#3

Przyjemny sen przerwało Sasuke wtargnięcie poddenerwowanej Temari, która zapaliwszy światło, zaczęła go szarpać. Wypowiadane ze łzami słowa, odbijające się w jego głowie jak kowadło, w ogóle nie miały sensu. Brunet podniósł się z Sakury zły za szybką pobudkę, ale widząc zawilgoconą twarz przyjaciółki, otrzeźwiał. Odsunął się od Haruno, która także się zbudziła pod wpływem hałasu. W pierwszej chwili zakryła się po szyję z rumianymi policzkami, jednak widząc łzy Temari i poważnego Sasuke, wystraszyła się. Blondynka opuściła pomieszczenie, a zielonooka przekręciwszy się na bok, obserwowała ubierającego się mężczyznę.

-Co się stało?

-Gaara nie wrócił z patrolu.

Haruno należała do osób panikujących, których strach obezwładniał podczas każdej stresującej sytuacji, teraz jednak nijak zareagowała na tą wieść. Nie wiedziała czym to było spowodowane, ale nie przejęła się tym. W głębi duszy uważała, że Gaarze nic nie było, a tylko Temari siała panikę.

~Jeśli jednak coś mu się stało... to będę się za to gnębić później.

Póki co, nie widziała sensu w martwieniu się, gdy nie było nic wiadome.

Sasuke wyszedł z pokoju i udał się do kuchni, gdzie zniknęła blondynka. W pomieszczeniu byli także Shikamaru i jego brat.

-Nie ma go. Zawsze wracał. Z każdej misji, z każdego patrolu... jemu na pewno coś się stało! - Sasuke nie chciał ganić Temari za jej ataki paniki, ale były one taką rzadkością, że wybaczył jej chwilę słabości.

-Kiedy poszedł na patrol?

-O zachodzie słońca. Na wschód, pod budynek apteki.

-Rozumiem. - Chwycił w dłoń kanapkę, którą ktoś położył na stole. - Zaraz idę go szukać.

-Sam? - Do głosu doszedł Itachi, czując niepokój związany z wyjściem brata. Nie wiedział skąd się on wziął, ale podejrzewał, że to tajemnicze „zniknięcie" Gaary tak podziałało.

-Z Sakurą.

-Nie uważasz... - zaczął się jąkając. Jakoś nie podobało mu się to, że chciał wyjść akurat z najsłabszą osobą w rodzinie.

-Idziemy szukać Gaary, a nie na wyrzynkę.

Złapał w dłoń drugą kanapkę i ruszył w stronę pokoju, chcąc ściągnąć z łóżka Sakurę, gdy ta wyszła już ubrana. Zdziwił się, gdyż rankiem Sakura wolała wylegiwać się w ciepłym łóżku.

-Nie uważasz, że Temcia trochę przesadza? Znaczy rozumiem jej strach o brata, ale... - Nie wiedziała jak wyrazić swoje myśli, zwłaszcza gdy zatrzymała się naprzeciw Sasuke, który stojąc schodek niżej, znajdował się na równi z nią. - Ty też potrafiłeś wracać dużo później niż powinieneś. Ile razy Itachi i Konan zostawali gdzieś na noc. - Nie wiedząc co zrobić z dłońmi, splotła je przed sobą.

-Oni akurat zostawali, by skorzystać z chwili samotności. - Brunet poruszył brwiami, podpowiadając jej cel ich wyjść.

-Rozumiem, ale nikt z tego powodu nie siał paniki.

-Wiem, ale... Gaara jest inny. To, że nie wrócił dziś z patrolu, graniczyło z twoim pojawieniem się. Nikt tego nie przeczuwa... - zwiesił się, gdy uświadomił sobie, że Naruto coś czuł. Skłamałby więc, jeśliby to powiedział. Zamiast tego skończył inaczej. - Nikt nie pomyślałby nawet, że ktoś się pojawi. A potem zjawiłaś się ty.

Złapał w palce jej podbródek i na ustach złożył soczysty pocałunek.

-Idź załóż coś cieplejszego i chodź do kuchni. Wychodzimy szukać, Gaary.

-A gdy wrócimy pójdziesz się wykąpać - zawyrokowała, na co zdziwiony Sasuke powąchał swoją koszulkę.

-Nie śmierdzi.

-Twoja koszulka nie. Ty już owszem.

#

-To na pewno tutaj? - zapytała zielonooka, biorąc w dłoń kamyk, który leżał pod jej nogami. Nie była przekonana, że w tym miejscu przebywał chłopak.

-To jest budynek, w którym najczęściej przebywał. To tutaj też znaleźliśmy jego i Temari.

Sakura posłała zdziwione spojrzenie mężczyźnie.

-Byłem wtedy na wyjściu z Naruto.

Dziewiętnastoletni Sasuke ścigał się z blondwłosym przyjacielem. Codziennie robili takie zawody, by przekonać się, który z nich był szybszy. Najczęściej pierwszy na mecie był Sasuke. Zdarzało się jednak, że prześcigał go Naruto, z czego brunet zadowolony nie był.

-Znowu to samo... - wysapał niebieskooki, łapiąc się pod boki. Posłał przyjacielowi zezłoszczone spojrzenie, po czym wybuchnął śmiechem.

