[Tom 2] #11#
23 Lutego 2023
Granice Suny i Konohy bardzo szybko majaczyły na horyzoncie, a Naruto czuł się coraz gorzej. Nie wymyślił żadnego planu na ukrycie blizn. Nie wstydził się ich, ale nienawidził jak ktoś się gapił lub rzucał durne uwagi. Niestety ludzka durnota jest na tyle istotna w życiu, że zawsze znajdzie sobie sposób na zabłyśnięcie. Rozważał również nad propozycją Kuramy, ale to niekoniecznie wchodziło w grę. Nie miał zamiaru mordować dzieciarni dla zwykłej rozrywki, czy ukrycia swojej przeszłości. Byli tymczasową misją na kilka miesięcy i tyle. Jakoś wytrzyma jeszcze trochę. A przynajmniej taką miał nadzieje.
Przystanął na granicy, gdzie kończyła się soczysta trawa, a zaczynała pustynia. Kakashi musiał zauważyć jego zwątpienie, bo cofnął się od grupy i położył dłoń na jego ramieniu.
- W porządku?
- Nie znasz żadnego jutsu do ukrycia zwłok towarzyszy w piasku? - Zapytał z krzywym uśmiechem. - Nie powinienem był się zgadzać na tę durną misję...
- Chodzi o blizny? - Kakashi natychmiast zrozumiał.
- Będą się gapić albo złośliwie odzywać, to ich zabije. - Warknął.
Reszta drużyny stała spory kawałek dalej i nie słyszeli, o czym rozmawiał z ojcem, więc dla nich to był dziwny widok.
Sakura i Sasuke nie rozumieli, o co chodzi i rozważali, czy Naruto zwyczajnie boi się piasku lub coś w tym guście. Sayamiko i Yamaru wymienili spojrzenia przez maski. Oni doskonale wiedzieli, o co może chodzić. Naruto zazwyczaj chodził w długim rękawie lub owiniętymi rękoma i nogami w bandażach, gdy chodziło o wychodzenie na miasto czy misje. Ludzie zawsze krzywo patrzyli na jego ciało pokryte bliznami i nie było czemu się dziwić.
Chłopak zerknął na nich z wahaniem, zamknął mocno oczy i wyraźnie westchnął ciężko. Jego dłonie delikatnie zadrżały, gdy mozolnie rozpiął zamek bluzy, pokazując pomarańczową koszulkę z granatowym napisem „Be Cool", ale to nie koszulka zainteresowała dwójkę Genin'ów. Całe ręce chłopaka były pokryte licznymi bliznami. W większości były one długimi gładkimi lub szarpanymi liniami, a kilka znikających pod krótkim rękawem wyglądały na poparzenia po czymś małym. Przez myśl Sakury przemknęło, że to musiały być oparzenia od papierosów, ale nie rozumiała, kto mógł tak bardzo skrzywdzić chłopaka. Szybko pokręciła głową, chcąc odgonić złe myśli i spojrzała znów na Naruto, a jej oczy rozeszły się w niemym szoku. Sasuke również wyglądał na zaskoczonego.
Sayamiko i Yamaru wstrzymali parsknięcie śmiechem, ale znikome uśmiechy wpełzły na ich wargi. Nowa drużyna ich przyjaciela pierwszy raz zobaczyła kolor jego włosów, bo dotychczasowo zawsze nosił na głowie kaptur. Lekko przydługie, roztrzepane pszeniczne włosy lśniły nienaturalnie w pustynnym słońcu. Naruto natychmiast zgarnął je dłońmi i przeczesał palcami, żeby w kolejnej sekundzie związać je w niewielką kitkę. Bluzę zaś uwiązał na biodrach. Dopiero wówczas dostrzegli kieł na czarnym rzemyku uwieszony na szyi.
