Część 7

Kilka dni później

Julia

Dzwonię do Gianny na Skypie, a gdy w końcu ją widzę, nie mogę się nie uśmiechnąć do przyjaciółki. Jest od kilku dni w Toskanii, aby spędzić czas z Luigim, wujem Asy. Jest ciężko chory i przechodzą teraz przez trudny czas.

- Jak się trzymasz Gianno?

- Wszystko dobrze, oczywiście na tyle ile to jest możliwe w tej sytuacji.

- A jak Asa ?

- Jest rozbity, ale przy wuju robi dobrą minę do złej gry. Luigi robi dokładnie to samo. Wiesz, te same geny Colettich.

- Ważne , że jesteście przy nim, on na pewno cieszy się z waszego przyjazdu.

- O tak, jego gosposia stwierdziła, że odkąd tu jesteśmy, Luigi więcej się uśmiecha i nabrał nowej porcji sił.

- A gdzie masz moją chrześniaczkę?

- Jest w ogrodzie z Asą i Luigim. Dzisiaj miał dobry dzień i postanowił zaczerpnąć świeżego powietrza.

Gianna ciężko wzdycha i widzę, jak bardzo martwi się o starszego Colettiego. Jest jak dziadek dla małej Evy, a i chyba dla niej, jak i dla jej męża w jakiś sposób zastępuje im ojca.

- Żałuję, że bardziej nie naciskaliśmy na wujka, kiedy powiedział nam o chorobie i zaproponowaliśmy mu, aby zamieszkał z nami. Jednak nie chciał opuszczać winnicy, a Asa nie mógł na tak długo zostawić spraw w Nowym Jorku.

- Gianna nie powinnaś się zadręczać. Nie znam Luigiego, ale z twoich opowiadań wnioskuję , że to uparty człowiek, zupełnie jak jego bratanek. Jeśli tak postanowił, wątpię, byś mogła zmienić jego zdanie.

- Chyba masz rację.

Gianna ociera łzy spływające po policzkach, a ja bardzo chciałabym w tej chwili móc przytulić przyjaciółkę dla pocieszenia.

- Przepraszam Julio, rozkleiłam się.

- Nie przepraszaj, czasem dobrze popłakać, wyrzucić z siebie emocje.

Dziewczyna uśmiecha się delikatnie, ale jej oczy nadal błyszczą od łez.

- A ty już spakowana? Jutro lecisz do Las Vegas tak?

- Tak, właśnie wrzuciłam ostatnie rzeczy do torby.

- Baw się dobrze w mieście hazardu i całodobowej rozrywki.

- Gi jadę tam do pracy i uwierz mi, że moja klientka na pewno nie da mi chwili wytchnienia.

- Przestań, zostajesz tam kilka dni, na pewno znajdziesz czas, aby wyskoczyć na drinka.

- W gruncie rzeczy wszystko jest już ustalone i tylko będę czuwać nad imprezą urodzinową. To nie pierwszy raz, kiedy współpracujemy z tym klubem w Las Vegas i zawsze wszystko wychodzi wspaniale.

- No widzisz? Możesz nieco sobie odpuścić. Nic tylko słyszę o twoich zleceniach, musisz wyjść do ludzi Julio i nie tylko na nasze babskie wieczory. Rozluźnij się trochę, jesteś młoda i wolna, możesz się zabawić.

- Czy ty sugerujesz, abym poderwała kogoś na jedną noc?

- Nie! Zaraz, no, chyba że chcesz.

- Nie interesuje mnie przygoda na jedną noc. Nie, żebym uważała to coś za złego, po prostu nie wiem, czy potrafiłabym się rozluźnić z kimś, kogo nie znam.

- Ja chyba też bym nie potrafiła z kimś obcym.

- Sama widzisz, chyba nie należymy do zbyt wyzwolonych kobiet.