-Po prostu jesteś słabszy - wymamrotał z lekką kpiną. Nastolatek już chciał coś powiedzieć, ale ujrzał za brunetem falę zombie, kroczących w ich kierunku.

-Sasuke...

-Spadamy, idioto.

Dwójka wbiegła do pierwszego lepszego budynku, który znajdował się najbliżej nich. Zabarykadowali drzwi, a w drugiej kolejności chcieli udać się do sąsiadującego pomieszczenia. Naruto nacisnął klamkę i naparł na drewno, które w żadnym wypadku nie chciało ustąpić. Zderzywszy się z nimi, zaczął się szarpać, ale te ani drgnęły. Trochę spanikował, ale znajdujący się z nim przyjaciel, miał więcej opanowania i po krótkiej kalkulacji, doszedł do wniosku, że należałoby szybko znaleźć inne wyjście.

Sasuke rozejrzał się uważnie po całym pomieszczeniu, a Naruto w tym czasie chodził nerwowo i przeklinał pod nosem. Jego ciało objął strach i był nawet gotowy wyjść tymi drzwiami, którymi przyszli, byle tylko nie zatrzasnąć się w tymże pomieszczeniu. Wczoraj miał tak dobre samopoczucie, a dzisiaj miał zginąć. No nie pozwoli na to!

-Naruto. - Chęć rozwalenia zapory, którą samą zrobili, przerwał Sasuke, pokazując drugie przejście. Blondyn z błogim uśmiechem skierował się do niego, czując jakby mu zdjęto dwadzieścia kilo z barków. Jednak tak szybko jak nadeszła ulga, tak szybko ciśnienie mu skoczyło. Kolejny pokój okazał się bowiem składzikiem na różnego rodzaju pierdoły. Naruto zaczął jęczeć zdenerwowany, ale opanowany Sasuke dokładnie przyjrzał się pomieszczeniu. W jednej ścianie było okno, które wychodziło w zaułku. Brunet szybko otworzył je i wyszedł na zewnątrz, i nie czekając na przyjaciela, zaczął szukać kolejnych drzwi. Takowych jednak nie było, ale za to było uchylone jedno okno. Nim zdążył zajrzeć do środka, poczuł za sobą blondyna, który stanąwszy do niego plecami, chronił jego tyły.

-Tędy... - mruknął i wskazał na otwarte okno. Znaleźli się w nim bardzo cicho. Sasuke, jako ten przezorny, prześledził wzrokiem całe pomieszczenie, w którym o dziwo znaleźli ślady czyjejś bytności. Sasuke skierował się w stronę drutów, które co rusz blokowały drogę. Brunet dobrze wiedział, że tak chronili się koczujący ludzie. Nawet jeśli metal nie był w stanie zatrzymać zombie, to chociaż go spowolnił i obudził człowieka.

-Stać. - Obaj usłyszeli, a dopiero po chwili zorientowali się, kto skierował do nich te słowa.

Na podłodze, za stertą stołów i biurek, półleżał czerwonowłosy chłopak. Był wątły, wychudzony i zmizerniały. Dłonie, w których trzymał broń, telepała się ukazując, jak bardzo chłopak był przestraszony.

-C-Co tu r-robicie? - zapytał, celując w nich.

-Hej. Schroniliśmy się tutaj przed zombie. Weszliśmy do pomieszczenia obok, ale nie było stamtąd wyjścia - wyjaśnił Naruto, a Sasuke spojrzał w kierunku owego pomieszczenia. Dojrzał drzwi zabarykadowane na cztery spusty. - Nazywam się Naruto, a to jest Sasuke.

Podczas całej gadki blondyna, Sasuke ciągle zachowywał czujność. I już zdążył się zorientować, że nie była tu ich trójka. W pomieszczeniu była jeszcze jedna, bądź dwie osoby więcej. I wcale nie siedziała schowana na chłopakiem.

-Z naszej strony nic ci nie grozi...

Kątem oka, w szybie, Sasuke spostrzegł odbicie sylwetki, która cicho i powoli zbliżała się do nich. Gdy broń osoby miała dotknąć jego pleców, brunet obrócił się wytrącając narzędzie i unieruchamiając postać.

-Cholera... - warknęła blondwłosa kobieta, czując narastający gniew.

-A teraz spokojnie.

-Sasuke! - krzyknął Naruto, zły na postawę przyjaciela. On chciał wszystko zrobić polubownie. Chciał porozmawiać i przekonać chłopaka do siebie. Wystraszył się, gdy Sasuke zrobił gwałtowny ruch, ale serce podeszło mu pod gardło, gdy jego przyjaciel odrzucił broń.

-Puść ją! - wypiszczał wystraszony chłopak.

-Gaara!

-Spokojnie powiedziałem. Kim jesteście?

-J-Ja...

-Zamilcz, Gaara - wykrzyknęła kobieta, nie chcąc się przyznać do niczego.

-Sasuke, zostaw ją! Nie tak działamy!"

-Pamiętam, że był z nimi jeszcze jeden chłopak, ale już wtedy leżał chory. O ile mnie pamięć nie myli, to grypa go wykończyła - posłał dziewczynie spojrzenie, którego ona zrozumieć nie mogła. Coś między tęsknotą, współczuciem, a obawą...

~Tylko o co?

