"Zostać sam"
Izuku
Obudziłem się w swoim pokoju, w dormitorium. Niechętnie wstałem z łóżka.
Izuku - Kolejna nie przespana noc... - mruknąłem sam do siebie. Ściągnąłem koszulkę i popsikałem się dezodorantem. Leniwie ubrałem swój mundurek szkolny. Wyszedłem z pokoju, zamykając drzwi i ruszyłem do naszej kuchni. Usiadłem przy stole z innymi i zacząłem z nimi rozmawiać, jak zawsze oraz się uśmiechałem. Po chwili dostałem śniadanie od dziewczyn. Podziękowałem i zacząłem jeść. Umyłem po sobie naczynia, założyłem plecak na plecy i ruszyłem sam do szkoły. Zmieniłem buty, wszedłem do klasy i usiadłem w swojej ławce. Lekcje były cholernie nudne. Ostatnią mieliśmy godzinę wychowawczą, na której Sensei Aizawa mówił nam o biwaku. Jak zwykle mieliśmy się wykazać, by pojechać. Minęło kilka dni, w których ciężko pracowaliśmy. Uczyliśmy się i ćwiczyliśmy ciężej, jak wtedy, gdy jechaliśmy na obóz, który nie wyszedł, przez atak ze strony Ligii Złoczyńców. Gdy przyszedł dzień przed wyjazdem, mieliśmy mały sprawdzian pisemny, który wszyscy zdali z uśmiechem. Przyszedł czas na egzamin sprawnościowy, gdzie mniej niż połowa klasy zdała. Był cholernie ciężki. Ale ostatecznie wszyscy dostali pozwolenie, by pojechać. Tylko ci, którzy nie zdali będą ciężej ćwiczyć. Wróciliśmy wszyscy zmęczeni do dormitorium. Zjadłem kolację, wziąłem szybki prysznic i poszedłem spać. Jutro szybciej wstanę i się spakuje. Zrobiłem tak jak mówiłem. Wstałem godzinę wcześniej. Szybko się ogarnąłem i spakowałem. Potem ruszyłem zjeść śniadanie. Szybko zjadłem i ruszyłem z przyjaciółmi, z walizkami do szkoły. Przybyliśmy na umówione miejsce i czekaliśmy, aż Aizawa uzgodni coś z kierowcą. Coś do nas zaczął mówić, po czym spakowaliśmy swoje walizki. Wszyscy szybko weszli do autobusu. Wszedłem do niego, prawie jako ostatni. Usiadłem na samym tyle, w wolnych miejscach. Po chwili koło mnie usiadł, nie kto inny jak sam Katsuki Bakugo, do którego czuje coś, znacznie więcej niż samą przyjaźń. Zaczęliśmy się przyjaźnić, od kąt dowiedział się o mojej zdolności i All Mightcie, że jestem jego następcą. Przez około trzy tygodnie starałem się unikać chłopaka, jak najbardziej to było możliwe. W tedy, gdy zorientowałem się, że coś do niego czuję, nie chciałem nawet go widzieć. Przy nim nie mogę się opanować, ani bicie mojego serca, ani oddechu...
Katsuki - Hallo, Deku. Żyjesz? - zaczął wymachiwać ręką, przed moją twarzą.
Izuku - Aaa, tak. Emmm... Co? - zacząłem się nerwowo rozglądać, wyrwany z zamyśleń, również patrząc na chłopaka.
Katsuki - Pytałem się, z kim będziesz w namiocie. - odparł lekko zirytowany.
Izuku - A, jak na razie z nikim... - powiedziałem trochę cicho.
Katsuki - Chcesz być ze mną? - spojrzałem na niego zdziwiony.
Izuku - A-ale, że... Mieć z tobą namiot? - zapytałem niepewnie.
Katsuki - No tak. - prychnął.
