[Tom 2] #12#

30 Marca 2023

Jeżeli Naruto spodziewał się, że przebywanie w Sunagakure będzie przyjemne i bezproblemowe, to dwie zakały z jego drużyny udowodniły coś wręcz odwrotnego. Jak jeszcze rozumiał, że Sakura to idiotka, która jakimś cholernym cudem była najmądrzejsza w klasie, tak Sasuke go kompletnie załamał. Wiedział, że Gaara ma bardzo niekonwencjonalne sposoby pytania o sparing, gdy tylko widział Naruto, ale to nie oznaczało, że potrzebował pomocy od sieroty! I bynajmniej nie miał namyśli statusu żywotności krewnych Sasuke.


- Nic mi do cholery nie jest! - Warknął, gdy Temari próbowała włożyć mu chustę na usztywnioną rękę. - Zagoi się za kilka godzin, nie róbmy ze mnie takiej znowu sieroty.


- Po pierwsze, to jesteś połowicznie sierotą. - Temari uśmiechnęła się złośliwie. - Masz tylko ojca.


- Spieprzaj.


- Ja ciebie też kocham.


Jej uśmiech poszerzył się, co jeszcze bardziej zirytowało Naruto. Oczywiście po kolejnych pięciu minutach jego krzyków i powarkiwań, w końcu wyszedł z pomieszczenia z ręką uwieszoną na czerwonej chuście, która zaś smętnie zwisała z jego karku.


- Zadziwia mnie, że takie chuchro próbowało podskakiwać do Gaary. - Prychnęła, ostentacyjnie mierząc Sasuke z kwaśną miną. - Gdybyś nie zareagował, to nie mielibyście jednego członka drużyny.


- Ani złamanej ręki w trzech miejscach. - Burknął.


- Zagoi się za kilka godzin. - Powtórzyła jego słowa i zerknęła karcąco na Sakurę. - I już wiem, co miałeś na myśli o byciu zakałą klanu medyków. Ile ona dostała na teście ninja? Pięć punktów?


- Miałam najlepszy wynik w klasie! - Sakura natychmiast się zjeżyła. - Chciałam pomóc, ale Naruto nie pozwolił mi się dotknąć!


- I prawidłowo zrobił! - Temari warknęła chłodno. - Wyrwałaś mu rękę jak obłąkana i krzyczałaś wniebogłosy, że na ciebie warczy i nie zamyka twarzy. Co z ciebie niby za medyk? Prawie nie uszkodziłaś jego ręki, która była potencjalnie złamana. Jeżeli jest podejrzenie złamania, to nie tykasz gwałtownie kończyny i obchodzisz się jak z niemowlęciem czy jajkiem. - Pokręciła głową, widząc jak dziewczyna spłonęła rumieńcem. - Jeżeli miałaś najwyższy wynik w szkole, to twój klan musi być pełen debili i dawno powinien stracić status medycznego.


- A ty nie powinieneś wyskakiwać przodem, gdy jesteś w obcym miejscu, knypku. - Kankuro patrzył ostro na Sasuke. - Nieważne, czy zostałbyś zaatakowany, czy ktoś z twojej drużyny. Na terenie obcej wioski nie wolno ci atakować, a możesz jedynie robić uniki, żeby zorientować się w sytuacji i wyciągnąć odpowiednie wnioski. Czego was do cholery uczą w Konoha? Jak zrobić sobie w pięć minut wrogów, gdy próbowało się zaatakować najmłodszego syna Kazekage?


Sasuke w milczeniu zacisnął jedynie pięści, ale nie powiedział słowa skargi. Z wyraźną niechęcią i pokorą przyjął na klatę wszystkie oskarżenia. Oczywiście, że z jego perspektywy wyglądało, jakby Naruto został zaatakowany i chciał go ratować przed potencjalnym przeciwnikiem. Nie przewidział tylko ruchomego piasku, od którego odepchnął go blondyn i sam oberwał. Sasuke był zbyt wyrywny jak na Uchiha i to pewnego dnia go zgubi, o ile już nie zaczęło wpędzać w problemy.


- Madame Chiyo przyjmie cię wieczorem. - Obok nich pojawił się ANBU w masce diabła. - Jeszcze raz chciałbym w imieniu naszej społeczności, bardzo przeprosić za zachowanie naszego czcigodnego...