-Te druty nadal są na dole. O ile ktoś lub coś tego nie zniszczyło.

-Uważasz, że nikt tu nie przychodził?

-Nie należy niczego zakładać z góry - podszedł do Sakury i położył dłoń na jej policzku. Przejechał nim aż do wargi, na której zatrzymał swój wzrok. - Bo wtedy tracisz czujność. - Zbliżył się, opóźniając pocałunek. Nachylił się, by mieć łatwiejszy dostęp do Sakury, ale nie złączył ich ust. Lekko je rozchylił w oczekiwaniu na ruch kobiety. Chciał, by to ona wzięła sprawy w swoje ręce.

Sakura tymczasem stała jak zaczarowana i wpatrywała się w ciemne oczy. Ruszała wargami jakby chciała coś powiedzieć, ale jednocześnie żadne słowo nie opuściło jej ust.

Widząc jednak bezczynność Sasuke, czuła narastającą presję. Jego czujne spojrzenie świdrowało jej czaszkę, a ona doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że czekał na jej ruch. Powoli, ze zdenerwowaniem zbliżyła się do niego i połączyła ich usta. Choć właściwie tylko ich dotknęła. Bardzo delikatnie. Subtelnie. Jakby bała się tego, co robiła. Dopiero, gdy Sasuke poruszył wargami w odpowiedzi, poczuła się pewniej i postąpiła śmielej. Naparła na niego i dłońmi złapała koszulkę na jego pasie. Wyczuła mocne mięśnie, które dodatkowo spięły się. Sasuke ją pociągał. Nie licząc sytuacji, w których ją przerażał, to był ideałem.

~Silny, przystojny, inteligentny...

Sakura by mogła wymieniać bez końca, ale jej umysł już był zasnuty mgłą. Uwielbiała, gdy mężczyzna przyciskał jej ciało do swojego, gdy kładł dłoń na jej głowie, a drugą chwytał za pośladek. Euforia obejmowała jej ciało od czubka głowy, aż po same koniuszki palców.

Sasuke powoli się od niej oderwał, czego Sakura nie przyjęła zbyt dobrze. Uniosła się na palcach, by ponownie połączyć ich usta, lecz brunet nie spełnił jej niemej prośby. Kobieta, gdy zrozumiała co robiła, zarumieniła się. Czuła wstyd na myśl o tym, jak bardzo zachłanna wyszła.

-Pokaż mi - wyszeptał, owiewając ją swoim oddechem. W pierwszej chwili do kobiety nie dotarło co powiedział, w drugiej nie zrozumiała jego polecenia, a w trzeciej zarumieniła się jak piwonia.

-C-Co mam... pokazać?

Sasuke odsunął się od kobiety, nie puszczając jej jednak.

-Telekinezę. Obiecałaś mi to wczoraj.

-A-Ah... - Różowowłosa miała wrażenie, że spali się ze wstydu. Przez jej myśli przeleciało wszystko, tylko nie telekineza. Czuła się jeszcze bardziej zażenowana, gdy Sasuke nie odrywał od niej spojrzenia. W pewnym momencie ściągnął brwi, a jego wzrok nabrał drapieżności.

-Chyba, że... - Zbliżył ich do siebie tak, że nie można było szpilki wcisnąć między ich ciała. - Miałaś coś innego na myśli.

Jego nos stykał się z jej. Kobieta nawet jakby chciała, nie miała możliwości odwrócenia wzroku.

-Sasuke... - wyszeptała. Stała na palcach czekając na ruch mężczyzny, który uwielbiał widzieć ją w tym stanie. Zawstydzoną, zarumienioną, lekko podnieconą, a przede wszystkim zależną od niego. Zależną od jego ruchów, jego gestów, jego słów. - Sasuke...

-Więc? Pokażesz?

Brunet z całych sił powstrzymywał dwie rzeczy: uśmiech cisnący się na usta i przyjaciela uwierającego spodnie. Miał ochotę zatopić się w jej słodkich wargach, przyssać się do szyi, przejechać językiem po dekolcie. Ale było coś, co o wiele bardziej go kręciło. Widok rozemocjonowanej Sakury.

Która nie wiedziała co zrobić, gdzie podziać oczy, co powiedzieć.

Która była zagubiona właśnie z jego powodu.

Brunetowi ledwo udało się powstrzymać, by nie rzucić się na nią jak napalony szczeniak. Wbił się w jej wargi, spijał z nich słodycz, delektował się smakiem. Pociągnąwszy ją do siebie, podniósł i przygniótł do najbliższej ściany.

Znajdowali się w pomieszczeniu, które Sasuke skrzętnie uszczelnił. Żaden zombie nie miał prawa się tam wedrzeć. Mógł więc w spokoju delektować się bliskością z Sakurą.

Przejechał językiem po jej wardze, a na jej głośny wdech miał zamiar jeszcze bardziej przycisnąć ją do ściany, co było już niemożliwe.

Podniósł jej nogę, a Sakura oplotła obydwiema jego biodra.

Jego pocałunki były gorące, spragnione, żarliwe...

Władcze.

Oderwał się od jej ust i jak zaczarowany zjechał wargami na jej delikatną szyję. Jedną rękę wsadził pod jej bluzkę i cały czas masował. Raz plecy, raz brzuch.

