[Tom 1] #9#
Przyznać się, kto spodziewał się, że właśnie tam się znajduje Naruto? :)
- TobiMilobi
*****
13 Listopada 2020
Z ręką na sercu otworzył drzwi mieszkania, które było wciąż zamknięte na klucz. Miał tylko nadzieje, że jeżeli Naruto był w środku, tak jak przeczuwał. Zdjął buty, a Hokage i Tsunade zrobili to samo, a czwórka ANBU z jednostki specjalnej dołączyli po chwili wahania i aprobacie - okraszonej rozbawieniem - od Sandaime. Kakashi zajrzał najpier do łazienki i sprawdził ku zaskoczeniu gości pralkę.
- Hm, Naruto? - Zawołał w przestrzeń, po czym zajrzał do kosza na brudne pranie. - Pusto, czyli pozostaje kuchnia, salon i sypialnia...
Ruszył raźnym krokiem w stronę kuchni, która była najbliżej i sprawdził szafkę pod zlewem. Usłyszał zdziwione mruknięcie kogoś z ANBU, o tym, że dziecko nie zmieściłoby się w tak maleńką przestrzeń z rurą na pół szafki. Kakashi miał ochotę parsknąć śmiechem, bo myślał dokładnie tak samo, a jednak znalazł Naruto właśnie w jednym z tych miejsc.
Zamyślił się na chwilę. Naruto musiał być w jego mieszkaniu. Widział, że doniczka z kwiatkiem obok drzwi była przesunięta niezdarnie na tyle, że ziemia się lekko wysypała. Zajrzał do lodówki i pokiwał z mruknięciem głową. Nagle coś go olśniło i wyszedł szybkim krokiem w stronę sypialni, mijając salon. Sypialnia składała się jedynie z łóżka, małej komody z szufladami oraz szafki nocnej z lampką.
- Daj spokój, byliśmy już tutaj. - Warknął z niecierpliwiony Dzik. - Pod łóżkiem, go nie ma, już sprawdzaliśmy. Jeżeli nie wiesz, gdzie Naruto zniknął, to lepiej przestań marnować nasz czas.
- Dziku wystarczy! - Wtrącił ostro Kot.
- Naruto, jesteś tu? - Kakashi zawołał w przestrzeń, kompletnie ignorując resztę osób.
- Nie ma go... - Lis pokręcił głową. - Sprawdzaliśmy pod łóżkiem oraz pod szafką, ale dziecka tam nie ma.
- Może oszalał? - Szepnęła konspiracyjnie Niedźwiedź, do reszty drużyny. - To czasem się zdarza po stracie dziecka...
- Ale u kobiet, Niedźwiedziu... - Mruknął Lis.
- Możecie przestać dyskutować? - Tsunade warknęła na nich, po czym zwróciła się do siwowłosego Jounin'a. - Jeżeli jesteś pewien, że on tu jest, to czemu nie wyciągniesz go z ukrycia?
- Bo Naru nie lubi jak się go szarpie lub zmusza do czegoś, co on nie chce zrobić, ale nie powie tego na głos. Po za tym, nie wychodzi, bo się najzwyczajniej boi. - Wyjaśnił pobieżnie. - Naru, to ja Kakashi, wyjdź, nikt się na ciebie nie gniewa, wszystko dobrze.
Po chwili ciszy, Dzik mruknął coś o stracie czasu i ruszył do wyjścia, gdy nagle coś cicho skrzyknęło i szuflada z komody cicho wysunęła się, ukazując niepewne błękitne oczęta pełne łez. Pięciolatek wygramolił się z szuflady i podbiegł do Kakashi'ego, uwieszając się na jego szyi z głośnym szlochem.
- Już, już mały, ciii... - Hatake przygarnął malca i podniósł w górę, po czym zaszedł do salonu. - Nie płacz Naru, mamy gości, a tak nie wypada, wiesz?
- Przepraszam, Kashi... - Mruknął płaczliwie malec. - Nie zostawiaj mnie więcej...
- Od kiedy on... - Tsunade spojrzała z konsternacją na Sandaime, po czym znów na Hatake. - Od jak dawna Naruto mówi?
- Cóż, zaczął niepewnie ze mną rozmawiać kilka dni przed tym nim go oddałem do sierocińca. -Odpowiedział Kakashi, siadając na kanapie z malce. - Naru dlaczego uciekłeś?
Malec patrzył na niego niepewnie, a po chwili dostrzegł z czystym przerażeniem, że w pomieszczeniu znajduje się ANBU oraz sam Hokage. Wtulił się mocno w Hatake jakby obawiał się, że zaraz go wyrwą z jego objęć. Coś było ewidentnie nie tak...
- Możecie odejść. - Sandaime zwrócił się bezpośrednio do ANBU. - Dziękuję za wasze zaangażowanie w poszukiwanie Naruto.
Czwórka ANBU skłoniła się przed Hokage i zniknęli w kłębie dymu z cichym dźwiękiem. Zapadła martwa cisza przerywana jedynie głośnym nabieraniem powietrza przez Naruto, który dostał nagle czkawki. Tsunade zniknęła w kuchni, a Sarutobi zasiadł na jednym z wolnych miejsc.