- Dajcie spokój, nic się nie stało. - Naruto machnął zdrową ręką, przerywając mężczyźnie. - Gaara mnie gorzej poturbował przy naszym pierwszym spotkaniu trzy lata temu.


- Jednakże wciąż...!


- To tylko małe zadrapanie, nie ma potrzeby ściągać czcigodną Chiyo, ale dziękuję za troskę. - Wywrócił oczami, znów wtrącając się w słowa ANBU. - Raczej prosiłbym o możliwość skorzystania z waszej biblioteki i ewentualnie miejsca, gdzie moi koledzy z drużyny mogą coś przestudiować.


- Oczywiście. - ANBU natychmiast skinął głową i wskazał jakiś kierunek. - Proszę za mną.


- Zobaczymy się później? - Naruto jeszcze szybko skierował pytanie w stronę rodzeństwa z Suny. - I pomijając moją obolałą rękę, którą nikt z mojej drużyny niepotrafi naprawić, to czuje się świetnie, więc przestańcie pytać.


Temari uśmiechnęła się złośliwie, a w jej turkusowych oczach zalśniły psotne ogniki. Kankuro powstrzymał parsknięcie. To było bardzo jawne obrzucenie swojej drużyny gównem, a Naruto nawet się z tym nie krył. Oboje skinęli głowami twierdząco. Musieli jeszcze zapewnić Gaarę, że nie zabił jednego z niewielu osób, które darzył znikomym szacunkiem, bo nawet jeżeli tego nie okazywał, to lubił Naruto i jego drużynę ANBU.


- Oto publiczna biblioteka.


- Bardzo dziękuję Kapitanie. - Naruto skinął na niego głową i wszedł do środka. Podszedł do recepcji, za którą stała młoda dziewczyna o kasztanowych włosach i kwadratowych okularach. - Przepraszam, gdzie znajdę jakieś książki z dziedziny medycznego jutsu dla osób upośledzonych?


- Ej!


Naruto uśmiechnął się znikomo pod maską, gdy usłyszał jawne oburzenie ze strony Sakury. Nie mówił bezpośrednio o niej, a jednak wiedziała, że to mała aluzja do jej osoby. Po chwili namysłu dodał:


- Przydałoby się również coś dla bezmyślnie pchającego się w kłopoty idioty z dziedziny kontroli chakry.


Niemal słyszał jak Sasuke zgrzytnął ze złości zębami, ale nie pisnął słowa, w przeciwieństwie do coraz bardziej oburzonej Sakury, która niemal zaczęła warczeć obelgi na bezczelność Naruto względem bruneta.


- Medyczne jutsu regał 8-D. - Mruknęła znudzona, przeglądając jakąś gazetkę. - Kontrola chakry regał 12-C.


Podziękował i ruszył w odpowiednim kierunku. Nie musiał ich lubić, to fakt, ale niestety Temari miała rację, że jeżeli on nie wskaże im odpowiedniego działu do rozpoczęcia nauki na kolejnym poziomie, to w końcu go zabiją albo zaś on ich pozabija, gdy straci cierpliwość. A tej miał naprawdę sporo i od niedawna zaczęła topnieć w zastraszającym tempie. Szybko odnalazł odpowiednie książki, które swoje ważyły, a grubość przy tym wtórowała. Temari podpisała wszystkie dokumenty jako osoby odpowiedzialnej za wyniesienie tomiszczy z biblioteki. Kapitan ANBU wciąż na nich oczekiwał przed wejściem, a kiedy wyszli wszyscy, pokierował na kolejne miejsce, o które poprosił uprzednio Naruto. Była to niewielka salka do ćwiczeń technik dla średniozaawansowanych, o czym mogły świadczyć ślady na ścianach, podłożu i sklepieniu, ale to nie one przykuły uwagę Naruto, a pomarańczowa część podłogi w dalszej części pokoju.


- Przeczytajcie i spróbuje zastosować się jakoś do tej wiedzy w praktyce, o ile to nie za dużo jak na wasze możliwości. - Naruto bezceremonialnie podał dwójce ze swojej niechętnej drużyny po tomie. - Jak dobrze pójdzie, to może zaczniecie być w miarę użyteczni na misjach, a ja przestanę, choć to wątpliwe, być aż tak złośliwy i chamski do was.


- Nie liczyłabym na to ostatnie. - Temari parsknęła chamsko. - Gdybyś potrzebował pomocy, daj znać. Wiesz, gdzie mnie znaleźć.


