[Tom 2] #10#
Dawno mnie tu nie było... W sumie nie aż tak dawno, jak na innych moich opowiadaniach, ale hej, w końcu je wykańczam, nie?
heh...
Soooo, piszę tutaj, bo nie każdy czyta, a jak ktoś przeczyta, to może zostawić jakąś emoji... na przykład, tą -> 💩
Nie wnosi nic, ale można się chociaż pośmiać, że wybrałam gównianą emotkę na gówno warte info :D
Soooo...
*Strzela Palcami*
*Strzela Karkiem*
*Strzela Ołówkiem*
Pierwsza sprawa:
Nie wiem, kiedy KeRiZaReT opublikuje u siebie rozdziały, więc proszę mnie o to nie pytać. Jak będzie się czuła na siłach i pełna weny, to zrobi to, nie wcześniej, nie później. To samo tyczy się CoraxCrow.
Jak bardzo kocham ich twórczość i równie mocno, jak wy, chciałabym, żeby coś dalej pisały i publikowały, to wiecie co? Mają prywatne życie! To takie zadziwiające, nieprawdaż? I to w realnym życiu, a nie na filmie! Wow!
Druga sprawa:
Wiecie, że posiadam social media jak youtube i discord i instagram i kilka innych miejsc, gdzie możecie mnie gnębić? Nie? Wszystkie linki są w zakładce ID/O mnie na głównej mojego profilu wattpad. Magia! Już nie musicie pytać, czy można mnie gdziekolwiek indziej znaleźć! Niesamowite! :D
Trzecia sprawa:
Bawcie się dobrze podczas czytania~!
Kocham was Kociaki!
Ave~! (Ahh, dawno tego nie mówiłam/pisałam)
★♡★♡★♡★♡★
02 Lutego 2023
Naburmuszony siedział na głowie czwartego Hokage i rzucał małymi kamykami w dachy domów, których nigdy pewnie nie dotkną. Ojciec nie rozumiał go i uważał, że zaniżony poziom umiejętności u dzieciaków świeżo po akademii jest najlepszym wyjaśnieniem na brak wprawy w walce.
Kpina.
Nienawidził takich sytuacji. Znał dobitnie zasadę by przyjaciół i towarzyszy nigdy nie opuszczać, bo to bycie gorszym niż śmieć, ale jednak nie potrafił przekonać się do nowej drużyny. To tylko durne dzieciaki, uczniaki, genin'ii, oni nie są...!
Drgnął na własne myśli.
Czy to dlatego, że Sakura to nie Delta, a Sasuke nie jest Alfą, oznaczało...
- A niech to szlag! - Cisnął kolejny kamień w dół.
- Przychodzisz tu tylko jak coś cię trapi, Omega.
Zerknął na niebieskowłosą kunoichi w czerwonym kimonie z żółtymi akcentami. Czarnymi oczami wpatrywała się w zasnute grafitem niebo, po czym usiadła obok, co jemu wcale nie przeszkadzało. Lubił jej towarzystwo.
- To z powodu degradacji czy nowej drużyny?
- Mieszanka obu z nich... - Westchnął po chwili ciszy. - Na siłę próbowałem wyszukać w nich mojej - Zaakcentował to słowo. - drużyny z ANBU, ale dopiero teraz to zauważyłem.
- Przynajmniej przejrzałeś na oczy, a to pierwszy krok do naprawienia błędu. - Zamknęła oczy i oparła głowę o ramię chłopaka. - Brakuje ciebie w drużynie, wiesz?
- Jak tam Alfa i Beta sobie radzą? - Mimo woli uśmiechnął się pod maską. - Zagryźli się na amen czy potulnie czekają aż wrócę?
- Mieszanka obu. - Powtórzyła jego słowa, unosząc nieznacznie kąciki ust. - Kiedy wracasz?
- Podobno za niecały rok albo dłużej, o ile rehabilitacja mnie nie wykończy i brak adrenaliny. - Cisnął kolejnym kamieniem z wyraźną frustracją.
Dziewczyna skrzywiła się, patrząc jak niewielki kamyk znika w mroku nocy, nigdy nie trafiając swojego celu. Zerknęła na chłopaka, a on na nią. Uśmiechnęła się lekko, przeczesując palcami dłoni jego zmierzwione włosy.
- Dasz radę Omega, wierzymy w ciebie.
