Prolog

Pov. Książę Aleksander

Wiele ludzi mówi, że dzieciństwo to najpiękniejszy okres życia. Gdy jest się dzieckiem nie wierzy się w takie bzdury, chce sie być dorosłym, lecz wcale to takie fajne nie jest jak się wydaje. Dorastanie niesie ze sobą masę problemów, trudności teraz już to wiem.

Ze śmiercią Alice, coś się stało. Z mojego życia uciekła jakaś część mnie. Zniknęła radość i przyjemność. Musiałem dorosnąć. Już nie jestem tym Aleksem, który zakradał się do jej pokoju wieczorami, który dla niej łamał wszystkie zakazy, teraz pojawił się nowy człowiek, książe Aleksander, poważny, odpowiedzialny, zajmujący się wyłącznie sprawami związanymi z państwem. Nie jestem pewien czy odpowiada mi to, ale nie mam nic do gadania. Tamta część mnie odeszła wraz z nią.

Staram się o niej nie myśleć, wymazać z pamięci, ale poprostu nie mogę. Nie mogę o niej zapomnieć. Była zbyt ważnym elementem w moim życiu. Miłości życia nie da się wymazać z pamięci tak szybko. Szczególnie gdy była taka wyjątkowa i wspaniała.

Ale nie będę znów wracał do tego. Do tego jak jej strata doszczętnie zniszczyła wszystko na co tak długo pracowałem. Jak przywiązałem się do jej obecności, do jej osoby. Jak wiele mam z tym wspomnień. Praktycznie wszędzie widzę ją, cały zamek mi ją przypomina. Nadawałaby się na królową. Teraz jestem tego pewny.

A mimo to gdy to do mnie doszło, jej już nie ma. A ja nadal muszę żyć. Teraz priorytetem jest dla mnie państwo. To jedyne co mi zostało.

Minął już tydzień odkąd zakończyłem eliminacje. Postanowiłem, że najlepiej będzie je skończyć. Przynajmniej tak wymaże część wspomnień. Poza tym nie mógłbym flirtować z jakąś inną kandydatką, wiedząc, że moje serce skradła Alice. Właśnie dlatego wybrałem Megan. Nie z powodu tego, że cokolwiek do niej czuje, lecz to właśnie ona była faworytką poddanych.

Właśnie wychodziłem z jej komnaty. Mimo że oświadczyłem się jej mieszkaliśmy oddzielnie. Ogólnie odkąd eliminacje się skończyły ta mówi tylko o ślubie. Planuje je bardzo hucznie i chce żeby były perfekcyjne. Chce ustalić każdy szczegół, by każdy w kraju, jak nie na planecie, zazdrościł im tego wspaniałego wesela. Przynajmniej tak ona mi mówiła. Niekiedy zachowuje się zbyt pyszałkowato, lecz staram się przymykać na to oko, w końcu urodziła się w wysoko postawionej rodzinie, nie dziwię się, że wychowano ją na ambitną osobę.

Przechodząc przez korytarz natknąłem się na Davida i Tiffany. Mój kumpel jeszcze w tym samym dniu co ja, oświadczył sie Tiffany. Była to dość śmieszna scena, ponieważ gdy David uklęknął przed nią i powiedział dobrze znaną formułkę, dziewczyna na początku zaczęła płakać, a potem nagle zaczęła skakać w kółko i krzyczeć "tak". Jeszcze takiej wariatki nie widziałem. Ale przynajmniej im układało się dobrze. Postanowiłem pokryć wszystkie koszty związane z ich ślubem, ale i tak ograniczyli się do minimalizmu i niewielu gości. Chociaż oczywiście planowali się nieźle bawić. Była z nich zwariowana para, ale świetnie do siebie pasowali. Pozwoliłem im także zamieszkać w zamku, mimo że wzbraniali się i mówili, że poproszą o oddzielne komnaty, co noc słyszałem jak jedno z nich wymyka się do drugiego. Było to naprawdę słodkie, ale zawsze wtedy myślałem sobie o Alice. Czy gdyby tutaj była robilibyśmy tak samo? Ta myśl dołowała mnie bardzo, ponieważ przypomniałem sobie, że miałem o niej zapomnieć. Mimo to powtarzało się tak co noc.