Zassawszy się na jej szyi, powrócił do ust. Nie mógł tam nie wrócić, zwłaszcza, że kobieta wysapała jego imię. Poczuł jej dłonie błądzące najpierw w okolicy karku, a później w pobliżu paska od spodni.

Czuł jej mocno bijące serce i wiedział, że jego wcale nie zwalniało.

Jej słodki zapach uderzał w jego nozdrza mocniej niż zwykle i aż kręciło mu się w głowie.

Nie potrafił się skupić na czymś innym niż Sakura i to go trochę przerażało. Nigdy nie był w takiej sytuacji, a jednak wiedział jak postępować.

Odwrócił się z kobietą i klęknął. Położył się z nią na podłodze, nie odrywając ust od tego przyjemnego tańca. Czuł się jak w transie. Ona go zaczarowała. Ona go omotała.

Wystarczyło jedno jej słowo, a jego ciśnienie wzrastało.

Jedno jej słowo, by jego przyjaciel budził się do życia.

Jedno jej sapnięcie.

-Sasuke...

#

Leżąc na nagim brunecie, czuła się źle. Powinni szukać Gaary. Powinni przeczesywać teren. Powinni... Powinni...

A zamiast tego uprawiali fantastyczny seks!

~Bo do cholery był cudowny!!!

Temari pokładała nadzieję w ich misji. Liczyła właśnie na nich. Wierzyła, że odnajdą jej brata.

-Co jest?

Sakura podniosła zażenowane spojrzenie na mężczyznę, który uważnym wzrokiem śledził jej mimikę. Dla niego Sakura była dziwną istotą. Czasami potrafił zgadnąć co chodziło jej po głowie, a innym razem zaskoczony jej zachowaniem, nie wiedział co zrobić.

Tym razem było tak samo.

W dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach obstawiał, że kobieta będzie zawstydzona i nie będzie miała śmiałości podnieść na niego wzroku. Jeden procent przeznaczony był dla alter ega jasnowłosej, które będzie prosiło o więcej.

Nie miał bladego pojęcia skąd wzięło się zażenowanie. I jeszcze ta jej mina: zmarszczone brwi, zaciśnięte usta, drgające płatki nosa.

-Uważam, że...

Zacięła się absolutnie, nie wiedząc co powiedzieć.

-Żałujesz? - Sasuke starał się schować zdenerwowanie za maską obojętności. Niestety w jego wykonaniu wyglądało to tak, jakby chciał wymóc na niej pozytywną odpowiedź, która zraniłaby oboje. Kobieta przestraszyła się słysząc ostrą nutę, w tym jednym wyrazie. A już myślała, że przekroczyli pewną granicę.

-N-Nie... Skąd! - Spuściła wzrok, rumieniąc się na samo wspomnienie ostatniej godziny. - Było niesamowicie, tylko...

Uniosła się i zawstydzenie zostało zastąpione powagą.

-Powinniśmy szukać Gaary. Temari na nas liczy, a i sama czuję niepokój związany z jego zniknięciem.

Zamknęła oczy i położywszy się na brunecie, zaciągnęła jego zapachem.

Czuła się bezradna, ale bezpieczna.

-Też się martwię... W końcu Gaara jest dla mnie jak brat.

Sakura czując napływ śmiałości, uniosła się i patrząc w zaskoczone, ale i zaciekawione ciemne oczy, złożyła na wargach Sasuke delikatnego całusa.

-Chodźmy go szukać. Ostatnio tyle się działo...

-No, sporo - mruknął brunet, unosząc się z Haruno na sobie. Złapał ją w objęcia i przekręcił przodem do siebie. - Nie chcę nic zakładać, ale mam pewną teorię odnośnie Gaary.

-Tak? - zapytała ciekawa.

-Powiem ci potem. Teraz chciałbym zobaczyć na co cię stać.

Gdy tylko para stanęła ubrana i gotowa na wszystko, Sasuke usiadł na parapecie, który przesłonięty szmatą, nie doprowadzał dużej ilości światła do pokoju. Ręce założył na klatce piersiowej i z uwagą przypatrywał się małej istotce.

Sakura stanęła zdezorientowana na środku pomieszczenia i nerwowo spojrzała na Sasuke. Zacisnęła wargi, nie wiedząc od czego zacząć. Brunet skutecznie przeszkadzał jej w skupieniu się.

-Em...

-Na co czekasz?

-Więc... Nie wiem od czego zacząć i... Trochę mnie peszysz...

Odważyła się to powiedzieć, ale wzrok utkwiony miała w podłodze. Splotła dłonie przed brzuchem i nabrała powietrza w płuca.

-Pomyśl, że mnie tu nie ma - wyszeptał, nagle znajdując się za nią. Nie wiedziała nawet, kiedy podszedł do niej. Był idealnym łowcą. Idealnym przywódcą.

~Idealnym facetem.

Sakura przełknęła ślinę i spojrzała na nóż, który brunet położył przed jej stopami. Nie dotykając jej, odszedł tyłem w stronę parapetu. Nie chciał jej w żaden sposób rozpraszać, zwłaszcza, że po tym co zdarzyło się przed chwilą, czuł niesamowitą ekscytację.

~Ta dziewczyna...