- Wiem Lamda... - Westchnął ciężko. - Wiem... Nie chcę sprzeciwić się ojcu, ale... - Mruknął, podsuwając kolana pod brodę, żeby objąć je ramionami. - Powoli dostaję na głowę bez porządnej misji, a to ledwie trzy miesiące.
- Mogę pociągnąć za kilka sznurków, jeżeli chcesz. - Sięgnęła po jeden kamyk i rzuciła w dal. - Misje malowania płotu, szukanie kota, pielenie ogródku, to nie praca dla ciebie.
- Trzy miesiące i dwa tygodnie. - Obok nich pojawił się chłopak w dwuczęściowym błękitnym kimonie z czarnymi akcentami na brzegach. - Sakura nie jest zbyt zachwycona, że jesteś w jej drużynie, a ja chciałem zobaczyć co robicie tak późno.
- Zaraz reszta drużyny się tu pojawi. - Naruto wywrócił oczami. - A twoja kuzynka może się wypchać senbon i zostać poduszką na szpilki, Yamaru.
- Reszta jest na misjach. - Yamaru założył ręce za siebie. - Sayamiko ma rację, wykończysz się na tych misjach, a my możemy pociągnąć kilka sznurków i coś zaradzić.
- Może nie koniecznie przyspieszymy twój powrót, ale kilka mocniejszych misji nie zaszkodzi. - Dziewczyna uśmiechnęła się z przekorą do białowłosego. - Twoja kuzynka może i jest irytująca, nachalna i zachowuje się jakby świat się kręcił wokół niej, ale niezaprzeczalnie jest zdolna.
- Sasuke również. - Odparł sucho. - Potrzebuje racjonalnego wsparcia od kogoś.
- Sasuke jest bardziej uparty niż Itachi. - Dziewczyna pokręciła lekko głową z wyraźną rezygnacją. - W życiu nie widziałam większego ignoranckiego szczeniaka jak on.
- Ale nie powinien prosić mnie o pomoc, a kogoś z rodziny. - Naruto spojrzał na nią uważnie. - Ciebie, Saya.
Milczała, ale oni wiedzieli, że zgadzała się z tym w stu procentach. Nie mogłam jednak niczego zrobić. Sasuke nie chciał jej słuchać, ignorował i traktował jak kolejnego zdrajcę, którym nie była. Kolejną godzinę przesiedzieli w niemal ciszy, rozkoszując się ciepłem nocy i dźwiękami roznoszonym przez wiatr. Cokolwiek miało przynieść jutro, Naruto nie spodziewał niczego zaskakującego czy interesującego.
Kolejnego dnia specjalnie spóźnił się na spotkanie po odbiór misji. Nie widział dla nich sensu, więc też nie uważał, że zjawianie się, to coś wybitnie przydatnego. Kakashi rozumiał to całkowicie i nie próbował na nim niczego wymuszać, nawet nie miał do niego pretensji, gdy pojawił się kwadrans po czasie w biurze Hokage. Co innego Sakura...
- Spóźniłeś się matole! Jesteś nieodpowiedzialny! Przez ciebie pewnego dnia zginiemy! Po cholerę pchasz się do zostania ninja, jak nie potrafisz być punktualny?!
Krzyczałaby dłużej, gdyby nie nagłe pojawienie się dwóch ANBU w porcelanowych białych maskach ze znakami na czole. Lamda i Zeta. Naruto uniósł brew w górę, obserwując z zainteresowaniem jak dwójka z jego prawdziwej drużyny stanęła po prawej stronie Hokage w pozycji spoczynkowej. Byli ubrani jak zwykle na misje specjalne, więc czemu stali tutaj, gdy on i jego tymczasowa drużyna z bachorami mieli odebrać nową misję?
- Lamda, Zeta, dziękuję za przybycie. - Hokage skinął głową w ich kierunku, po czym spojrzał na Team 7 z wyraźnym zadowoleniem. - To ANBU z jednostki do zadań specjalnych. - Wyjaśnił pospiesznie. - Jak wiecie za miesiąc odbędzie się pierwszy w tym roku egzamin na Chūnina. Będzie on w Suna no Sato, co zatwierdził Kazekage.
Naruto ściągnął brwi. Nie brali w nim udziału, byli świeżo po akademii, przynajmniej pozostała dwójka, bo on miał tylko tymczasowe zawieszenie.
