7. Kwiat lodu
Przede mną była szeroka na 100 metrów rzeka, która płynęła bardzo szybkim nurtem. Prawdopodobnie samo włożenie kończyny kończyłoby się jej wyrwaniem czy innym ciężkim uszkodzeniem. To nie jednak koniec niespodzianek po stronie na której stałam było ciepło i otoczenie przypominało początek lata z koleji po drugiej stronie rzeki padał śnieg i cały krajobraz wyglądał niczym z pięknej kartki świątecznej. Brakowało tam tylko drewnianej chatki z zapalonym kominkiem. Zapatrzona w obraz zaczęłam przypominać sobie święta w domu rodzinnym i zapragnęłam tam pójść tym bardziej, że to pierwszy raz odkąd widzę śnieg na tym świecie. Moimi problemem była jedynie ta rzeka. Niewiele myśląc stworzyłam kamienny, lewitujący most i przeszłam na drugą stronę. Po przejściu zrobiło mi się strasznie zimno więc nałożyłam na siebie ocieplajace zaklęcie co ciekawe magia ognia znacznie lepiej mi szła od magii ziemi. Gdy byłam gotowa zaczęłam zwiedzać zimową scenerię, która z każdym krokiem przypominała mi tę którą widziałam na zdjęciach dziadka z Syberii. Pod wpływem szczęścia dostałam głupawkę i zaczęłam biegać po śniegu, tażać się w nim i rżec na całe gardło. Moje szcześcię przerwało wilcze wycie.
- No nie! Znowu coś! Nie mam zamiaru uciekać co to to nie! Jak tu przyjdą przysięgam, podpalę je tak, że reszta stada ich nie pozna.
Zezłoszoczna stanęłam w miejscu i czekałam na wilki gotowa do ataku w razie potrzeby. W pewnym momencie coś wybiegło z krzaków i schowało się za mną.
- Proszę pomurz!
Po wypowiedzeniu tych słów przez stworzenie zza krzaków i spomiędzy drzew zaczęły wychodzić wilki było ich około 20, po czym nas otoczyły. Jeden z nich wysunął się bardziej naprzód i odezwał się do nas.
- Nooo i takie przeprosiny to ja rozumiem, ale niestety za kradzież jedzenia i tak cię zjemy żebyś nam więcej nie podkradał ty złodziejski lisie!
- Nie jedzcie nas ona nic nie zrobiła, a ja podkradłem tylko kawałeczek moja żona jest w ciąży i dobrze wiesz, że kończy się tu pożywienie to było jedyne wyjście.
- Może i racja, ale my też mamy rodzinę do wykarmienia. No chłopcy na nich!
Po tych słowach wilki rzuciły się na nas, a ja bez wahania stworzyłam ognisty krąg oddzielając mnie i lisa od zgraji wygłodniałych wilków.
- Co do jasnej..
- To ona!
- Jesteśmy uratowani!
- Hura!
- Pokłońmy się!
Emm nie wiem teraz co się stało mieliśmy walczyć bo chcieli nas pożereć, a oni się mi kłaniają? Nie wiedząc co się dzieje odwróciłam się do stworzenia za mną i zapytałam.
- Eee lis o co tu chodzi.
- O pani jest u nas legeda, że gdy głud prawie już wykończy lud tej krainy przybędzie wysłannik ognia który przekroczy otaczającą nas rzekę, zniszczy wszelki lód i śnieg oraz otworzy nam drogę do lepszego życia dzięki której będziemy znów żyć w zgodzie.
- I niby ja nim jestem?
- Tak o pani. Nie ma pani białego futra, piór skóry łusek ani sierści więc nie jesteś stąd ponadto posługujesz się magią ognia.
- Dobra i co ja mam teraz niby zrobić?
- Nie jest to nam wiadome.
Chwilę się zastanowiłam jedynę co mi przychodziło do głowy to to, że w pobliżu musi być kwiat lodu bo jak narazie tylko on mógłby to spowodować, ponadto tylko te cholerne kwiaty mogą przynosić pecha...
- Wstańcie wilki. Czy ktokolwiek z was wie gdzie znajdę kwiat lodu?
- Nie o pani, jednak stara wilczyca w naszym leżu zna mnóstwo legend i powinna wiedzieć.
- Świetnie więc prowadź.
- Za mną pani.
- A ty lisie możesz wracać do domu żona pewnie się martwi.
- Puki nie znajdę jedzenia nie mam po co wracać.
Zrobiło mi się żal lisa i innych stworzeń stworzyłam więc ciepłą strefę w kształcie kopuły szeroką na kilometr. Pod tą przestrzenią śnieg szybko stopniał ukazując zieloną trawę i kwiaty. Nie tracąc czasu stworzyłam na tym terenie mnóstwo krzaków jagód na które dodatkowo nałożyłam zaklęcie regeneracji przez co po zerwaniu owocu od razu rosoły nowe.
- Od dziś ta przestrzeń pod kopułą będzie służyła głodnym i potrzebującym za schronienie w którym może się ogrzać i zjeść ktokolwiek będzie próbował tu kogoś skrzywdzić, zginię od ognia który spali go od środka. Lisie proszę przyprowadź tu swoją żonę niech się naje, a my idziemy do reszty twojego stada.
- Dzięki ci wielkie o pani!
Uradowany lis pobiegł pędem do swojej partnerki, a ja z wilkami poszłam w przeciwnym kierunku. Po długiej wędrówce kiedy słońce zaczynało zachodzić dotarliśmy pod górą z ogromną jaskinią. Po wejściu do środka wilczyce wraz z małymi wilczatkami zaczęły się na nas ciekawie patrzeć. Gdy dotarliśmy do końca jaskini moim oczom ukazała się stara, szara wilczyca przed którą towarzyszące mi wilki się pokłonoły, a ja nie chcąc źle wypaść również to uczyniłem.
