Epilog
Do treningu zostało jeszcze trochę czasu, a mimo to ja przyszłam wcześniej. Otworzyłam drzwi pustej szatni po czym do niej weszłam. Rutynowo wrzuciłam torbę na ławkę i zaczęłam ściągać swoje ubrania. Szybko naciągnęłam spodenki oraz zawiązałam korki. Wyciągnęłam zieloną bluzkę z czerwonymi zdobieniami. Spojrzałam ostatni raz na numer widniejący na tyle, który jeszcze jakiś czas temu miał najlepszy taktyk piłkarski w kraju - Jude Sharp. Jako nowy kapitan drużyny Akademii Królewskiej muszę poprowadzić nas do zwycięstwa. Jednak nie tylko to jest moim celem. Muszę zastąpić Sharpa. Pokazać mu, że Akademia Królewska nie jest zależna od Ray'a Darka i że to właśnie my jesteśmy najlepsi. Pokonać swój autorytet - czy to możliwe?
Założyłam koszulkę wraz z opaską. Każdy by pomyślał, że już jestem gotowa na wyjście, ale ja sądzę inaczej. Z torby wyjęłam ostatni element mojego stroju - czerwoną pelerynę. Pomimo, że teraz będziemy rywalizować między sobą, Jude zawsze będzie moim przyjacielem i jestem gotowa na każdy mecz z nim. Nasze stosunki nigdy nie będą wrogie.
Zawiązałam ją przy szyji oraz założyłam kaptur na głowę. Wyszłam z pomieszczenia i wolnym krokiem udałam się na boisko. Mimo tempa dotarłam tam szybko. Zabrałam piłkę udając się pod pole karne. Upuściłam ją w wybranym przez siebie miejscu i zatrzymałam nogą obijający się przedmiot. Popatrzyłam naprzeciwko siebie - na pustą bramkę. Z całej siły uderzyłam w piłkę, pozbywając się przy tym dziwnego uczucia pustki oraz tęsknoty. Uderzyła w sam środek bramki. Po raz pierwszy od wyjścia ze szpitala uderzyłam tak mocno. Byłam z siebie dumna.
- Jude? - usłyszałam niedaleko znajomy głos, który odbił się echem po boisku. Spojrzałam w tamtą stronę ściągając nakrycie głowy.
- David - powiedziałam beznamiętnie - on już do nas nie wróci.
- Myślałem, że będziesz ostatnią osobą, która się z tym pogodzi - dołączył Joe, a ja podeszłam do nich.
- Jakiś czas temu byłam podobnego zdania - odpowiedziałam patrząc w dół. - Samford, co robiłeś z jego pelerynami trzy miesiące temu?
- Na pewno chcesz wiedzieć? - spojrzał na mnie poważnie, na co ja kiwnęłam twierdząco głową. - Używałem ich jako ręczniki.
- Cholera - spojrzałam na materiał.
- Spoko, tylko do twarzy - pocieszył mnie, a ja odetchnęłam z ulgą.
- Mam nadzieję... - bąknęłam pod nosem. - Naszym zdaniem jest stworzenie nowej drużyny.
- Dokładniej to twoim - sprostował Joe.
- Ale pomożecie mi...
- Nie - zaprzeczył David patrząc na mnie poważnie.
- Chłopaki!
- Jasne, że ci pomożemy - zaśmiali się w dwójkę i rozczochrali moje włosy.
- Teraz pokażemy jak gra Akademia Królewska!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top