Sakura chcąc zaimponować przywódcy i pokazać, że nie jest bezużyteczna, zamknęła oczy. Jej płuca wypełniły się dusznym powietrzem znajdującym się w tym pomieszczeniu, a umysł uspokoił. Jeżeli jej działania miały przynieść efekt, nie mogła być popędzana.

Jej umysł podsuwał jej obrazy unoszącego się noża i tak też się działo naprawdę. Już wiedziała jak działała jej świadomość, a kluczem do sukcesu było tempo. Nie mogła szybko unieść przedmiotu, bo ten nawet by nie drgnął. Dlatego powoli, ale sukcesywnie podnosiła nóż, który rączką do góry kierował się coraz wyżej. Na wysokości jej oczu ostrze wyrównało poziom i skierowało się w stronę bruneta.

Zdawała sobie sprawę z tego, że trening będzie ciężki i długotrwały, ale nie miała najmniejszego zamiaru się poddawać. Nie, kiedy za cel obrała zaimponowanie Sasuke. Jej myśli chcąc, nie chcąc, ciągle krążyły wokół niego.

Myślała nad tym jaki kolor lubił. Jakby zareagował na widok jej w samym ręczniku. Bardzo chciała mu się przypodobać. I tak zauważyła znaczną różnicę w jego zachowaniu i stosunku do niej, ale dla niej nadal to było za mało. Nie miała doświadczenia z mężczyznami, ale prócz samego pociągu fizycznego, chciała czegoś WIĘCEJ.

Nie wiedziała, że dla przywódcy była oczkiem w głowie. Jego świat mimowolnie kręcił się wokół niej. Z jednej strony podobało mu się to, że myślał o niej i w końcu sobie kogoś znalazł, ale z drugiej jego skupienie pozostawało wiele do życzenia.

Ciemne, uważne oczy śledziły ruch broni, która zaczęła kierować się w jego stronę. Uniósł wysoko brwi, gdy nóż zbliżył się na odległość pół metra. Już miał wyciągnąć dłoń i chwycić narzędzie, gdy coś walnęło w drzwi i nóż upadł, wbijając się w podłogę. Skupienie Sakury także było kruche, i właśnie to udowodniła.

Oboje stanęli w pozycji bojowej, ze wzrokiem utkwionym w drzwiach. Jako, że to kobieta stała bliżej, Sasuke minął ją i osłoniwszy jej drobne ciało, uderzył trzykrotnie w drzwi. Gdy odpowiedziało mu walenie i skomlenie, szybko odwrócił się do Sakury z poleceniem zabrania rzeczy. Gdy oboje pozbierali wszystko, co należało do nich, podeszli do okna.

Przywódca wyszedł pierwszy i stanąwszy na kawałku muru, zaczął kierować się w stronę rogu. Sakura wyszła zaraz za nim i uczepiona ściany, patrzyła na bruneta. Wolała nie patrzeć w dół, bojąc się wysokości. Więc, by nie spaść, postawiła na żółwie tempo.

Po kilkunastu minutach, byli oddaleni o dobre cztery budynki i dopiero wtedy Sakura mogła odetchnąć z ulgą. Nadal widok zombie, bądź ich obecność, przyprawiała ją o gęsią skórkę.

Usiadła pod ścianą, w miejscu, które zaproponował jej Sasuke. Siedząc obok siebie, Sakura czuła dreszcze podniecenia i ciężko jej było złapać oddech.

-Sasuke... - Spojrzała na niego, a gdy jego ciemne tęczówki spoczęły na kobiecie, ta spłonęła rumieńcem. - Czy mógłbyś przedstawić mi swoją teorię? Odnośnie Gaary.

-Cóż... - Zacisnął szczękę i spojrzał na przeciwległą ścianę. - Najbardziej łagodna to taka, w której Gaara po prostu odszedł. Wiesz, miał dość i w ogóle. Ale ta teoria ma się nijak, biorąc pod uwagę jego relacje z siostrą. Nie zostawiłby jej samej. - Sakura kiwnęła głową. - Druga mówi, że zginął. Przed budynkiem widziałem ślad krwi i... nie chcę wysuwać pochopnych wniosków, ale ta teoria jest prawdopodobna. Ostatnia, ta najmniej możliwa, to taka, w której ktoś go po prostu porwał. Samotna osoba mogła paść łatwym łupem.

Haruno posłała brunetowi zmartwione spojrzenie, nie wiedząc którą teorię obrać za pewną. Chciała, by ukochany na nią spojrzał, ale jego stalowy wzrok wwiercał dziurę w ścianie. Położyła więc dłoń na jego ramieniu i nachyliła się do niego.

-Co więc robimy?

#

Minęło pięć dni.

Pięć dni, podczas których Akatsuki dowiedziało się jakie moce miał Kakashi. Mężczyzna, ku własnemu zdziwieniu, potrafił świetnie kontrolować elektryczność, czym doprowadzał Sakurę do wściekłości. Kobieta trenowała i trenowała, by móc przesunąć nóż o dwadzieścia metrów, i to nie szybciej niż zwykły trucht, podczas gdy Kakashi potrafił nawet popieścić kogoś prądem.

Podczas, tych pięciu dni, zostały wysyłane nocne patrole. I to wychodziły dwie pary. Obie miały dwa cele: nadrzędny - znalezienie Gaary, podrzędny - znalezienie nowych osób.

