Część 49
Julia
- No dalej szmato, ściągnij tę sukieneczkę, tak jak prosi cię o to pan Haleskin.
Czy to możliwe, aby człowiek był w stanie tak długo się trząść? I to nie z powodu zimna?
Stoję na środku w jakimś pokoju ozdobionym bordowymi akcentami. Wielkie łóżko znajduje się po mojej prawej stronie , a oprócz niego nie ma tutaj więcej mebli. Tylko kilka obrazów na ścianie, ciężkie zasłony na oknach i wzorzysty dywan na samym środku.
- Julio, nie utrudniaj. Wystarczy , że twój policzek już jest czerwony, a na ramionach masz odciski palców , nie potrzebujemy więcej uszkodzeń- oznajmia Tristan, który opiera się swobodnie o przeciwległą ścianę.
Pomieszczenie oświetla subtelne światło z kinkiet przyczepionych do ścian. Nie widzę wyraźnie twarzy Tristana, ale jestem pewna, że ma na niej ten swój parszywy uśmiech. Natomiast Matt wygląda na wkurzonego moją bezczynnością.
- Matt, przynieś sprzęt.
Gdyby nie fakt, że jestem sparaliżowana ze strachu, zapytałabym, o jaki sprzęt chodzi.
Co oni do cholery chcą ze mną zrobić?!
Jego goryl rusza w stronę drzwi, przynależących do pokoju. Gdybym miała zgadywać, postawiłabym na to, że jest to wejście do łazienki, ale kiedy Matt wynosi aparat fotograficzny na stojaku, rozumiem swój błąd.
Ustawia go na samym środku , a potem wraca po kolejne akcesoria. Dwie lampy stawia po obu stronach sprzętu fotograficznego, a gdy kończy wszystko rozkładać , odsuwa się na bok.
Haleskin podchodzi do aparatu, ustawia coś w nim przez chwilę, a potem skupia swój wzrok na mnie.
- Rozbieraj się.
- Błagam, nie rób tego...
- Nie dyskutuj ze mną, to nic ci nie da. Możemy zrobić to na dwa sposoby. Pierwszy będzie łagodny, bo sama ściągniesz sukienkę. Drugi sposób z pewnością ci się nie spodoba.
Po tych słowach Haleskin patrzy na Matta, który uśmiecha się do mnie. Już wiem, jak będzie wyglądała druga opcja. Pozwoli mu , aby mnie siłą rozebrał. Może nawet przyzwoli na więcej temu skurwielowi.
Odwracam się do nich plecami, zsuwam ramiączka sukienki, przeciskam sukienkę przez moją pupę i potem pozwalam, aby ubranie opadło swobodnie u mych stóp.
Obejmuję się ramionami, aby zakryć nagie piersi. Na szczęście mam mały biust i łatwo mi się osłonić, jednak i tak czuję się ponownie zbrukana. Tym razem mam dwóch widzów, którzy obserwują każdy mój ruch.
Słyszę, jak rozmawiają między sobą, o tym, że jeszcze żadna tak się nie trzęsła ze strachu.
Ile kobiet uprowadzili? Ile stało w tym pokoju ? Ile było przerażonych, modlących się o odmianę losu? Ile łez , oprócz moich, spadło na ten puszysty dywan?
- Podejdź do ściany przed sobą i odwróć się- rozkazuje Tristan.
Robię pierwszy krok, czując, że moje nogi są jak z waty. Momentami mam wrażenie, jakbym miała zaraz zemdleć z nadmiaru silnych emocji.
Docieram do ściany , wyłożonej drewnianą boazerią, z misternymi żłobieniami. Nie mam odwagi się obrócić, choć wiem, że jest to nieuniknione.
- Powiedziałem, odwróć się!
Jego krzyk sprawia, że jeszcze bardziej wzdrygam ze strachu. Obracam się w stronę swoich porywaczy.