- Ale nie trzeba sypiać z przypadkowymi facetami, aby czuć się wyzwoloną. Ja byłam tylko z Asą i choć nie mam porównania, uważam , że nie mogłam trafić lepiej. Nie sądziłam, że może być tak dobrze, więc chyba chodzi o faceta, a nie o ich ilość i doświadczenie.

Kiedy Gianna mówi o swoim mężu , widzę, jak jej oczy iskrzą ze szczęścia. Coletti jest jej pierwszą i jedyną miłością. Początek ich związku na pewno nie uchodzi za normalny, ale teraz są dla siebie idealni.
On narwany i władczy, ona spokojna i z sercem na dłoni. Oboje się uzupełniają. Kiedy Asa się wścieka, tylko Gianna może go uspokoić, tylko ona wywołuje w nim tak czułe emocje.

- A jak się czuje dzidzia?- pytam przyjaciółkę.

- Mdłości już przechodzą, więc wszystko jest w porządku.

- Wasza rodzina się powiększa, to cudownie Gianno.

Dziewczyna odruchowo dotyka swojego nadal płaskiego brzucha, a na twarzy wypływa szeroki uśmiech. Mała Eva już niedługo będzie rządzić w domu wraz ze swoją siostrzyczką bądź braciszkiem.

I pomyśleć, że ja również mogłabym mieć teraz dwójkę dzieci. Zawsze o tym marzyłam, mieć kochającego męża i dzieci. Taki w końcu był plan...

***

Następnego dnia

Julia

Po wylądowaniu w Las Vegas, w miarę szybko udaje mi się złapać taksówkę i od razu kieruję się do hotelu, gdzie mam rezerwację.
W tym samym hotelu zatrzymuje się moja klientka ze swoimi koleżankami, więc będę miała na nie oko.

To młode, szalone dziewczyny, które za sprawą pieniędzy myślą, że mogą wszystko. Mam nadzieję tylko, że nie będą sprawiać zbyt wielu problemów. Jestem organizatorką przyjęć , a nie opiekunką.

Hotel Aristo to przykład luksusu dla bogaczy. Marmury, rzeźby, idealna obsługa , która spełni każde twoje życzenie. Oczywiście w miarę rozsądku, chociaż słyszałam, że zdarzają się tutaj bardzo osobliwi goście.
Co dzieje się w Vegas, zostaje w Vegas...

Po prawej stronie znajduje się recepcja, a po lewej rozległa przestrzeń wypoczynkowa z kremowymi kanapami i szklanymi stoliczkami.
Kilka osób zajęło wygodnie miejsca. Dwie kobiety rozmawiające przy kawie, para wraz z trójką dzieci i mężczyzna siedzący z dala od pozostałych czytający gazetę.

W głębi dostrzegam korytarz , który prowadzi zapewne do restauracji , gdzie moje klientki zjedzą jutro uroczystą kolację.
Następnie wyruszymy do klubu nocnego, gdzie zarezerwowałam prywatną lożę. Wszystko jest gotowe, aczkolwiek jutru muszę jeszcze sprawdzić, aby się upewnić.
Moja firma gwarantuje usługi najwyższej jakości i chcę , aby tak pozostało. Takie podejście do sprawy zapewnia nam rozgłos i kolejne kontrakty.
Nie jesteśmy jeszcze aż tak wielką firmą, więc każda dobra opinia się liczy. Musimy się rozwijać i dbać o zadowolenie klientów, to podstawa.

Melduję się w recepcji, po czym młody boy hotelowy zabiera moją walizkę i wskazuję drogę do windy.
Czytam jego imię na plakietce i dziękuję Brianowi za pomoc z bagażem.

W windzie uśmiecha się do mnie serdecznie, po czym pyta...

- Przyjechała pani się zabawić, czy może praca?

- Praca, choć ma wiele wspólnego z zabawą. Organizuję przyjęcie urodzinowe i klientka jutro wraz z koleżankami zawita u was w hotelu.