Obie misje spalały na panewce. Nie było nic. Żadnych śladów. Żadnych poszlak. Zupełnie nic.

Sakura weszła akurat do kuchni, w której to siedzieli Kakashi i Naruto. Blondyn głośno coś opowiadał, a szarowłosy z delikatnym uśmiechem się mu przysłuchiwał.

-O cześć, Sakurciu!

-Dzień dobry - odpowiedziała, posyłając obydwóm ciepły uśmiech. To, że czuła rozgoryczenie w związku z umiejętnościami nowego członka, to nie znaczyło, że miała zamiar winić samą jego osobę. To w końcu nie jego wina, że był bardziej uzdolniony od niej samej. - Jak patrol? - zapytała, podchodząc do szafki.

-A nie wiemy jeszcze. Żadna z par nie wróciła. - Sakura podniosła głowę, zdziwiona tymi słowami.

-Myślałam, że to ty byłeś z Sasuke... - zainsynuowała. Pół dnia siedziała w pokoju Temari i na wszystkie sposoby próbowała podnieść ją na duchu, co było wręcz niemożliwe. Czyżby pomyliła się.

-Nie. Sasuke poszedł z Itachim - wzruszył ramionami na to. Też dziwiła go ta drużyna. Po co wysyłać dwóch najsilniejszych facetów w Akatsuki w jednym zespole, gdy druga w tym zestawieniu, wypadała znacznie gorzej.

-Shikamaru i Konan? - Ta para była zbyt nierealna. Może ani Itachi, ani Temari nie byli jakoś szczególnie zazdrośni, ale...

Kobieta westchnęła.

-Sakura? - Na stęknięcie, Naruto kontynuował: - Jak ci idzie trening?

-Powoli, ale do przodu - mruknęła, starając się schować rozgoryczenie.

-To super! Może kiedyś my sami wyjdziemy na patrol.

-Chyba śnisz, głąbie - warknął Sasuke z cwanym uśmiechem. Swym nagłym pojawieniem się, wystraszył kobietę, która pisnęła zaskoczona, a później posłała chłopakowi zrezygnowane spojrzenie. - Mamy kogoś. - Po tych słowach, podszedł do Sakury, którą pocałował w policzek i ukradł jej posiłek.

-Kogo? - krzyknęli jednocześnie Naruto i Sakura. Teraz wszystko zeszło na dalszy plan, włącznie z jedzeniem.

-Zobaczycie ją w salonie.

-Ją? - Niepewny szept Sakury dotarł tylko do bruneta, który już siedział przy stole. Reszta towarzystwa udała się do pomieszczenia obok, gdzie przesiadywała nowa członkini Akatsuki.

Sakura zgryzła wargi, czując nieprzyjemne mrowienie roznoszące się od mostka w dół. Nie wiedziała skąd, ale nagle wyczuła w kobiecie konkurencję. Mimo iż jej nie widziała, nie znała, ani nawet nie słyszała o niej. To uczucie tak nagle się pojawiło, że sama nie rozumiała skąd ta reakcja. Zwłaszcza, że brunet nie dał jej w ogóle powodów do tego. Był taki jak zawsze, z czym jeszcze dogryzł Naruto, żeby trzymał się od niej z daleka.

-Co jest? - zapytał ciekawy jej miny. Stała ze zmarszczonymi brwiami i dłońmi pod piersiami, jakby nie wiedziała co zrobić. Przypominała siebie sprzed tygodni.

-C-Co? N-Nie, nic - mruknęła i podeszła do chłopaka. Położyła dłoń na jego głowie i poczochrała włosy. Brunet odchylił się znad miski i podniósł na nią drapieżny wzrok. Wyglądał jakby miał ją zaraz upolować. Szybko złapał ją za biodro i posadził sobie na kolanach.

-Skąd ta mina?

-Yh... Nie wiem. - Zgarbiła się, przytulając jednocześnie do męskiego ciała. - Ciężko było? - Chciała oderwać myśli od zazdrości, którą poczuła pierwszy raz i chyba się jej udało. Bo jedno negatywne uczucie ustąpiło kolejnemu. Strachowi.

-Cholernie - mruknął, jednocześnie jedząc posiłek. Nie przeszkadzało mu ciało ukochanej, które oddalało go od stołu. - Już dawno nie było tak źle. Ledwo się udało.

Kobieta przytuliła się z całych sił do mężczyzny, próbując powstrzymać biegnące serce. Nie trwała w tej pozycji jednak zbyt długo, bo szorstka dłoń podniosła jej brodę.

-A teraz: aaaa... - Zarumieniła się na widok jego ciepłego spojrzenia i łyżeczki z jajecznicą. Posłusznie otworzyła buzię, nie mogąc mu odmówić.

Zaczerwieniona po koniuszki uszu patrzyła jak mężczyzna odkłada sztućce i z uwagą, kciukiem ściera jej okruszki z wargi.

Ułożył wargi w prawie niewidzialny uśmiech, gdy nabrała głębszego oddechu. Powoli, z ociąganiem nachylił się do jej twarzy i złożył subtelny pocałunek na jej policzku.