- Jest to dość delikatna sprawa, ale obecni tutaj Lamda i Zeta zostali przydzieleni do eskortowania naszych Genin'ów na egzamin, ale z faktu braku obecnie pozostałych z ich drużyny, potrzebują pomocy w przygotowaniu formalności w Suna. - Sarutobi nie zdejmował zadowolonego uśmiechu i spojrzenia z Naruto, który coraz mniej rozumiał. - Waszą nową misją będzie dotarcie z nimi do Suny i przekazanie dokumentów na temat Genin'ów biorących udział w egzaminie, a później pozostaniecie tam, żeby dopilnować wszystkich formalności, gdy Lamda i Zeta wrócą do eskortowania młodzieży.
- Zaraz, to przecież misja rangi...!
- Oczywiście, Hokage. - Kakashi natychmiast położył dłoń na ustach syna, uciszając go. - Kiedy wyruszamy?
- Jak najszybciej to możliwe. - Zeta wtrącił się, nim władca zdążył odpowiedzieć. Miał idealnie obojętny głos. - Wasze umiejętności są na niższym poziome niż nasze, dlatego najlepiej wyruszyć najszybciej jak to możliwe.
- W ilości waszej obecnej staminy, droga zajmie około pięciu dni z przerwami. - Lamda dodała. Ona również była całkowicie obojętna. - Zabierzcie tylko najpotrzebniejsze rzeczy oraz letnie ubiór.
- Za dwie godziny pod bramą odpowiada wam? - Staruszek spojrzał na dwójkę ANBU, a oni wymienili szybkie spojrzenia i skinęli twierdząco. - Kakashi?
- Jak najbardziej.
- Wspaniale! - Klasnął w dłonie, wyraźnie uradowany. - Nie traćcie czasu, Team 7. Odmaszerować.
Lamda i Zeta zniknęli otuleni smoliście czarnym, gęstym dymem, co przykuło uwagę Sakury, ale pozostali kompletnie to zignorowali, wychodząc. Szybko nadgoniła drużynę, jeszcze raz się żegnając z Hokage. Miała nieodparte wrażenie, że Naruto kiedyś również teleportował się w ten sposób, ale mogło jej się tylko zdawać.
- Nie wierzę, że to zrobili!
Nadbiegła akurat w momencie, gdy Naruto kopnął bogu ducha winne drzewo. Sasuke nigdzie nie było, więc najpewniej poszedł się przygotować na misję, ale drugi z chłopaków z jej drużyny wcale nie wyglądał jakby miał podobny zamiar.
- Uspokój się Naruto. - Kakashi westchnął ciężko, pocierając oczy. - Mogłeś się spodziewać, że prędzej czy później twoja dawna drużyna postanowi się wtrącić. To nie będzie trudna misja, nie nadwątli twojego zdrowia.
- Wiem, ale... - Naruto zamilkł na chwilę. - To nie jest wcale takie wspaniałe, możesz mi wierzyć. - Zerknął w stronę dziewczyny. Ściągnął brwi z wyraźną frustracją. - Idę do domu przygotować się do misji.
- Ty również idź się przygotować, Sakura.
- O-Oczywiście, Sensei! - Zakrzyknęła, szybko umykając do domu.
🍥🍥
Jak bardzo był nie chciał ruszyć z nową drużyną na pełnoprawną misję, tak z drugiej strony cieszyła go perspektywa wyrwania się z wioski. Szkoda, że musiał ze sobą ciągnąć dwójkę bachorów udających ninja. Kto wpadł na tak genialny pomysł, żeby przydzielić go do drużyny smarkaczy?
Zerknął w stronę ojca.
Ahh...
No tak...
Dostrzegł gest dłoni Lamda, więc zeskoczył idealnie na równi z nią i Zeta. Kakashi zaczekał aż dwójka genin'ów również to zrobi. Przeszli kawałek dalej na niewielką polanę, idealną do postawienia chwilowego obozowiska. Rozejrzał się uważnie wokół, próbując wyczuć jakąkolwiek obcą chakrę, choćby ukrytą, ale w najbliższych kilku kilometrach było kompletnie czysto. Spojrzał na Zeta i skinął głową twierdząco, co odwzajemnił.
- Pójdę po drewno na ognisko.
Oświadczył to tylko ze względu na dwójkę wkurwiających go genin'ów. Jego drużyna nie musiała być informowana. Nikt nie musiał niczego mówić, bo znali się na wylot i zawsze każdy miał odpowiednio rozłożone zadanie podczas misji. Nie musiał ukrywać się pod długim rękawem bluzy.