Izuku - Ahaha... - zacząłem śmiać się nerwowo i drapać po karku - Jasne, z przyjemnością. - powiedziałem dalej nerwowo się śmiejąc.
Chłopak obrócił głowę, patrząc się wprost siebie. Chwilę patrzyłem się na niego, potem również obróciłem głowę, patrząc przez okno. Po chwili nieświadomie zasnąłem. Obudziłem się gdy dojechaliśmy na miejsce. Wysiedliśmy z autobusu i wyciągnęliśmy wszystkie bagaże. Zaczęliśmy rozkładać namioty. Myślałem, że Kacchan będzie mi kazał samemu rozkładać namiot, ale on mi pomógł, do tego wcale się nie wydzierał. Schowaliśmy do namiotów swoje rzeczy i rozpaliliśmy ognisko, siadając w kółku. Zaczęliśmy piec kiełbaski lub pianki, przy tym rozmawiając i się śmiejąc. Dość długo tak siedzieliśmy, ale parę osób ruszało już spać, więc wszyscy postanowiliśmy już się położyć. Posprzątaliśmy wszystko i schowaliśmy, zgasiliśmy ogień i weszliśmy do swoich namiotów. Przebrałem się w stare ciuchy, w których śpię i wszedłem do swojego śpiwora. Nie mogłem zasnąć przez jakąś godzinę, więc wpatrywałem się w śpiącego Kacchana. Obudziłem się słysząc, jak inni rozmawiają na polu. Wyszedłem ze śpiwora, ubrałem grubą bluzę i wyszedłem do nich.
- Dzień dobry... - przywitałem się, z tymi którzy już nie spali, przecierając oczy.
Przywitali się ze mną i ruszyłem wziąć coś do jedzenia. Usiadłem na wolnym miejscu zaczynając jeść. Po chwili wszyscy wstali, od razu biorąc jedzenie i jedząc. Gdy wszyscy zjedli, Aizawa zaczął nas wyganiać do lasu na trening. Przebraliśmy się w nasze stroje i ruszyliśmy walczyć. Walka była najdziwniejsza. Gdy biegliśmy po lesie przed siebie, czuliśmy się tak, jakbyśmy wracali w to samo miejsce. Postanowiliśmy się rozdzielić w grupach, po trzy osoby. Byłem ze swoimi przyjaciółmi Uraraką i Iidą. Ruszyliśmy w jedną ze stron idąc szybko, ale ostrożnie. Po paru minutach wszyscy spotkaliśmy się w tym samym miejscu. Rozejrzałem się i brakowało trzech osób: Denki, Aoyama i Momo. Ruszyliśmy w stronę, w którą oni poszli. Po chwili dotarliśmy na miejsce, od razu atakując drewniane potwory. Było ich od groma. Musieliśmy osłaniać się nawzajem, by nikt nie został przez nie schwytany. Po paru godzinach, zaczęliśmy wracać do obozu. Przywitaliśmy się z dwoma bohaterami, do których należały te moce. Jedna polegała na tym, byśmy się zgubili w lesie, a druga była władaniem drewnem? Dość specyficzna, ale fajna. Wszyscy rzucili się na wodę, wraz ze mną i usiedliśmy przy ognisku. Tak wyglądał nasz tydzień. W każdym dniu było inni bohaterowie, z innymi mocami czy zdolnościami. W ostatnim dniu mieliśmy odpoczynek i mogliśmy se robić co tylko chcemy. To było dość dziwne, ze strony wychowawcy, ale nikt na to nie narzekał, tylko się cieszyliśmy. Ale było jakieś "ale" i Aizawa zabrał ze sobą na ostry trening, tych którzy nie zdali. Reszta została w obozie i zrobiliśmy se małą imprezę. Włączyli głośno muzykę, siedzieliśmy przy ognisku i piliśmy jakieś alkohole. Po jakiś trzech godzinach, znudziło mi się i poszedłem się przejść. Szedłem wzdłuż jakiejś rzeki. Po chwili dotarłem do ogromnego wodospadu, a trawa była dość wysoka, jak na łące. Podszedłem do wody. Ściągnąłem buty, skarpetki i podwinąłem spodnie, zamaczając nogi w wodzie. Po paru minutach, ktoś do mnie dołączył. Ktoś szedł w moją stronę, idąc tą samą drogą, co ja szedłem. Zacząłem się przyglądać postaci, bo było ciemno, by zobaczyć kto to. Po chwili ukazał mi się Kacchan.