- To wspaniale...dla klientki. Ale chyba pani również może skorzystać z uroków Vegas.

- Nie omieszkam napić się drinka.

- Drink nie wystarczy, powinna pani przynajmniej raz zagrać. Kto wie, może uśmiechnie się do pani szczęście.

- Nie pociąga mnie hazard.

- Oj zaraz hazard, jeśli nie lubi pani pokera , to zawsze można wrzucić parę dolców w maszynę.

- Pomyślę, może faktycznie coś wygram- odpowiadam z uśmiechem.

Winda zatrzymuje się na trzecim piętrze. Kiedy z niej wychodzimy, ktoś na mnie wpada.
Dwóch mężczyzna w średnim wieku. Ten, który miał małą kolizję ze mną ma na sobie elegancki granatowy garnitur, a jego ciemne włosy są nieco przyprószone siwizną. Drugi wygląda na nieco mniej zamożnego, ale także ubrany jest w ciemną marynarkę. Natomiast jego jasne włosy pokrywają tylko boki głowy, a środek świeci łysiną.

- Przepraszam najmocniej panią, zbyt mocno pochłonęła mnie rozmowa z moim znajomym.

Elegancki mężczyzna, mimo że się uśmiecha, widzę jakim groźnym spojrzeniem zostaje obdarzony jego towarzysz.

- Nic się nie stało- mówię, po czym omijam dwóch panów i ruszam za moim przewodnikiem.

Poczułam coś zimnego, coś groźnego ze strony nieznajomych. I choć nie mam podstaw, wywołali we mnie niepokojące uczucie. Nie potrafię tego opisać.

Kiedy stoimy przy drzwiach mojego pokoju, jeszcze raz oglądam się za siebie i wtedy to nieprzyjemne uczucie powraca, ponieważ mężczyzna nadal przygląda się mi z uśmiechem.

Jak tylko Brian otwiera drzwi, jak najszybciej  wchodzę do pokoju.
Stawia moje bagaże przy łóżku i gdy pyta, czy czegoś jeszcze potrzebuję, postanawiam mu przerwać...

- Wiesz może, kim oni byli?

- Ooo tak.

- Co to znaczy?

- To znaczy, że ten, co na panią...

- Julia, mam na imię Julia, proszę mów mi po imieniu.

Chłopak obdarza mnie szerokim uśmiechem i delikatnie przytakuje.

- Ten , który wpadł na ciebie to wielka szycha w Vegas, jest właścicielem klubów, hoteli i kasyn. Nie zdziwiłbym się, nawet gdyby i w tym hotelu miał swoje udziały. Tristan Haleskin jest jak król tego rozpustnego miasta.

- A ten drugi? Ten mniej...wyrafinowany?

- Richard Monroe...prokurator.

- Policjant i gruba ryba Vegas ? Dziwne połączenie.

- Tutaj jest całkiem normalne. To zjawisko tłumaczy jedno , ale bardzo trafne słowo.

- Jakie to słowo?

- Korupcja.

Brian kłania się mi z uśmiechem, a następnie wychodzi z pokoju. Gdy zamyka za sobą drzwi, podchodzę do nich i przykładam kartę magnetyczną, aby je zamknąć na klucz.
Może to śmieszne, ale to nieistotne spotkanie przyprawiło mnie o ciarki. Był dżentelmenem, ale miał w sobie coś przerażającego. Coś, czego nie chciałabym uświadczyć więcej razy.

***

Następnego dnia

Julia

Moja klientka wraz z ośmioma koleżankami zasiadają do stołu w restauracji hotelowej, a ja nieoczekiwanie zostaję zaproszona, by im towarzyszyć.
Prawdę mówiąc, miałam zjeść posiłek w samotności, ale nie wypada  odmawiać.

