Rozdział 8 cz. II




Thilia pędziła przed siebie pragnąc jak najszybciej stanąć przed obliczem króla Rovana. Od kilku dni oprócz tajemniczych wizji, których wciąż nie potrafiła rozgryźć, męczyło ją coś jeszcze.

Władca Vasilionu we własnej osobie...

Nie mogła wyrzucić z głowy obrazu jej matki i białowłosego mężczyzny, który nawiedził ją, gdy spacerowała po labiryncie ogrodów królewskich. Dziewczyna musiała dowiedzieć się, nad czym wspólnie pracowali. Czym był tajemniczy eliksir, o którym rozmawiali w jej wizji? W Wielkiej Księdze należącej do Alarii Tarn Andoren zdołała jedynie znaleźć wzmiankę o próbie połączenia ze sobą sylfowego proszku, nasion trującego górskiego krwawnika i kwiatów księżycowca miętowego.

W głowie wciąż krążyły jej słowa zapisane pięknym, pochyłym pismem: „Żywię ogromną nadzieję, że dzięki temu odkryciu zdołamy stanąć do walki z Mysthed i demonami. Musimy uwolnić Falkonów...". Dalej pismo na stronnicach było niewyraźne, nie była w stanie odczytać nic więcej.  Zastanawiała się o jakim odkryciu mowa. Nie miała pojęcia, dlaczego matka nie pozwoliła jej zajrzeć głębiej.  Jednak, gdy odkładała grubą księgę na jeden z regałów z jej wnętrza wyleciała mała, zniszczona karteczka, której młoda Fae wcześniej nie dostrzegła. Mieściły się na niej tylko trzy słowa.

To właśnie one sprawiły, że Thilia biegła zachodnim skrzydłem prowadzącym do królewskich komnat. Została zbesztana, gdy przebiła się przez dwóch pilnujących gwardzistów, którzy zgromili ją wzrokiem i próbowali zatrzymać. Jednak, gdy zrozumieli z kim mają do czynienia i zobaczyli jej wściekły wyraz twarzy, puścili ją wolno. Wiedzieli, że falkoński strażnik – Inderoz Kethford – nie pozwoli jej przejść.

Pędziła dalej przed siebie. Światło dostawało się tutaj przez niewielkie okna, znajdujące się przy samym suficie. W tej części dworu nie było kwiatów, ściany zdobiły jedynie sztandary z herbem. Jeleń wyszyty na jasnym materiale spoglądał na nią świetlistymi oczami. Zwierzę było piękne, a lód spowijający jego poroże i zmrożone róże, które go porastały dodawały mu chłodu, mroku i tajemniczości. Stworzenie idealnie odzwierciedlało przywódcę Alathianu. Wytrwałość, waleczność i honor, skryte za łagodnym obliczem. Król Rovan nie bez powodu zwany był Nieugiętym.

Dziewczyna dotarła do ogromnych podwójnych szklanych drzwi. Mimo iż wykonane ze szkła, nie były przezroczyste. Nie dało się dostrzec, co kryło się po drugiej stronie. Powierniczka wiedziała jednak, że to ostatnie drzwi strzeżone przez gwardię królewską, po drugiej stronie znajdywały się komnaty Rovana.

Przed podwójnymi drzwiami stał najbardziej zaufany strażnik – Inderoz – będący jednocześnie dowódcą gwardii królewskiej. Ogromne orle skrzydła rozpościerały się za jego plecami. Czarno – białe takie same jak długie włosy związane w kucyk. Kanciastą twarz szpeciła blizna biegnąca od prawego policzka aż do brody. Thilia nie wiedziała, gdzie wojownik nabył tę okropną pamiątkę. Mimo to mężczyzna wciąż był przystojny. Płytowa zbroja zdobiła jego umięśnione ciało. Z pochwy wystawała złota rękojeść miecza, która kształtem przypominała jelenią głowę.

Uśmiechnęła się do niego szeroko, nie był to jednak przyjacielski gest. Powierniczka nie przepadała za arogancją dowódcy, który jako ulubieniec władcy był zarozumiały i uważał się za lepszego od innych. Znała również opinię Falkona na temat ludzi. Powiedzieć, że za nimi nie przepadał byłoby małym niedomówieniem.

