[Tom 2] #1#

08 Czerwca 2021

Patrzył wprost na trzech ninja, którzy rozbili właśnie obóz. Przytknął palec wskazujący do maleńkiej słuchawki w uchu.


- Oddział, podajcie swoje pozycje. - Szepnął niemal niedosłyszalnie.


- Delta na stanowisku. Strefa pierwsza czysta.


- Alfa na stanowisku. Strefa druga pusta.


- Beta na stanowisku. Strefa trzecia, kilka ukrytych żyłek w liściach. Nie jestem pewien czy mogę je zlikwidować.


Nastała chwila ciszy, którą przerwał kolejny głos.


- Pułapki w strefie trzeciej zlikwidowane. Omega na stanowisku. Czekam na rozkazy.


Skinął nieznacznie głową, obserwując otoczenie. Nie dostrzegł żadnej pułapki ani też genjutsu, ale ostrożność to podstawa, zwłaszcza podczas tak delikatnej misji odzyskania zwoju i likwidacji jak ta. Ściągnął nieznacznie brwi, gdy jeden z obserwowanych mężczyzn dał dziwny znak do towarzyszy i zniknął w krzakach.


- Beta z północy.


- Przyjąłem. - Chwila ciszy. - Zlikwidować?


- Ogłuszyć. Działamy dalej według planu, Omega i Delta ruszacie.


- Przyjąłem.


- Przyjęłam.


Widział idealnie jak drobna postać ubrana na czarno z ukrytą twarzą za białą maską ze znakiem Delta, pełznie po ziemi niczym rasowy kot w stronę obozowiska. Długie fioletowe włosy, splecione w warkocz spływały po ramieniu. Idealnie wtapiała się w trawę, mimo że nie była ona zbyt wysoka. Po drugiej stronie zaś z drzewa ostrożnie spełzała druga postać w podobnym stroju, o krótkich roztrzepanych blond włosach, a na masce miał znak Omega. Dał znak do Delty, która ledwie zauważalnie skinęła głową.


Omega wsunął dłoń do plecaka opartego przy drzewie i wyjął fioletowy zwój. Wtem ktoś chwycił go za rękę i gwałtownie szarpnął nim o ziemię, od której odbił się i z pojedynczym saltem w tył, wylądował w lekkim rozkroku.


- Odkryli nas.


- Trzymamy się planu. - Spojrzał w stronę Omegi i westchnął bezgłośnie. - Delta przejęcie, Alfa sprawdzenie. Reszta czekać.


Omega idealnie wymijał ataki wrogich ninja, samemu nie atakując. Wyrzucił zwój w górę, a Delta zgrabnie przeskoczyła tuż nad jego głową z lekkim fikołkiem, przechwyciła zwój i wylądowała na ziemi. Jeden z ninja udając atak katon w stronę Omegi, tak naprawdę nakierował go na Deltę, posyłając tam kulę ognia.


- Delta!


Kolejny ninja o jasnych blond włosach i białej masce ze znakiem Alfa pojawił się niczym cień i złapał Deltę łańcuchem chakry w talii, po czym pociągnął w swoją stronę, nim atak do niej dotarł.


- Delta bezpieczna. - Zakomunikował Alfa, odbierając zwój. - Sprawdzam zwój. Omega, trzymasz się tam?


- Ciekawy balet, nie powiem. - Prychnął z rozbawieniem. - Powoli zaczynają mnie nudzić...


- Jeszcze chwila, Omega. - Mężczyzna obserwujący swoich podopiecznych, uśmiechnął się lekko pod maską. - Beta, Alfa i Delta, jak sytuacja?


- Zakładnik przejęty, reszta zlikwidowana. - Odpowiedział natychmiast Beta.


- Potwierdzam przejęcie skradzionego zwoju. - Ponownie odezwał się Alfa.


- Kopiujący, jakie rozkazy?


- Możesz ich zlikwidować, Omega.


Omega zaśmiał się krótko z wyraźnym zadowoleniem.


- I to ja rozumiem...


Omega wyjął z kabury dwa krótkie ostrza i ruszył na wrogich ninja. Wykonał trzy płynne ruchy, a przeciwnicy nim zdołali choćby wykonać najmniejszy ruch, padli z poderżniętymi gardłami, barwiąc trawę szkarłatem. Uniósł palec do słuchawki.


- Potwierdzam likwidację. Omega bez odbioru.


Strzepnął resztki krwi z ostrzy, po czym wytarł je o poły ubrań wroga i schował do kabur. Cisnął niespodziewanie kunai w stronę drzew, ale cokolwiek tam było, zniknęło.


- Tu Omega, chyba mamy dodatkowe towarzystwo...


- Co? Skąd?


Nie zdołał odpowiedzieć, gdy w jego stronę pofrunął deszcz senbo. Przed nim pojawiła się Delta, która jednym ruchem dłoni wytworzyła ścianę wiatru, jednocześnie likwidując zagrożenie. Złapał ją natychmiast w pasie i odskoczył w stronę pobliskiego konaru drzew. Cholera, no to się misja skomplikowała... A miało być podobno tak łatwo i przyjemnie.


- Tu Alfa, potwierdzam likwidację dodatkowych celów. - Odezwał się nagle w słuchawce. - Beta, sprawdź obszar.


- Tak jest.


Cisza trwała kilka sekund, ale żadne z nich nie miało zamiaru na wszelki wypadek wychodzić ze swojej kryjówki.