- Naruto... - Zaczął ostrożnie, a malec uniósł na niego wielkie, szkliste oczęta. Z rzęs spadły ostatnie kropelki łez, gdy zamrugał. - Co się stało? Dlaczego... - Odetchnął głęboko, nie chcąc wystraszyć dziecka. Zdjął maskę, żeby mógł widzieć dokładnie całą twarz. - Czemu aż do teraz nic nie mówiłeś? Czego się boisz? Przecież wiesz, że ja ciebie nigdy nie skrzywdzę i nie pozwolę nikomu również tego zrobić.
Pięciolatek opuścił znów głowę. Pociągał cicho noskiem, miętosił nową, białą koszulkę i wydawało się, że nie odpowie, a tajemnica jego milczenia na zawsze pozostanie nieodkryta.
- No bo... - Głosik dziecka był tak cichy, że zdawało się Kakashi'emu, że się przesłyszał. Naruto uniósł ostrożnie błękitne, zasmucone oczy. - Bo d-demony jak j-ja... nie mają pr-pra-prawa gł-o-osu...
- Kto ci to powiedział, Naru? - W salonie pojawiła się Tsunade ze szklanką wody, którą podała malcowi na uspokojenie. - Nie płacz, bo będziesz brzydki. - Zażartowała.
- Dziękuję... - Uśmiechnął się lekko krzywo. Niepewnie zerknął na wszystkich, a na końcu na Kakashi'ego jakby pytał go o zgodę, co uzyskał w postaci lekkiego uśmiechu. - P-Pani Satori...
- Satori? - Tsunade uniosła brew w górę. - A któż to?
- Opiekuje się dziećmi w sierocińcu, w którym mieszkał Naruto. - Odpowiedział Sarutobi. - Co jeszcze mówiła? Nie bój się, nikt ci nic nie zrobi, dziecko.
- A innym dzieciom też? - Zapytał z obawą w oczach.
- Im również, przysięgam ci na mój tytuł.
- Ok... - Kiwnął niepewnie głową, po czym spojrzał na szklankę z wodą. - Pani Satori od kiedy pamiętam mówiła, "Pamiętaj, dziecinko, ani słowa chyba, że dostaniesz pozwolenie"...
Kakashi zaklął cicho, gdy uświadomił sobie, że na słowo "Dziecinko", Naruto dziwnie przy nim zareagował, ale zignorował to głupim wytłumaczeniem. Zacisnął mocno szczękę, próbując się uspokoić. Jak ta kobieta śmiała tykać jego dziecko?!
- Co jeszcze mówiła? - Zapytał przez zęby.
- Że nie wolno nam spać póki ona nie pozwoli. Nie wolno jeść wcześniej ani później niż wyznaczone dwie pory dnia, a jak spóźnisz się o minutę, to nie dostaniesz nic. Nie wolno odzywać się, chyba, że pozwoli. Nie wolno płakać ani okazywać strachu, mamy mieć neutralny wyraz twarzy lub uśmiech. Mamy sprzątać i szorować do czasu aż ona nie powie, że możemy skończyć... - Zaczął wyliczać, coraz bardziej cichnąc. - ...niewolno prosić o dokładkę i nie mamy żadnych praw i, że nikt nas nie chce...
- A co się działo, jeżeli ktoś nie zrobił tego co chciała? - Sarutobi był bardziej niż wściekły, choć starał się trzymać nerwy na wodzy. - Jeżeli ktoś zasnął, odezwał się albo przestał sprzątać?
- Z-Zamykała kogoś z nas w szafce na klucz albo kończył w piwnicy, ale piwnica była najgorsza, bo... bo...
- Biła was? - Wtrącił Kakashi. - Naruto, pytam się, czy ta kobieta podniosła na ciebie lub jakiekolwiek dziecko rękę?!
- Kakashi, spokojnie!
- Mów. - Zignorował Tsunade, patrząc twardo na dziecko.
- T-Tak... - Po drobnych policzkach zaczęły spływać wielkie łzy. - U-używała różnych rzeczy... M-Mnie najgorzej traktowała, bo jestem demonem, kt-którego trzeb-ba wy-wyplenić... i, że jestem d-demo-n-nem i... i... - Skulił się jakby oczekiwał, że zostanie uderzony. - Przepraszam... Nie bij mnie, przepraszam...
Kakashi przygarnął go na co malec pisnął przerażony i spiął się gwałtownie, oddychając szybko, jakby spodziewał się czegoś gorszego. Po chwili zaczął się uspokajać, a przyspieszony oddech zamienił się na urwany szloch. Przeraźliwe wycie skrzywdzonego dziecka, które nie zasłużyło na to, co je spotkało. Dziecka, która bało się odezwać, bo uważało siebie za potwora, demona...
- Kakashi, zostajesz z dzieckiem, ja idę to załatwić. - Sandaime natychmiast wstał i niczym burza ruszył w stronę wyjścia.
- Hokage-sama, zaczekaj! - Staruszek przystanął, patrząc nagląco na mężczyznę. - Nie pozwól, żeby ta bestia skrzywdziła kolejne dziecko, proszę...
- Masz moje słowo.
Zniknął za drzwiami, a zaraz za nim pojawiła się Tsunade z namysłem. Słyszała cichnący powoli płacz Naruto. Westchnęła ciężko. Jak można było doprowadzić do czegoś takiego?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top