Więc...słucham o najnowszych kolekcjach od Gucciego, Diora i innych słynnych marek. Potem dziewczęta rozmawiają o egzotycznych wakacjach i gdzie jest teraz trendy się wybrać.
Następnie obgadują te , które nie mogły przyjechać do Vegas, a na koniec wisienka na torcie...podboje seksualne.
Kto , z kim i dlaczego. Jaki duży, jaki wytrzymały i czy warto przespać się z nim kolejny raz...

Oficjalnie — moje uszy więdną .

Nie jestem pruderyjna ani święta, wiem, co to znaczy upić się z przyjaciółkami, ale nie poruszałabym takich tematów w prestiżowej restauracji i to dość donośnym głosem w towarzystwie salwy śmiechu.

Rozglądam się po wypełnionej sali i mogę dostrzec, że niektórzy goście z dezaprobatą przyglądają się nam. Uczucie wstydu osiągnęło nowy poziom. Czy nie mogły poczekać na tego typu rozmowy w klubie przy alkoholu?
Naturalnie teraz również piją winko do kolacji i chyba w tym problem.

Godzinę później z ulgą wychodzimy z hotelu i wsiadamy do zamówionej przeze mnie wcześniej limuzyny. Sandy zażyczyła sobie limuzyny typowo imprezowej, także kolorowe światełka wypełniają wnętrze pojazdu. Kiedy szofer rusza, w tle rozbrzmiewa głośna muzyka, a jedna z koleżanek wyciąga z bocznej skrytki dwie butelki szampana i kieliszki...we flamingi.

Huk korka przecina dyskotekowy utwór, po czym piana rozlewa się na posadzkę. Wszystkie przykładają fantazyjne kieliszki , jednocześnie piszcząc z zachwytu.

Oby droga nie trwała zbyt długo...

Kilka minut później Sandy wstaje z kanapy , naciska na przycisk w panelu i otwiera się szyberdach. Wraz z koleżanką wyglądają na zewnątrz, po czym zaczynają krzyczeć do przechodniów, których mijamy. Dodam, że nie wszystkie słowa są kulturalne...

Pięć godzin później

Pijana klientka, pijane towarzyszki klientki i ja sącząca powoli drugiego drinka.
Nie siedzę cały czas z nimi, tylko do nich zaglądam. Większość czasu spędzam u menadżerki klubu, Susan Kripke.
To nie pierwszy raz, kiedy współpracujemy razem i cholernie się cieszę, że to fajna i rezolutna babka. Rozumie moją chęć ucieczki od Sandy Crowford i z małym rozbawieniem udziela mi azylu w swoim gabinecie.

Jednak obowiązki wzywają i teraz patrzę na Sandy , która postanawia wypić jeszcze jednego szota. Nie powinna tego robić...

I bum. Mały łyk i leży na podłodze. Podchodzę do niej, aby jej pomóc wstać, a kiedy jej się to udaje, pozostałe wiwatują jej , zupełnie jakby uczyniła coś niesamowitego.

Jednak są w klubie, Sandy ma urodziny i nie mnie oceniać. Zwłaszcza że sama potrafiłam upić się z moimi przyjaciółkami, wręcz do nieprzytomności. Ale gdy jest się trzeźwym i patrzy się na to z boku, nadmiar alkoholu nie wydaje się tak świetnym pomysłem.

Z obserwacji wnioskuję, że za chwilę ich impreza się zakończy. Nawet nie mają już siły tańczyć, więc moja nadzieja wzrasta.

Godzinę później

- Proszę zabrać je do hotelu Astoria- mówię do szofera.

- Julio było wspaniale, kocham cię !

Sandy krzyczy z wnętrza limuzyny, a w jej ślady idą jej koleżanki i również wyznają mi miłość. Nawet mnie to bawi, może nie są aż tak złe, jak mi się wydawało.

Po chwili limuzyna włącza się do ruchu, a ja wracam do klubu, aby ostatecznie rozliczyć się z Susan Kripke.
Nie mogłam tego zrobić wcześniej, ponieważ nie miałam pojęcia, ile dziewięć dziewczyn zdoła wypić alkoholu. I do tego jak bardzo drogiego.