- Sektor czysty. - Beta zakomunikował. - W odległości stu kilometrów brak wrogiej chakry.


- Misja zakończona sukcesem, gratulacje drużyno.


- Yuhu! Wreszcie, pójdziemy na żarcie! - Beta zakrzyknął, wyrzucając ręce w górę. - Marze o ramen!


- A ten znowu o jednym... - Alfa westchnął.


- W sumie sam zgłodniałem. - Omega przyznał z rozbawieniem.


- Mnie bardziej ciekawi jak tam Zeta, Gamma i Sigma radzą sobie z pilnowaniem genin'ów. - Delta zagadnęła ciekawsko.


- Dobra, drużyno, koniec pogaduszek. - Wtrącił się dowódca, uciszając pogawędkę. - Zbieramy się i zrobimy mały postój w pobliskiej wiosce.


- Tak jest! - Zakrzyknęli wszyscy.


Omega potarł ramię, co nie uszło uwadze Delty, która szła tuż obok niego. Czekali aż Alfa zapieczętuje zwój, a dowódca zabezpieczy zakładnika.


- Omega, w porządku?


Podniósł głowę w jej kierunki i skinął niepewnie głową twierdząco. Nie było dobrze, widziała to gołym okiem, ale jeżeli Omega twierdził inaczej, to były dwa wyjścia. Udaje i czeka aż będą w bardziej bezpiecznym miejscu lub naprawdę wszystko było w jak najlepszym porządku.


Dotarcie do niewielkiej wioski zajęło im zaledwie pół godziny. Zapieczętowali maski, żeby wzbudzić najmniej zainteresowania mieszkańców. W końcu nie chcieli ich straszyć w żadnym razie. Alfa i lider pozostali na obrzeżach, podczas gdy Omega, Beta i Delta poszli po uzupełnienie zapasów na podróż.


Szatyn obserwował ukradkiem jakiegoś chłopca, który wpadł gwałtownie na dziewczynę i pobiegł dalej, przepraszając. Z westchnięciem zniknął w kłębie dymu. Fioletowowłosa pokręciła z dezaprobatą głową.


- A tak pięknie miał się skończyć dzień... - Mruknęła, wbijając dłonie w kieszenie.


- Spokojnie, Beta zaraz wróci, daj mu chwilę. - Uśmiechnął się blondyn, poprawiając półmaskę na twarzy.


- Jasne... - Machnęła lekceważąco dłonią. - A teraz poważnie, co z twoją rękę, Omega?


Skrzywił się nieznacznie, ale odsunął czarny rękaw stroju, pokazując mocno siną rękę. Nienaturalnie wręcz. Dziewczyna syknęła cicho.


- Nadal tamto. - Odpowiedział na jej nieme pytanie. - Nauka kolejnego poziomu Chidori nie jest niemożliwe dla mnie, ale cholernie ciężkie i bolesne.


- Zeta nie może tego zaleczyć? - Zmarszczyła brwi, zerkając ukradkiem czy Beta już wrócił. - Z jego pomocą, to powinno zniknąć w godzinę, nie?


- Aż takim cudotwórcą nie jest, nie przesadzajmy. - Zaśmiał się lekko. - Nie może mnie leczyć na okrągło, bo to nadwątla mój układ nerwowy. Wiesz, robienie czegoś zbyt szybko, to też nie dobry pomysł.


- Fakt. - Delta uśmiechnęła się nagle z uniesionymi brwiami. - Ooo, a kto to wrócił. Gdzie byłeś nasz Włóczykiju, hm?


- Złapałem kieszonkowca i tyle. - Prychnął szatyn, podrzucając im po puszce herbaty. - Przy okazji zakupiłem zapas wody i po puszce herbaty z prywatnych zasobów.


- Miło, dziękujemy. - Delta otworzyła natychmiast swoją puszkę i opróżniła ją w całości. - Dobra, czas na zakupy i do domu, bo w życiu stąd nie wyjedziemy.


- Powinieneś opatrzyć rękę, Omega. - Wtrącił Beta, gdy blondyn schował zasinione ramię pod czarnym rękawem. - To nie wygląda zbyt dobrze.


- Na pewno nie teraz, więc możemy ruszyć tyłki i załatwić co mamy, a potem sru do domu. - Machnął zdrową ręką przed siebie. - Go, go, bo zaczynam być marudny i głodny.


Delta zachichotała, a Beta wywrócił jedynie oczami z głupim uśmiechem. Omega jedynie wzruszył ramionami lekko, ruszając w stronę najbliższego sklepu. Kątem oka obserwował żywą rozmowę dwójki swoich towarzyszy, a na wargi wdarł się lekki uśmiech. I pomyśleć, że tak jak i on byli nic nieznaczącymi sierotami, którym ktoś dał szansę, a teraz proszę, tworzyli drużynę specjalnej jednostki ANBU do infiltracji, odzyskiwania i likwidacji. Ahhh, życie bywa ciekawe, zwłaszcza jak człowiek nazywa się Naruto Hatake-Uzumaki lub nieoficjalnie, a to już wiedza dla nielicznych, Naruto Hatake-Uzumaki-Namikaze. Taaa, nie ma to jak być prawdopodobnie jedynym spadkobiercą trzech różnych potężnych klanów. To dopiero frajda... Nie próbowaliście nigdy? Cóż, Naruto osobiście nie poleca, zbyt dużo pracy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top