Ponowna próba zbliżenia
Było dokładnie tak jak Jude powiedział - Ray Dark posunął się aż do tego, aby spuścić z sufitu metalowe belki na całą drużynę Raimona. Przez te parę sekund żyłam w strachu. Na początku chciałam tam pobiec jednak zatrzymał mnie David. Jak się później okazało nikomu nic się nie stało na co się bardziej uspokoiłam. Wtedy została jeszcze jedna sprawa do rozwiązania - Dark. Wraz z Jude'm, Danielem, Markiem, ich trenerem i Josephem, którego cały czas trzymałam za rękę poszliśmy do niego. Z pomocą przyszedł nam niejaki detektyw Smith, który sprawił, że Ray wpadł w ręce policji. Tym akcentem zaznaczyliśmy, że nie mamy zamiaru dalej go słuchać ani wykonywać żadnych jego rozkazów. W imieniu całej drużyny Akademii Królewskiej przeprosiliśmy Evansa i kontynuowaliśmy mecz, co nas zdziwiło. Niestety przegraliśmy. Dwa do jednego. Co teraz będzie? Nie mam pojęcia, naprawdę. Wiedziałam, że zawodnicy Raimona są mocni, ale nie, że aż tak. Jeszcze Jude sobie coś zrobił w nogę - jakby tego było mało.
Właśnie wszystko się zakończyło. Mieliśmy wracać do domów, ale jednego nie rozumiałam. Dlaczego cała drużyna zachowywała się jakby nic się nie stało? Jako jedyna chodziłam przybita i nie mogłam się na niczym skupić.
- Yu - za moje ramię chwycił Jude - wszystko w porządku?
- Niezbyt - popatrzyłam na niego. - Przegraliśmy.
- Aż tak się tym przejmujesz? Myślałem, że wygrana nie jest dla ciebie najważniejsza.
- No, bo nie jest - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- To o co chodzi, bo nie za bardzo rozumiem - zabrał rękę.
- No Finały Mistrzów! - westchnęłam. - Przegraliśmy i nie wystąpimy w nich!
- Czekaj... - zaśmiał się - ty chyba czegoś nie rozumiesz.
- Właśnie, że ty nie rozumiesz! - oburzyłam się. - Nawet nie wiesz jakie to jest dla mnie...
- Drużyna - przerwał mi - która wygrała w tamtym roku Strefę Futbolu automatycznie dostaje się do finału w następnym roku.
- Co? - zapytałam tępo patrząc się na Sharpa. - Żartujesz?
- Nie! - zaśmiał się głośno.
- To po co ja się starałam?! - uderzyłam dłonią w czoło i zabrałam torbę. Powtarzając sobie w myślach jaka ja to jestem głupia wyszłam z szatni, a zaraz za mną przyjaciele.
- No, ale przynajmniej poćwiczyłaś... - wtrącił David.
- Nie męcz mnie, proszę - jęknęłam.
- Mam propozycję! - powiedział po chwili Samford.
- To się źle skończy... - wyszliśmy z terenu szkoły.
- Dawaj - zachęcił Joe.
- Chodźmy na pizzę! - uśmiechnął się cyjanowłosy.
- Nie - odpowiedzieliśmy chórem. Normalnie to bym zaczęła wręcz krzyczeć, że tak, ale teraz jestem zmęczona, spocona, brudna i mam ochotę spać.
- Ale czemu? - zapytał zawiedziony.
- Jesteśmy zmęczeni - wytłumaczył Jude. - Możemy iść, ale dopiero wieczorem.
- Popieram zdania mojego przedmówcy! - poparłam z uznaniem tok myślenia Sharpa, a Joe zrobił podobnie.
- O osiemnastej? - zasugerował David nie odpuszczając.
- Spoko - odpowiedzieliśmy równocześnie i rozeszliśmy się w swoje strony.
Jude kawałek mnie odprowadził, ale gdy ja się znalazłam na swojej ulicy on poszedł dalej - do siebie. Nie czułam praktycznie niczego, a szczególnie nóg, dlatego od razu, gdy pojawiłam się w domu skierowałam się do łazienki. Tam zrobiłam sobie odprężającą kąpiel i mimo, że było ledwo po dwunastej, ja poczułam zmęczenie. Szybko przeniosłam się do swojego pokoju ubierając na siebie jedynie bieliznę. W mgnieniu oka odpłynęłam myśląc o kolejnych meczach.