Izuku - Kacchan? Co tutaj robisz? - usiadł obok mnie, a ja dalej się w niego wpatrywałem.
Katsuki - Nic takiego. Chciałem sprawdzić, jak tam u ciebie. - powiedział też we mnie się wpatrując.
Izuku - K-kacchan... Mogę coś zrobić? Ale obiecaj, że mnie za to nie zabijesz. - powiedziałem mając niewidoczne rumieńce. Teraz to się cieszę, że jest ciemno.
Katsuki - Skoro musisz, to ta. - patrzył mi się w twarz mimo, że ledwo co ją widział.
Złapałem go za policzki, przyciągając do siebie, a następnie całując jego usta. Wepchałem swój język w jego usta, penetrując chłopaka podniebienie. O dziwo chłopak oddał pocałunek przyciągając mnie do siebie. Po chwili zabrał ręce i się odsunął.
Izuku - Kacchan... Kocham cię! - zamknąłem mocno oczy mając ogromne rumieńce, które były już widoczne.
Katsuki - Ja ciebie też, Deku, ale nie mówmy o tym nikomu... - położył rękę na mojej głowie czochrając ją.
Otworzyłem oczy delikatnie się uśmiechając, czując ulgę na sercu. Rumieńce nie zeszły z moich policzków. Wtuliłem się w rękę, która cały czas była na mojej głowie. Po chwili chłopak zabrał ją i wstał.
Katsuki - Chodźmy już do nich. - chłopak czekał na mnie.
Szybko wyjąłem nogi z wody, otrzepując je i szybko ubierając. Razem wróciliśmy do nich. Dalej trochę imprezowaliśmy, a potem poszedłem spać. Obudziłem się dość wcześnie. Wyszedłem z namiotu zauważając, że Todoroki również nie śpi. Zacząłem rozmawiać z chłopakiem. Po jakiejś godzinie, obudził się Katsuki, który nagle się wkurwił. Złapał mnie mocno za nadgarstek i zaciągnął gdzieś z dala od obozowiska.
Izuku - Kacchan o co ci chodzi?! - próbowałem się szarpać i wyrwać, ale ten mocniej mnie trzymał, tak że nadgarstek zaczął mnie boleć.
Katsuki - Dlaczego z nim rozmawiałeś? - stanął puszczając moją rękę, z wielkim wkurwem patrząc na mnie.
Izuku - To już nie mogę rozmawiać z chłopakami? - powiedziałem wkurzony na jego reakcję.
Katsuki - Nie z nim. - powiedział bardziej się wkurwiając.
Izuku - Ale to mój przyjaciel! - ten złapał mnie za ramiona.
Katsuki - To chcesz być ze mną, czy nie?! - zgniatał moje ramiona, tak że ledwo co stałem.
Izuku - N-no chce... - powiedziałem spuszczając głowę.