- Przestańcie się gapić, to irytujące. - Warknął, wymijając zdumioną dwójkę nastolatków. - Czeka nas jeszcze co najmniej pół dnia drogi, więc lepiej się ruszcie! - Zawołał, gdy Sakura i Sasuke zostali jako jedyni w tyle. - Nienawidzę pustyni...
Oboje szybko odzyskali rezon i podbiegli do drużyny. Oboje głowili się nad tym, skąd u chłopaka taki kolor włosów, skoro ich Sensei miał białe włosy. Dotychczas oboje sądzili, że jego włosy są białe lub siwe, zupełnie jak Kakashi'ego, a tu taka niespodzianka. Z tego, co Sakura osobiście kojarzyła z książek historycznych, to klan Hatake miał raczej białe lub siwe włosy, więc skąd pszeniczny blond? Oprócz maski na twarzy, spóźnialstwa i kilku gestów, Naruto kompletnie nie przypominał swojego ojca w żadnym wypadku.
Zamyśliła się, marszcząc brwi. Uparcie wpatrywała się w piasek pod stopami, próbując zrozumieć pewne nieścisłości. Możliwe, że chłopak odziedziczył większość z wyglądu po matce, o której nigdy nie słyszeli, ale jedno nie pasowało. Nazywał się Hatake-Uzumaki, więc jeżeli jego mama była Uzumaki, to skąd pszeniczny blond? Uzumaki mieli czerwone włosy, a nie blond. A może to zwykły przypadek genetyczny? Czasami takie również się zdarzały. Tu dla przykładu mogła wspomnieć swojego białowłosego kuzyna, który jako jedyny w rodzinie miał śnieżnobiałe włosy, ale odziedziczył zielone oczy klanu. W jej klanie najczęściej dziedziczyło się różowe włosy i zielone oczy, podobnie jak w Uchiha były czarne oczy i włosy, a Uzumaki czerwone włosy.
Sakura była tak bardzo skupiona na swoich rozmyślaniach, że nie zauważyła, kiedy reszta drużyny stanęła i wpadła na plecy Naruto. Chłopak spojrzał na nią przez ramię z wyraźną irytacją, ale nie powiedział słowa skargi czy kąśliwej uwagi. Wydawał się wręcz bardziej milczący niż zazwyczaj. Co najbardziej ją zaskoczyło, że to Naruto wyszedł na przód do strażnika bramy, a nie nikt z dorosłych.
- Konohagakure w sprawie uczestników naszej wioski w egzaminie na Chūnin'a, który ma odbyć się w waszej wiosce na to półrocze. Proszę o zezwolenie na odeskortowanie do Kazekage.
Dziewczynka zrobiła wielkie oczy i lekko uchyliła usta. Sasuke zaś ściągnął nieznacznie brwi. Oboje widzieli, że to nie mógł być pierwszy raz, gdy Naruto załatwiał coś podobnego, ale czy to oznaczało wysyłanie go ukradkiem na samotne misje bez ich dwójki? Czy tak w ogóle było można zrobić?
Potężne drewniane drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem, a w przejściu powitał ich niewiele starszy chłopak w czarnym kombinezonie z fioletowymi malunkami na twarzy i sporym obandażowanym tobołkiem na plecach. Czarnymi oczami niczym dwa żuki przesunął powoli spojrzenie po każdym z nich, choć dłuższą chwilę zatrzymał się na Naruto.
- Witam, nazywam się Kankuro. Odeskortuję was do Kazekage.
Miał chłodny, bardzo oficjalny ton, podobny do Naruto. Odsunął się od wejścia, przepuszczając ich. Naruto ruszył przodem, a dwójka ANBU zaraz za nim. Wyglądało to tak naturalnie, że Sakura i Sasuke niemal natychmiast spojrzeli po sobie z wyraźnym zaskoczeniem, ale żadne z nich nie skomentowało tego, mimo że zjadała ich od środka ciekawość. Wioska wyglądała na niewiele różniącą się od Konohy, nie licząc oczywiście muru z utwardzonego piasku, który otaczał całość. Kiedy stanęli przed budynkiem administracyjnym, Naruto spojrzał na Kakashi'ego jakby z niemym pytaniem.
