątem oka zauważyłam, że ma eleganckie buty, spodnie i koszulę. Cały oczywiście jest ubrany na czarno. 

- Wyjechał przed chwilą. To... - urwał, chyba patrząc na mnie. 

- Tak. - kobieta po chwili odparła. 

- Wiesz gdzie masz ją zabrać? - zapytał. 

- Oczywiście. - odparła i pociągnęła mnie w jakiś korytarz. Nie wiem czemu, ale czułam na sobie wzrok tego mężczyzny. 

Ciekawe dokąd mnie zabiera? Mam poczekać aż Alfa wróci i mnie rozszarpie, czy sama to zrobi? 

Tylko ty, Adel, musisz mieć takiego pecha.

•••
No i mamy pierwszy rozdział!
W końcu znalazłam czas żeby go napisać, lecz ciężko było i nie podoba mi się.
Ale cóż. Myślę, że kolejne to będą jak z górki😁

Czekam na wasze opinie😘

Do następnego! 🌸

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top