Nagle zapalają się obie lampy, a ich światło w pierwszym momencie mnie oślepia. Zamykam mocno oczy, nadal starannie okrywając swoje piersi. Jestem ubrana tylko w kuse , koronkowe majtki i szpilki. Widzą wyraźnie każdy kawałek mojego ciała, czuję się splamiona.
- Opuść ręce.
Otwieram oczy i kolejne łzy uwalniają się, aby spłynąć po policzkach.
- I przestań płakać, to tylko kilka fotek. Klienci muszą wiedzieć, co kupują.
Nie wierzę , że to się dzieje naprawdę. Jak do tego doszło? Co zrobiłam złego w życiu, że coś takiego mnie spotyka?
- Czy znowu muszę ci grozić Julio? Czy jest to naprawdę potrzebne?
Tristan pyta spokojnie, ale wiem, że jest poirytowany moim zachowaniem. Może gdyby zamienił się ze mną miejscami, zrozumiałby, jak wiele ode mnie oczekuje.
Jezu, mam nadzieję, że spotka go w życiu coś okropnego. Nigdy nikomu nie życzyłam źle, nawet Trevorowi po tym, jak mnie zostawił dla pieniędzy, ale jeżeli chodzi o Haleskina? Chciałabym, aby cierpiał. Chciałabym , aby poczuł podobne upokorzenie, aby był bezsilny.
Gdy opuszczam na dół ręce, odsłaniając się przed dwoma zwyrodnialcami, myślę o Krisie. Przypominam sobie nasz wspólnie spędzony czas.
Pierwszy błysk flesza...
Kris siadający przy mnie, gdy byliśmy na weselu Allison i Antona. I ta jego naburmuszona mina.
Drugi błysk...
Kris obejmujący mnie w motelu, gdy przybył do Vegas, aby mi pomóc.
Kolejny błysk...
Kris trzymający mnie za rękę, gdy jedziemy samochodem.
Następny błysk.
Kris nad jeziorem. Kris w stroju kowboja. Kris wyznający mi miłość. Kris i Frank podczas pogodzenia się w stodole. Kris uśmiechający się do mnie...
Światła lamp gasną, a ja wracam do rzeczywistości. Ponownie zasłaniam się rękoma.
Tristan podchodzi do mnie, dotyka mojego podbródka. Patrzę na niego zrezygnowana, w końcu tego właśnie chciał.
- Dostanę za ciebie sporo pieniędzy. Może nawet warto zorganizować małą aukcję. Ułożona panna z dobrego domu to rarytas. Będą się o ciebie bić, ale obiecuję , że wybiorę dla ciebie kogoś specjalnego.
***
Ubrana w szarą koszulkę, która sięga mi prawie do kolan, zostaję prowadzona długim korytarzem do drzwi, które jak się okazuje , prowadzą do piwnicy.
Tak przynajmniej myślałam. Jednak gdy jesteśmy już na dole, widzę kolejny długi korytarz, a po każdej stronie jest kilka par drzwi. Ciężkich, mosiężnych i zamykanych na zasuwę.
Matt trzyma mnie mocno przy sobie, a gdy zatrzymuje się przy przedostatnich drzwiach, prawie na niego wpadam. Otwiera wrota, a potem wpycha mnie do środka. Upadam na betonową podłogę, ale na szczęście kolana i ręce amortyzują siłę uderzenia. Najważniejsze, abym nie upadła na brzuch. Nie, gdy muszę chronić moje dziecko.
Wstaję z podłogi i wtedy widzę, że znajduję się w jakiejś małej celi z łóżkiem polowym , małą szafką nocną i umywalką po przeciwnej stronie. W kącie znajduje się także toaleta.
Zatęchłe powietrze dostaje się do moich nozdrzy i mam wrażenie, że zaraz zwymiotuję. Nie wiem, czy to za sprawą silnego stresu, czy właśnie dopadają mnie ciążowe mdłości.
Obracam się w stronę człowiek, który mnie tutaj przyprowadził. Gdy widzę, jak odpina swój pasek od spodni, ogarnia mnie kolejna fala przerażenia. Muszę mieć wszystkie emocje wypisane na twarzy, ponieważ ta bestia zaczyna się śmiać.