Ten złapał mnie za brodę podnosząc moją głowę, a następnie wbił się w moje usta. Niechętnie oddałem pocałunek, ale ten strasznie zachłannie to robił, aż wszystko co tylko dotykał zaczynało mnie boleć. Powoli zacząłem żałować, że zacząłem z nim chodzić... Po chwili znudziło mi się i ruszył beze mnie do obozu. Chwilę czekałem, aż on se pójdzie i również wróciłem powoli do obozu, po drodze uspokajając się. Zaczęliśmy się, wszyscy powoli zbierać. Spakowaliśmy się i włożyliśmy bagaże do autobusu. Usiadłem na wolnym miejscu. Widziałem jak Kacchan siada w wolnych miejscach, a koło niego usiadł Kirishima, do którego zaczął się tulić. Co to kurwa ma znaczyć?! Mi zabrania rozmawiać z Shoto, a sam se pozwala na wszystko! Strasznie się wkurwiłem, ale gdy usiadł obok mnie wspomniany mieszaniec, od razu mi przeszło zaczynając z nim rozmawiać. Po paru godzinach dotarliśmy do szkoły. Wyszliśmy z autobusu zabierając nasze rzeczy i ruszyliśmy do dormitorium. Wszedłem do swojego pokoju zaczynając się rozpakowywać. Po jakiejś godzinie skończyłem. Położyłem się na łóżku, chwilę tak leżałem, ale potem ktoś wszedł do pokoju. Robiło się ciemno na polu i pewnie wszyscy już śpią zmęczeni, więc się zdziwiłem widząc Kacchana.
Izuku - Coś się stało? - zapytałem wstając z łóżka. Chłopak podszedł do mnie łapiąc mnie mocno za rękę.
Próbowałem się wyrwać, ale ten obrócił mnie, by było mi nie wygodnie. Zaczął mnie rozpinać, na co ja zacząłem mówić by przestał, ale ten zatkał mi usta przybliżając swoje ciało do mojego. Rzucił mnie na łóżko zwisając nade mną. Wbił się w moje usta coraz mocniej je całując.
Zaczął mnie powoli rozbierać, dalej całując. Nie wiedziałem co robić... Starałem się trochę opierać, ale nic to nie dawało, i mimo wszystko, dalej się go bałem... Ale kochałem... Nie wiem jak, ale znaleźliśmy się w dość dziwnej, jak dla mnie pozycji... Bo to mój pierwszy raz.
Starałem się nie wydawać żadnego głosu. Lekko drgnąłem na sam jego dotyk, a co dopiero, gdy mnie lizał.
Katsuki - Nie zasłaniaj twarzy... Chcę cię słyszeć.~ - powiedział zabierając z moich ust ręce.
Dość szybko ściągnął z nas resztę ubrań i położył mnie do na brzuchu. Wsadził w mój tyłek dwa palce, na co trochę głośno krzyknąłem. Zaczął szybko nimi ruszać. Miałem twarz w poduszce, by nie było mnie, aż tak słychać, ale chłopak złapał za moje włosy, odchylając moją głowę, przez co było słychać mój głos. Wyjął ze mnie palce, następnie wszedł we mnie, na co głośno jeknąłem, trochę zdzierając gardło. Chłopak zatrzymał się, gdzieś tak w połowie, a następnie delikatnie się ruszał. Gdy się trochę przyzwyczaiłem, zaczął wchodzić coraz głębiej, mocniej i szybciej, na co głośniej reagował mój głos. Poczułem jak chłopak we mnie doszedł, a ja wraz z nim, ale nie przestał się we mnie ruszać, wręcz przeciwnie. Zaczął robić to coraz szybciej i mocniej. Doszliśmy tak jeszcze z trzy razy. Chłopakowi chyba się już nie chciało i wyszedł ze mnie. Położył się obok mnie, mocno przytulając do siebie.
Katsuki - Jesteś mój, pamiętaj. - przytulał mnie od tyłu i mówił mi prosto do ucha - Kocham cię...
Izuku - Ja ciebie też... - wtuliłem się w chłopaka zaczynając zasypiać.