- Oczywiście.


Uśmiechnął się lekko, gdy nogi pod Sakurą się ugięły i z urwanym piskiem, upadła na tyłek jak tylko przejęła ciężar książki. Sasuke zaś sapnął, zginając się w pół, a jego brwi lekko zadrżały z niedowierzaniem. Oczywiście, byli przyzwyczajeni do zwoi, w których wszystko było bardzo zwięźle opisane, ale niewiele w nich znajdowało się konstruktywnej i rozszerzonej treści, ale też nie potrafili używać dobrze chakry. Naruto nie miał zamiaru im tłumaczyć, że to dzięki kontroli chakry w dłoniach był w stanie nosić rzeczy, w normalnych okolicznościach, przekraczające jego nastoletnie możliwości. Właściwie nie musiał z nimi siedzieć, ale postanowił to wykorzystać jakoś konstruktywnie, skoro i tak czekał aż chakra lisa wyleczy jego biedną rękę i będzie w stanie jakkolwiek zabrać się za konkretny sparing z Gaarą.


Znów spojrzał na interesujący go pomarańczowy zakątek sali. Identyczne znajdowało się w jednej z sal treningowych w kwaterze ANBU i do dziś pamiętał ile razy obił sobie tyłek, gdy próbował w nim trenować kontrolę chakry na poziomie wyższym niż przeciętny Jōnin, co do najłatwiejszych nie należało. Zwłaszcza że miał wówczas tylko dziewięć lat i dopiero zdał egzamin kwalifikacyjny, a potem zostało mu nałożone trenowanie w takim pokoju średnio trzy razy w ciągu tygodnia. Wielu dorosłych ninja miało problemy z tym pokojem, ale właśnie dlatego on i jego grupa zostali uznanych za wybitnie uzdolnione pokolenie młodzieży. Oczywiście, doprowadziło to do tego, że Sandaime po przedyskutowaniu wszystkiego ze Starszyzną oraz Danzō, doszli do wniosku, że najlepszym wyjściem będzie stworzenie dodatkowego odłamu ANBU, które składało się głównie z w tamtym czasie dzieci o wybitnych zdolnościach. Najmłodsze miało dziewięć lat, a najstarszy trzynaście i posiadali umiejętności kontrolowania chakry na poziomie powyżej Chūnin, ale jeszcze nie Jōnina, a ich zdolności przyswajania nowej wiedzy i wykorzystywania, okazała się nienaturalnie wysoka. Do dziś pamiętał jak on i troje dzieci z sierocińca, w którym się wspólnie wychowywali, otrzymali wezwanie przed oblicze Hokage i usłyszeli ów nowiny. W życiu nie był tak szczęśliwy jak w tamtym dniu, a teraz to wszystko zostało mu brutalnie wydarte z rąk, bo był nieostrożny i zachował się bardzo lekkomyślnie.


- Czemu tamta część jest pomarańczowa?


Z wątłego letargu myśli wyrwał go głos Sakury. Spojrzał na nią i miejsce, o które pytała. Zabawne, że pytała właśnie o miejsce, które sprawiło, że odpłynął na dłużej myślami.


- Pole do trenowania chakry dla zaawansowanych. - Mruknął i złapał gwałtownie Sasuke za ramie, gdy ten ruszył w kierunku pomarańczowej części. - Ani mi się waż. - Warknął. - Nie przeżylibyście nawet minuty w bezpośrednim kontakcie. To pole pochłania stopniowo chakry, a u osoby mającej mały jej zasób, może doprowadzić do śpiączki lub nawet śmierci. Używają go głównie szkolący się na ANBU, ale mają wówczas dwie osoby nadzorujące, medyka i szkoleniowca. - Puścił chłopaka, a ten odsunął się do tyłu. - Od ataku lisa na Konohę nie używano w naszej wiosce tego rodzaju do szkolenia, bo większość wojen została zażegnana i takie pomieszczenia straciły sens istnienia. Oczywiście nie przestały istnieć, a ich używanie stało się raczej rzadkością. W Suna nie zaprzestano ich używać, a w Konoha wróciły zaledwie cztery lata temu, gdy zostali powołani ANBU z jednostki do zadań specjalnych, jak ta dwójka, która z nami tutaj przybyła.