Wiedziała, że silne ramiona zatrzymają ją, gdy tylko spróbuje wyminąć Falkona. Mimo to, nie zwolniła kroku.

Inderoz nie zważając na to, że ma przed sobą Powierniczkę Wiedzy w mgnieniu oka wyjął swój miecz i zagrodził jej drogę. O mały włos, a ostrze drasnęłoby miękki materiał złocistej sukni, którą miała na sobie Fae.

– Daruj sobie te ceregiele – warknęła, nie bacząc na słowa – Muszę przejść. – Postąpiła krok na przód, a ostrze oparło się o jej ciało.

– Nie radziłbym ci tego robić – odparł wojownik, gdy dziewczyna próbowała dosięgnąć klamki.

– Muszę porozmawiać z Jego Wysokością.

Falkon złożył olbrzymie skrzydła. Schował oręż i stanął jej na drodze. W ten sposób swoim ciałem zagradzał przejście do komnat króla.

– Cóż jest tak pilnego, że pragniesz naruszać Jego spokój? – spytał nie kryjąc ciekawości.

Thilia nie miała najmniejszego zamiaru zdradzić mu, po co przybyła. Oprócz tajemniczej wizji, pragnęła również pomówić z królem o Świetlikach. Nie zapomniała o chłopcu, któremu nadała imię. Musiała upewnić się, że na lodowym dworze ludzie są traktowani z szacunkiem.

– Nie muszę się przed tobą tłumaczyć – warknęła.

Traciła cierpliwość. Sama nie wiedziała, dlaczego aż tak pilnie pragnęła porozmawiać z władcą. Gdy znów nie udało jej się otworzyć Wielkiej Księgi Rezitty, poczuła się przytłoczona. W dodatku wizja jej matki i liścik, który znalazła, wprawiły ją w jeszcze większą konsternację.

„Możesz mu ufać." – Powierniczka doskonale wiedziała o kim mowa. Ujrzała przystojną twarz o ciemno – szmaragdowych oczach i białych włosach. Wyrzuciła z głowy obraz władcy.

Musiała poznać prawdę. „Nad czym wspólnie pracowali?".

– Ostrzegam. – Falkon naparł na nią mocniej, lecz ona nie cofnęła się pod naporem silnego ciała – Odejdź.

Odwróciła się, dając dowódcy złudny obraz wygranej. Odeszła tylko kilka kroków, nim pędem rzuciła się w stronę ogromnych drzwi, niewiele przy tym myśląc.  Wojownik był tak zaskoczony niespodziewanym zwrotem akcji, że nie zdążył zareagować w żaden sposób, nim dziewczyna uderzyła w niego z siłą i zwinnością Fae. Razem runęli na ogromne drzwi. Ich uszu dobiegł dźwięk wyłamywanych zawiasów, a chwilę później leżeli na roztrzaskanych drzwiach wewnątrz przestrzennej sypialni króla Rovana.

Dziewczyna i wojownik, byli oszołomieni siłą z jaką uderzyli o podłogę. Thilia ledwo zarejestrowała wysoki, kobiecy pisk. Inderoz zrzucił ją z siebie wstając i warcząc przy tym wściekle. Jego wzrok mówił jej wszystko. Wiedziała, że nagrabiła sobie u dowódcy.

– Co tu się wyprawia do cholery?! – ryknął władca. Dzięki swej zwinności szybko okrył siebie i swą kochankę pościelą, tak by ich nagość była doskonale ukryta. Gromił wzrokiem gwardzistę i Powierniczkę.

Dowódca stanął przed nim, spuszczając wzrok. Wydawał się o wiele mniejszy na tle ogromnego łoża, które zajmowało większą powierzchnię ciemnego pomieszczenia.

– Najmocniej przepraszam. Wzięła mnie z zaskoczenia – tłumaczył się, wciąż nie podnosząc wzroku na władcę.

„Kto by pomyślał, że Inderoz potrafi być taki pokorny i potulny?" – przeszło przez myśl młodej Fae.

