[Tom 2] #9#
05 Września 2022
Z wyraźnym znużeniem pojawił się na gałęzi ponad poirytowaną dwójką nastolatków. Uniósł brew w górę, rozważając nad tym jak długo oni tutaj przesiedzieli, oczekując na jego ojca? Nie znali pogłosek o spóźnialskim Hatake, który robił to wyraźnie złośliwie? Czy oni pod kamieniem się wychowali, czy byli po prostu urodzonymi imbecylami?
- Podbijam. Oba na raz.
Kąciki jego ust nieznacznie uniosły się w górę. Naprawdę lubił kąśliwe uwagi Kyūbi'ego jak mowa o pseudo nową drużynę. Mógł sobie w ten skromny sposób odbić te męczarnie. Naprawdę zaczynało jemu brakować konkretnej adrenaliny i misji długoterminowych, na które mógł ruszać ze swoją drużyną, a nie jakimi pseudo zastępczymi knypkami. Minęło może z pół godziny jak starszy Hatake postanowił się łaskawie pojawić, co spotkało się z karcącym spojrzeniem Uchihy i darciem japy Haruno.
- Czytaj między wierszami i bądź bardziej skupiona na tym, co ktoś mówi. - Prychnął lekceważąco, zeskakując z drzewa, tuż za rówieśnikami. - Powiedział, że to wy macie się zjawić na polu treningowym o szóstej rano, a nie on.
- Skąd tu się wziąłeś?! - Sakura natychmiast wytknęła Naruto palcem. - Nie było cię z nami!
- Przestań się wydzierać. - Warknął. - Siedziałem w ukryciu i nie widziałem sensu pokazywania się przed wami, a skoro mimo bycia wybitnie uzdolnioną w klasie, nie umiałaś wykryć mojej chakry, to znaczy, że jesteś idiotką udającą inteligentną.
- Ty...!
- Uspokój cię się, bo wszystkich was obleje na miejscu. - Kakashi postanowił wtrącić się do rosnącej awantury. - Zanim zapytacie, owszem, mogę was cofnąć do akademii i właśnie dlatego tu jesteście. - Wyciągnął z kieszeni dwa małe dzwoneczki na czerwonych sznurkach. - Waszym zadaniem jest odebrać mi te dzwonki, a kto ich nie zdobędzie dostanie wilczy bilet do akademii.
- Ale są tylko dwa dzwonki! - Sakura wystrzeliła natychmiast z ręką w górze. - Nas jest trójka, więc czemu są tylko dwa?
- To oczywiste. - Naruto zbił dłonie w kieszenie. - Chce się upewnić, że jedno z nas zostanie odesłane do akademii.
- Dokładnie tak. - Mężczyzna przytaknął, po czym przypiął wspomniane przedmioty do paska. - Macie czas do dwunastej. Start!
Sakura i Sasuke natychmiast zniknęli, ale Naruto twardo stał na środku, bo nie widział sensu robić cokolwiek z osobnikami głupszego sortu niż on, jak to ładnie określał w myślach emoboy'a i różową landrynę. Patrzył z niesmakiem na ojca. Kakashi potarł czoło. To naprawdę będzie długi okres kuracji, ale kto tu bardziej ucierpi, Naruto czy on?
- Naruto powinieneś się ukryć i próbować odebrać mi dzwonki. - Pokazał wymieniony przedmiot upięty paska. - Staniem jak osioł na środku poletka nic nie zdziałasz i nie wmówisz mi, że to twój genialny plan na wygraną.
- Znasz moje możliwości i doskonale wiesz, że w przeciwieństwie do tych pustych trepów, co ledwie przestali sikać w nocnik, byłbym w stanie cię zabić. - Prychnął, wywracając oczami. - Darujmy sobie wszelkie bzdurne paplaniny i tak nic nie zdziałają, są za smarkaci na to.
- To twoi przyszli towarzysze broni.