✴✴✴
Poczułam jak ktoś delikatnie jeździ po moich włosach. Cicho mruknęłam pod nosem wtulając się w poduszkę. Usłyszałam jak ktoś się śmieje. Otworzyłam szybko oczy i usiadłam na łóżku rozglądając się dookoła. Jude opierał się o moje biurko, David o framugę drzwi, a Joe przeczesywał moje kudły.
- Co wy tu robicie?! - krzyknęłam i zobaczyłam, że koc, którym byłam okryta opadł odsłaniając mój biust.
Mimo, że chłopcy już widzieli nie raz mnie w staniku, teraz poczułam się niekomfortowo. Szybko naciągnęłam z powrotem materiał.
- Czekaliśmy aż się obudzisz - odpowiedział Jude.
- Długo tu jesteście? - spojrzałam powoli po nich.
- Od dziesięciu minut? - popatrzył się David na zegarek.
- Kto was wpuścił? - popatrzyłam na Josepha.
- Twoja mama - pokazał palcem na dół. - Jest bardzo miła.
- Eh... wspaniale - położyłam się znowu. Zegarek wskazywał dwadzieścia minut po osiemnastej, więc w sumie nie było tak późno. - To pójdziemy?
- A ogarniesz się w dziesięć minut? - zapytał Sharp.
- A ja bym nie dała rady? - popatrzyłam na niego.
- To dawaj, młoda - wzruszył ramionami, a ja wybiegłam z łóżka.
Z szafy wyciągnęłam potrzebne rzeczy i zaczęłam je ubierać. Poszłam jeszcze do łazienki przeczesać włosy oraz załatwić inne sprawy. Po jakimś czasie byłam już gotowa.
- Yu! - usłyszałam z dołu krzyk mamy. - Wstałaś?!
- Tak! - odkrzyknęłam i zeszłam do salonu się z nią przywitać. - O! Witaj tato!
- Cześć córko! - uśmiechnął się do mnie.
- Skarbie - zaczęła mama - idziemy na noc do znajomych. Poradziłabyś sobie sama?
- No pewnie - zapewniłam ją.
- Tylko nie spal domu. Niedawno się do niego przeprowadziliśmy - zażartował tata, a ja zaśmiałam się cicho.
- Postaram się - odpowiedziałam krótko.
- I nie wariuj tam z kolegami - rodzicielka puściła mi oczko zakładając buty.
- Mamo... - spaliłam buraka.
- Nie czerwień się tak, bo pomyślą, że to na ich widok - ojciec przeczesał ostatni raz białe włosy po czym mnie przytulił. - Do zobaczenia jutro, kochanie.
- Bawcie się dobrze! - pożegnałam się również z matką, a później odeszli.
Miałam teraz w sumie cały dom dla siebie przynajmniej na dwanaście godzin. Co jak co, ale dla mnie to dużo. Wbiegłam po schodach ma górę. Otworzyłam drzwi do pokoju i zachciało mi się śmiać. Cała trójka leżała beztrosko na moim łóżku. Jude trzymał jakiegoś misia, David poduszkę, a Joe przygarnął koc.
- Śpicie? - podeszłam do Kinga i odgarnęłam na bok jego grzywkę.
Otworzył oczy uśmiechając się słabo. Przyciągnął mnie do siebie i okrył szczelnie kocem. Westchnęłam cicho przytulając się do jego torsu. Pocałował mnie w czubek głowy, a mi od razu zachciało się znowu spać.
✴✴✴
Otworzyłam oczy - po raz kolejny spałam. Dalej byłam wtulona w Joe'go, który dalej wypoczywał, a przynajmniej tak mi się zdawało. Czułam jego bicie serca oraz to jak klatka piersiowa unosiła się, aby później z powrotem opaść. Do mojego nosa dotarł zapach jego perfum. Były idealne.