Rovan zbył wyjaśnienia strażnika ręką, a wzrok skupił na Thilii, która w mgnieniu oka pożałowała, że postanowiła zakłócić popołudniowy spokój władcy. Lustrował ją wzrokiem, jak gdyby próbował przejrzeć jej myśli.

Kurtyzana kuląca się za jego ramieniem, poruszyła się niespokojnie. Była piękna. Miała długie, kruczoczarne włosy, schowane za uszami, które nie były spiczaste, a okrągłe. Thilia uświadomiła sobie, że kobieta grzejąca łoże władcy Vasilionu była Świetlikiem. Nie tego się spodziewała.

– Czym mogę służyć Powierniczko? – spytał władca, nie bacząc na obecność gwardzisty i kurtyzany.

„A gdybym miała dla niego jakąś tajną informację?".

– Jakie wieści przynosisz, skoro ośmieliłaś się rzucić na mojego gwardzistę, by mi je przekazać?

Dziewczyna nie mogła oderwać wzroku od pięknej kobiety chowającej się za nim. Czy wszystkie ludzkie kobiety kończyły w domu uciech? Ile król miał kochanek? Wiedziała, że szczycił się opinią bawidamka. Myślała, że są to tylko plotki zazdrosnych służących, które pragnęły wylądować w jego sypialni. A jednak okazały się być prawdę. Nie wiedzieć czemu, zachowanie króla strasznie ją zirytowało. Czy jego kochana również nie posiadała imienia? Kim dla niego była? Wyłącznie zabawką? Czy Almo też był tylko nic nie znaczącym sługą? Jakie życie wiedli ludzie w Vasilonie? Dlaczego tak bardzo chciała się tego dowiedzieć?

– Nie przynoszę wieści – zaczęła, lecz nie zdążyła powiedzieć nic więcej, gdyż gwardzista zaczął wyprowadzać ją z pomieszczenia. Słowa władcy powstrzymały go:

– Inderozie, możesz odejść. – Spojrzał na swoją towarzyszkę uciech, zarzucił jej na ramiona koc i ją również odprawił. – Zostaw nas samych.

Kurtyzana ledwo zauważalnie skinęła głową, szybko niczym uciekająca łania czmychnęła obok zszokowanej Thilii. Chwilę później była już na korytarzu, a Inderoz stawiał powalone drzwi, by dać królowi choć trochę prywatności.

– W takim razie, czego Powierniczka Wiedzy szuka w komnatach króla? – spytał zaciekawiony. – Te drzwi były wykonane ze specjalnego, wyciszającego materiału. Jeśli wiesz co mam na myśli.

Jego słowa zszokowały Powierniczkę. „Jak matka mogła się z nim przyjaźnić?!" – zastanawiała się.

– Tylko żartowałem – dodał, widząc przerażenie malujące się na jej twarzy. Dziewczynie nie było do śmiechu. Z jakiegoś powodu wzburzyły ją jego słowa. Prawdziwy, honorowy władca nie powinien się tak zachowywać.

– Zamiast zabawiać się z nieznajomymi, być może powinien król pomyśleć o ożenku? – zadrwiła, wiedząc, że go tym zdenerwuje. Widok Rovana z kurtyzaną napawał ją obrzydzeniem. Myślała, że król jest porządnym człowiekiem. Widziała go jako władcę surowego, o silnych przekonaniach, ale mimo wszystko szlachetnego.  – Dlaczego u twego boku wciąż nie zasiadła kró...– urwała nagle. Na języku i ustach poczuła ostre zimno, które sprawiło, że nie mogła dokończyć zdania.

Król uśmiechał się do niej przekornie, a ona uświadomiła sobie, że to jego sprawka.

– Radzę ci zważać na język – powiedział spokojnie – To, że lubiłem twą matkę, nie oznacza, że możesz się do mnie zwracać takim tonem. To, że jesteś teraz młodą Powierniczką, również nie daje ci do tego prawa. Bacz na słowa – ostrzegł. Jego głos był lodowaty, tak jak cały należący do niego dwór.

„Jak śmiesz?!" – krzyczała w myślach, gdy zdała sobie sprawę, że zamroził jej usta. „Jak mógł użyć na mnie Magii?!".