- Nartuo zajmij się zakwaterowaniem, a ja, Lamda i Zeta uporządkujemy dokumentację i wszelkie formalności z Kazekage.
- Tak jest! - Naruto skinął głową i odbił w prawo. Zerknął na dwójkę Genin'ów. - Czekacie na zaproszenie?
Sakura natychmiast zgrzytnęła zębami, a Sasuke prychnął. Poszli za rówieśnikiem z wyraźną niechęcią. Inaczej wyobrażali sobie wspólną misję poza murami wioski. Dwadzieścia minut później byli już zakwaterowani, ale żadne z nich nie chciało siedzieć bezczynnie w hotelu i czekać na Kakashi'ego oraz ANBU. Mieli zamiar trochę pozwiedzać, w końcu nie co dzień człowiek odwiedza inną wioskę.
Naruto bardzo szybko ulotnił się z ich widoku. Nie był ich pieprzoną niańką i nie miał zamiaru pilnować, żeby się nie zabili na prostej drodze. Potrzebował chwili kompletnie dla siebie, bo inaczej oszaleje.
- O czym myślisz? - Kyūbi mruknął, gdy Naruto stanął na dachu jakiegoś budynku. - Dałbym kilka yenów za twoje myśli, ale jestem aktualnie ogołocony z funduszy.
- O wszystkim i o niczym, w sumie... - Westchnął. - Niby misja jak każda inna, a od kiedy trafiłem do Genin'ów, to mnie szlag jasny trafia i mam ochotę ich zabić gołymi rękoma, żeby później udawać, że nie wiem jak do tego doszło.
- To jest nas dwóch.
Jego wargi drgnęły nieznacznie. Mógł przysiąc, że Kyūbi w tym momencie wyszczerzył się lubieżnie z wystawionymi zębiskami. Wytrwał zaledwie trzy miesiące w akademii i to tylko dlatego, że Shikamaru tam był, potem kolejny miesiąc ze świeżo upieczoną drużyną, chociaż tak naprawdę głównie ich ignorował i pseudo misje, bo malowanie płotu to śmiech, a nie misja ninja. Wiedział doskonale, że jego drużyna z ANBU maczała palce w dostaniu misji rangi A, ale właściwie nie miał co narzekać. Lepsze to niż malowanie płotu, niańczenie dzieci, ganianie kota czy inne bzdury z rangi D. Nigdy nie robił czegoś takiego nim wstąpił do ANBU, a w akademię ukończył w zaledwie rok. Ledwie zaczął naukę, a już ją kończył, więc był pewien, że niewiele osób mogło go pamiętać. Podobnie było z jego drużyną ANBU. Każdy z nich ukończył akademię w nie więcej, jak rok i byli uznawani za geniuszy swojego rocznika.
- A ty znowu tu? - Warknął ktoś. - Ile razy mamy powtarzać, żebyś się tu nie panoszył?
Kąciki ust uniosły się nieznacznie, gdy spojrzał przez ramię. Za nim stała niewiele starsza smukła blondynka o ciemno turkusowych oczach. Włosy związane w cztery sterczące kucyki, ubrana w jasnofioletową tunikę, a na plecach przewieszony olbrzymi zamknięty wachlarz.
- Tak długo, jak nie przywitasz się ze mną przed bramą. - Odparł chłodno.
- Bezczelny. - Parsknęła i zaraz zamknęła go w mocnym uścisku. - Cześć, Naru.
- Cześć, Ari. - Zaśmiał się lekko.
- Od dawna nie widziałam cię w pół cywilnym stroju. - Zmierzyła go krytycznie. - Kankuro powiedział, że przyszedłeś w towarzystwie dwójki Genin'ów.