Po pół godziny w jej gabinecie, kiedy rachunek jest zapłacony, Susan zaprasza mnie na ostatniego drinka, jak dodała — dla relaksu po pracy.

Jest grubo po drugiej w nocy i marzę tylko o łóżku, ale perspektywa smacznego drinka także jest kusząca. Dlatego się zgadzam i idziemy do baru. Piękna barmanka przyrządza nam fantazyjne drinki, na których widok ślinka leci.

Pierwszy łyk potwierdza mnie w przypuszczeniu, że smakuje tak dobrze, jak wygląda.

Na koniec żegnam się z Susan i dziękuję za współpracę. Zanim jednak wyjdę z klubu, muszę odwiedzić łazienkę.

Gdy widzę sporą kolejkę kobiet, czekających przed toaletą, w jakiś dziwny sposób jeszcze bardziej zachciało mi się siku. Postanawiam odszukać Susan i poprosić ją, aby pozwoliła mi skorzystać z łazienki w jej gabinecie. W drodze do jej biura dzwonię po taryfę.

Pukam do gabinetu Susan, ale nikt nie otwiera. Zaraz dosłownie się posikam, już tańczę w miejscu i wcale nie jest to spowodowane muzyką w tle.

Nie wytrzymam!

Naciskam na klamkę i z ulgą stwierdzam, że gabinet nie został zamknięty, więc może jest tutaj Susan. Wchodzę do środka, wołając jej imię, ale nadal odpowiada mi cisza.
Biegiem ruszam do łazienki, a gdy już mogę uwolnić naturę, czuję niesamowitą ulgę.
Po wszystkim myję szybko ręce i wtedy słyszę , jak ktoś wchodzi do gabinetu.

Już mam wyjść i przeprosić Susan, ale nagle oprócz głosu koleżanki słyszę jeszcze inny głos, męski.

- Powiedziałam ci , że wszystko jest załatwione.

- Dlaczego ci nie wierzę?

- Nic nie powie, ręczę za nią Haleskin.

Haleskin? To ten biznesmen, który wpadł na mnie w hotelu.
Gaszę światło, uchylam lekko drzwi i przez wąską szparę patrzę, jak mężczyzna powoli podchodzi do Susan, która cofając się wraz z jego krokami, napotyka na ścianę.

- Nie mogę pozwolić sobie na wyciek informacji Susie, a twoja znajoma widziała zbyt wiele.

- Przysięgam...

- Ty również zarabiasz na tym towarze, a ta mała wyglądała na wystraszoną i coś mi mówi, że wygadałaby się przy pierwszej lepszej okazji. To typ harcerki prawda?

- Nic nie powie , możesz mi zaufać.

Mężczyzna odsuwa się od Susan , a gdy obraca się w moją stronę, aż się cofam, bo mam przez chwilę wrażenie , że mnie widzi.
Jednak nie na mnie patrzy.
Zdaję sobie z tego sprawę, kiedy nagle w moim polu widzenia pojawia się inny facet.

Haleskin z uśmiechem przytakuje towarzyszowi, po czym odsuwa się na bok. Już go nie widzę, ale nadal słyszę jego głos...

- Widzisz Susan, mam za wiele do stracenia i wiem, że ta dziewczyna wiele dla ciebie znaczy. A to sprawia, że nie mogę ufać wam obydwu...

- Haleskin...

Drugi mężczyzna wyciąga broń i strzela do Susan.
Prosto pomiędzy jej oczy.
Jej ciało pada na podłogę, a ja nie mogę złapać tchu. Nie wiem, co się dzieje, krew pulsuje mi w żyłach, słyszę szum w uszach, nawet nie wiem, kiedy zakryłam usta dłonią.

Morderca się odwraca.
Richard Monroe.
Prokurator stanowy zabił Susan Kripke. Zabił ją na polecenie Haleskina....

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top