Niestety tą intymną chwilę przerwało gwałtowne wtargnięcie blondyna. Sasuke warknął pod nosem, a Sakura nabrała powietrza mocno zawstydzona. Nadal nie mogła do końca przemóc tej nieśmiałości, względem chłopaka. Zwłaszcza przy innych.

-Sakurcia!

Kobieta wychyliła się znad ramienia, by zerknąć na - jak podejrzewała - towarzyszkę blondyna. I nie zawiodła się.

Mało nie umarła na widok długich, prostych włosów, białej cery, nieśmiałego uśmiechu i...

~Ogromnych piersi.

Kobieta nagle zmalała o kilka centymetrów i spuściła zrezygnowany wzrok.

Nowo przybyła nieprawidłowo rozszyfrowała ten gest i wystraszona schowała się za Naruto.

Teraz Sakura miała dowody na to, że jej atak zazdrości był całkiem słuszny. Ona jako jedyna, była płaska jak deska. Nie wiedziała jak mogła się podobać Sasuke. Choć zdawała sobie sprawę, z tego, że był z nią, bo po prostu nie miał z kim. Teraz mógł ją zostawić, samą. Samą, zbolałą, skrzywdzoną.

Cudem powstrzymała w sobie łzy. Nie chcąc jednak wyjść na zgreda, wstała i posłała kobiecie nikły uśmiech.

-Sakurciu, poznaj Hinatę-chan. Hinatko, poznaj naszego małego kwiatuszka, Sakurę. - Tym zdaniem wywołał rumieniec u obu kobiet.

-Cześć.

-Witaj w Akatsuki. - Nie wiedziała, czy ktoś jej już to powiedział, więc dodała to tak dla zasady.

-Jesteście... jesteście... - Ciemnowłosa nabrała powietrza i zgryzła wargi. Sakura dobrze przeczuła, że miała ochotę się rozbeczeć. Miała nadzieję, że do tego nie dojdzie. Wtedy ona z pewnością, by jej towarzyszyła. Fakt, ich powody by się mijały, ale kto by o tym wiedział?

Sakura cofnęła się o krok, przez co uderzyła w plecy ukochanego. Sasuke jednak się tym nie przejął i tylko skończył posiłek. Sakura niby przysłuchiwała się rozmowie między blondynem a Hinatą, ale kątem oka patrzyła na ciemnowłosego, który jakby nigdy nic wstał i odłożył talerz do zlewu.

Zachowywał się jak zwykle, co było mylące dla kobiety. Nie wiedziała czy widzieć w nowej wroga, czy jednak jej pozycja była bezpieczna.

Skuliła się w sobie jeszcze bardziej, gdy brunet minął ją i wyszedł do salonu. Miała ochotę ryknąć na miejscu. W duchu liczyła, że nic nie było po niej widać, ale nadzieja matką głupich. Na szczęście Naruto był zbyt zajęty rozmową z nową, by cokolwiek dostrzec, a Hinata jej nie znała.

~Jesteś na przegranej pozycji, Haruno.

-Może usiądziemy? - zapytała i wskazała na krzesła. Granatowowłosa kiwnęła głową i nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, Naruto wdarł się w jej słowa. Zagadywał kobietę, jakby świat miał się skończyć. Sakura patrzyła na to z niekrytym rozbawieniem, licząc na to, że zakochają się w sobie. Tak jak ona w Sasuke.

#

-To było dawno i nieprawda!!! - wykrzyczał Naruto, zakładając dłonie na klatce piersiowej. Jego twarz nabrała czerwonych kolorów, a z uszu wylatywała niewidzialna para.

Sakura zachichotała na ten widok. Podobnie zrobiła Hinata, którą Sakura bardzo dobrze obserwowała. I widziała to. Widziała szczere zafascynowanie blondynem. Ciekawiło ją, czy ona sama też tak wyglądała, gdy na horyzoncie, pojawiał się brunet.

Naruto wcale nie był dłużny. Poświęcał jej tyle uwagi, że ona czuła się tu niepotrzebna.

-Sakura-san? - Z zamyślenia wyrwał ją delikatny głos granatowowłosej. Widocznie blondyn miał kilkusekundową przerwę od mówienia. Sakura podniosła głowę i zapytała o co chodziło. - Naruto coś wspominał o... mocach. Mogłabyś rozwinąć tą myśl?

Sakura otworzyła usta, ale zaraz je zamknęła, nie wiedząc co powiedzieć. Trochę odpłynęła i nie wiedziała na czym stali.

-Więc... Każdy, którego udało się ocalić od NICH, ma jakieś moce. Naruto przewiduje przyszłość...

-Niezbyt dobrze - powiedział Naruto szczerym tonem, czym rozczulił kobiety.

-Ale udaje mu się mniej więcej wyczuć, co może się zdarzyć - dodała Sakura na pocieszenie, czym poprawiła mu humor.

-Dzięki, Sakura-chan. - Posłał jej najpiękniejszy uśmiech, na jaki było go stać. - Sakurcia znowu potrafi przesuwać przedmioty - odezwał się z uśmiechem. Haruno zarumieniła się zawstydzona. Słowa Naruto były zbyt wielkie jak na jej umiejętności. Za to widziała pełne zaskoczenia białe oczy Hinaty.

-To zbyt dużo powiedziane. Jeszcze ćwiczę - dodała, jakby na swoje usprawiedliwienie.

