Jeszcze gorszy pomysł
Mimo, że trening skończył się godzinę wcześniej, ja i Joe zostaliśmy chwilę, żeby poćwiczyć obronę przed Wiecznym Chaosem. Trzeba przyznać, że szło mu naprawdę coraz lepiej. Parę razy prawie obronił z czego byłam naprawdę dumna.
- Chodź, to już koniec na dziś! - krzyknęłam do chłopaka, gdy podnosił się z ziemi.
- Dobra - powiedział i wstał.
Poszliśmy w stronę wyjścia z boiska w milczeniu, które wcale mi nie przeszkadzało - wręcz przeciwnie, było przyjemne. Otworzył przede mną drzwi do szatni, a ja zobaczyłam coś czego kompletnie się nie spodziewałam. Przy mojej torbie grzebał Jude, a przy Josepha - David. Gdy nas zobaczyli szybko odskoczyli.
- Co wy robicie?! - krzyknęłam patrząc raz na jednego, a raz na drugiego.
- Nic! - zaśmiał się nerwowo David.
- Co robiliście przy naszych torbach? - zapytał spokojnie Joe.
- No nic! - odpowiedział Jude. - Przywidziało się wam!
- Robicie z nas idiotów? - spytałam unosząc jedną brew do góry.
- Yuzuki! Byron! - krzyknął David pokazując palcem na punkt za nami.
- Gdzie?! - krzyknęłam razem z Josephem i odwróciliśmy się jednak nikogo tam nie było.
W tym samym momencie jak burza obok nas przebiegł Samford razem z Jude'm. Zanim zdążyłam na to zareagować oni już byli na końcu korytarza.
- Cholera... - syknęłam i weszłam do szatni.
Od razu skierowałam się w stronę torby i zaczęłam ją przeszukiwać. Po chwili zobaczyłam jakąś kartkę. Wyciągnęłam ją. To było zdjęcie, na którym ja spałam na Kingu i byłam w niego wtulona. On oplatał mnie dłońmi w talii i też był w stanie spoczynku. Odwróciłam się w stronę Joe'go, który zrobił to samo. Również trzymał w dłoni identyczne zdjęcie. Popatrzyłam się w jego oczy i obaj wybuchliśmy śmiechem.
- Będzie na pamiątkę - uśmiechnęłam się promiennie i spojrzałam na tył zdjęcia, gdzie Jude napisał datę oraz małe przypomnienie gdzie fotografia została wykonana.
Schowałam do zeszytu kartkę i zaczęłam się przebierać. Kątem oka zobaczyłam jak Joe ściąga swoją koszulkę i ukazuje przy tym imponującą klatkę piersiową. Nawet ślepy by zwrócił na nią uwagę. Jest naprawdę... przystojny. To akurat prawda. Ale to nie znaczy, że mi się podoba. Poczułam na sobie jego wzrok. Patrzył się jak ja bezczelnie wlepiam w niego swoje gały.
- Co? - zapytał rozbawiony, a ja się ocknęłam.
- N-nic! - szybko odwróciłam głowę i skończyłam się przebierać.
Wpakowałam strój do torby, a następnie zawiesiłam ją na ramieniu. Przy drzwiach już czekał na mnie Joe. Przepuścił mnie, a ja opuściłam pomieszczenie, co zaraz zrobił on. Szliśmy pewnym krokiem ramię w ramię. Gdy już miałam zakręcić w lewo uderzyłam w kogoś. King szybko objął mnie w talii przyciągając do siebie.
- Dzięki - rzuciłam szybko w jego stronę i spojrzałam do góry. Przede mną stał Ray Dark. - Dzień dobry.
- Witajcie - spojrzał po nas. - Jak trening?
- Dobrze - odpowiedział Joe.
- Chciałbym, abyście następny mecz wygrali. Obstawiam, że ty King - jako bramkarz - obronisz wszystkie strzały. Jeśli do nich w ogóle dojdzie...
- Dlaczego ma tak nie być? - zapytałam się cicho prychając.
- Ponieważ Akademia Królewska do tego nie dopuści. Takie jest właśnie wasze zadanie. Po prostu macie wygrać. Czy to takie trudne?
- Nie, ale pana zasady są bez sensu! - warknęłam i poczułam jak Joseph ściska dłoń, którą dalej obejmował mnie w pasie.
- Nigdy... - syknął Ray - ale to nigdy, nie sprzeciwiaj się moim rozkazom! Czy to takie trudne wygrać mecz?!
- A z kim go mamy?! - ja też podniosłam ton, co mu się ewidentnie nie spodobało.
- Tego się dowiecie za niedługo - powiedział i odszedł wymijając nas. Ten cały Dark coraz bardziej mnie wkurzał. A może gdyby tak mu się przeciwstawić...
- Chodź - powiedział Joe i złapał moją rękę.
Rzucił się biegiem w stronę wyjścia ze szkoły ciągnąc przy tym mnie.
- O co chodzi? - zapytałam, gdy szliśmy wolnym krokiem w stronę mojego domu.
- Oszalałaś? - popatrzył się na mnie poważnie stając w miejscu. Zrobiłam krok do tyłu i stanęłam przed nim.
- Nie rozumiem o co ci chodzi - popatrzyłam na niego pytająco.
- Nie zachowuj się tak wobec Darka! Chyba ci już dawno odbiło, że tak zrobiłaś.
- Tak wyglądają prawie każde moje rozmowy z nim - powiedziałam szczerze.