Dziewczyna, podobnie jak większość urodzonych w czasach po Barierze zapomniała o tym, że kiedyś nieliczni szlachetnie urodzeni Fae posiadali Magię. Powstanie Bariery w niewytłumaczalny sposób osłabiło ją, a niektórzy jej posiadacze zostali jej pozbawiani całkowicie.

Król Rovan wciąż w niewielkim stopniu władał lodem. Mężczyzna tak rzadko używał Magii, która mu pozostała, że dziewczyna, mimo iż mieszkała w lodowym dworze od dziecka, prawie zapomniała, jaka moc płynęła w jego żyłach. Lodowy dwór powinien jej o tym przypominać.

Wiadomo było, że tylko Rovan z trójki rodzeństwa posiadał Magię. Merissa utraciła moc władania ciemnością i mrokiem. Dzięki niech będą Zapomnianym Bogom! Thilia nie chciała wiedzieć, jakie większe zło czekałoby mieszkańców Mysthed, gdyby oprócz obecności demonów, ich władczyni mogłaby używać swych magicznych zdolności. Najmłodszy z rodzeństwa, Kasder, nie posiadał Magii. Być może powodem tego było to, że urodził się dwadzieścia wiosen po powstaniu Bariery. Od utworzenia tej magicznej granicy nie zanotowano ani jednego przypadku narodzin posiadacza Magii. Ci nieliczni, którzy wciąż ją mieli ukrywali ten fakt przed resztą świata.

Thilia, mimo iż była Powierniczką Wiedzy, nigdy nie zagłębiała się w wiedzę dotyczącą Magii. Zdała sobie sprawę, że być może nie powinna była bagatelizować tematu mocy, która w przeszłości była bardziej powszechna, choć i tak nieczęsto spotykana.

Czy jej poprzedniczki wiedziały coś ciekawego na jej temat? Być może wiedziały jaki związek z osłabieniem i utratą Magii miała Bariera?

Jakie odkrycie miałaś na myśli matko? – zastanawiała się. – „Co możemy wykorzystać w walce z Norghami i innymi demonami? Przed czym mnie ostrzegałaś?".

Kolejne pytania kłębiły się w jej głowie, podczas gdy wciąż nie znała odpowiedzi na poprzednie.  Nadal nie wiedziała, gdzie ich szukać. Miała przeczucie, że nie tylko ona jest w niebezpieczeństwie. Podejrzewała, że Bezlitosna Królowa szykowała się do zadania ciosu.

– Niezmiernie krnąbrna z ciebie osoba. – Z zamyślenia wyrwał ją głęboki głos króla. – Nie lubisz być kierowana przez innych co? Zawsze taka byłaś... – mówił dalej, a ona wzdrygnęła się, gdy uświadomiła sobie, że wciąż stoi w jego sypialni – ...ale teraz Thilio jesteś już dorosłą kobietą i musisz wiedzieć, kiedy i których granic nie wolno ci przekraczać. Jestem pewny, że matka cię tego nauczyła. – Wzdrygnęła się, gdy mówił do niej takim tonem. Nie musiał prawić jej kazań, nie była już małą dziewczynką. – Słucham, dlaczego wtargnęłaś do mej sypialni bez zapowiedzi? Czyżbyś chciała podzielić się ze mną w końcu jaką wizją?

Rovan dalej stał przed nią półnagi i czekał na wyjaśnienia, ale młoda Fae zapomniała już po co tak naprawdę do niego przyszła. Czy podejrzewał, że ukrywała przed nim dotychczasowe przebłyski przeszłości?

Czuła, że nie była godna bycia Powierniczką, że zawodzi swoje przodkinie. Była przekonana, że jej matka wiedziałaby co robić. Wiedziałaby, gdzie szukać odpowiedzi. Wiedziałaby, jak przygotować się na to co miało nadejść.

Wpatrywała się w stojącego przed nią władcę, a w jej oczach wezbrały łzy. Tęskniła za nią. Pragnęła poczuć jej obecność, potrzebowała jej wsparcia. Wiedziała, że powinna zaufać królowi, mimo przerażającej Magii lodu, której siłę zademonstrował chwilę wcześniej. Czuła, że musi kontynuować to, nad czym pracowali Rovan i Alaria.