Z frustracja złapał czarny rękaw bluzy. Kiedy przekroczą granicę Suny, będzie musiał zdjąć bluzę i pokazać światu blizny, które ukrywał od lat. Jego drużyna wiedziała o nim wszystko, a on o nich. Nie musiał się ukrywać. Sakura i Sasuke to kompletnie inna bajka. To tylko smarkate gnojki, które mogą zacząć głupie komentarze w jego kierunku lub będą się gapić. Ani jedno, ani drugie nie odpowiadało mu kompletnie, ale nie było żadnego wyjścia z tej sytuacji.
- Wymorduj wszystkich i wróć do wioski na ramen.
Parsknął cicho śmiechem. Kurama zawsze wiedział, jak poprawić jego humor w beznadziejnej sytuacji. Jeżeli ktokolwiek powiedziałby te wszystkie lata wstecz, że wchodzenie przez kraty do ogoniastej bestii jest niebezpieczne i może kosztować życie, nie uwierzyłby. Kyūbi był pierwszym realnym przyjacielem, z którym mógł rozmawiać nim poznał Kai'a i Inkę. Kai pracował dorywczo w ich dawnym domu z sierotami, a Inka była częścią jego drużyny ANBU. Jak wiele mogło zmienić jedno spotkanie...
Bez słowa wrócił do obozu, a Sayamiko rozpaliła techniką ognia ognisko. Naruto siedział na gałęzi ponad głowami wszystkich. Wiedzieli, oprócz Sasuke i Sakury, że to oznaczało objęcie warty na tę noc. Posiadał wystarczające pokłady chakry do wytrzymania kilku dni bez snu, ale nigdy nie pozwalali mu się forsować.
ANBU to nie tylko drużyna, to rodzina.
Jego rodzina.
Rodzina, którą musiał opuścić pod przymusem.
Spojrzał po sobie na ubranie, które kupił wraz z ciocią Anko. Czarna bluza z cienkimi pomarańczowymi paskami. Kaptur na ukryte zatrzaski. Czarne rybaczki z pomarańczowymi cienkimi paskami po bokach i kilkoma kieszonkami. Znak Konohy wyszyty pomarańczową nitką na jednej z niższych kieszonek, coś, co wujek Gai dla niego zrobił ukradkiem, żeby ojciec nie widział. Oczywiście, że Kakashi zobaczył, ale nie uznał tego za coś głupiego, jak kombinezon ogóra. Ciemne buty ninja. Pod spodem miał pomarańczową koszulkę z krótkim rękawem i granatowym napisem z boku. Nawet nie pamiętał, co tam pisało, ale nie było to zbyt istotne w jego życiu.
Tęsknił za swoim pełno czarnym strojem ANBU. Idealnie się wtapiał w nim w nocy, a ten miał niewiele koloru, ale nada zbyt dużo. W takich ciuchach mógł chodzi po mieście, ale nie na misje poza obszar wioski, a tata oczywiście zabronił brania jego ukochanego stroju. Powód oczywisty. Byłoby podejrzane, że ma strój ANBU z jednostki specjalnej. Chociaż kaptur był podobnie odpinany i mógł użyć chakry do utrzymania go na głowie tak jak i maskę. Jego nowa tymczasowa drużyna nie wiedziała kompletnie nic na temat jego wyglądu, oprócz tego, że miał niebieskie oczy i tyle. Brwi faktycznie były jasne, ale często bywało, że ich kolor nie odzwierciedlał barwy włosów, więc nie czuł się z tym faktem nieswojo czy źle. Im mniej wiedzieli o nim, tym lepiej.
Jak się nad tym zastanowić, to nikt nie zwrócił uwagi, że nie powinien był zostać przydzielony do drużyny, którą zarządza członek jego rodziny, bo to wbrew regułom. Naruto był jednak wyjątkiem łamiącym wszystkie reguły gry, nie zależnie od ceny. Spojrzał w dół na śpiącą drużynę. Gdyby Sasuke czy Sakura zachowywali się tak jak wyglądają podczas snu, to może polubiłby ich nawet, ale na głos nigdy by tego nie przyznał.
Team 7 to nie jego drużyna.
To tylko tymczasowe zastępstwo.
Chwilowa misja i tego starał się trzymać za wszelką cenę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top