- Droga Matko dziś nie udało się nam upolować nowej zwierzyny lecz znaleźliśmy wysłannika ognia który uratuje nas od zguby. Proszę pomóż mu gdyż my nie umiemy odpowiedzieć na pytanie które nam zadał.
- Mój synu Alfo, wilki, wysłanniku wstańcie nie powinniście się mi kłaniac tylko naszemu gościowi. Sama bym to zrobiła niestety mów wiek na to nie pozwala wybacz więc mi o pani.
- Proszę niech nikt się mi nie kłania. Przybyłam tu po informację do ciebie, ponieważ żeby wam pomóc muszę wiedzieć jak. Czy wie pani może coś o Kwiecie lodu?
- Ta kraina ma legendę wiążącą się z nim. Dawno temu ta okolica była niczym nie wyróżniającą się od reszty królestwa. Pewnego razu gdy na tych ziemiach panowały dwa skłucone stada wilków. Pierwsze z nich nazywało się stadem Mroźnego wiatru z którego wywodziła się piękna biała wilczyca. Drugie z nich to stado Deczczowego księżyca nad którym panował ogromny czarny i dobry Alfa. Zmęczone ciągłym kłutniami klany postanowiły się zjednoczyć poprez ślub tej dwójki. Niestety w dniu wesela ludzie urządzili polowanie na którym zabili Alfe. Zrozpaczona wilczyca która szczerze go pokochała udała się w góry i zaczęła płakać. Z każdą łzą kraina stawała się coraz zimniejsza sprawiając, że ludzie zamarźli na śmierć. Wilki długo ją szukały niestety kiedy ją znaleźli była już martwa, a z jej ciała wyrósł piękny biały kwiat z którego cały czas spadała rosa. Po pewnym czasie rosa dalej spadała tworząc początek rwącej rzeki która po dziś dzień otacza naszą krainie oddzielając ją od reszty świata.
- Piękna i smutna ta historia, ale już wiem co trzeba zrobić. Jutro rano wyruszę wzdłuż rzeki do jej źródła więc czy mogę tu przenocować?
- Nie ma problemu.
Po tych słowach wilki pokazały mi miejsce gdzie mogłam spać, zmęczona od razu zasnełam. Z samego rana podziękowałam wilkom i udałam się we wczorajsze miejsce truchtem. Gdy byłam na miejscu stwierdziłam, że koniec z przelewkami i pobiegłam tak szybko jak mogłam pod samą górę z której wypływał ogromny wodospad wody. Niestety droga którą do niego prowadziła była zbyt stroma więc wytworzyłam lewitującą skalną półkę. Zatrzymałam ją przed wejściem do jaskini. Było ciemno więc stworzyłam kilka ogników w okół mnie. To co zobaczyłam było pięknę a zarazem straszne. Przede mną była grubą ściana lodu spod której wypływała woda po drugiej zaś stronie były kości wilka ustawione w pozycji wycia, a z pyska zwierzecia wyrastał kwiat podobny do Przebiśniegu.
- Dobra teraz to roztopie i zniszczę kwiat.
Mówiąc to zaczęłam szybko i mocno ogrzewać lód przez co zaczęła się wytwarzać para. Kiedy poczułam się większości lodu i dzielił mnie od kwiata niecały metr zmniejszyłam temperaturę. Gdy całość była roztopiona szkielet zaczoł wytwarzać trujący zielony opar. Skąd to wiem? Bo zaczęłam się źle czuć co było niemożliwe po zjedzeniu Kwiatka Regeneracji. Normalne osoby w promieniu zasięgu tego dymu najpewniej by zginęły. Nie tracąc czasu zjadłam cały kwiat z korzeniem. Gdy to zrobiłam szkielet się rozpadł i wyszła z niego biała poświata.
- Dziękuję za uwolnienie z cierpienia! Od dziś moc lodu jest twoja! Nie przedłużając żegnam bo mój Alfa na mnie czeka Awooo!~
W tym momecie zielony dym, łuna i kości znikneły
- Dobra to było dziwne. Przynajmniej ten kwiat nie był taki trudny do zdobycia choć gdybym nie miała mocy pewnie tak łatwo by nie było.
Po całym zejściu wyszłam z jaskini i moim oczom ukazał się zachód słońca. Z każdym promieniem księżyca okolica zaczęła się robić coraz cieplejsza, a śnieg zaczął się topić ukazując bujną roślinność i drzewa. Rzeka zaś tracąc źródło wody zaczęła zwalniać.
- Ehh myślę, że ta ich legęda się sprawdziła jednak szkoda mi będzie śniegu... O już wiem
Zamknęłam oczy stworzyłam wieczne chmury sypiące powoli śnieg w miejscu dawnej rzeki przez co woda nie będzie już tak szybko płynąć i nie wyschnie.
- Jeszcze czegoś mi brakuje.
Wiedząc, że w ten sposób może wystąpić ponowny problem z przejściem stworzyłam specjalne magiczne mosty z kamienia które otaczały krainę.
Zadowolona z dzieła którego dokonałam patrzyłam na nie z góry z której było widać dawną martwą pustynię lodu zmieniającą się z blaskiem księżyca w krainę pełną życia.
☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆
Dawno rozdział i nie było więc jest nieco dłuższy z powodu godziny jednak nie myślę więc wszelkie poprawki kiedy indziej
Dobranoc~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top