- Błagam, to tylko głupia fanatyczka bez krzty komórki mózgowej i smarkaty gnojek Uchiha, który sądzi, że zabije największego bohatera wioski liścia. - Wywrócił oczami. - Oboje są zbyt tępi na zostanie kimś wartym uwagi w przyszłości, zwłaszcza malutki brat Itachi'ego.
Ściągnął nieznacznie brwi i zrobił płynny krok w bok, unikając tym samym kopniaka Sasuke.
- Prawie ci się udało, ale pomyliłeś zamaskowane osoby, książątko.
Uśmiechnął się lekceważąco pod maską. Mierzyli się krótką chwilę, gdy brunet ponowił atak, ale blondyn wykonał kolejny unik.
- Sensei, dziecko się na mnie rzuciło z pięściami~! - Powiedział z wyraźną ironią w głosie, odchylając się do tyłu, chwycił chłopaka za nogę. - Zabierz go, zanim zrobi sobie krzywdę.
- Sasuke mieliście odebrać dzwonki, a nie bić się między sobą. - Kakashi westchnął zażenowany. - Naruto nie próbuj...!
Naruto pochwycił pięść Sasuke, uderzył go w twarz i podciął, a w sekundę później, złapał za kołnierz i przerzucił przez ramię i zniknął niespodziewanie. Nagle chłopak został wciągnięty pod ziemię, a młody Hatake stanął tuż obok niego z głupim uśmieszkiem, którego z powodu maski, nie mógł dostrzec. Otrzepał ręce z wyraźnym zadowoleniem.
- ...techniki łowców głów. - Kakashi dokończył z rezygnacją w głosie. - Wyciągnij Sasuke z ziemi.
- A po co? Tak wygląda o wiele korzystniej dla zboczeńców i swoich fanek. - Wywrócił oczami i założył ręce przed sobą. Uniósł brew w górę. - Mógłby się przesunąć tak ze dwa kroki w prawo i trzy na przód?
- Dlaczego?
Trzask!
Nagle mężczyzna został przygnieciony do ziemi przez dużą gałąź, na której siedziała spłoszona Sakura. Obaj młodzieńcy patrzyli na tę scenę z lekką konsternacją i niedowierzaniem.
- Bo idiotka siedzi na gałęzi nad tobą i zaraz spadnie. - Naruto odpowiedział po chwili milczenia. - Brawo, zostałeś pokonany przez głupią małolatę, a podobno to ja potrzebuje przerwy. - Westchnął. - Przy okazji, ten test był głupi.
Wymienił mimochodem spojrzenie z brunetem. Sasuke patrzył wrogo, a Naruto z niechęcią, po czym wyciągnął w górę dwa dzwoneczki uwieszone na palcach. Z wyraźną satysfakcją obserwował szok i niedowierzanie na twarzy młodego Uchihy, gdy powiedział lekceważąco dwa słowa:
- Wygrałem frajerzy.
Sasuke zagryzł zęby z wściekłości i zażenowania. Dał się tak łatwo podejść byle gnojkowi, który zachowywał się jakby był nie wiadomo kim. Potraktował ich jak niedouczone szczeniaki, a był przecież w ich wieku. Kakashi wydostał się spod gałęzi i nastolatki, która gorączkowo przepraszała go za niemal złamanie karku. Naruto prychnął, wyrzucając przez ramię dzwoneczki, podszedł do wciąż uwięzionego Uchiha i jednym mocnym szarpnięciem za kołnierz, wytargał go na świat.
- Nie będziemy nigdy sprawną drużyną, więc zakończmy tę farsę teraz. - Machnął ręką i ruszył w stronę lasu. - Bawcie się dalej.
- Ej, wioska jest w drugą stronę! - Sakura wskazała w przeciwny kierunek niż szedł Naruto. - Dokąd się wybierasz?