- Tutaj Tristan cię nie usłyszy.
- Proszę, nie...
- Ściągaj majtki.
- Błagam- mówię drżącym głosem.
- Dalej, na łóżko szmato!
- Nie, nie rób tego, błagam!
Kiedy zbliża się do mnie ogrania mnie prawdziwa rozpacz. Pojedyncze łzy zamieniają się w niepohamowany płacz. Kiedy chwyta mnie za ramiona i rzuca na łóżko, mój krzyk rozlega się po małej celi. Z pewnością i na korytarzu mnie słychać, ale nikogo tam nie było oprócz nas.
Próbuję odepchnąć go od siebie. Macham rękoma , wierzgam nogami, ale mężczyzna jest znacznie większy i silniejszy ode mnie. Mości się między moimi nogami, przygniata mnie swoim ciałem i to sprawia, że zaczyna brakować mi tchu. To nie tylko wynik jego nacisku na moją klatkę piersiową, czuję , że wpadam w panikę. Nie wiem , jak go odsunąć od siebie, jak powstrzymać.
Zbliża swoją twarz i całuje moją szyję. Niezdarnie próbuję go uderzyć głową, ale on tylko kwituje to śmiechem. Jedną dłonią krępuje moje ręce , a drugą wsuwa między nasze ciała. Jeszcze nigdy nie czułam takiego obrzydzenia do drugiej osoby.
- Co ty kurwa robisz Matt!
Obcy głos rozlegający się w celi przynosi mi niesamowitą ulgę i nadzieję na to, że ten bydlak się zatrzyma .
Mężczyzna poluźnia swój uścisk , unosi się nade mną i obraca głowę w stronę przybysza. Ja także kieruję swój wzrok na osobę, która mnie uratowała.
Poznaję faceta, to jeden z ochroniarzy Haleskina, który złapał mnie przy bramie podczas mojej próby ucieczki z tego piekła.
Jego mina jest zacięta, zdając sobie sprawę, co jego kumpel miał zamiar zrobić.
- Oszalałeś? Chcesz, aby szef się wkurwił?!
- Ta mała jest mi coś winna i zapłaci za rozcięcie mi głowy.
- Chyba nieźle cię urządziła , bo masz chyba pierdolony wstrząs mózgu! Dobrze wiesz, że ta panna jest na sprzedaż, towar ma być nieuszkodzony!
- Nic jej nie zrobię. Zostaw nas tylko na pół godziny.
- Nie, złaź z niej w tej chwili. Nie mam zamiaru oberwać tylko dlatego, że zachciało ci się ruchać.
- Zaatakowała mnie i zapłaci za to!
- Popierdoliło cię do reszty?! Złaź z niej ! Szef już szuka dla niej kupującego, jak zobaczy nowe siniaki, to cię zajebie matole!
Te słowa skutkują, bo gnój schodzi ze mnie. Naciągam koszulkę , która podwinęła się do pasa i odsuwam się do ściany. Matt schodzi z łóżka z niezadowoloną miną.
Zanim wyjdzie z pomieszczenia, obdarza mnie nienawistnym spojrzeniem. Jednak nic już nie mówi. Drzwi zamykają się za porywaczami, a ja zostaję sama.
Serce bije jak szalone. Mój oddech jest przyspieszony, a ręce drżą.
Ile sił potrzeba, aby to przetrwać?
- Jesteś ?
Czy ja mam omamy, czy słyszę kobiecy głos? Próbuję uspokoić ciężki oddech i wsłuchuję się w pustą przestrzeń.
- Na dole.
Nie zdawało mi się. Słyszę czyiś głos!
Ale...na dole? Co jest do cholery?
Schodzę z łóżka polowego na metalowym stelażu, po czym klękam i zaglądam pod nie. Nic nie widzę oprócz kurzu. Jednak kogoś słyszałam.