#

Okręcił się dokoła, podziwiając urok lasu. Szum drzew, świergot ptaków i obecność Sakury dopełniała efekt raju. Miał wrażenie, że znalazł się w innej rzeczywistości.

W oddali ujrzał dobrze zbudowanego jelenia, który stał w majestatycznej pozie. Aż żałował, że nie miał przy sobie kuszy Shikamaru, którą mógłby ustrzelić zwierzę. Postąpił krok naprzód, jednak subtelny uścisk w pasie, uniemożliwił mu dalsze ruchy.

Zaskoczony obejrzał się na Sakurę, która posyłała mu zawstydzone spojrzenie. Zagryzając wargę wskazała na pobliską polanę. Nie powiedziała nawet słowa, ale mężczyźnie to nie przeszkadzało.

Dał się jej prowadzić jak we śnie. Dopiero, gdy Sakura pociągnęła go w stronę kawałka zieleni, jego wzrok skierował się na jej drobne ciałko, które ubrane było w przewiewną, letnią sukienkę w kwieciste wzory.

Kobieta usiadła i poklepała miejsce obok.

Przysiadł jak zaczarowany. Gdy Sakura położyła się, on też to zrobił. Mimowolnie kopiował jej ruchy.

Gdy zamknęła oczy, zaczęła sunąć dłonią w poszukiwaniu jego palców. By skrócić oczekiwanie, złapał ją mocno i ścisnął. Widział jej delikatny i błąkający się uśmiech na twarzy. Słońce wychylające się zza drzew, delikatnymi smagnięciami kładło się na ciele różowowłosej. Uchiha położył się na boku i z uwagą śledził każdy grymas, każdy ruch jaki wywołała.

Czując rozsadzające go szczęście, położył się na plecach i zamknął oczy.

Był w niebie.

Ich namiętną chwilę spokoju, przerwało mocne szarpnięcie. Nim Sasuke zdążył się zorientować, nim Sakura zdążyła krzyknąć, zombie wyszarpnęła ją z jego uścisku i wgryzło w jej krtań.

Sasuke zamarł z krzykiem na ustach.

~O kurwa!

Podniósł się zaskoczony.

Szaleńczy oddech...

Galopujący puls...

Trzęsące się dłonie...

To teraz odczuwało ciało Sasuke, które nie potrafiło dojść do siebie, po koszmarnym śnie.

Brunet spojrzał zdezorientowany na okno, za którym szarzało. Przespał cały dzień.

Jego ciemny wzrok przesunął się na miejsce obok.

Zdenerwowany warknął pod nosem na Sakurę.

~Gdzie ona do cholery jest?

Gdyby spała koło niego, na pewno nic tak strasznego, by mu się nie przyśniło! Wiedział to!

Prychnął rozwścieczony i usiadł na łóżku. Jego stopy dotknęły zimnej posadzki, ale Sasuke nijak na to zareagował. Wstał, rozciągnął się i założył buty. Jego spocone ubrania nadawały się tylko do prania, ale przywódca nie mógł sobie pozwolić na taki luksus. W samych szortach i koszulce wyszedł na korytarz.

Z piętra ujrzał siedzącą parę, jaką utworzyli Naruto i Hinata, którzy tak się rozgadali, że nawet nie zwrócili na niego uwagi. Koło nich siedziała Konan, która robiła origami z książki Sakury i jednocześnie przysłuchiwała się rozmowie. Posłała mu rozbawione spojrzenie, po czym ponownie zatopiła się w swoim hobby.

Sasuke z nikłym uśmiechem skierował się do kuchni, gdzie jak myślał, przebywała jego ukochana.

Jego nastrój gwałtownie uległ pogorszeniu, gdy dostrzegł towarzysza Sakury. Jego dłonie, w zaborczym geście objęły jej ramiona, a Haruno dopiero wtedy zorientowała się o obecności przywódcy. Wcześniej zajęta rozmową z Kakashim, nawet nie spostrzegła nowej osoby w pomieszczeniu.

-Wystraszyłeś...

-Ile mam na ciebie czekać? - wtrącił Sasuke, jakby siląc się na normalny ton. Podniósł ją i jednym ruchem przełożył sobie przez ramię. Pisnęła zaskoczona i ukryła twarz w ramionach, gdy usłyszała głośny śmiech Kakashiego. Sasuke wyszedł z kuchni i skierował się do pokoju. Ujrzał zaskoczone, ale i rozmarzone spojrzenie bratowej, która zarumieniona posłała mu pocieszający uśmiech.

Sakura zdążyła się zorientować, że ani Naruto, ani Hinata, nawet nie zwrócili uwagi na ich obecność i miała nawet pewne przypuszczenia, że nie myśleli o siedzącej obok nich Konan.

Kobieta bała się odezwać, nie chcę pogorszyć humoru ukochanego, który wydawał się jej wściekły. Bała się go, bo nie wiedziała czego mogła się po nim spodziewać.

Gdy zaczął ją wnosić po schodach, wiedziała, że kierowali się do pokoju. Ale jakie były jego zamiary? Czy jego nastrój dało się w jakikolwiek sposób poprawić?

Dobra kochani rozdział na koniec długiego weekendu :*
Buźki

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top