Zaczęłam się zastanawiać czy ja się w nim naprawdę zakochałam. Faktycznie to co do niego czułam było czymś więcej, a na pewno po naszym ostatnim spotkaniu. Chciałam jak najwięcej czasu spędzać przy nim, nawet jeśli mielibyśmy być cicho. Mi wystarczy sama jego obecność. Nawet teraz, gdy leżeliśmy, a on oplatał swoje ręce wokół mojego ciała przechodziły mnie dreszcze. Ostatnio na sam jego widok robiło mi się gorąco i chyba dopiero teraz zauważyłam dlaczego te trzy dziewczyny tak na niego lecą. Ale właśnie... On może woli je, a mną się tylko bawi. Nie mam pojęcia czemu tak myślę, ale to jest możliwe. Chociaż on raczej taki nie jest, prawda?
Mój natłok myśli przerwał ból żołądka. Z trudem wyrwałam się z objęć chłopaka i już miałam wyjść z pokoju kiedy ktoś złapał moją dłoń.
- Gdzie idziesz? - usłyszałam głos Josepha, a ja dalej stałam do niego tyłem.
- Zjeść coś - odpowiedziałam.
- Odwróć się - rozkazał, a ja powoli wykonałam polecenie.
Spojrzałam w jego oczy i poczułam jak nogi mi miękną. Miałam ochotę się na niego po prostu rzucić i nigdy nie puszczać. Włosy były w jeszcze większym nieładzie, a na twarzy malował się uśmiech. Wyglądał tak pociągająco, że nie mogłam odwrócić od niego wzroku. Przygryzłam lekko dolną wargę i zbliżyłam się do jego twarzy. Złożyłam pocałunek na jego policzku, mimo, że chciałam więcej. Zauważyłam ruch obok siebie - Jude zaczął się okręcać nerwowo, ale dalej spał. Puściłam rękę chłopaka i wyszłam z pokoju. Po drodze przyszło mi na myśl czy ja przypadkiem z nim nie flirtuję. Jakoś nigdy tego nie robiłam, a jak robiłam to nieświadomie.
Weszłam do kuchni i nastawiłam wodę na herbatę. Wzięłam nóż do ręki i zaczęłam kroić jakieś składniki na sałatkę. Na nic więcej nie miałam ochoty. Gdy była prawie gotowa poczułam dotyk na mojej talii. Szybko się odwróciłam prawie uderzając Kinga nożem.
- Przepraszam! - odłożyłam nóż do zlewu.
- Nic się nie dzieje! - powiedział trochę zszokowany i zabrał swoją dłoń. - Co robisz?
- Sałatkę i herbatę - odpowiedziałam i oparłam się plecami o blat.
- A dasz mi kawałek? - podszedł do mnie kładąc ręce w moim pasie i powoli zjeżdżając niżej do bioder.
- Jak dostanę nagrodę... - położyłam dłoń na jego ramieniu.
- Możesz dostać nawet dwie - zbliżył się do mnie i oparł swoje czoło o moje.
Chwycił moje biodra i posadził mnie na blacie. Dalej byłam niższa od niego. Zacisnęłam dłoń na jego czarnej koszulce. Znowu to dziwne uczucie. Wplotłam drugą rękę pomiędzy jego włosy. Joe kciukiem podniósł materiał mojej koszulki wsadzając pod nią palec, a w drugą dłoń ujął mój policzek. Lekko rozchyliłam nogi, a on się zbliżył. Poczułam jak jego kciuk przejeżdża po mojej nagiej skórze. Przyciągnął mnie bliżej siebie, a ja zawiesiłam swoje nogi na jego biodrach. Zamknęłam oczy i poczułam na kąciku swoich ust coś miękkiego. Pocałował mały skrawek mojej wargi. Popatrzyliśmy się na sobie i już chciałam złączyć nasze usta jednak usłyszałam kogoś głos. Udało mi się jedynie delikatnie je musnąć swoimi.
- Joe? - szybko spuściłam nogi z chłopaka. - Yu?
- Co jest Jude? - popatrzyłam na niego zza Kinga.
- Czemu siedzisz na blacie? - powiedział już nie zaspanym głosem.
- Coś jej wpadło do oka - wytłumaczył Joe. - Poprosiła mnie o pomoc.
- Pokaż - Sharp podszedł do nas. - Faktycznie - powiedział patrząc na moją twarz - ma rzęsę na policzku - zdjął mi ją i zalał sobie jak gdyby nigdy nic herbaty.
- Dzięki Jude... - rzuciłam nieśmiało i zaczęłam dokończać sałatkę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top