– Czy ty płaczesz? – spytał, a jego głos nie był już taki władczy. Nie zwracał się do niej jak król do poddanej, ale jak przyjaciel. Dziewczyna nie zdawała sobie sprawy, że po jej policzkach spływały słone łzy.

Rovan był starszy od niej o sto pięćdziesiąt wiosen. Znał jej matkę, znał Thilię, gdy była małą dziewczynką. Obiecywał bronić Wielkiej Biblioteki i Powierniczki Wiedzy. Wiedziała, że pragnął wyzwolić Mysthed spod władzy swej nikczemnej siostry. Chciała pomóc mu, uwolnić falkoński lud i wszystkich mysthedyńczyków.

„Jestem Powierniczką Wiedzy, zbyt długo bezczynnie czekałam.".

Nagle przed oczami stanął jej obraz uśmiechniętej Alarii, a dziewczyna zrozumiała, co musi zrobić. 

„Odkryję prawdę. Dowiem się, kto zamordował moją matkę i dlaczego. Rozwikłam zagadkę. Przekonam się, co grozi Nysterdos, a także jak pokonać Bezlitosną Królową i jej armie Norghów. Wspólnie zdołamy to zrobić." – powtarzała w myślach.

– Thilio? – Dopiero, gdy poczuła na ramieniu ciepłą, silną dłoń, dopiero wtedy dotarło do niej, że wciąż się nie odzywał, mimo że lód już nie krępował jej ust.

– Przepraszam – powiedziała pośpiesznie, ocierając łzy.

– Wszystko w porządku?

Dziewczyna nie potrafiła spojrzeć mu w oczy. Wtargnęła do jego komnat, bez zapowiedzi, przeszkadzając mu w intymnej chwili. Było jej wstyd. Król miał prawo się wściekać, a mimo to w jego głosie nie słyszała już gniewu, jedynie troskę.

– Ja... – urwała.

Rovan nie wierzył, że to zbieg okoliczności, iż Powierniczka Wiedzy odwiedziła go, akurat, kiedy wraz z Redgiriusem zaledwie dzień wcześniej o niej rozmawiali. Wiedział, że przyszła tu w konkretnym celu, nie miał jednak pojęcia z jakiego powodu zamilkła i nie potrafiła wypowiedzieć zdania. 

— Wykrztuś to z siebie dziewczyno.

Fae zdążył zarzucić na siebie białą koszulę. Usiadł na wysokim materacu, wśród pościeli, którą chwilę przed jej przybyciem rozgrzewało ciało pięknej kurtyzany. Powoli zapinał guziki. Wpatrywał się w nią z zaciekawieniem. Bardzo przypominała mu jej matkę –Alarię Tarn Andoren. Żałował, że nie wiedział jak zginęła, że nie zdołał jej ochronić. Przecież to było jego zadanie. Miał chronić Wielką Bibliotekę i Powierniczkę Wiedzy. Tymczasem nie miał pojęcia, co się jej przytrafiło. Gdy patrzył na jej córkę poczucie winy, o którym starał się zapomnieć wróciło. Obiecał sobie, że nie dopuści do tego by coś złego stało się Thilii, ani żadnemu z jego poddanych. Miał zamiar odkryć co oznaczają zapiski z tajemniczego dziennika, by w końcu móc stanąć do walki z demonami.

–Wiem, że odkryliście, wraz z moją matką, coś, co miała nadzieję, pomoże zniszczyć Norghi i uwolnić Falkonów. Chce wiedzieć co to było i jak mogę pomóc – powiedziała szybko wyrzucając z siebie każde słowo.

Rovan nie mógł powstrzymać uśmiechu. To nie był zbieg okoliczności, że tu przyszła, to było przeznaczenie.

***

Drogi Czytelniku, 

ze względu na brak czasu i lekką blokadę twórczą, która mnie dopadła rozdziały będą pojawiać się rzadziej :C 

Mam nadzieję, że wena szybko do mnie wróci.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top