- Nie twój interes smarkulo, gdzie idę. - Prychnął zirytowany. - Lepiej uważaj, żeby znowu coś nie pękło pod twoim sporym cielskiem. - Zniknął w kłębie dymu.
- Zabiję cię, Naruto! - Wydarła się i wściekle tupnęła nogą. - Sasuke, Sensei, chyba nie pozwolicie, żeby był taki chamski i obraźliwy dla...
Odwróciła się i zamilkła. Została kompletnie sama. Tupnęła ze złością, warcząc cicho pod nosem. Ruszyła w stronę wioski z wyraźną wściekłością i furią w oczach. Ten chamski, ignorancji gnojek potraktował ją jak najgorszego pięciolatka, który nie zna świata!
- Za kogo się niby uważał, żeby być takim... takim... - Wykonała w powietrzu bliżej nieokreślony ruch rękami. - Jak on śmiał?!
- Dawno nie widziałem cię tak bardzo wkurzonej.
Obok niej niczym cień pojawił się o pół głowy wyższy chłopak w dwuczęściowym błękitnym kimonie z czarnymi akcentami na brzegach. Oczy barwy zieleni, do których wpadały śnieżnobiałe kosmyki włosów. Dziewczyna skrzywiła się, natychmiast wyciągając z kieszeni dwie wsuwki i chwyciła za jasną grzywkę, którą upięła na czubku głowy, odsłaniając oczy.
- Nie musiałaś... - Mruknął cicho, wyraźnie zawstydzony.
- Wszystko dla ciebie, Yamaru. - Uśmiechnęła się nieznacznie. - Dziś miałam mieć niewielką misję z nową drużyną i sprawdzenie, kto zostanie odesłany do akademii, ale ten idiota Naruto zachowuje się jakby zjadł wszystkie rozumy! - Warknęła, wyrzucając ręce przed siebie. - Traktuje nas jak kompletnych idiotów, wyzłośliwia się i jest skończonym chamem i prostakiem! Uważa siebie za kogoś wyjątkowo uzdolnionego, a nie ma w sobie odrobiny współczucia czy wsparcia!
- Naru jest w twojej drużynie? - Yamaru ściągnął lekko brwi. - Tego się nie spodziewałem...
- Znasz go?
Chłopak nieśmiało zerknął na nią, a potem wbił wzrok w ziemię. Wyraźnie nie chciał o czymś powiedzieć lub nie wiedział, jak ułożyć odpowiednią odpowiedź, żeby nie wyjawić zbyt dużo. Sakura doskonale wiedziała, że chłopak przynależy do specjalnej jednostki ANBU, w której skład wchodziły osoby miej więcej w jego wieku lub o cztery lata starsze, ale nigdy nie wiedziała, co dokładnie robili, kto do niej przynależał, bo wszystko było ściśle tajne i umiała to uszanować.
- Naru dużo przeszedł, to jego taka drobna obrona przed przywiązaniem się do kogoś, kto jest słabszy niż on. - Wymamrotał ostrożnie. - Boi się nawiązać nowe znajomości, bo może ich stracić jeżeli nie będą umieć się sami obronić. Jego zachowanie to tylko pozory, żeby nie dać do siebie podejść. W rzeczywistości jest bardzo niepewny i ostrożny.
- Niepewny i ostrożny, to jesteś ty, Maru. - Sakura wytknęła go palcem w nos. - Nie rozśmieszaj mnie, naprawdę. Naruto jest zwykłym palantem.
- Spróbuj go poobserwować, to sama zauważysz, że mam rację. - Uśmiechnął się nieznacznie. - Jesteś wystarczająco mądra.
Sakura zmarszczyła brwi obserwując drogę, ale zaraz skrzywiła się z niesmakiem. Jak niby ten cham i prostak, Naruto, mógł być niby nieśmiały i zachowywać się tak, żeby ukryć strach przed nawiązaniem znajomości? I skąd Yamaru mógł to wiedzieć?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top