- To dlatego ich maski i stroje były inne niż przeciętnych ANBU? - Sakura wydawała się bardzo zainteresowana. - Ilu ich jest i czym różnią się od reszty ANBU?


- Ośmiu, a właściwie to od niedawna już tylko siedmiu. - Odpowiedział po krótkim milczeniu. - Ich drużyna została powołana ze względu na nadnaturalne umiejętności przyswajania wiedzy i technik. Najmłodsi mieli wówczas dziewięć lat, a najstarsi trzynaście i są uważani za prawdziwie piekielnych geniuszy, którzy nigdy nie mieli styczności z ninja lub nie parali się technikami, kontrolą chakry ani niczym podobnym. Każde z nich przeszło w niespełna rok z poziomu ucznia akademii na niemal Jōnina. - Zamyślił się chwilę, wciąż obserwując pomarańczowe pole. - Ich umiejętności są podobno porównywalne do tych posiadanych przez Kage, ale nikt tego nie sprawdzał. Potrafili opanować techniki zakazane, które groziły zbyt dużym zużyciem chakry lub okaleczeniem punktów chakry, a oni po prostu je zmiażdżyli jak nic nieznaczące świtki papieru. Opanowali również do perfekcji technikę cichej teleportacji w wyznaczone punkty pieczęci, które są rozmieszczone w pięćdziesięciu punktach w całej wiosce Liścia.


- Mówisz o tym dziwnym znikaniu w smolistym gęstym dymie? - Sasuke pierwszy raz od dłuższego czasu w końcu zabrał głos. - Czy to nie ty zniknąłeś w akademii raz w czymś podobnym?


- To nie byłem ja, a mój znajomy, z którym trenowałem nim trafiłem do akademii.


Naruto wyjawił tylko pół prawdy. Oczywiście, że sam korzystał z tej techniki, ale od kiedy musiał na siebie uważać, to nie mógł jej również używać, co było bardzo frustrujące. Alfa użył jej, żeby ich przetransportować i nie przemyślał tego zbytnio, bo Naruto potem miał rzesze obserwujących go uczniaków niczym łakome hieny z gotowością do ataku.


- Dużo o nich wiesz.


Zapomniał jak Uchiha jest cholernie bystry, gdy tylko użyje swojego pół mózgu, zamiast rzucać się jak pierdolnięte pięcioletnie dziecko z pięściami. Sakura również nie była do końca głupia, po prostu ślepo zakochana szczeniacką miłością do Sasuke, a przez to robiła z siebie kompletną idiotkę. Musiał bardziej uważać na to, co przy tej dwójce mówił i robi. Oczywiście, że kiedyś odkryją prawdę, ale chciał z tym zwlekać jak najdłużej tylko mógł.


- Mój ojciec był jednym z ANBU nadzorujących. - Odparł gładko. - Szkolący. - Uściślił. - Niejednokrotnie nie mógł mnie pozostawić samego w domu, więc zabierał na treningi ANBU, których jako pięciolatek kompletnie nie rozumiałem i szczerze? - Uśmiechnął się krzywo, czego przez maskę nie mogli zobaczyć, choć wzrok wiele wyjawił. - Cholernie bałem się ostrzy, a zwłaszcza kunai i w życiu bym nie powiedział, że kiedykolwiek zapragnę pójść w ślady rodziców i zostać ninja.


- Ja właściwie, to planowałam w przyszłości zostać weterynarzem. - Sakura nieśmiało przyznała z lekkim rumieńcem. - Później zobaczyłam jak babcia używa techniki leczącej na rannym ninja i jakoś tak...


Koślawo wzruszyła ramionami i zerknęła na Sasuke. Widać było, że ukryła połowę prawdy, bo Naruto był niemal pewien, że drugim powodem był Sasuke. Nie mógł jej za to winić, bo ponad połowa dziewcząt w akademii dołączyła do niej tylko ze względu na Uchihe, a nie chęć zostania shinobi.


- U mnie to tradycja... - Sasuke mruknął cicho. Przełknął ślinę, nim niepewnie dodał. - I chciałem być jak mój starszy brat...


- Ja chciałem dorównać moim rodzicom. - Naruto westchnął przeciągle. - Ojcu długo zajęło przyzwyczajanie mnie do choćby trzymania w ręku noża do masła, a co dopiero kunai czy shuriken.


- Kiedy przestałeś się ich obawiać? - Sakura zagadnęła. Przekrzywiła głowę, gdy Naruto zamknął oczy, a jedna jego brew drgnęła niebezpiecznie. - Coś nie tak?