Wstaję, chwytam za ramę i zaczynam odsuwać. Pisk rozbrzmiewa po celi i odruchowo patrzę na mosiężne drzwi. Czekam kilka sekund na reakcję tych bydlaków. A może nie ma już nikogo na wrotami ? Oby to była prawda.
Postanawiam wrócić do zadania. Odsuwam łóżko na tyle, aby zajrzeć, co się za nim kryje. Odsuwam pajęczynę ręką i wtedy ukazuje się moim oczom małe okienko wentylacyjne na samym dole ściany. Nie ma innej możliwości, ktoś jest w sąsiedniej celi. Jeszcze trochę odsuwam mebel, tak abym mogła usiąść przy okienku. Nachylam się , aby spojrzeć przez kratkę, ale widok jest bardzo słaby.
Jednak dostrzegam jakiś ruch.
W końcu kobieta, która do mnie mówiła, zatrzymuje się i widzę jej usta i ciemne kosmyki włosów.
- Słyszałam krzyk- mówi tym razem ciszej.
- Od jak dawana tutaj jesteś?
- Kilka tygodni temu odnalazł mnie. Zabić Susan i mnie schwytać, ona mi pomagać.
Jej akcent jest toporny, ale na szczęście mogę ją zrozumieć.
- Posłuchaj, ktoś już mnie szuka, pomoże nam, uwolnimy się od tego szaleńca.
- Nie, on diabeł. On znajdzie zawsze. Moje dziecko sprzedać i mnie potem też.
- Dziecko? Jest z tobą dziecko? - pytam przerażona taką możliwością. Nie wyobrażam sobie, aby niewinne i bezbronne dziecko przebywało w takich warunkach.
- Ja urodzę i sprzeda.
Jej głos się załamuje, a potem słyszę płacz. Dziewczyna jest w ciąży. Tak, jak ja. I Tristan zamierza sprzedać dziecko.
Boże , on zrobi to samo z moim dzieciątkiem...
***
Nie wiem, ile godzin tak siedzę na łóżku z podwiniętymi nogami . Totalnie straciłam rachubę czasu. Czy nadal jest noc? Czy może nastał już nowy dzień?
Cały czas myślę o tym, co powiedziała ta biedna dziewczyna za ścianą. Haleskin nie ma pojęcia, że ja także noszę pod sercem nowe życie.
Nowe życie, które z pewnością także nie zawaha się przehandlować . Dla niego wszystko jest interesem, to już wiem.
Jeśli powiem mu , że jestem w ciąży , jest szansa, że wycofa mnie ze sprzedaży i poczeka na poród.
Boże! Jak to brzmi! Wycofa ze sprzedaży!
Ale taka jest prawda, tak tylko można nazwać moją aktualną sytuację. I co dalej? Osiem miesięcy będzie mnie przetrzymywać w tej celi? Czy może mnie gdzieś przeniesie? Potem urodzę i odda moje dziecko w ręce obcych mi ludzi? A jak będą zwyrodnialcami jak on? Jeśli moje dziecko będzie skazane na piekło?
Sama myśl o jego cierpieniu sprawia mi wręcz fizyczny ból. Nie mogę dopuścić do tego, aby zabrano mi moje maleństwo.
Ale jestem na początku ciąży. A co jeśli przyprowadzi lekarza i moje dziecko zostanie usunięte? Tristan chce zemścić się na mnie i wątpię , by chciał czekać z tym aż do porodu, przez tyle miesięcy.
Nie mogę powiedzieć, licząc , że zdobędę trochę czasu dla Colettiego. To zbyt ryzykowne. Haleskin nie może dowiedzieć się, że jestem w ciąży.
Mężczyzna , który przerwał próbę gwałtu przez Matta, powiedział, że szef już szuka dla mnie klienta.
Z pewnością moja sprawa stała się dla niego priorytetem. Może chce się mnie szybko pozbyć, bo jednak martwi się włoską mafią? A może to policji się obawia? Może coś się święci, a ja nie mam o niczym pojęcia. Tak czy inaczej, muszę mieć nadzieję. Dla siebie i dla dziecka.