- Yu - przybliżył się do mnie, był naprawdę poważny. - Ray Dark może zrobić wszystko, aby zrealizować swój cel. Dosłownie wszystko! Nie żartuj sobie z nim!
- Daj spokój! Mam już go dość. Nie mów tego nikomu, ale pomyślałam nad tym, żeby się mu przeciwstawić - powiedziałam zachowując pełną powagę.
- Żartujesz?! - krzyknął King łapiąc mnie za ramiona. - Kobieto proszę cię nie rób tego!
- To odejdę z Akademii Królewskiej! Przeniosę się do... Raimona. Albo Liceum Zeusa!
- Nie zrobisz tego - szepnął. - Ani tego, ani tamtego. Dla swojego bezpieczeństwa nie wychylaj się.
- A co z bezpieczeństwem innych? - popatrzyłam na niego, a on nieco się zdziwił. - Muszę iść.
Odwróciłam się i odeszłam od niego. Mało zapomniałam, że za jakiś czas miałam się spotkać z Aphrodim.
✴✴✴
- Gdzie jesteś? - zapytałam Byrona przez telefon.
- Czekam niedaleko głównego wejścia. Szybko, bo mam niespodziankę - odpowiedział po czym się rozłączył.
- Świetnie - powiedziałam do siebie i schowałam telefon.
Właśnie szłam na spotkanie z Byronem i teoretycznie byłam już spóźniona. Wszystko przez to, że on kazał mi się ładnie ubrać. W efekcie końcowym ubrałam na siebie czarną, rozkloszowaną sukienkę z eleganckimi butami. Mam nadzieję, że chociaż to doceni, bo nie lubię się ubierać w tym stylu i chyba zdaje sobie z tego sprawę. Weszłam na teren parku rozkładając się przy tym dookoła.
- Hej! - podeszłam do blondyna.
- Nareszcie! - pocałował mnie w policzek. - Co tak długo?
- Wybacz, szukałam idealnej stylizacji specjalnie dla ciebie! - oburzyłam się.
- Wyglądasz idealnie. A oto niespodzianka - włożył do mojej dłoni wafelek z lodami waniliowymi. Sam również miał przysmak. Dobrze wiedział, że to moje ulubione.
- Jejku dziękuję! - przytuliłam go.
- Chodź. Obczaimy gdzie są - pociągnął mnie za rękę.
Chodziliśmy alejkami przy słońcu kierującym się na zachód. Zjadłam prawie całe lody, były bardzo dobre. Byron to mnie zna. Minęło parę minut zanim znaleźliśmy swój cel. Byłam ciekawa co Aphrodi teraz zrobi.
- Mam ich! - powiedział blondyn.
- I co teraz? - zatrzymałam się.
- Złap mnie! - zaczął uciekać co mnie całkowicie zdezorientowało.
- Co? Aphrodi zwariowałeś?! Jeszcze lodów nie zjadłam!
- Wymiękasz?! - krzyknął, a ja zaczęłam za nim biec.
Zignorowałam całkowicie to, że mam na sobie sukienkę. W końcu była prawie do kolan, więc może od tyłu nie będzie niczego widać. Patrzyłam za powiewającymi na wietrze blond włosami. Aphrodi skręcał w różne alejki i niezbyt patrzyłam gdzie aktualnie jestem. Po chwili zaczął zwalniać, a ja szybko złapałam go za rękę.
- Już! - wydyszałam i dojadłam lody.
- Szybka jesteś - powiedział ciężkim oddechem. Też się zmęczył. Uśmiechnęłam się jedynie na ten komplement, a on popatrzył się trochę w bok. - Chyba zwróciliśmy uwagę naszego celu.
- Naprawdę? - chciałam odwrócić głowę w tamtą stronę, ale on szybko złapał mój podbródek.
- Nie patrz się tam! - syknął.
- No dobra... - przewróciłam oczami. Chwilę tak patrzyliśmy na siebie dopóki Byron nie zaczął się cicho śmiać.
- Ojj Yu... Z tobą tak zawsze! - popatrzyłam na niego pytająco. - Czy ty zawsze musisz się ubrudzić? - przyłożył kciuk do moich ust i przetarł ich kącik.
- Wybacz - zaśmiałam się. Aphrodi zbliżył się do mnie kładąc ręce w moim pasie. - Nie sądziłem, że będziesz w stanie się tak ubrać...
- Widzisz jak się postarałam na to spotkanie. Specjalnie dla ciebie - z naciskiem powiedziałam ostatnie zdanie.
- Chyba dla niego - pokazał oczami w stronę Josepha.
- Jasne. Nie zdziwię się nawet jak mnie nie rozpozna - zaśmiałam się nerwowo.
- Mogę się założyć, że już to zrobił - pocałował mnie w czoło.
- To co teraz robimy?
- Czekaj! - spojrzał ukradkiem w jego stronę. - On... odchodzi.
- Żartujesz? - ponownie chciałam odwrócić głowę w stronę Kinga, ale Byron mnie zatrzymał. - Daj mi spojrzeć! - krzyknęłam, a blondyn wykonał z wahaniem rozkaz.
Joe szedł z tą dziewczyną tyłem do nas. Jedyne co najbardziej mnie zainteresowało to ręka, którą oplatał ją wokół talii. W końcu ja też nie byłam lepsza.
- Aphrodi... - spojrzałam na chłopaka. - Zabije cię. Co ty tym chciałeś osiągnąć?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top