- To trochę dziwne, ale... - Podrapał się palcem po policzku. - Chyba przestałem się bać kunai, gdy miałem sześć lat i ciocia Anko obrzuciła mnie senbon, a potem kazała się bronić. - Sakura wytrzeszczyła na niego oczy, a Sasuke zamrugał z wyraźną konsternacją. - Po spieprzaniu, gdzie pieprz rośnie przez pierwszą godzinę, w końcu postanowiłem spróbować się obronić, ale bez używania kunai'a było to bardzo ciężkie. - Westchnął. - Pamiętam jak przypadkiem odbiłem jedną igłę przy pomocy kunai'a. Radości było co niemiara, a krzyków ojca, gdy wyglądałem jak jeżozwierz jeszcze więcej. - Zaśmiał się lekko. - Tak, ciocia Anko jest bardzo brutalna, ale skutecznie uczy. Gorszym nauczycielem, a raczej cięższym od niej jest tylko wujek Gai i wujek Ibiki.


- W jakim sensie cięższym? - Sasuke ściągnął w niedowierzaniu brwi. - Ibiki Morino, o ile dobrze kojarzę, to jeden z ludzi odpowiedzialnych za przesłuchania, więc jego mogę jakoś jeszcze zrozumieć, ale kim jest ten cały Gai i co w nim takiego ciężkiego?


- Gai jest strasznym harpaganem jak mowa o tradycyjne metody nauczania taijutsu i przez niego mam głupi nawyk noszenia ciężarków przez całą dobę. - Naruto podciągnął jedną nogawkę, na której były umocowane niewielkie kostki ciężarków. - Takie same mam na rękach. - Odsunął jedną rękawiczkę, gdzie widniała opaska ze srebrnymi kwadracikami. - Wbrew pozorom każda kostka to jakieś sto pięćdziesiąt kilogramów, choć wyglądają bardzo niepozornie. Są specjalnie wykonane przy pomocy chakry.


Widząc sceptyczne spojrzenia dwójki, uśmiechnął się ironicznie pod maską i zdjął obciążniki z jednego nadgarstka, a następnie odsunął od siebie na długość ręki i upuścił. Huk i wybity beton, jaki powstał wokół niewielkich rozmiarów bransoletki był nienaturalny. Sasuke i Sakura patrzyli na to z wielkimi oczami i lekko uchylonymi ustami. To oni ledwie mogli podnieść durne ciężkie tomy, które Naruto taszczył od biblioteki aż tutaj, a on jeszcze nosił coś takiego na rękach i nogach przez cały czas?!


- Spokojnie, to tylko około jedna tona na kończynę, ale przyznaje, że zaczynałem od pół kilograma i z czasem zwiększałem coraz więcej. - Parsknął na widok ich min. - Nie chce nawet wiedzieć ile nosi jego podopieczny z drużyny, którą mu przydzielono. Ja pewnie przy nim to pikuś. - Nieśpiesznie podniósł bransoletkę i zapiął ponownie na nadgarstku, po czym ukrył pod rękawiczką. Spojrzał na księgi. - No, dobra, ale my tu gadu gadu, a nauka braku w waszych umiejętnościach sama się nie znajdzie. Do roboty.


Sasuke zagryzł ze złością zęby, gdy uświadomił sobie, że jego rówieśnik był nie tyle arogancki z czystej złośliwości, ale faktu posiadania wyższych umiejętności, którymi przewyższał ich dwójkę wielokrotnie. W czasie, gdy on próbował nauczyć się durnej kuli ognia, Naruto biegał z obciążnikami na rękach i nogach, i unikał senbon. Zmielił w ustach szpetne przekleństwo, które wręcz cisnęło się na wargi. Chyba będzie musiał wsadzić swoją pieprzoną dumę w dupę i zapytać Sayamiko o pomoc, którą tyle lat odtrącał. Ona należała do ANBU od kiedy skończyła dziesięć lat i była jego ostatnią bliską rodziną, nawet jeżeli z bocznej gałęzi. Teraz dopiero do niego docierało, jak wielka przepaść była pomiędzy nim i Naruto, a wszystko z własnej arogancji. I, choć przychodziło mu to niechętnie, to musiał przyznać, że z Naruto nawet dało się po ludzku pogadać.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top