Nawet jeśli przyjdzie mi stanąć przed nieznajomym, który mnie kupi dla swoich chorych fantazji seksualnych, będę silna. To może być szansa na ucieczkę. Przecież jego rezydencja nie jest burdelem, tylko przetrzymuje tutaj porwane, a potem je sprzedaje.
Także pojawienie się klienta, sprawi, że opuszczę mury tego przybytku. Może będzie to starszy mężczyzna i w jakimś momencie uda mi się wymknąć spod jego obleśnych łap? To jedyna szansa na to, abym nas uratowała .
Umieszczam dłoń na brzuchu i ponownie moje myśli skupiają się na Krisie.
Dziecko to jedyne co pozostało mi po miłości mojego życia. I wspomnienia, wspaniałe i bezcenne wspomnienia.
***
Kris
Od dwóch dni zamknięty w celi nie śpię i nie jem. Wszystkie moje myśli dotyczą Julii i tego, co się z nią teraz dzieje. Nigdy nie czułem się tak bezradny i wściekły zarazem.
Przerażenie sięga zenitu.
Krążę po celi z kąta w kąt, próbując rozładować nagromadzone emocje. Gdy w końcu siadam na pryczy, patrzę na swoje dłonie, które drżą. Jeśli ponownie ci popierdoleni detektywi będą mnie przesłuchiwać, nie zdołam ukryć zdenerwowania. Nie mam już na to siły.
Powiedziałbym wszystko, nawet przyjąłbym oskarżenia dotyczące postrzelenia agenta Davisa, gdyby tylko zaczęli szukać Julię.
Ale co jeśli są w zmowie z Haleskinem? Za każdym razem, kiedy ze mną rozmawiają, mam nieodparte wrażenie, że tak właśnie jest. Sprawdzają mnie, czekają, aż padnie nazwisko tego pojeba , a potem dadzą mu znać i on usunie wszystkie dowody swojej zbrodni. A to oznacza jedno, zabije ją i pozbędzie się ciała. Jestem w pułapce, w pierdolonej pułapce!
- Masz widzenie.
Patrzę na policjanta, który otwiera moją celę.
- Jakie widzenie?- pytam zaskoczony.
- Dalej Mitchell, wyłaź, prawnik na ciebie czeka.
Prawnik? Czy to możliwe, że Coletti już przybył? Czy może załatwili mi prawnika z urzędu, który także jest umoczony w tym bagnie? Jeśli tak, to przysięgam, że kogoś dzisiaj zabiję!
Zanim wyjdę z celi, odwracam się plecami do policjanta , który po chwili zakuwa mnie w kajdanki. Wychodzimy z oddziału dla aresztowanych i ruszamy w stronę gabinetu, którego już dobrze poznałem podczas przesłuchań.
W środku nikogo nie ma. Glina rozkuwa mnie, a następnie nakazuje usiąść i wyciągnąć ręce do przodu. Znam całą procedurę, to nie pierwszy raz , gdy jestem aresztowany. Ale tym razem robię to wszystko prawie z uśmiechem na twarzy. W końcu coś nowego niż tylko te gnoje z dochodzeniówki.
Glina opuszcza pokój przesłuchań i po kilku minutach, do środka wchodzi prawnik.
Czuję tak niesamowitą ulgę, gdy widzę znajomą twarz. Gdybym mógł, to wstałbym z tego lichego krzesełka i uściskał mecenasa Stevensona, który pracuje od lat dla Colettiego. Nie raz wyciągał mnie i innych chłopaków z opresji.
- Panie Mitchell.
- Nawet nie ma pan pojęcia, jak się cieszę.
Prawnik kładzie swoją aktówkę na stolik, a potem siada naprzeciwko mnie. Jak dziecko patrzę na niego z wyczekiwaniem na wspaniałe wieści. Jednak jego mina jest nietęga, a to nie wróży nic dobrego.
- Słyszałem, że nie chce pan współpracować.