Pierwszy miesiąc był najgorszy dla mojej dupy, ale to się zmieniło... Gdy Shoto zaczął się bardziej ze mną przyjaźnić i zaczęliśmy więcej rozmawiać, ten był coraz bardziej zazdrosny, aż zaczął mnie bić... Z każdym dniem bił coraz mocniej, a rany, czy siniaki, były coraz to bardziej widoczne. W końcu chłopak przesadził. Gdy rozmawiałem se zwyczajnie z Shoto, blondyn zaczął się na mnie wydzierać i mówić, że jestem gejem, na co się mega wkurzyłem i powiedziałem "To po co ze mną chodzisz?!". Chłopak zmarszczył bardziej brwi i zacisnął zęby. Podszedł do mnie uderzając mnie w twarz, robiąc mi siniaka na oku. Nie wytrzymałem i uciekłem ze szkoły. Chłopak nie przyszedł do mojego domu. Zabrałem wtedy, swoje kilka rzeczy z dormitorium i wróciłem do mamy. Gdy minął tydzień, a ten się nie odzywał, wróciłem do szkoły. Wszedłem do klasy, a moim oczom ukazał się Katsuki liżący się z Kirishimą, który siedział okrakiem na jego nogach. Miałem ochotę się wydrzeć na niego, zbić go, nawet zabić, ale nic nie zrobiłem, nawet tego czego on mi robił, za zwyczajne rzeczy. Rozpłakałem się i uciekłem do łazienki. Tam dość długo płakałem, starając się uspokoić. Gdy po godzinie się uspokoiłem, zauważyłem dość gruby sznurek na podłodze... Chwilę się zastanawiałem, a to co przyszło mi do głowy, sprawiało że chciałem wymiotować... Wziąłem sznur w ręce, zaczynając robić na jego końcach pentle. Ręce mi się cholernie trzęsły, przez co miałem dość trudności, z wiązaniem. Schowałem go do plecaka, następnie ruszyłem na pole, kierując się do dormitorium. Jednak po drodze zauważyłem drzewo, gdzie nikt zazwyczaj by tędy nie chodził, co najwyżej to na spacer. Oglądałem drzewo wiśni dość długo... Bardzo długo... W końcu się ruszyłem i wspiąłem na nie. Powiesiłem sznur na nim, który już zwisał. Zszedłem z drzewa, znów je oglądając, ale krótką chwilę. Myślałem jak na nie wejść, więc zacząłem se spacerować, gdzieś wokół tego drzewa. Trafiłem na, przenośny kosz na śmieci. Zacząłem go ciągnąć do tego drzewa. Ustawiłem go pod liną i wdrapałem się na kosz, ostrożnie na nim stojąc. Przywiązałem go wokół swojej szyi, lekko zaciskając i obwiązując dokładniej. Znów się rozpłakałem. Chwilę tak stałem. Spojrzałem na godzinę w telefonie.
Izuku - Haha, już po lekcjach... Naprawdę, aż tak długo mi to zajęło?... - mówiłem sam do siebie z udawanym śmiechem i w głosie mając rozpacz.
Na raz zabrałem nogi, zrzucając kosz na śmieci. Wszystkie się rozsypały, zostawiając na trawie bałagan. Machałem nogami jak poparzony i drapałem po szyi, jakbym chciał się sam uratować, ale starałem się powstrzymywać, bo nie o to mi chodzi... Coraz bardziej robiło mi się duszno, a szyja coraz to bardziej mnie bolała. Nie mogąc już łapać oddechu, zamknąłem oczy przestając się ruszać, a moje kończyny opadły w dół ziemi. Ostatni raz poczułem powiew wiatru, zapach drzewa wiśni i chwilę czułem, jak jej płatki uderzają moje ciało. Czułem jak trochę się przechylam wraz z wiatrem, potem usłyszałem kogoś, ale nie rozpoznałem kto to, bo był zbyt daleko, abym mógł rozpoznać głos, następnie już nic nie czułem, czy słyszałem. Przestałem cokolwiek czuć...
Mam nadzieję że się podobało... No... Możecie mi pisać czy się popłakaliście czy coś :P i piszcie czy zrobić z tego opowiadanie oraz dodać następną część bo jednak mam pomysł na to XD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top