-Hej, Aleks. - powiedzieli równocześnie, gdy mnie zobaczyli. Zaśmiali się potem, patrząc na siebie radośnie. Niekiedy aż zazdrościłem im tego szczęścia.

-Cześć. Co tam? - zapytałem, stając obok nich. Pytałem bardzej z grzeczności, ponieważ naprawdę miałem jeszcze masę rzeczy do zrobienia. Mój ojciec postanowił wprowadzać mnie coraz bardziej w rolę władcy państwa, także bardzo często zarywałem noce, co prowadziło do mojego wiecznego przemęczenia.

-Świetnie. - zaśmiała się Tiffany - Mamy obejrzeć dziś jakiś film. Może się dołączysz? Mogę nawet znieść obecność Megan. - zaproponowała. Dobrze wiedziałem, że nie dogadywała się z moją narzeczoną. Właśnie, narzeczoną, jak to wyniośle i dostojnie brzmi, aż za poważnie. Alice pewnie zaśmiała by się radośnie na to stwierdzenie, dzięki czemu na mojej twarzy także zagościłby uśmiech. Szybko pokręciłem głową, by wygonić ją ze swojej głowy.

-Niestety mam wiele pracy na głowie. - spróbowałem wymigać się. Mimo że wiedziałem, że od śmierci Alice zaniedbuje naszą przyjaźń, nie mogłem po prostu inaczej funkcjonować.

-Nawet tak nie mów. Od tygodni harujesz przez cały czas. Czas się wreszcie trochę zabawić. Spędzisz wieczór z nami i nie przyjmuje odmowy. - zabrał głos David. Zawsze lubiłem w nim ten zapał, ale w tej chwili była to najgorsza rzecz jaką mógł posiadać - To do zobaczenia wieczorem! - uśmiechnął się szeroko i ciągnąc za rękę Tiffany, ruszyli w tylko sobie znaną stronę. Dziewczyna jeszcze pod koniec wysłała mi pocieszający uśmiech i zniknęła z chłopakiem za zakrętem.

Mimo że celem Davida było poprawienie mi humoru, ja czułem się jeszcze gorzej. Ich obecność przypominała mi o braku Alice. W końcu zawsze byliśmy wszędzie we czwórkę.

Podziwiałem Tiffany. Także była stosunkowo blisko zaprzyjaźniona z Alice, a mimo to potrafiła pójść dalej na przód. Jej strata nie zrujnowała całego świata Tiffany, w końcu ona miała także Davida. Ja zostałem z niczym.

Otrząsnąłem się z lekkiego zamyślenia i skierowałem się do mojej komnaty. Tam będąc samemu wśród czterech ścian odetchnąłem z ulgą. Tutaj nie musiałem już grać tego przyszłego króla, który ma nad wszystkim kontrolę. Ja sam nawet nie dawałem sobie rady ze swoimi uczuciami, a co dopiero myśleć o państwie.

Spojrzałem za okno i zauważyłem, że już powoli robi się ciemno. Alice kochała noc. To właśnie wtedy urządzaliśmy nasze spotkania nad rzeką. Wtedy pierwszy i ostatni raz ją pocałowałem.

Tak bardzo żałowałem, że nie zdarzyła się druga taka okazja. Gdyby nie ta Melisa. To ona wszystko zniszczyła. Najchętniej rozerwałbym ją na strzępy, ale wsadzili ją tylko na dożywocie. Takie osoby jak ona nie powinny chodzić po tym świecie. Zniszczyła wszystko co dla mnie ważne. W imię czego? W celu osiągnięcia władzy? Mógłbym oddać wszystko byleby przywrócić do życia Alice. Ale tak się nie da. A ja muszę żyć z tym, że nic nie zrobiłem by ją ochronić. Mogłem spróbować jakoś ją uratować, popchnąć ją lub obronić własnym ciałem. Cokolwiek!

Ale ja nie zrobiłem nic i to właśnie będzie mnie prześladować do końca.

~~~

Druga część oficjalnie rozpoczęta!

Macie jakieś pomysły co może się dziać?

Zapewniam, że masa wrażeń was nie ominie ^^

:-Ewa-:

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top