- Mecenasie to nie takie proste. Czy on przybył?
Prawnik wie, o kogo pytam, ale ucieka wzrokiem. W końcu skupia się na lustrze weneckim. Ja także tam patrzę i zdaję sobie sprawę, że mogą nas obserwować. Jak do chuja mam mu przekazać wiadomość dla Asy?!
- Pańscy koledzy także nie współpracują. Zatrudnił mnie pan Asa Coletti i oczywiście zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby was z tego wyciągnąć. Na wstępie złożę skargę na tutejsze organy ścigania za uniemożliwienie panu kontaktu z obrońcą.
Jeszcze przez chwilę tłumaczy mi jakie przepisy zostały złamane, ale dla mnie to ciemna magia. Czekam na jakikolwiek znak, że Asa działa. Nie wierzę w to, że wysłał prawnika i nie poinstruował go, co ma zrobić, gdy już się do mnie dostanie.
I wtedy pokazuje mi kolejny papier, który przedstawia mi jakieś zeznania. Wskazuje długopisem, tłumacząc dalej o przepisach. Jeszcze chwilę i nie wytrzymam. Zaraz powiem mu, że Asa ma wkroczyć do Tristana!
Stevenson widzi moje wzburzenie, ale cały czas stuka w papier, który mi podsunął. Wtedy patrzę na słowa, które wskazuje...
"działalność przestępcza"
Słowa wyrwane z kontekstu, ale wszystko staje się dla mnie jasne. Coletti już działa. Dzięki Bogu!
***
Julia
Huk otwieranych drzwi wybudza mnie z lekkiego snu. Zmęczenie zwyciężyło, udało mi się na chwilę przysnąć, a może trwało to dłużej niż sądziłam? Nie ma tutaj zegarka, nie mam pojęcia, jak długo tutaj tkwię. Poczucie czasu się rozmywa w celi bez okna.
W progu staje Haleskin. Wchodzi do środka leniwym krokiem. Patrzy na mnie z delikatnym uśmiechem, po czym siada na skraju łóżka.
Jak najdalej odsuwam się od niego, co go ewidentnie bawi. Ile dziewczyn straszyłeś swoim zachowaniem psycholu?
- Nasz wspólny czas się kończy skarbie. Znalazłem dla ciebie idealnego pana.
Gdybym miała opisać, co teraz czuję, każde stwierdzenie byłoby za słabe. Niewyobrażalna groza, obrzydzenie, niepohamowana nienawiść, wściekłość na niesprawiedliwość, która mnie spotyka.
Wszystko przez niego. Człowieka, który w obliczu tak paskudnego zachowania, potrafi uśmiechać się z czułością. Musi mieć jakieś zaburzenia. A jeśli robi to tylko dla zarobku i rozrywki, jest po prostu potworem. Nie ma sumienia ani serca.
- Wybrałem dla ciebie kogoś nowego, ale sądząc po jego profesji, wątpię, by był delikatny dla swojego zwierzaczka.
Czy on nazwał mnie zwierzaczkiem? Tym są dla niego kobiety?
- Gdy cię zobaczył na zdjęciu, od razu cię wybrał. Aż mu oczy zabłysły i coś czuję, że czekają cię ciężkie czasy blondyneczko. Ten mężczyzna z pewnością cię utemperuje. Dla własnego dobra nie walcz z nim, albo skończysz sześć metrów pod ziemią.
Haleskin wstaje, poprawia krawat i rusza w stronę wyjścia.
- Za chwilę ktoś przyniesie ci strój na przebranie. Za kilka godzin dokonamy transakcji.
Wychodzi z celi i zamyka za sobą drzwi.
Boże, to nie może dziać się naprawdę! Miałam nadzieję, że Coletti wkroczy i zrobi porządek z Haleskinem, a okazuje się, że już niedługo opuszczę ten dom w towarzystwie kolejnego zwyrodnialca! A jeśli nie uda mi się uciec na własną rękę? A jeśli już nigdy mnie nie znajdą?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top