- Długa historia...
- Jak widzisz mam czas. - Rozłożyła ręce na boki. - Dostałeś drużynę do wyszkolenia czy w końcu cię wykopali z ANBU?
- Zawiesili mnie pod warunkiem, że będę w drużynie Genin'ów. - Westchnął ciężko. - Dostałam jeszcze opcję zrezygnowania kompletnie z ANBU albo zwykłe zawieszenie bez niczego. Wybrałem pośrednie zło.
- Żartujesz? - Temari zrobiła wielkie oczy, a on pokręcił głową. - I ty ich jeszcze nie zabiłeś?
- A kto powiedział, że nie próbowałem?
Zaśmiała się, a on uśmiechnął szelmowsko, mimo że nie mogła tego zobaczyć pod maską. Och, jak on dawno nie widział się ze swoimi znajomymi z Suny. O dziwo to z Temari zaprzyjaźnił się najszybciej z trójki rodzeństwa. Gaara miał do niego nadal zdystansowane podejście, ale uważał za godnego rywala i jak tylko bywała okazja, podpytywał o sparing. Naruto i kilka osób z jego drużyny byli jak dotychczasowo jedynym, którzy potrafił unikać piasku lub go neutralizować. Tym zaskarbili sobie ich zaufanie i szacunek, choć widzieli się ostatni raz, jakieś cztery lata temu podczas podobnej misji.
- Otworzyli w okolicy nowy bar ramen i powiem ci szczerze, niebo na ziemi.
- I dopiero teraz mi o tym mówisz?! - Oburzył się, a ona parsknęła. - Prowadź kobieto, bo umieram z głodu!
- Już się robi.
Zeskoczyli w dół i ruszyli pomiędzy alejkami.
- A jak jest ta nowa drużyna? - Zagadnęła niespodziewanie.
- Irytujące bachory. - Mruknął z wyraźną niechęcią. - Drażnią mnie swoim gówniarskim zachowaniem, darciem japy i zachowywaniem się jak...!
- Dzieciaki świeżo po akademii? - Podsunęła z przekąsem.
- Gorzej, że jeden to Uchiha, a druga to Haruno. - Burknął. - Klan morderczych spojrzeń i klan medycyny zaawansowanej, a ta dwójka to chyba zakały swoich rodzin. Niczego nie potrafią i wchodzą mi ciągle w drogę.
- Nie lubisz ich.
To nie było pytanie, za co dziękował, bo odpowiadać nie miał zamiaru. Uchiha i Haruno wkurwiali go jak jeszcze nikt dotąd i nie mógł powiedzieć, że ich lubi. Najwyżej toleruje ich egzystencję i stara się nie zamordować na miejscu.
- Nie myślałeś pomóc im w treningu, żeby byli bardziej użyteczni?
- Nie jestem od uczenia ich czegokolwiek. - Naruto wywrócił oczami. - To zadanie mojego ojca, a ja nie mam zamiaru się wtrącać.
- Byłoby szybciej. - Zauważyła.
- Podziękuję większego wkurwienia.
Zaszli przed niewielką budkę z czerwonym dachem. Na zewnątrz trzy niewielkie stoliki pod parasolami, a w środku kolejne osiem krzeseł przy długiej ladzie. W środku było już kilku klientów, więc wraz z Temari postanowili zjeść na zewnątrz. Reszta spotkania skończyła się głównie na rozmowie, co u nich nowego. Naruto dowiedział się wówczas, że Kazekage planuje wysłać dziewczynę i jej dwóch braci na egzamin w następne półrocze, więc było pewne, że znów się spotkają, tylko tym razem w Konoha. Był ciekawy, czy i jego ojciec postanowi ich wystawić w kolejnym półroczu, czy zaś odpuści uznając dwójkę z nich za zbyt skretyniałych, żeby dali radę. Czas miał pokazać...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top